Ks. Jan Kaczkowski o Bogu, który nie istnieje

(fot. Damian Kramski)

W pewnym momencie wypowiedział słowa, które bardzo mnie poruszyły. Szybko wyciągnąłem z plecaka zeszyt, żeby je zanotować.

Niedawno przeglądałem zeszyt z notatkami z okresu, kiedy razem z ks. Janem pracowaliśmy nad "Życiem na pełnej petardzie". Większość naszych rozmów nagraliśmy w Szwajcarii, gdzie Jan poddał się specjalnej terapii. 30 listopada 2014 roku zrobiliśmy sobie przerwę w pracy. Chociaż tak naprawdę przerwę miałem tylko ja. To była niedziela, więc ksiądz tradycyjnie, nie zwalniając tempa ani na chwilę, uskuteczniał swoje ukochane kaznodziejstwo żebracze. Pojechaliśmy do Bazylei, gdzie wygłosił kazanie w polskiej parafii.

Siedziałem w ostatniej ławce i słuchałem, co mówi z ambony. Był tego dnia w dobrej formie. A kiedy Jan czuł się na siłach, jego kazania zawsze były mocniejsze, jeszcze bardziej niewygodne niż zazwyczaj. W pewnym momencie wypowiedział słowa, które bardzo mnie poruszyły. Szybko wyciągnąłem z plecaka zeszyt, żeby je zanotować: "Jeśli myślicie, że Bóg chce komuś dowalić, to macie fałszywy obraz Boga. Taki Bóg nie istnieje. Jeśli tak myślicie, to ja już wolę, żebyście byli niewierzący".

Do tematu fałszywego obrazu Boga Jan wracał bardzo często. W zasadzie w prawie każdej konferencji. W "Petardzie" rozwinął tę myśl w taki sposób: "Na początku Biblii mamy symboliczny obraz: widzimy, jak szatan, ojciec kłamstwa, idzie do Ewy i pyta ją: czy to prawda, że Bóg zakazał wam jeść ze wszystkich drzew tego ogrodu? Ewa robi podstawowy błąd, wchodzi w dialog ze złem. Chcąc bronić Boga, mówi: «To nieprawda, możemy jeść ze wszystkich drzew tego ogrodu, tylko z jednego, drzewa poznania dobra i zła, nie». Dodaje od siebie, co jest charakterystyczne w kontakcie ze złem - «a nawet go dotykać». Bóg w tym obrazie niczego o dotykaniu nie mówił. To ona chciała wypaść wiarygodniej. Ot, taka niewinna nieścisłość. Na to symboliczny szatan odpowiada: «Na pewno nie pomrzecie», co oznacza: «Nie ufajcie Bogu. Bóg jest paskudnym starcem, który siedzi na chmurze i was nienawidzi. Jest dziadem zazdrosnym o własną władzę, o swą boskość. A jak zjecie jabłko, to będziecie tacy jak On. Na pewno nie pomrzecie, Bóg kłamie, bo nie chce waszego dobra». Jeżeli to przyjmiemy, to cała wiara na nic".

DEON.PL POLECA

Ksiądz Kaczkowski nie przez przypadek podkreślał, jak ważne jest, żeby nie karmić się nieprawdziwymi obrazami Boga. To jest fundamentalna sprawa w życiu wiarą. Jeśli mamy fałszywy obraz Boga i postrzegamy Go jako kogoś, kto chce innym (albo nam samym) dowalić, to istnieje bardzo duże ryzyko, że będziemy też w wypaczony sposób patrzeć na świat. Kościół będzie wiecznie zagrożony, w opozycji do złego otoczenia, które jest zepsute. Ludzie inaczej myślący będą naszymi przeciwnikami albo wrogami.

Bóg nikomu nie dowala, więc my też nie powinniśmy nikomu dowalać. I tak już nasze społeczeństwo jest wystarczająco mocno poranione i podzielone. Zarówno na poziomie politycznym, społecznym, jak i kościelnym.

Niedługo po śmierci ks. Jana wielu dziennikarzy zadawało w kółko pytanie o jego "testament", o jego główne przesłanie. Wiadomo, że niesłychanie zależało mu na Puckim Hospicjum. Ale równie ważne były dla niego próby przekonywania nas wszystkich, że warto być człowiekiem przyzwoitym i szukać tego, co łączy, a nie dzieli.

W jednym z programów powiedziałem w tamtych dniach, że ks. Kaczkowski na pewno by się ucieszył, gdyby zobaczył współpracujące ze sobą Caritas Polska i WOŚP. Niecały rok później okazało się, że jest to możliwe. Myślę, że bez wykonanej wcześniej przez niego pracy, bez wielokrotnych prób przełamywania myślenia, że Kościół ma monopol na robienie dobra, bez jego wizyty na Woodstocku i słynnej obrony Jurka Owsiaka, do wsparcia "złego" WOŚP-u przez kościelny Caritas nigdy by nie doszło.

Trochę go brakuje. Ale wielu z nas wychował, wielu poprzewracał życie do góry nogami. Jeśli chcemy mu się odwdzięczyć, to bądźmy po prostu przyzwoitymi ludźmi. I starajmy się dzień po dniu budować porozumienie i współpracę tam, gdzie wydaje się to niemożliwe.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl, współautor "Życia na pełnej petardzie"

Dziennikarz, publicysta, człowiek z Zupy na Plantach. W latach 2015-2020 redaktor naczelny DEON.pl. Autor książek, m.in. bestsellerowego wywiadu z ks. Kaczkowskim "Życie na pełnej petardzie. Wiara, polędwica i miłość", przetłumaczonej na język niemiecki rozmowy z ks. Manfredem Deselaersem "Niemiecki ksiądz u progu Auschwitz" czy "Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet". Laureat Nagrody "Ślad" im. bp. Jana Chrapka. Prowadzi podcasty "Słuchać, żeby usłyszeć" i "Wiara wątpiących".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Jan Kaczkowski o Bogu, który nie istnieje
Komentarze (8)
HW
Hania Wiśniewska
28 marca 2017, 20:27
Nie potrafię sobie wyobrazić Wielkości ani Potęgi Boga,ale dotknęła mnie Jego Miłość i Miłosierdzie i wiem,że Istnieje,że Jest  i że Kocha.
28 marca 2017, 20:07
Ale byłby numer gdyby się okazało że jednak Bóg jest starym paskudnym i zazdrosnym dziadem i nas nienawidzi hahaha;) I uwielbia dowalać. Przecież Boga nikt nigdy nie widział.
Andrzej Ak
28 marca 2017, 19:51
Ks Jan był autentycznym Kapłanem, który ludzi gromadził, nie tylko przy Ołtarzu Pańskim. Nie dzielił i fragmentował (na lepszych i gorszych), lecz łączył i scalał. Płonął w nim ogień Miłości do Chrystusa oraz do Liturgii, w której Bóg mimo, iż jest dla naszych 5-ciu zmysłów zakryty; ofiarowuje się nam byśmy wzrastali w Jego Świętości. I mimo swoich wad oraz kontrowersji, które czasami wzudzał swoimi wypowiedziami ks Jan był kochany tak z lewa jak i prawa. Teraz znowu widać wyraźniej te barykady po obu stronach,. Może są one mniejsze, jednak zło nie ustąpi w wysiłkach, aby dzielić Chrześcijan na Lewych i Prawych, na wschodnich i zachodnich, na takich i owakich. A my, ludzie słabej wiary wciąż dajemy się złu posuwać niczym pionki na diabelskij szachownicy.
28 marca 2017, 16:25
Panie Żyłka, nikt o zdrowych zmysłach nie uważa ,że Bóg chce komukolwiek dowalić, z pewnością jednak nie powinno się mniemać,że Bóg pozwoli robić siebie w balona, co dotyczy także katolików
P
Piotr ~
29 marca 2017, 00:32
Nie wiem co ma Pan dokładnie na myśli, mówiąc o robieniu w balona ale całkiem możliwe, że Bóg pozwoli na to.  Pozwolił przybyć się do krzyża. 
Zbigniew Ściubak
28 marca 2017, 14:59
Spróbujmy poeksperymentować: 1. Czy Adam i Ewa umarli wskutek spożycia zakazanego owocu, czy wskutek wygnania ich przez Pana Boga z Raju? Weźmy tak, płyniemy pięknym jachtem przez piękny ocean. Ciepło, fajnie. Mówię - nie jedz tej konserwy z półki, żebyś nie umarł. Gościu zjadł bo miała ładną nalepkę. Ja gościa wyrzucam z jachtu do oceanu. Rekiny go zjadają. - A nie mówiłem? - rzucam mu na pożegnanie. 2. Czy Ewie i Adamowi "otwarły się oczy" i poznali dobro i zło? Czy nie?
KJ
k jar
28 marca 2017, 11:34
Przecież cytat o "dowaleniu" wypowiedział ks. Kaczkowski w kontekście swojej choroby i rodzących się wtedy pytań, dlaczego "ja", a nie w kontekście "walki plemiennej" i sporów o kształt naszej chrześcijańskiej filantropii. A odnośnie głosów wspominkowych to osobiście dla mnie przemawiał bardziej ks. Kaczkowski jak mówił o pięknie liturgii (cenił bardzo ryt trydencki) i wtedy, gdy chciał rozmawiać o wierze z pastafarianami (ci od Kościoła Latającego Potwora Spaghetti). Ubogich zawsze mieć będziecie, mnie nie zawsze - dlatego ks. Kaczkowski pochylał się nad człowiekiem i to cierpiącym, ale bardziej pochylał się nad naszą wiarą, ewangelizował i pociągał do Chrystusa nawet dalekich od klerykalnych klimatów. Za to jestem mu bardzo wdzięczna, bardziej niż za puckie hospicjum, gdyż bez wiary uczynki chrześcijanskiego miłosierdzia niczym są tylko medialną filantropią, coraz częsciej gestem na pokaz, na polubienia i lajki.
28 marca 2017, 12:18
Szkoda, że tak mało mówi się o umiłowaniu Liturgii przez ks. Jana. W internecie jest film z Mszy św. (trydenckiej) z 2015 roku - widac jak ciezko juz wtedy schorowany ks. Jan pieknie ją odprawia. Mialem też przyjemność wsluchac kiedyś na żywo homilii ks. Jana poświeconej godności ludzi umierajacych, cierpiacych, o eutnazaji. O Bogu i Jego człości dla odchodzących. Powiedziane prosto i mądrze.