Kursy do powtórki
Na przełomie roku 2013 i 2014 media nagłośniły sprawę praw jazdy ponad pół tysiąca osób z powiatu świdnickiego. Chodziło o 547 absolwentów jednej ze szkół jazdy z Legnicy.
"Kilka lat temu osoby te odbyły tam kurs na prawo jazdy, następnie zdały egzamin i otrzymały uprawnienia. Ale w listopadzie zeszłego roku uczestnicy kursu dowiedzieli się, że właściciel szkoły jazdy fałszował dokumenty i nie miał uprawnień instruktorskich - w 2006 r. został wykreślony z ewidencji instruktorów. Urzędnicy nie zorientowali się, że mimo to Marek K. wciąż prowadził szkolenia" - opisywała przypadek jedna z ogólnopolskich gazet, dodając, że niektóre starostwa zaczęły się domagać od kierowców zwrotu wydanych wcześniej praw jazdy. Zagrożeni - zupełnie bez własnej winy - utratą uprawnień do kierowania pojazdami pisali nawet w tej sprawie do premiera. Niektórzy oddali sprawę do sądu.
W czerwcu w jednej z takich spraw zapadł wyrok. Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu 13 czerwca 2014 r. uchylił decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego o cofnięciu przez legnicki Ratusz uprawnień do kierowania pojazdami legniczance, której w 2007 r. wystawiono poświadczające nieprawdziwe zaświadczenie o ukończeniu kursu w szkole prowadzonej przez skazanego za to przestępstwo Marka K. Prokurator Okręgowy w Legnicy, który w interesie kursantki złożył skargę w tej sprawie zwrócił uwagę, że "w sprawie nie uwzględniono słusznego interesu obywatela, jak też prowadzenia postępowania w sposób pogłębiający zaufanie obywateli do organów państwa". Fakt pozostaje faktem. Ponad pół tysiąca osób po nielegalnym kursie zdało egzamin na prawo jazdy. Czyli zdobyli niezbędną wiedzę i konieczne umiejętności.
Przypominam tak obszernie tę dziwną sprawę, bo skojarzyła mi się ona z zamieszaniem wokół internetowych kursów przedmałżeńskich, które kilka dni temu opisała jedna z gazet codziennych. Prowadząca je platforma wydawała zaświadczenia o ukończeniu kursu. "Problem w tym, że wydawane certyfikaty są po prostu nieważne. Osoby, które mają takie zaświadczenia, będą musiały ponownie pójść na tradycyjny kurs" - powiedział dziennikowi ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin.
W wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej ks. Drąg kilkakrotnie wyrażał się z uznaniem o internetowych katechezach. "Jeżeli chodzi o ich zawartość merytoryczną czy przygotowanie teologiczne, są naprawdę godne pochwały. Treści tam zawarte są jak najbardziej zgodne z nauką Kościoła" - powiedział KAI i dodał: "Te katechezy są naprawdę dobrze zrobione". Po czym wyjaśnił, na czym polega błąd katechez internetowych. "Osoby, które je przygotowały, nie mają misji nauczania w imieniu Kościoła. Choć, chcę to podkreślić, sama zawartość nauk jest przygotowana dobrze, solidnie i przekonująco. Jest to po prostu dobry warsztat".
Sprawa dotyczy kilkuset osób. Ponieważ zgodnie z rozesłanym do wszystkich kurii w kraju komunikatem bpa Jana Wątroby, przewodniczącego Rady ds. Rodziny Episkopatu Polski, "certyfikaty ukończenia internetowych nauk przedmałżeńskich nie mogą być w żadnym razie podstawą do zaliczenia katechez przedmałżeńskich czy przedślubnych, obowiązujących w Kościele w Polsce", będą musieli jeszcze raz odbyć kursy, tym razem w mającej kościelną akceptację formie. I tu rodzi się pytanie, czy nie można było znaleźć innego rozwiązania? Takiego, które nie budziłoby w tych młodych ludziach poczucia rozczarowania i zawodu? I nie czyniło w ich oczach z Kościoła formalno-biurokratycznej struktury, która sprawia, że Bogu ducha winni ludzie ponoszą konsekwencje cudzych błędów?
W lipcu br. media doniosły, że prokuratura nie dostrzega znamion przestępstwa w działaniach pracowników legnickiego Urzędu Miasta, którzy kontrolowali szkołę nauki jazdy Marka K. i dopuścili do sytuacji, w której 540 osobom grozi utrata uprawnień do kierowania samochodami. Śledztwo zostało umorzone. "Ale prokuratura nie zmieniała poglądu, że przerzucanie odpowiedzialności za zawodny system na jego ofiary jest nie fair" - napisał jeden z portali internetowych.
Biskup Rzymu Franciszek przypomniał ostatnio pewne cechy Jezusa: "To nie profesor, nauczyciel czy mistyk, który oddala się od ludzi i przemawia z katedry. Nie, jest pośród ludzi, pozwala się dotknąć, pozwala, by mu zadawano pytania. Taki jest Jezus: bliski ludziom". Także tym, którzy z nie swojej winy dowiedzieli się, że mają nieważne zaświadczenie o odbyciu kursu przedmałżeńskiego.
Skomentuj artykuł