Lęk przed przepraszaniem

dot. Depositphotos

W mediach w Polsce niemal całkowicie pominięto informacje o dwóch bardzo ważnych aktach przeprosin, do jakich doszło na świecie w mijającym miesiącu. Warto się zastanowić, dlaczego.

W piątek, 24 września br., Konferencja Episkopatu Kanady wydała oświadczenie, w którym przeprasza za nadużycia, do których dochodziło w działającej od 1863 do 1998 r. sieci ok. 130 szkół z internatami, przez które przeszło ok. 150 tys. dzieci rdzennej ludności tego kraju. „Wraz z tymi katolickimi jednostkami, które były bezpośrednio zaangażowane w działalność szkół i które już przeprosiły z głębi serca, my, katoliccy biskupi Kanady, wyrażamy głęboki żal i jednoznacznie przepraszamy” - można przeczytać w dokumencie, który został udostępniony na stronie kanadyjskiego episkopatu.

Kto czytał książkę „27 śmierci Toby'ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko, wie, o co chodzi. O system szkół z internatami, w których przez ponad sto lat dzieci odebrane rodzicom należącym do Pierwszych Narodów żyjących na tej ziemi, poddawano przymusowej asymilacji i integracji ze społeczeństwem zdominowanym przez potomków białych kolonizatorów. Operację tę przeprowadzało kanadyjskie państwo, jednak prowadzenie poszczególnych placówek powierzano głównie różnym wspólnotom wyznaniowym, w tym w dużej mierze Kościołowi katolickiemu.

Jak przyznają w swym oświadczeniu kanadyjscy biskupi, wiele katolickich wspólnot religijnych (np. zgromadzeń zakonnych) i diecezji uczestniczyło w systemie, który doprowadził do zniesienia rdzennych języków, kultury i duchowości, nie szanując bogatej historii, tradycji i mądrości rdzennej ludności. „Uznajemy poważne nadużycia, jakich dopuścili się niektórzy członkowie naszej katolickiej wspólnoty; fizyczne, psychologiczne, emocjonalne, duchowe, kulturowe i seksualne” - można przeczytać w oświadczeniu Konferencji Episkopatu Kanady. Hierarchowie z żalem uznają również historyczną i wciąż trwającą traumę oraz dziedzictwo cierpienia i wyzwań, przed jakimi stoją ludy tubylcze.

Aby zrozumieć znaczenie cytowanego dokumentu trzeba wiedzieć, że rdzenni mieszkańcy Kanady, określani dziś jako Pierwsze Narody, otrzymali już przeprosiny od czołowych reprezentantów różnych wspólnot religijnych, uczestniczących w procederze przymusowej asymilacji ich dzieci, jednak ze strony katolickiej domagają się przeprosin od samego papieża. Być może wspomniane oświadczenie jest sygnałem, że usłyszą je w czasie planowanego jeszcze w tym roku spotkania Franciszka z delegacją kanadyjskich Pierwszych Narodów lub zostanie wypowiedziane podczas coraz bardziej zdecydowanie sugerowanej pielgrzymki Następcy św. Piotra do Kanady.

Niespełna trzy tygodnie wcześniej tuż za polską granicą również wypowiedziane zostały bardzo ważne przeprosiny. W osiemdziesiątą rocznicę przyjęcia przez władze Republiki Słowackiej tak zwanego kodeksu żydowskiego, najwyższe władze naszego południowego sąsiada przeprosiły i oddały hołd ofiarom Holokaustu. „Słowacki gabinet czuje się w moralnym obowiązku publicznego wyrażania ubolewania z powodu zbrodni popełnionych przez ówczesną władzę, zwłaszcza z powodu przyjęcia 9 września 1941 r. godnego potępienia rozporządzenia ograniczającego podstawowe prawa człowieka i wolności obywateli pochodzenia żydowskiego” - stwierdzono w oficjalnej deklaracji słowackiego rządu. W kilkudziesięciu miastach na terenie całej Słowacji odczytano nazwiska ofiar Zagłady. Ministrowie złożyli również hołd ludziom, którzy z narażeniem własnego życia i wolności pomagali Żydom.

Obydwie powyższe informacje nie zostały zauważone przez niemal wszystkie media w Polsce. Te, które je uwzględniły, można policzyć na palcach jednej ręki.

Szukając wyjaśnienia tego pominięcia można zapytać, co polskiego odbiorcę mogą obchodzić jakieś przeprosiny ogłaszane przez biskupów za oceanem w związku z wydarzeniami z mniej lub bardziej odległej przeszłości. Albo sygnowane przez słowacką prezydent i tamtejszego premiera ubolewanie oraz żal za krzywdy wyrządzone dziesiątki lat temu. A jednak, są w naszym kraju ludzie, którzy dostrzegli te wydarzenia i zwrócili na nie uwagę np. w mediach społecznościowych. Pojawiły się sugestie, że powinny one być przykładem dla innych państw, społeczeństw, wspólnot religijnych na świecie.

Nie chodzi wcale o lansowanie tzw. pedagogiki wstydu, bardzo mocno w ostatnich kilku latach krytykowanej przez część publicystów i polityków, także w Polsce. Chodzi o zrozumienie, że akt przeprosin nie powinien być tylko płytką formalnością, adresowaną do tych, którzy „poczuli się dotknięci”. Istotą szczerego przepraszania jest uznanie czyjejś krzywdy, bólu, cierpienia. A także rzeczywista gotowość naprawienia zła w jak najdalej idącym stopniu.

Ktoś zwrócił uwagę, że podczas prezentacji raportu poświęconego zakonnikowi Pawłowi M. przeprosiny skierowane do osób, które zostały na wiele sposobów przez niego skrzywdzone, wybrzmiały bardzo słabo. Być może to znak, że lęk przed uleganiem pedagogice wstydu jest w Polsce, także w Kościele, wciąż bardzo silny. Tak silny, że skłania nawet czołowe media do przemilczania informacji o tym, że gdzieś na świecie ktoś wypowiada słowo „przepraszam” w bardzo ważnej i bolesnej sprawie. Taka wiadomość może nieprzyjemnie przypominać, że i my mamy kogo oraz za co przepraszać.

Na początek jesieni, w dniach 23-30 września 2021 r., mamy dla was rabat do 40 proc. na publikacje WAM i MANDO oraz 15 proc. na książki innych wydawców. Wpisz kod: JESIEN21D

 

 

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lęk przed przepraszaniem
Komentarze (5)
KJ
~Katarzyna Jarkiewicz
27 września 2021, 21:03
Przeprosiny wymuszone okolicznościami nie są nic warte. One muszą wypływać z autentycznego doświadczenia zła, które stało się z naszego powodu, którego byliśmy sprawcami. Inaczej jest to przejaw upokorzenia sprawcy zła, które utrwala w nim przekonanie, że jest ofiarą. Sprawcy odbiera się możliwość poznania prawdy o własnych czynach i ich wadze moralnej. Upokorzone traktatem wersalskim Niemcy po I wojnie światowej 20 lat później wywołały II wojnę światową, jeszcze gorszą. Musiały przepraszać i płacić (ostatnią ratę za I wojnę światową zapłaciły Niemcy Francji w 2010 roku). Ile lat jeszcze będzie płacił świat za Holocaust? Ile lat będzie płacił Kościół, a więc wierni, za pedofilię osób konsekrowanych? Zamiast przepraszać może trzeba pójść śladem lat jubileuszowych, które zamykały kwestie rozliczeń za grzechy, np. rok jubileuszowy 1950 zamknął kwestie rozliczeń za grzechy II wojny światowej. Po tym czasie nie można było dochodzić sprawiedliwości na gruncie moralnym za zło w czasie wojny
JN
~Jan Nowak
27 września 2021, 17:43
Dla dzisiejszego świata słowo "Przepraszam" jest jednoznaczne z ze słowem "Biorę na siebie odpowiedzialność za zaistniałą sytuację" oraz : "Jestem gotowy do finansowego zadośćuczynienia pokrzywdzonym" O tym Kościół często nie chce myśleć. Nie ma przepraszania bez odszkodowania.
PR
~Ppp Rrr
27 września 2021, 14:32
Kiedy przeprasza przedstawiciel państwa, to istnieje zagrożenie, że PODATNICY będą finansować odszkodowania. A w czasie dokonywania zbrodni jeszcze nie było ich na świecie, więc nie ponoszą winy - z jakiej racji mieliby ponosić koszty? W Polsce dochodzi fakt, że sami wiele wycierpieliśmy, a odszkodowań nie dostaliśmy - dlaczego zatem mielibyśmy płacić innym? Jak widać - sprawa z przeprosinami w imieniu państwa jest skomplikowana. Pozdrawiam.
GW
~Gocha Wójcik
27 września 2021, 20:22
Widzę niekonsekwencję w Pańskiej wypowiedzi. Ówcześni Słowacy i Kanadyjczycy nie powinni płacić za zbrodnie przodków, ale nam - Polakom, w imieniu naszych przodków należą się jednak odszkodowania od potomków zbrodniarzy? Poza tym wyrażenie "wiele wycierpieliśmy" sugeruje, że nasze pokolenie jednak cierpiało jakieś prześladowania. Proszę o rozwinięcie wątku, bo nie wiem, czy chodzi Panu o wojnę sprzed osiemdziesięciu lat, czy prześladowania komunistyczne, gdy często wilkiem dla Polaka był drugi Polak?
ŁM
~Łukasz M
27 września 2021, 20:25
Analogicznie za przestępstwa upadłych księży zapłacą ostatecznie wierni, nawet nie będą wiedzieli kiedy