Nie musicie głosować!
Nie neguję wartości polityki, demokracji i wyborów. Uważam jednak, że stosowanie nacisków na ludzkie sumienia, szczególnie przez osoby duchowne, by wszyscy obywatele, i to „koniecznie, koniecznie”, uczestniczyli w wyborach, bo inaczej popadną w grzech, jest nadużyciem. Niech nam wystarczy Dekalog.
My, katolicy, mamy dodatkowo pięć przykazań kościelnych. Nie dodawajmy więc jedenastego przykazania: „Będziesz brał udział w wyborach”. Mnożenie przykazań z miłości do demokracji jest wchodzeniem w kompetencje Boga. To pewien rodzaj przemocy moralnej, zwłaszcza wobec ludzi o niewyrobionym sumieniu.
Wybory są wolne, a demokracja wyraża się i w tym, że nie ma przymusu głosowania. Wysoki procent głosujących obywateli nie jest bynajmniej gwarancją, że do władzy dojdą ludzie najlepiej przygotowani, bardziej kompetentni, uczciwsi. Przykładów mamy aż nadto. Starczy wspomnieć ów najgłośniejszy; w 1933 roku w Trzeciej Rzeszy w wyborach parlamentarnych 92,2% Niemców poparło nazistów i Hitlera. Skutki tych wyborów trwają do dzisiaj.
Zanim zaczniemy ludzi przynaglać do uczestnictwa w głosowaniu, trzeba im najpierw pomóc żyć godniej. Budzenie w nich poczucia winy i grożenie konsekwencjami moralnymi z powodu nieuczestniczenia w wyborach to zbyt prymitywny zabieg, by z jego pomocą można było stworzyć lepszą demokrację.
Niech rządzący tak sprawują władzę, by obywatele, także ubodzy, sami – z własnej i nieprzymuszonej woli – zechcieli pójść do urn, by oddać im swój głos.
Warłam Szałamow, wieloletni łagiernik sowiecki, w Opowiadaniach kołymskich pisał: „Władza to deprawacja, to spuszczone z łańcucha zwierzę”. I choć pisał to o komunistach, to jednak jego gorzka refleksja nie przestaje być aktualna i w demokracji.
Styl uprawiania polityki w Polsce ostatnich lat aż nadto potwierdza tezę Szałamowa, że władza to deprawacja i spuszczone z łańcucha zwierzę. Należy jednak myśl Szałamowa uzupełnić: władza nie deprawuje jedynie tych, którzy słuchają głosu swojego sumienia, liczą się z ludźmi i uznają nad sobą Najwyższą Władzę. Wszelka władza bowiem należy do Boga, bo „On panuje nad narodami” (Ps 22, 29).
Seanse nienawiści, buty, pogardy dla przeciwnika politycznego, zarówno na lewicy, w centrum, jak i na prawicy, budzą u wielu moralną odrazę. Jak dziwić się, że nie mają ochoty stawać po żadnej ze stron? Nie namawiam do lekceważenie wyborów, ale bronię wolności ludzi, by mogli korzystać z demokracji według własnego uznania.
„Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 19, 11) – powiedział Jezus do Piłata, namiestnika rzymskiego, na którego przecież nikt nie głosował. Został narzucony Izraelowi przez cezara. Deprawacja władzy ma miejsce wtedy, gdy schlebia ona wyborcom i rozlicza się jedynie przed nimi, a lekceważy naturalny głos sumienia oraz Tego, który w nim nakazuje: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”.
Tekst zamieszczony na łamach „Gazety Krakowskiej”, 14 XI 2010.
Skomentuj artykuł