Nie był to dobry rok dla tyranów

Miniony rok nie był najlepszy dla wielkich tyranów państwowych, którzy kreują się na ojców swoich poddanych, zbawców i nauczycieli ludzkości,  obrońców ubogich.

 

Divide et impera

Gdy tyrani zdobywają władzę, tworzą (z pomocą podległych sobie służb) silne policyjne struktury. Z ich pomocą dzielą naród na katów i ofiary, prześladowców i prześladowanych. Posługują się przy tym rzymską zasadą divide et impera - dziel i rządź. Narzędzia ich władzy to manipulacja, donosicielstwo, przekupstwo, terror i zbrodnia. W sowietach pięćdziesiąt procent społeczeństwa donosiła na pozostałe pięćdziesiąt procent. Każdy sprzeciw i bunt wobec tyrańskiej władzy jest likwidowany za pomocą szykan, stronniczego sądownictwa lub też skrytobójstwa. Jeszcze w latach osiemdziesiątych, w Polsce rządzonej przez komunistów, przepadali bez wieści ludzie niewygodni dla władzy. A gdy się tyran starzeje, swoją władzę usiłuje przekazać rodzinie lub też partyjnym towarzyszom. Wszystkie wielkie tyranie mają przecież mafijny charakter.

W mijającym roku upadały w kilku państwach tyranie trwające dziesiątki lat. Arabska wiosna ludów obaliła władcę Tunezji Zin Al-Abidina Ben Aliego, Egiptu Muhammada Hosni Said Mubaraka, libijskiego tyrana Muammara al-Kaddafiego. Amerykanie dopadli i zabili jak przestępcę Osama bin Ladena, przywódca Al-Kaidy, a jego ciało wrzucili do morza. Na koniec roku zmarł Kim Dzong Il, wielki tyran Korei Północnej, którego kult iście religijny (pomimo tego, iż przez dziesiątki lat głodził i katował swój naród) przewyższał stalinowskie czasy. (W szkole uczono dzieci, że w chwili urodzin Kima, choć była to sroga zima, kwitły kwiaty, ukazała się tęcza, a ptaki mówiły ludzkim głosem. Padający zaś śnieg w czasie pogrzebu Kima, wierne mu także po śmierci media, zinterpretowały jako płacz niebios).

Kapitalizm dla przyjaciół

I w Rosji chwieje się postkomunistyczny mafijny układ stworzony przez oficera KGB Władimira Putina. To też swoista tyrania. Młodzi Rosjanie mają już dość putinowskiego kłamstwa i arogancji jego władzy. W Rosji rządzi bowiem wszechobecna korupcja, która w rankingach Transparency International spycha ten wielki i bogaty w zasoby naturalne kraj do poziomu Somalii, za Zimbabuwe - mówi André Glucksmann, filozof francuski. Według «Le Monde» korupcja w Rosji sięga 300 mld dolarów, dziesięć razy więcej niż osiem lat temu. Despoci, mafiozi i powiązani z nimi oligarchowie miast inwestować pieniądze w Rosji i w ten sposób rozwijać kraj, wywożą swoje fortuny na Zachód w konsumpcyjnych celach. Grabią w Rosji, a pieniądze wydają na Zachodzie. Ludmiła Aleksjejewna, dysydentka w czasach komunizmu, w rozmowie z dziennikarzem CNN, nowy system społeczno-politycznym stworzony przez Putina określa jako "kapitalizmem dla przyjaciół". By sprecyzować użyte przez siebie pojęcie, ironicznie dodaje: "Nie moich przyjaciół, ale jego". "Kiedy łamane są podstawowe prawa człowieka - zauważa Aleksjejwena - niemożliwa jest ani stabilizacja polityczna, ani też prosperita gospodarcza. Coraz więcej ludzi w Rosji to rozumie. "Obecne protesty, to krok w kierunku demokratyzacji mojego kraju" - zauważa Aleksjejewna. Ta odważna kobieta wierzy, że tłumy na ulicach rosyjskich miast sprawią, że jej starość będzie szczęśliwa.

Ostatnio media podawały, że 22 letnia Ekaterina Rybołowlewa, córka rosyjskiego miliardera Dmitrija, nabyła apartament w Stanach za... 88 milionów dolarów. Tłumaczyła się jednak, że są to jej prywatne pieniądze, a jej ojciec nie ma z tym nic wspólnego. Najbogatsi, powiązani z władzą, nie liczą się z nikim. Połowa obywateli Rosji skazana jest na nędzę, pijaństwo, prostytucję i pospolite choroby. Szaleją gruźlica i AIDS. W październiku b. r. na ulicach Nowosybirska widziałem setki, setki ubogich kobiet, które usiłowały sprzedać kilka główek kapusty, kilka marchewek, ziemniaków, cebuli czy czosnku wyhodowanych latem na działce, by móc kupić trochę soli i cukru. Drogie leki są poza zasięgiem tych ubogich.

W roku 2011 roku wybory przegrał José Luis Rodríguez Zapatero, premier hiszpański, który nie był co prawda klasycznym tyranem, ale tylko dlatego, że takiej możliwości nie miał. Jego tyrańskie zapędy hamowała skutecznie demokracja, aż w końcu do zmiotła. Przez cała lata z całą arogancją narzucał społeczeństwu skrajne lewicowe rozwiązania prawne i moralne niszczące hiszpańskie społeczeństwo, rodzinę i religię. Sławna pozostanie jego propozycja aborcji dla dziewięciolatek. Wszyscy tyrani są wielkimi "mistrzami" od narzucanie narodom, którymi rządzą, własnych ideologii, światopoglądów i własnych religii. Włażą jak brutale swymi brudnymi buciorami w ludzkie sumienia i usiłują narzucać innym, jak mają myśleć, mówi i robić. Im mniej znają się na ekonomii, kulturze, edukacji, gospodarce czy też uprawianiu prawdziwej polityki, tym więcej czasu i uwagi poświęcają kwestiom ideologicznym.

Demokracja (przy wszystkich swoich słabościach jakie posiada) ma tę wielką zaletę, że eliminuje u samych początków zapędy do tyranii. Stąd też pierwszą rzeczą, jaką robią politycy o tyrańskich zapędach, to likwidacja wolnych wyborów, które są podstawą prawdziwej demokracji. Im bardziej cenimy ludzkie i obywatelskie prawa, im pełniej z nich korzystamy, tym mniejsze szansę mają politycy, których mózgi zarażone są żądzą władzy i jadem tyranii. Tyranie bowiem rodzą się z żądzy władzy.

"Władza - to trucizna, to wiadomo od tysiącleci - mawiał Sołżenicyn. Obyż to nikt nigdy nie pozyskał władzy materialnej nad innymi! Ale dla człowieka, który wierzy, że jest nad nim coś wyższego - i jest dlatego świadom własnej ograniczoności - władza nie jest jeszcze śmiertelną groźbą. Dla ludzi bez owej wyższej strefy, władza - to jad truci. Jeżeli się nim zarażą, to nie ma ratunku". I dodaje: "Serce ludzkie łatwo obrasta pychą, jak świnia sadłem".

To twarde i mocne słowa. W ustach Sołżenicyna brzmią bardzo prawdziwie, ponieważ ich Autor nie odnosi ich najpierw do innych, ale do samego siebie. Dobrze pamiętał, i publicznie to wyznał, w jak nieludzki sposób sam zachowywał się jako oficer armii czerwonej, gdy szedł na Berlin w czasach drugiej wojny światowej. (Został aresztowany i osadzony na osiem lat w łagrach za list napisany do przyjaciela, w którym napisał kilka krytycznych słów o Stalinie). "Gdy dano mi w ręce władzę i to w nadmiarze, pisał w "Archipelagu Gułag", stałem się mordercą i zadawałem ludziom gwałt. Nawet gdy czyniłem zło, byłem przekonany, że postępki moje są dobre i miałem na podorędziu bardzo logiczne dowody. Dopiero na zgniłej, więziennej słomie poczułem w sobie drgnienie dobra. Dopiero pojąłem, że linia oddzielająca zło od dobra, przebiega nie między państwami, nie między klasami, nie między partiami, przecina każde ludzkie serce nie omijając żadnego".

Gdy serce ludzkie obrośnie pychą, jak świnia sadłem, nie jest w stanie znieść żadnej krytyki, choćby najmniejszej. I tak dochodzimy do problemu małych tyranii, jakie i my kreujemy nieraz dla siebie nawzajem w naszych domach rodzinnych, w sąsiedztwie, zakładach pracy, biurach i wszelkich innych ośrodkach "władzy", nie wyłączając kościelnych. Pokusa korzystania z władzy, by kreować siebie na boga dla swego otoczenia jest bowiem dość powszechna. Każdy z nas staje się tyranem dla innych, gdy nie licząc się z nimi przemocą wymusza na nich to, czego pożąda swymi najniższymi instynktami.

Na szczęście żadna tyrania nie trwa wiecznie. Każda z nich upada z czasem pod brzemieniem własnych niegodziwości, kłamstw i zbrodni. Upadają zarówno te wielkie tyranie międzynarodowych mafijnych układów, tyranie państwowe, jak i te mała, najmniejsze tyranie domowe, biurowe, środowiskowe, kurialne. Każdy tyran bowiem, ten wielki, który zakłada obozy koncentracyjne, jak i ten mały terroryzujący rodzinę po pijanemu, odpowie za wszystkie swoje nieprawe słowa, brutalne zachowania i czyny przemocy. Wszystkie one wrócą do niego i spadną na jego głowę (por. 2 Sm 3,29). Sam Pan bowiem jest obrońcą wszystkich uciśnionych, prześladowanych i dręczonych przez tyranów.

Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę (Mk 10,42). I dodaje: Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10,43-45).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie był to dobry rok dla tyranów
Komentarze (6)
A
Adrianna
5 stycznia 2012, 05:37
To prawda. Tyrania UE sama zadała sobie cios strefą euro. Oczywiście korzystają na tym banki niemieckie więc nie jest tak, że wszyscy tyranii mają się źle.
A
Alicja
3 stycznia 2012, 22:35
Nie ulega watpliwosci, ze wladza dobra, to wladza,  ktora sluzy! Dla Jezusa bylo to tak oczywiste. Pod Jego wladza zadna, nieprawosc nie podniosla by leba. W zarodku niszczonoby zlo nie dzieci.
P
PAPA
1 stycznia 2012, 00:15
Gdy serce obrośnie pychą jak świnia sadłem. SOŁZENICYN, BRAWO. POWIEDZIANE SUPER.
W
wanda
31 grudnia 2011, 17:41
Po co jeżdzić do Nowosybirska.U nas tysiące działkowiczów sprzedae  za parę groszy marchewkę i kapustę,aby przeżyć.Wystarczy wyjść z samochodu i powędrować przez blokowiska.
C
CNN
31 grudnia 2011, 17:09
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/arabskie-rewolucje-syria/rzez-w-syrii-nagral-moment-wlasnej-smierci,1,4986329,wiadomosc.html
A
abis
31 grudnia 2011, 12:49
Pokusa korzystania z władzy, by kreować siebie na boga dla swego otoczenia jest bowiem dość powszechna. Myślę że pokusa korzytania z mediów by kreowac siebie na boga tez jest dość powszechna. W mojej opinii media zostały w dużej mierze zawłaszczone przez środowiska przeprzychylne Kościołowi. Na szczęście żadna tyrania nie trwa wiecznie. Każda z nich upada z czasem pod brzemieniem własnych niegodziwości, kłamstw i zbrodni. Z tą nadzieją  starajajmy się wchodzić w Nowy 2012 Rok.