Nowi sojusznicy Franciszka

Jacek Siepsiak SJ

Franciszek rozmawia z wieloma ludźmi. Właściwie nie ma takich, do których by nie przemawiał. Chętnie też słucha.

Ale ostatnio wyróżnił pewną grupę ludzi. Zaprosił ich do siebie. Nie czytał przygotowanego przemówienia. Nawet go nie przerywał osobistymi wstawkami (bo nie było czego przerywać). Powiedział bardzo dużo bez kartki. Mówił po hiszpańsku (choć w Rzymie). Mam wrażenie, iż to było trochę tak, jakby chciał pokazać, że: "dobrze, wiele już mówiłem na ten temat i pisałem (np. w "Laudato si"), ale z Wami muszę pogadać od serca, bardzo poważnie, bo jesteście mi (nam) potrzebni, od Was wiele zależy, jesteśmy sojusznikami".

Do kogo się tak zwrócił? Czy do przywódców państw, do szefów organizacji ekologicznych, do przywódców centrali związkowych, do odpowiedzialnych za politykę światową? Nie!

Papież "zakasał rękawy" i zaczął naradzać się z burmistrzami i prezydentami miast (lub ich przedstawicielami). To samorządowcy zostali zaproszeni do Watykanu, bynajmniej nie na obchody, lecz do pracy. Mam wrażenie, że to na nich papież stawia, że widzi, jak wiele od nich zależy.

Oczywiście, w kontekście ich spotkania poświęconego tematom niewolnictwa i ekologii, sporo mówił o sytuacji miast, do których napływają ludzie ze wsi, coraz uboższej w pracę. O opasaniu tych miast dzielnicami biedy, wyzysku, a nawet niewolnictwa. Kiedyś miasta były siedzibami wysokiej (a w każdym razie wyższej) kultury. Teraz często stają się miejscem antykultury. Można było m.in. wysłuchać świadectwa kobiety porwanej i zniewolonej po to, by wykonywała tzw. "usługi seksualne".

Ciekawe co sobie myślał przedstawiciel Krakowa, gdy słyszał podobne słowa o swoim mieście, obróconym w "spelunkę" barbarzyńskiej antykultury służącej zapijaczonym "angolom" do wyzyskiwania niewolników? I to wszystko pośród szacownych zabytków.

Papież, powołując się na Romano Guardiniego, głębiej rozwinął powstające napięcie między antykulturą a kulturą. W tym kontekście przywołał żydowski komentarz mądrościowy (gdzieś z czasów św. Tomasza) mówiący o tym, że podczas budowy wieży Babel cegły wyrabiane z wielkim trudem, a z jeszcze większym transportowane na górę, były cenniejsze niż ludzkie życie. Ich upadek powodował większy żal i potok łez niż upadek robotnika. To jest prawdziwa antykultura. Jesteśmy powołani do przemieniania świata, do przekształcania Stworzenia, do współpracy ze Stwórcą. Tak się tworzy kulturę. Ale, to co zostaje przez nas "stworzone" nie może być ważniejsze od człowieka. Inaczej to będzie antykultura.

Te i inne myśli, idee, a także marzenia, Franciszek powierza samorządowcom. To interesujące. Dlaczego im? Może im ufa? Wie, że są bliżej ludzi, że im lepiej patrzy się na ręce. Są częściej rozliczani i to za osobiste decyzje, a nie za politykę partii. Ludzi mają na nich wpływ (przynajmniej część wyborców).

Ośmielę się stwierdzić, że to, iż czujemy się wolnymi w naszym kraju wiąże się nie tylko z tym, że czerwonoarmiejcy sobie poszli, ale również z zakorzenieniem się w naszym krajobrazie właśnie samorządów i ich realnego wpływu na nasze "małe" społeczności. To od nich też zależy poziom kultury. To one mogą realnie i szybko reagować na wszelkie objawy niewolnictwa. "Centralne" władze mają inne interesy, myślą makro-ekonomicznie. Tam nie tyle ludzie, co słupki wywierają presję. Oczywiście przesadzam, ale warto zwrócić uwagę na intuicję papieża i na jego nadzieje wobec tych, którzy z natury rzeczy tworzą politykę bliską człowiekowi.

Smaczku tej sytuacji nadaje również dziwna koincydencja. Pewnie przypadkowa. Mianowicie w tych dniach pojawiły się w Polsce wieści o próbach "zweryfikowania" relacji finansowych między samorządami a Kościołem. Może Franciszkowy "sojusz" z samorządowcami pomoże i nam realnie zaprosić Tego, który "zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi"?

Jacek Siepsiak SJ - redaktor naczelny kwartalnika "Życie Duchowe"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nowi sojusznicy Franciszka
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.