Kościół zbyt mało społeczny

Konrad Sawicki

Państwo i Kościół są jak ciało i dusza, a bez duchowych wartości, jakie przynosi Kościół, ciało państwa obumiera - mówił abp Stanisław Gądecki 3 maja na Jasnej Górze. To trafna i piękna analogia. Trzeba jednak pamiętać, że nakłada ona na Kościół obowiązek aktywnego udziału w trosce o kondycję tego ciała.

Bardziej ludzkie społeczeństwo

Przewodniczący Episkopatu Polski słusznie przy tej okazji przypomniał fragmenty soborowej konstytucji Gaudium et spes: "Kościół idąc ku swemu własnemu zbawczemu celowi, nie tylko daje człowiekowi uczestnictwo w życiu Bożym, lecz także rozsiewa na całym świecie niejako odbite światło Boże, zwłaszcza przez to, że leczy i podnosi godność osoby ludzkiej, umacnia więź społeczeństwa ludzkiego oraz wlewa głębszy sens i znaczenie w powszednią aktywność ludzi. Dlatego też Kościół uważa, że przez poszczególnych swych członków i całą swoją społeczność może poważnie przyczynić się do tego, aby rodzina ludzka i jej historia stawały się bardziej ludzkie" (KdK 40).

Trzy ważne elementy są tu do podkreślenia, gdy mówimy o misji Kościoła: daje uczestnictwo w życiu Bożym, dba o godność osoby ludzkiej, troszczy się o więzi społeczne. Przez takie zaangażowanie stosunki panujące w państwie stają się bardziej ludzkie. Co do dwóch pierwszych wymienionych elementów, nie ma wątpliwości, że są w pełni realizowane. O trzecim abp Gądecki powiedział (za kard. J. Ratzingerem), iż "religia jest głównym czynnikiem uspołecznienia społeczeństwa, wychowania, wyrabiania cnót".

DEON.PL POLECA


To prawda. Taki wymiar oddolnego wpływania na postawy obywateli, formowanie ich postaw, poszanowanie wartości - to wszystko jest potrzebne i w jakiejś mierze się dzieje. Ale czy na tym kończy się obowiązek Kościoła wobec państwa i jego obywateli?

W obronie opuszczonych

W naszych polskich warunkach siła głosu Kościoła (rozumianego tu jako hierarchia przewodząca wspólnocie) nadal jest bardzo poważna. Chcąc nie chcąc politycy muszą liczyć się z tym głosem. Często o niego zabiegają, szczególnie przed wyborami. Ten autorytet owszem jest wykorzystywany regularnie w sprawach związanych z wiarą i moralnością (np.: obrona życia, godność człowieka, dążenie do świętości na wzór Jana Pawła II itp.). I dobrze. Jeśli jednak nasz Kościół faktycznie chce być duszą państwa, to bardzo brakuje nam jego głosu dotyczącego palących problemów społecznych.

Niedawno obserwowaliśmy dramatyczną walkę rodziców i opiekunów niepełnosprawnych dzieci o to, by państwo godziwie im pomagało w tak trudnej sytuacji. To samo zresztą dotyczy rodziców i opiekunów niepełnosprawnych dorosłych. Przecież wraz z ukończeniem 18-ego roku życia nie stają się nagle sprawni. Zatem problem dotyczy kilku milionów obywateli i zarazem wiernych. Niestety, nasz Kościół nie wsparł swym głosem tych słusznie protestujących w Sejmie.

Niedawno znajomy pracujący w ochronie powiedział mi, że pracodawca zmienia właśnie brzmienie zapisów umowy dotyczących wynagrodzenia. Zapis konkretnej stawki godzinowej (8 zł) został zastąpiony zdaniem "nie mniej niż 5 zł za godzinę". Co prawda pracodawca zapewnia, że stara stawka będzie płacona, ale nikt nie ma wątpliwości, że jest to wstęp do drastycznego obniżenia pensji. Jeśli państwo nie staje w obronie pracowników - np. nie wprowadza minimalnej stawki za godzinę pracy - to kto ma stanąć w ich obronie? Czyż misją Kościoła nie jest wspieranie tych wyzyskiwanych, których powoli zamienia się w niewolników XXI wieku?

Więcej zaangażowania

Podaję tu tylko te dwa konkretne przykłady, ale przecież wiemy, że podobnych obszarów zapalnych jest w naszym kraju więcej. Dlaczego głos Kościoła, tak głośny w kwestiach obyczajowych i moralnych, w obszarach społecznych nagle tak cichnie?

Rzut oka poza granice Polski uświadamia nam, że może być inaczej. Biskupi USA na przykład zaangażowali swój autorytet we wsparcie ustawy wymuszającej bardziej godziwe traktowanie imigrantów, co niedawno przypieczętowali spektakularną Mszą świętą odprawioną na granicy z Meksykiem. Episkopat Anglii i Walii we współpracy z brytyjskim rządem prowadzi program skierowany do liderów biznesu, który ma przeciwdziałać współczesnemu niewolnictwu i handlowi ludźmi. Z tej okazji kard. Vincent Nichols wraz z Therese May, minister spraw wewnętrznych, opublikowali wspólny artykuł - apel w popularnym dzienniku "The Telegraph".

Proste wyliczenie błędów i dysfunkcji naszego państwa - jak to zrobił abp Gądecki na Jasnej Górze - to za mało. Jeśli Kościół ma być duszą państwa, powinien mocniej zaangażować się w autentyczną zmianę społeczną. Z jednej strony swym autorytetem regularnie wspierając słabych i wyzyskiwanych, a z drugiej inicjując przedsięwzięcia promujące sprawiedliwość społeczną. Wszak wynika to wprost z katolickiej nauki społecznej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół zbyt mało społeczny
Komentarze (14)
MR
Maciej Roszkowski
10 maja 2014, 17:43
Jak zwykle strasznie dużo pyskówki. A mnie bardzo brakuje  nauczania Kościoła przypominającego "Godzien jest robotnik zapłaty swojej" i o bogaczu i uchu igielnym. Za rzadko Kościół upomina sie o najsłabszych. Pracodawcy też czasem chodzą do kościoła, może niech by usłyszeli coś na ten temat. I trochę nie na ten temat, ale bardzo ważne - los "braci mniejszych". Zwioerzęta nie mają duszy, to fakt, ale cierpią i  ich los jest oskarżeniem  naszych dusz.
G
GK
8 maja 2014, 10:29
I bardzo dobrze, że Kosciół nie angażaju się w kwestie takie jak: minimalna stawka godzinowa dla pracownków ochrony lub terminarz wprowadzenia podwyżek zasiłków. Od tego są świeccy, którzy inspirowaniu nauką Kościoła lecz na własną odpowiedzialność, powinni takie kwestie rozwiązywać.    
K
kate
7 maja 2014, 08:57
Całkowicie się zgadzam z Konradem Sawickim: Kościół katolicki w Polsce, wbrew własnej bogatej tradycji (należy choćby tylko przypomnieć ks. Wacława Blizińskiego i jego Lisków koło Kalisza) nie wykazuje aktywnej postawy wobec problemów społecznych. Niestety pomimo 25 lat Polski potransformacyjnej wciąż mocno tkwi w mentalności PRL-u: my krytykujemy waszą społeczną politykę, wy odpowiadacie za tę politykę.
A
a
6 maja 2014, 23:45
W Polsce te sprawy społeczne sięgają znacznie dalej i głębiej. Bo to o czym pisze autor to zaledwie kilka przejawów polskiej neokolonialnej choroby będącej bezpośrednim skutkiem REALNEJ tzw. "transformacji gospodarczo-ustrojowej" opartej na kłamstwie. prof. Witold Kieżun o Polskiej Gospodarce [url]http://www.youtube.com/watch?v=NbuF69K-7a4[/url] "Patologia transformacji"  [url]http://www.youtube.com/watch?v=JDyZ5fRdF0w[/url]
6 maja 2014, 22:09
Tak, zdecydowanie jest to obszar do nie pomijania w nauce ludzi Kościoła. Chrześcijańskie wartości w ogóle mogą rozwiązać bardzo wiele problemów. Tylko w tym obszarze, niezmiernie mi było miło obserwować, jak jeden z większych przedsiębiorców łódzkich, po nawróceniu się i podążaniu konsekwetnie za nauką Ewangelii, zaczął stopniowo zmieniać podejście do pracowników: zdrowo wyrozumiałe (nie pobłażliwe), godziwsze wynagrodzenia, lepsze warunki pracy. Sami pracownicy zainteresowali się, co to się wydarzyło, że stał się taki bardziej ludzki, że aż... chce się teraz pracować (dał świadectwo przy tej okazji). Nie wspominając o samej współpracy z kontrahentami, prowadzeniu biznesu, podnoszeniu stopnia jego etyczności.
jazmig jazmig
6 maja 2014, 20:10
Szanowny panie Sawicki, jeżeli pan nie wie, że w Polsce istnieje coś takiego, jak płaca minimalna, to proszę nie pisać na tego rodzaju tematy, bo jest pan ignorantem.
P
Paweł
6 maja 2014, 20:54
Ignorantem to ty jesteś, a nawet więcej, bo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, czego uczą w podstawowce. Przecież napisane tu jest o minimalnej stawce za godzinę a nie o płacy minimalnej. To zupełnie co innego. Jeśli o tym nie wiesz, to siedź cicho. Żeby oczerniać innych, mając pusto w głowie, naprawdę trzeba mieć czarno w głowie.
6 maja 2014, 21:45
Drogi Panie ignorancie ,płaca minimalna istnieje tylko dla zatrudnionych na umowę o pracę , natomiast zatrudnieni na innych zasadach(celowo)otrzymują stawki godzinowe np.5 zł/godz(osobiście znam takich) i ich płaca minimalna nie dotyczy i mogą zarobić np.750 zł na miesiąc co na prowincji nie jest wcale takie rzadkie.Zamiast pisać na takie tematy radzę chociaż trochę poczytać zamiast udawać eksperta od (siedmiu boleści)przepraszam od wszystkiego.
WM
WDR, MC
6 maja 2014, 22:26
Ale umowa o pracę nie musi być rozliczana według ryczałtu (taka sama płaca co miesiąc), ale może być także rozliczana według stawek godzinowych. Zarówno w pierwszym jak i w drugim przypadku obowiązuje płaca minimalna. Co innego tzw. umowy śmieciowe nieobjętę umową o pracę. Jeżeli ochorniarz z testu Sawickiego jest zatrudniony na umowę o pracę i rozliczany według stawek godzinowych to obowiązuje go płaca minimalna.
jazmig jazmig
7 maja 2014, 09:07
Szanowny Beniaminie, ja odnoszę się do tekstu p. Sawickiego, który brzmi: Jeśli państwo nie staje w obronie pracowników - np. nie wprowadza minimalnej stawki za godzinę pracy - to kto ma stanąć w ich obronie? i stwierdzam, że państwo już dawno ten postulat spełniło. Co do umów cywilno-prawnych, to jest to sprawa między stronami umowy i państwo powinno dopilnować, aby te umowy były dotrzymywane przez obie strony. Nic do nich państwu, panu i innym lewakom.
jazmig jazmig
7 maja 2014, 09:09
Ignorantem jest oprócz p. Sawickiego, niejaki Paweł, który nie wie, co to jest płaca minimalna.
Jack French
7 maja 2014, 19:31
Jazmig. Kolejny artykuł, kolejna nietrafiona komenta. Kolejny raz nie wiadomo dlaczego wyciąga rzeczy, które są absurdalne. Co do sedna: W Polsce mnóóóóstwo osób pracuje więcej godzin w miesiącu niżli dopuszczalne, dostając za to nawet nie 1000. Bez nadgodzin. Bez zusu. Bez czegokolwiek. Setki, tysiące i więcej. Więc zwróćmy na to uwagę może?
A
affe
6 maja 2014, 17:55
Redaktor, jak zwykle,wspiera laickie, libertyńskie portale które atakują przewodniczącego KEP abp. Gądeckiego za odwagę głoszenia prawdy i samą Jasną Górę też, o czym mówił abp. Depo po wczorajszym Apelu Jasnogórskim. Jezuici deonowi zjeżdżaja coraz niżej i straszniej...
S
Staszek
7 maja 2014, 10:47
Ks. abp Wacław Depo na szczęście może się mylić.