Nieskuteczna walka z narkotykami

Jacek Gniadek SVD

Papież Franciszek po raz kolejny wypowiedział się przeciwko "legalizacji" miękkich narkotyków. "Ze złem nie można iść na kompromis" - stwierdził stanowczo podczas spotkania z międzynarodowymi ekspertami w tej dziedzinie.

Nikt nie ma najmniejszych wątpliwości, że również miękkie narkotyki są złem. Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że do obowiązków wspólnoty należy ochrona bezpieczeństwa i zdrowia rodziny, zwłaszcza wobec takich zagrożeń jak narkomania. Nie znajdziemy w katechizmie zbyt wiele na ten temat, ale często w praktyce ochrona ta sprowadza się do interwencji państwa. Ale czy jest to jedyny skuteczny sposób na walkę z narkomanią?

Najnowszy raport Światowej Komisji ds. Polityki Narkotykowej pokazał jasno, że trwająca od dekady "globalna wojna z narkotykami nie powiodła się, co pociągnęło dewastujące konsekwencje dla społeczeństw i jednostek na całym świecie". Raport wykazał, że "represyjne strategie nie rozwiążą problemu narkotyków oraz że wojna z narkotykami nie została i nie może być wygrana".

DEON.PL POLECA

Przedstawiciele komisji dochodzą do konkluzji, że rządy powinny rozważyć legalizację marihuany, a więc zajmują stanowisko przeciwne do papieża. Ale czy trzeba było czekać na raport, by dojść do takiego wniosku?

Za legalizacją narkotyków opowiadają się libertarianie, którzy uważają, że władze państwowe nie muszą interweniować, by stłumić to zło zakazem handlu. Nie oznacza to równocześnie, że nie uważają narkotyków za śmiertelne zagrożenie. Warto sięgnąć do austriackiego ekonomisty, Ludwiga von Misesa (+1973), który o narkotykach mówił w kontekście problemu bezpośredniej interwencji rządu w konsumpcję. Podjął ten temat, gdyż jako ekonomista badał wpływ produkcji na zachowanie konsumentów, a nie motywów, którymi konsumenci kierują się przy wyborze konkretnego towaru na rynku.

Mises obawiał się, że państwo, które interweniuje w prywatność obywateli, doprowadzi w rzeczywistości do obalenia wolości jednostek i zacznie kontrolować ich życie w najdrobniejszych szczegółach. Austriacki ekonomista pytał retorycznie, czy opiekę rządu należałoby w takim wypadku ograniczyć wyłącznie do ochrony ciała, czy objąć nią na przykład umysły i dusze przez zakazanie czytania nieodpowiednich książek. Spustoszenie wywołane przez taką ideologię może być na dłuższą metę bardziej zgubne niż szkody wyrządzane zażywaniem narkotyków. Mises zmusza nas do zastanowienia się nie tylko nad tym, czy taka ingerencja jest dobra czy zła, ale także nad tym, czy doprowadzi ona do celów, które państwo próbuje za jej pomocą osiągnąć.

Raport komisji wykazał, że dotychczasowa polityka walki z handlem narkotykami nie doprowadziła do celów, które były wcześniej założone. Pomiędzy rokiem 1998 a 2008 spożycie opiatów na całym świecie wzrosło o 34,5 proc., kokainy o 27 proc., a marihuany o 8,5 proc.

Argumentacja Misesa pozostaje w zgodzie z myślą św. Tomasza z Akwinu, który uważał, że etyczny pułap możliwy do wyegzekwowania przez państwo jest niższy od tego, który oferuje Kościół poprzez swoje nauczanie. Zadaniem państwa nie jest prowadzenie ludzi do świętości, a jedynie do cnoty poprzez zabezpieczanie sprawiedliwego funkcjonowania życia społecznego.

Co należałoby więc zrobić? Czy istnieje inne rozwiązanie? Papież Franciszek w tym samym wystąpieniu wskazał na inne sposoby, które mogą powstrzymać młodych ludzi przed uzależnieniem się od narkotyków. Papież podkreślił potrzebę tworzenie nowych miejsc pracy, możliwości dla uprawiania sportu i prowadzenia zdrowego życia. Jeżeli papież ma na myśli państwowy interwencjonizm, to nie jest to znowu najlepszy pomysł. Z najnowszych badań Centrum Europejskich Stosunków Regionalnych i Lokalnych Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że prorozwojowy efekt funduszy Unii Europejskiej w biedniejszych regionach to tylko mit, gdyż nie tworzą one miejsc pracy ani nie napędzają na stałe regionalnej gospodarki.

W jaki więc sposób walczyć z narkomanią wśród młodzieży? Nie musimy odwoływać się do badań instytucji, które wcześniej miały odmienne zdanie. Kościół od samego początku nauczał, że życie osoby ludzkiej powstaje i rozwija się w rodzinie, a własności prywatna pomaga utrwalić i chronić rodzinę.

Jacob H. Huebert twierdzi, że w XIX w. w Stanach Zjednoczonych aż 0,5% całej ludności stanowiły osoby uzależnione od narkotyków, ale narkomania nie była wtedy kojarzona z przemocą, śmiercią oraz przestępczością tak jak obecnie. Przed I wojną światową w Stanach Zjednoczonych heroinę mogło kupić w aptece nawet niepełnoletnie dziecko. Heroina była stosowana jako składnik syropów na bóle gardła lub kaszel i nikomu to wtedy nie przeszkadzało.

Problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy narkotyki po raz pierwszy zostały zakazane w Stanach Zjednoczonych wraz z uchwaloną w 1914 roku ustawą Harrisona. Dlaczego do tego doszło w tym momencie? Wszystko wskazuje, że nie był przypadek.

Współczesne państwa nie tylko zbytnio ingerują w sferę rodzinną swoich obywateli, ale to również państwa są odpowiedzialne za narkomanię. Toczone w XIX i XX wieku wojny miały totalitarny charakter, a skala ofiar w ludziach była ogromna. Ponieważ na wojennym froncie trudno było o dobrą opiekę lekarską, stosowano preparaty na bazie opium. W czasie Wojny Secesyjnej rząd federalny przekazał swoim żołnierzom 10 milionów pigułek opium, 8,5 tony preparatów na bazie opium oraz prawie 850 kilogramów morfiny. Doprowadziło to do uzależnienia od opium, które zyskało miano "żołnierskiej choroby" (Jacob Huebert, "Libertarianism today"). Pod koniec lat trzydziestych ubiegłego stulecia opracowano amfetaminę, nazywaną "narkotykiem walki", która trafiła do prawie każdej armii świata. Na ogromna skalę była podawana żołnierzom po obu stronach frontu podczas II wojny światowej.

Dlaczego w XIX wieku nie było problemu narkomani? Czym ten wiek różnił się od naszych czasów? Czy ludzie byli inni? Dziewiętnastowieczne państwo nie interweniowało w życie prywatne obywateli. Nie było państwowej służby zdrowia, edukacji i zasiłków dla bezrobotnych. Ludzie sami sobie radzili, byli przedsiębiorczy i nie liczyli na pomoc państwa. Czy już wtedy wiedzieli, że jest ona nieskuteczna?

Wszystko wskazuje na to, że jedynym skutecznym rozwiązaniem problem narkomanii byłaby liberalizacja dostępu do narkotyków. W tym samy czasie musiałoby jednak nastąpić urynkowienie innych dziedzin gospodarki, a zwłaszcza służby zdrowia, by każdy przed sięgnięciem po narkotyk miał świadomość tego, że nie będzie mógł liczyć na darmową opiekę medyczną. Trudno powiedzieć, czy mniej ludzi byłoby wtedy uzależnionych od narkotyków niż dzisiaj. Z całą pewnością na liberalizacji handlu straciłyby kartele narkotykowe i urzędnicy zajmujący się walką z kartelami, a skorzystali przeciętni obywatele, którzy nie musieliby już więcej finansować z własnej kieszeni nieskutecznej wojny z narkotykami prowadzonej przez rządy.

---------

Ks. Jacek Gniadek SVD - misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego, doktor teologii moralnej, obecnie ewangelizuje w Zambii. Publikuje na stronie www.jacekgniadek.com

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nieskuteczna walka z narkotykami
Komentarze (33)
D
DG
25 czerwca 2014, 13:35
Ojciec Gniadek jest zdaje się kapłanem Kościoła katolickiego, który przez ponad 400 lat publikował Index Librorum Prohibitorum. Nie minęło jeszcze 60 lat od ostatniej jego edycji. Mises mógł się  wyśmiewać z cenzury, był bowiem ateistą, jawnie pogardzającym wszelkimi religiami. Jednak duchownemu katolickiemu wypadałoby się wypowiadać nardziej oględnie.
L
leszek
24 czerwca 2014, 23:13
Przecież to co Ojciec pisze to jakiś kompletny groch z kapustą. Plaga narkotyków to zjawisko XX wieczne, zażywanie narkotyków jako zjawisko kulturowe ma związek z ruchem hippisowskim z w latach 60-ych. Nartotyki stały się symbolem "wyzwolenia", odkrywania samego siebie, wynoszenia siebie do innych wymiarów świadomości. Plaga narkotyków to także pojawienie się narkotyków uzyskiwanych syntetycznie, ogólne ułatwienie dostępu do narkotyków. Ogromny wpływ miało także początkowe rekomendowanie narkotyków takich jak amfetamina czy  heroina  przez lekarzy, jako środków przeciwbólowych czy ogólnie "ulepszaczy" funkcjonowania mózgu czy polepszania samopoczucia. Wtedy (na początku XX wieku) nie zdawano sobie w  pełni sprawy ze skutków ubocznych narkotyków. Potem te rekomendacje wycofano, ale narkotyki wtedy właśnie weszły do świadomości publicznej i ogólnego obiegu i tego faktu nigdy nie udało się unieważnić. Fakty są więc całkowicie przeciwne temu co usiłuje spekulować autor felietonu. Właśnie liberalizacja dostępu do narkotyków (tak jak to było na początku XX wieku) czy uczynienia z zażywania narkotyków elementu subkultury tak jak to było z ruchem hippisowskim powoduje eksplozję tej plagi. Jedyną metodą jest wyłącznie ingerencja państwa, chociaż nie budzi wątpliwości, ze "wojna z narkotykami" czyli jakaś totalna penalizacja i kryminalizacja zażywania narkotyków nie jest skuteczna czy nawet prowadzi do efektów przeciwnych. Wszelkie skrajności sa szkodliwe, tutaj w ogóle nei ma jakiegoś jednego cudownego środka.
KH
kres hipokryzji
25 czerwca 2014, 15:17
eksplozja plagi używania środków psychoaktywnych innych niż etanol, nikotyna czy kofeina była wynikiem wprowadzenia prohibicji narkotykowej. Ruch hippisowski stał jedynie w opozycji do idiotycznego zakazu.  To tak, jakby powiedizał Pan, że za drastyczny wzrost konsumpcji marihuany w Polsce odpowiada ruch pro-legalizacyjny "wolne konopie". Jednak statystyki mówią wyraźnie, że wskaźnik konsumpcji jest wprost proporcjonalny do surowości kary w danym kraju. W europie najbardziej drakońskie kary są przewidziane prawem polskim, oraz francuskim i to te dwa kraje odnotowują najwyższy współczynnik konsumpcji nielegalnych używek. Po drugiej stornie mamy Portugalię, która na pod koniec XX w. miała ogromny problem z heroinistami. Trzy dni zajeły rządzącym oraz opozycji znalezienie rozwiązania tej patowej sytuacji. Postanowiłali zdepenalizować posiadanie wszystkich nielegalnych używek (tj. nie karać za posiadanie) i dziś Portugalia może się szczycić najmniejszym wskaźnikiem konsumentów "narkotyków". Problem narkotyków, a dokładniej narkomanii bo podobno ona stanowi największe zło powinnien leżeć w całości w gestii ministerstwa Zdrowia (tak zrobiono w Portugalii - którą, światowe komisje ds narkotyków przedstawiają za wzór godny naśladowania), niźli w gesti ministerstwa Sprawiedliwości, co bezsprzecznie napędza podziemny rynek, nabija kasę i kartelom i instytucjom które je zwalczają, a przede wszystkim nie wróży żadnych, nawet najmniejszych, pozytywnych wyników.
P
Pokraka
26 czerwca 2014, 11:28
Po przeczytaniu Pańskiego postu, wnioskuję, że problemu narkomanii w Portugali nie rozwiązano, tzn. ludzie nie przestali brać narkotyków. Zmiana zaszła natomiast w statystykach, gdzie posiadanie przestało być po prostu ujmowane. To nie jest rozwiązanie, tylko zamiatanie pod dywan. Podobnie jest w Danii, gdzie wraz z legalizacją pornografii zmieniono klasyfikację gwałtu z przestępstwa do występku, w przypadku których nie prowadzi się rejestru. Czy to oznacza, że w Danii przestano gwałcić?
26 czerwca 2014, 11:42
W Portugali zdecydowali się na leczenie użytkownika narkotyków. Nie ma kary więzienia dla narkomana jest leczenie (albo wniosek o ukaranie finansowe). To nie jest wolny rynek narkotyków.
L
leszek
26 czerwca 2014, 12:36
Problemem nie jest czy "legalizować" narkotyki. To jakas fałszywa dychotomia. Nie jest prawdą, że "prohibicja" narkotykowa powoduje wzrost konsumpcji narkotyów, a odejście od "prohibicji" powoduje spadek, to czysty nonsens. Nie ma żadnej prohibicji dotyczącej papierosów i alkoholu i jakoś nikt nie obserwuje cudownego spadku spożycia tych używek. Nawet dokładnie odwrotnie, w Polsce od 2000 roku jest względny spadek cen mocnych alkoholi i wzrost cen wina i piwa i stosownie za tym idzie wzrost spożycia mocnych alkoholi  i zmniejszenie słabych. Większa dostępność (ekonomiczna) przekłada się na wzrost spożycia, co jest przecież logiczne i oczywiste. Co najwyżej jest pytanie czy "war on drugs" czyli penalizacja i producentów i konsumentów jest skuteczna i tutaj jest pytanie negatywne, wyraźnie skuteczne nie jest. Więc są zalecania, żeby zamiast bezlitosnego ścigania konsumentów, co jest kosztowne, nieskutecznie i przynosi dodatkowe szkody w postaci zwiększenia przemocy, większy nacisk kłaśc na leczenie czy edukację. Ale ten dylemat ciężko odnieść do Polski, bo w Polsce politykę względem narkotyków trudno nazwać "war on drugs". W wypadku niewielkich ilości jest możliwość odstąpienia od karania konsumentów, kładzie się jednak duży nacisk na leczenie.  Natomiast nikt nie postuluje legalizacji produkcji czy dystrybucji, na najwyżej w niektórych krajach dopuszcza się hodowlę niewielkich ilość marihuany na własny użytek czy ograniczoną dystrybucję pod ścisła kontrolą państwa.
J
JoJy
24 czerwca 2014, 22:36
"Wszystko wskazuje na to, że jedynym skutecznym rozwiązaniem problem narkomanii byłaby liberalizacja dostępu do  narkotyków." Doprawdy niewiele Ojciec wie. A może wie, ale pisze co innego? Polska przez lata należała do samej końcówki jeśli chodzi o światowej statystyki dotyczącej spożycia narkotyków. Bardzo długo obowiązywało u nas prawo penalizujące nie tylko handel narkotykami, ale też ich posiadanie i to w najmniejszej ilości. To oczywiście było nie w smak różnym ideologom wolności spod znaku libertynizmu. Dzisiaj sytuacja się pogorszyła, bo de facto sprzedawcy są bezkarni. Na świecie, wszędzie tam, gdzie penalizację zniesiono, doszło do rozprzestrzeniania się uzależnień i innych patologii typu kradzież, włamania, rabunek, prostytucja.
J
JoJy
24 czerwca 2014, 22:53
I nie ma co sobie wycierać usta papieżem Franciszkiem, bo opowiedział się jednoznacznie przeciwko pomysłom w rodzaju legalizacji narkotyków. Więc sugerowanie, jakoby wskazywał na "tworzenie nowych miejsc pracy, możliwości dla  uprawiania sportu i prowadzenia zdrowego życia" jako na alternatywę dla depenalizacji handlu narkotykami jest po prostu przeinaczaniem jego słów.
BW
błędne wnioski
25 czerwca 2014, 15:32
ale brednie i demagogia, "nie znam się, to sie wypowiem", albo jest Pan tak tępy, albo ma w tym interes.
M
Marek
24 czerwca 2014, 22:27
Nie za bardzo rozumiem skąd ta chwalba dla liberalizmu? Rozumiem, że jak ludzie umierają na ulicy to ich wybór. Oj ojcze, nie oceniam, ale tutaj to aż kusi się by powiedzieć: waść taki katolik jak z koziej życi trąba. Tak z przymróżeniem oka.
H
H
24 czerwca 2014, 22:13
"Problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy narkotyki po raz pierwszy zostały zakazane w Stanach Zjednoczonych wraz z uchwaloną w 1914 roku ustawą Harrisona. Dlaczego do tego doszło w tym momencie?" Rzadko przychodzi mi czytać takie niedorzeczności, nawet na Deonie. Może dlatego, że nie zaglądam na stronę Ruchu Palikota. Narkotyki są problemem od stuleci. Były używane do niszczenia społeczeństw poprzez demoralizację np. przez państwa kolonialne. Dobrze znanym przykładem są Chiny, gdzie kolonizatorzy (Anglia, Francja, Niemcy) utrzymywali tamtejsze społeczeństwo w zniewoleniu poprzez legalizację handlu narkotykami - opium. Warto zajrzeć do Wikipedii i poczytać o Powstaniu Bokserów, Wojnie opiumowej itd. Niestety obie Chińczycy przegrali i kolonizatorzy utrzymali wolność handlu narkotykami. Dopiero komuniści uporali się z problemem masowej narkomanii wprowadzając drakońskie kary: kara śmierci za handel. Dzisiaj problemu narkomanii w Chinach nie ma, a kraj kwitnie, przynajmniej gospodarczo, ale tych zbrodni kolonizatorom nie zapomnieli. To już nie pierwszy taki artykuł. Jakoś tak dziwnie blisko ojcu Gniadkowi do liberałów, libertynów i Palikota. Przypadek?
D
DG
25 czerwca 2014, 13:26
Bardzo trafne uwagi. Wydaje się, że było jeszcze gorzej, Brytyjczycy po prostu nie mieli co zrobić z obfitą produkcją maku w Indiach zaś w Chinach istniał popyt. Zwyczajnie żal im było straconej okazji do zarobku. Nie było diabolicznej idei otumanienia Chińczyków, to zwykły biznes, jak mówią w amerykańskich filmach o mafii. Niestety Chińczycy nie rozumieli dobrodziejstw wolnego rynku, w tej sytuacji Brytyjczycy postanowili ich nauczyć przy  pomocy armat, wyniknęły z tego dwie (lub trzy, różnie liczą) wojny opiumowe.
1
100L
24 czerwca 2014, 19:58
Bardzo dobry artykuł. Dziękuję.
MR
Maciej Roszkowski
24 czerwca 2014, 19:56
Wiele lat temu władze Kopenhagi oddały  w samorząd komunie huippisów część wyspy Amager - Christianshavn. Mogli robić, co chieli. Ćpać miękkie narkotyki, upijać się, wychowywać dzieci po swojemu (musiały tylko chodzić do szkoły) etc. Eksperyment się nie udał. Handel wszystkimi narkotykami miał tam miejsce, przestępczość się nie zmniejszyła, bardzo wiele dzieci zamiast do szkoły wolało malsować jakieś bohomazy i żebrać u turystów, zaczęła się prostytucja i  przestępczość. Wniosek jest dość smutny. Przymus państwowy i prawny jest niezbędny. Dlaczego spożycie narkotyków rośnie? Bo  bogaci bossowie bossów i dealerów  narkotykowych mają lepszych prawników, maja więcej pieniędzy niż agencje antynarkotykowe. przekupują policjantów i  polityków. Uwolnienie narkotyków zmniejszy ich dochody, to przerzucą się na prostytucje i bandytyzm, poza tym liczba zgonów wśród narkomanów może przerazić wszystkich. Władza państwowa musi znaleźć sposoby na zwycięstwo w tym wyścigu z przestępcami 
MS
morgen stern
24 czerwca 2014, 21:43
Spożycie narkotyków rośnie bo dzięki ich nielegalności cena jest na tyle wysoka, że opłaca się wciągać coraz to nowych w uzależnienie. Opłaca się dawać darmowe próbki, opłaca się przemycać, produkować, tworzyć sieć dystrybucji itd.
H
H
24 czerwca 2014, 22:01
Takie same są doświadczenia Szwajcarii. Tam w jednym z miast, o ile pamietam Zurichu,  pozwolono w części miasta zarzywać narkotyki i handlować nimi. Skutek był taki, że najpierw wzrosła przestępczość w tej części miasta i to nie tylko związana z narkotykami, a potem w innych częściach mista. I chodziło tam o najcięższe przestępstwa. Kiedy eksperyment skończono ze względu na rozprzestrzenianie się przestępczości, okazała się, że jej nie daje się łatwo wyplenić, że pozostaje trwałym elementem.
S
sd
24 czerwca 2014, 18:01
Fakt: alkohol jest narkotykiem. Fakt: Jezus pil alkohol. Wnioski?
P
Pokraka
24 czerwca 2014, 15:24
W oparciu o metodę autora można również wyprowadzić stierdzenie, że legalizacja aborcji, in vitro, prostytucji etc. przyczyni się również do roziązania tych problemów... Jednak zgadzam się ze stwierdzeniem, że to w rodzinie opartej na miłości powinno się kształtować postawy, które zniechęcają do niepożądanych zachowań. Jest to zdecydowanie najlepsze rozwiązanie.
jazmig jazmig
24 czerwca 2014, 16:12
W dziedzinach legalnych nie ma podziemia. Dzięki temu mafia się tam nie pożywi. In vitro nie jest domeną mafii, podobnie handel alkoholem, ale prostytucja i owszem, jako że zabronione jest osiąganie korzyści z nierządu przez innych, niż prostytutki. Czy ktoś stoi pod szkołą i sprzedaje uczniom alkohol? Ale z narkotykami stoją pod szkołami. Na delegalizacji narkotyków zarabiają mafie oraz wszyscy związani z walką z tym zjawiskiem, a szczególnie sprzedajni policjanci, celnicy itp. Mafię stać jest na przekupywanie policji i innych funkcjonariuszy publicznych jedynie dlatego, że narkotyki są nielegalne. To dowodzi, ża autor ma rację.
H
H
24 czerwca 2014, 22:21
Ależ handel "żywym towarem" kwitnie szczególnie tam, gdzie prostytucja jest legalna. Nie ma metod zwalczania go. Kobiet są terroryzowane a policja przymyka na to oko. Podobnie jest z handlem narkotykami. Jego legalność, lub niekaralność dewastuje całe kraje, np. Ameryka Południowa (Kolumbia, Honduras, Meksyk, ...) - najniebezpieczniejsze miejsca na świecie są właśnie tam.
J
J
25 czerwca 2014, 12:48
Ale bredzisz panie... to właśnie z powodu prohibicji jest tam tak niebezpiecznie, że codziennie giną setki postronnych ludzi i drugie tyle się uprowadza. W państwach rządzą kartele narkotykowe, a policja nawet nie próbuje z nimi konkurować. Identycznie było za czasów prohibicji alkoholowej z włoskimi mafiami. Umyj oczy..
D
DG
24 czerwca 2014, 12:30
Dlaczego w XIX w. nie było problemu narkomanii? Bo był problem pijaństwa. Aby łazić na czworakach i bełkotać wystarczyło iść do szynku, było to tańsze i prostsze. Pijaństwo było potwornym problemem społecznym, walczyły z nim wielkie ruchy trzeźwościowe, zakładane przez duchownych chrześcijańskich. Także odpowiednia polityka państwa służyła ograniczeniu pijaństwa. Duże sukcesy w tej kwestii odniósł swego czasu rząd Szwecji. Panstwo nie jest w stanie być stróżem brata mego, ale może prowadzić ku dobremu. 
24 czerwca 2014, 13:53
Najbardziej z prohibicji to ucieszył się chyba Alfons Capone. Polityka państwa w walce z pijaństwem w pełnej krasie. Szlachetny eksperyment z cyklu: operacja się udała, pacjent zmarł.
jazmig jazmig
24 czerwca 2014, 16:13
Problem pijaństwa nadal istnieje, ale doszedł problem narkomanii.
24 czerwca 2014, 10:47
Tym razem... bzdura. Odstraszanie przed narkotykami poprzez dalekosiężne zgubne skutki uzycia (brak leczenia na koszt państwa). Przepraszam ale ja pare osób które brały (i przestały albo nie żyją) znałem, chyba by boki zrywali słysząc taka argumentację.
24 czerwca 2014, 13:48
Ojciec nie napisał, że powstrzyma uzależnionych tylko może powstrzymać niektórych przed sięgnięciem po narkotyki.
24 czerwca 2014, 14:08
1. Ojcec napisał "Wszystko wskazuje na to, że jedynym skutecznym rozwiązaniem problem narkomanii byłaby liberalizacja dostępu do  narkotyków." 2. Z tego co wiem liberalizacja dostępu (legalizacja) prostytucji nie wpłynęła na rozwiązanie probemu prostytucji i idącego za nią handlu kobietami. Nie tędy droga. 3. Ha ha ha - na myśl o braku leczenia "na NFZ" nie sięgną pierwszy raz po amfetaminę/(inny srodek psychoaktywny).
24 czerwca 2014, 14:29
1. I słusznie napisał. Ale to rozwiązanie nie spowoduje że problem narkomanii w ogóle zniknie. 2. Rozwiązaniem problemu prostytucji jest powszechna kastracja ale z tego wcale nie wynika, że tędy droga. Kombinuj dalej. 3. Część nie sięgnie. Część sięgnie raz. Część popadnie w uzależnienie i być może w dłuższej perspektywie umrze. Chcącemu nie dzieje się krzywda.
24 czerwca 2014, 14:37
1. tylko co? Biedni będą dawać w żyłę samorobka ze słomy makowej, bogacii importowanym towarem a certyfikatem PZH, a średniożamożni chińskimi podrobkami? ;-) 2. To nie ten problem by sie rozwiązał... nie prostytucji. 3. Wskarz mi jedna osobę, która nie sięgnie po amfetaminę ponieważ wie że nałóg może zrujnowac ja finansowo - i może to zrobić juz dziś. Albo taką która nie sięgnbie po amfetamine ze względu na poziom i niedostępnośc świadczeń w NFZ. ;-)
24 czerwca 2014, 14:50
1. Nikomu się nie opłaci tym handlować bo nie będzie odpowiedniej przebitki. O wiele opłacalniejszy będzie handel jabłkami. 2. Ten też. 3. W NFZ to nikt nie wierzy więc tu masz rację. Ojciec pisze wyraźnie o prywatnej służbie zdrowia. Np. jeśli ubezpieczyciel w umowie zapisze odpowiednią klauzulę to może się okazać, że przyjęcie do szpitala i analiza np. włosa pod kątem narkotyków unieważni możliwość świadczenia usług leczniczych.
24 czerwca 2014, 14:54
1. Bzdury waść prawisz. We wszystkich obszarach gdzie się to uprawia - upraw i handel były na przestrzeni wieków opłacalne :-) A syntetyki - jak suplemety diety - przy tych kosztach produkcji nie ma mowy o słabej opłacalaności 2. Głupcy by wygineli - a jest tylko jedna informacja dla głupców, nie tylko oni. 3. prywatny może to zrobić już dziś - ale nie robi! Bo mu się nie opłaca wprowadzac takiej klauzuli :-) Skoro moga to zrobić z OC? To dlaczego nie dla dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych? Z prostego powodu - takie ubezpiecznei i tak im się opłaca!
24 czerwca 2014, 15:14
 1. Etam! Przeciętna opłacalność szczególnie jeśli nie mamy do czynienia z dobrem rzadkim. To się nawet nie opłaci wzbudzać potrzeb (nie to co teraz przy takim przebiciu!). 2. Z ewolucją chcesz walczyć? 3. To sprawa prywatnego. Bez konkurencji ze strony państwa może mu się odmienić. A może się nie odmienić. Jego sprawa i sprawa tych z którymi podpisuje umowy.
25 czerwca 2014, 09:41
Skoro płaci się handlowac marchewką to dlaczego nie legalnymi narkotykami. Teza że zniesienie akcyzy lub "podaktu od ryzyka" (kary, przepadek mienia) spowoduje zanik podaży i niepłacalnośc finansową jest w ustach kogoś pozujacego na liberała śmieszna.