O co chodzi z intronizacją?

(fot. shutterstock.com)

Mam problem z intronizacją Chrystusa na Króla Polski i chyba nie jestem w tym osamotniony. Wielu katolików podziela ze mną niezrozumienie wagi aktu intronizacyjnego, bo skoro wyznajemy i świętujemy co roku uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, to po co Mu dodatkowe wyszczególnienie bycia "królem Polski"? Po co mu inna korona, skoro już jedną ma i nie sposób, żeby znaleźć piękniejszą, skoro ta jest zrobiona z cierni? Przecież "Jezus z tronu na krzyżu przyjmuje każdego człowieka z nieskończonym miłosierdziem", jak powiedział papież Benedykt XVI 21 listopada 2010. To jaki jest sens w tym, by szykować mu drugi w Polsce?

Takie właśnie myśli czy pytania towarzyszą mi dzisiaj. Towarzyszyły mi także, gdy wraz z redakcję kwartalnika "Pressje" przygotowywaliśmy 36. numer czasopisma, które to wydanie jest chyba najbardziej obszernym kompendium wiedzy o ruchach intronizacyjnych, ich motywacjach i celach, które wcale nie są identyczne. Krakowski filozof Paweł Rojek w artykule wstępnym w następujący sposób przybliża sytuację, z którą mamy do czynienia: "Ruchy intronizacyjne są jednym z najbardziej fascynujących zjawisk religijnych we współczesnej Polsce. Niestety, w głównym nurcie polskiego katolicyzmu traktowane są zazwyczaj z mieszaniną zdumienia, zażenowania i politowania. (…) Wbrew temu wydaje się, że teologia intronizacji stanowi o wiele głębszą odpowiedź na wyzwanie nowoczesności niż sekularne przesądy żywione przez katolicki główny nurt. Idea intronizacji zakłada bowiem zerwanie z indywidualnym i pozaświatowym chrześcijaństwem, kładzie nacisk na wspólnotowy wymiar religii i konieczność zaangażowania w sprawy doczesne, co zresztą doskonale zgadza się z głównymi tendencjami współczesnej teologii. (…) Niestety, nikt właściwie tego nie zauważa". Ten gęsty fragment właściwie kompletnie wyjaśnia co stoi za postulatami intronizatorów, dlatego chciałbym się skupić na jego analizie.

DEON.PL POLECA

Pierwszą rzeczą, która wymaga wyraźnego podkreślenia, jest fakt, że w przypadku intronizacji nie mamy do czynienia z jednolitym stanowiskiem, a z szeregiem "ruchów", z których każdy posiada swoje szczególne postulaty. Dla wielu Polaków intronizacja Chrystusa na Króla Polski kojarzy się zapewne z suspendowanym ks. Piotrem Natankiem i jego ruchem czerwonych płaszczów, czyli rycerzy Chrystusa Króla. Jednak należy zdawać sobie sprawę, że ksiądz Natanek, zdecydowanie lawirujący na granicy ortodoksji, nie jest intronizacyjnym mainstreamem, a jedynie pewnym nurtem marginalnym, który pozostaje poddawany krytyce płynącej z odrębnych ruchów. Zasadniczo dzielą się one na dwa obozy. Pierwszemu z nich patronuje spowiednik służebnicy Bożej Rozalii Celakówny, ojciec Zygmunt Dobrzycki oraz jego interpretacja pism krakowskiej mistyczki. Ruch ten uznawany jest za bardziej umiarkowany, ponieważ nie postuluje on intronizacji Chrystusa jako osoby, a jedynie podkreślenie godności królewskiej Najświętszego Serca Pana Jezusa. Koncentruje się on na prywatnym przyjęciu panowania Chrystusa w sercu każdego katolika, które jest osobistym ruchem zawierzenia. W tym sensie ma on charakter zdecydowanie bardziej emocjonalny, niż polityczny. Drugi ruch, bardziej radykalny, wiąże się z ks. Tadeuszem Kiersztynem, będącym orędownikiem intronizacji osoby Chrystusa na Króla Polski. Jak pisze Rojek: "Intronizacja polega nie tylko na wewnętrznej przemianie serc, lecz na przekształceniu zewnętrznej rzeczywistości społecznej i politycznej". Ta teza rozciąga ideę zawierzenia prywatnego na konsekwencje publiczne. Jeśli przyjmuję, że Chrystus jest moim królem, to jako jego poddany posiadam określone obowiązki wobec wspólnot w jakich funkcjonuję: rodziny, sąsiadów, narodu czy wreszcie całego świata.

Wspólnotowy wymiar ruchu ma być wyrażony poprzez publiczny akt intronizacji Chrystusa na Króla Polski, którego mają dokonać zarówno władze duchowne, jak i świeckie. Akt podkreślałby rolę Chrystusa w wymiarze społecznym i uznawałby Go za naczelnego prawodawcę. Jeśli weźmiemy pod uwagę obie, nieco szczątkowe charakterystyki zaprezentowane powyżej, to wydaje się, że akt intronizacji, będącym przedmiotem prac polskich biskupów, o którym wspomina biskup Czaja w wywiadzie "Czy Jezus jest Królem Polski?" ma za zadanie szukać drogi środka między dwoma podejściami, łącząc publiczny charakter, z prywatnym ruchem nawrócenia. Faktycznie zrywa ze ściśle indywidualnym pojmowaniem religijności i rozciąga je na wymiar wspólnotowy.

Po co właściwie taki akt? Środowisko intronizatorów wychodzi od następującej diagnozy, którą stawia teolog Marcin Majewski w tekście "Sens intronizacji Jezusa na Króla Polski" ze wspomnianego numeru "Pressji": " Jezus żąda intronizacji dlatego, że dokonała się detronizacja, dlatego, że już nie króluje. Oczywiście, nie króluje w sensie moralnym, praktycznym, gdyż w sensie ontologicznym nie ma sfery, która uchodziłaby królowaniu Jezusa". Zwolennicy intronizacji rozpoznają, że współczesność polega na rozłączeniu porządku tego co święte, od tego co świeckie. Ma to swój wyraz np. w jednej z naczelnych zasad demokracji liberalnej, przyjmującej rozdział państwa i Kościoła. Tymczasem jeśli zakładamy, że religia ogarnia całe życie chrześcijanina wraz ze wszystkimi jego strefami, to widzimy konieczność bezpośredniego przekładu tych stref na praktykę publiczną czy prawo stanowione. Możemy zastanawiać się czy takie podejście, jest fundamentalizmem religijnym? Rojek w swoim tekście za Habermasem przywołuje taką wizję religii, która zakłada neutralność państwa, wolność religijną i wolność nauki, podczas gdy: "Intronizacja odrzuca pierwszy warunek, ale nie dwa pozostałe. Państwo uznające Jezusa Chrystusa za swojego Króla w oczywisty sposób przestaje być neutralne religijnie, nie musi jednak - a nawet nie może - prześladować niewierzących i innowierców, ani podważać zinstytucjonalizowanej nauki. Nie może tego robić, ponieważ panowanie prawa Bożego stanowi gwarancję wolności religijnej i wolności nauki, o wiele zresztą pewniejszą niż zasady świeckiego rozumu". Jeśli na poważnie traktujemy naszą religię, to wiemy, że zasady tolerancji, otwartości na inność oraz szacunku dla ludzi o odmiennych przekonaniach, są jednymi z jej najważniejszych mianowników. Stąd zaangażowany w swą wiarę katolik nie może być antysemitą, homofobem, czy zwolennikiem segregacji rasowej, że tylko przytoczę trzy przykłady z brzegu. W państwie, w którym Chrystus zostaje intronizowany nie tylko przez duchowieństwo, ale też rząd, prawo nie powinno być prawem opresyjnym dla wszelkiego rodzaju niekatolickiej mniejszości, ponieważ nasza religia taką opresję wyklucza.

Gdy tak próbuję zrozumieć zwolenników intronizacji, to myślę o nich jako o jednej z wielu twarzy Kościoła. Świat, z którym mamy do czynienia mówi wieloma językami, zaś jeśli przełożymy to na grunt katolicyzmu, to widzimy, że wprawdzie mamy do czynienia z jednym ciałem Kościoła, którego namiestnikiem jest jeden papież, lecz ilość jego oblicz jest przeogromna. To cały czas jeden Kościół, który stale rozpoznaje swoją misję. Wielu może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale przez długi czas nie było w nim miejsca dla św. Faustyny Kowalskiej, której kult Miłosierdzia Bożego był przecież pod koniec lat 50. był zabroniony przez Stolicę Apostolską, co wiązało się ze wstrzymaniem druku Dzienniczka. Czy znajdzie się ono dla Rozalii Celakówny? Gdy widzę nieustanne napięcia i dyskusje toczące się na przykład pomiędzy tradycjonalistami katolickimi, a "kościołem otwartym", to myślę, że czymś naturalnym jest to, że funkcjonujemy w rzeczywistości wielu wspólnot, które reprezentują zupełnie odmienne typy duchowości, często siebie wzajemnie nierozumiejące. Lecz jeśli postawimy na prawdziwą otwartość, to znajdzie się w nim miejsce dla przedstawicieli różnych duchowości, czy po prostu wrażliwości. W ten sposób czytam gesty papieża Franciszka, kładącego nacisk na podstawowy tytuł papieski, jakim jest biskup Rzymu: Franciszek jest równym wśród równych, z których każdy jest jakoś inny. Kościół prawdziwie otwarty potrafi w sobie pomieścić zarówno teologię wyzwolenia, czy specyficznie polski kult maryjny; mieści nabożeństwa majowe, taniec uwielbienia i mszę starego rytu.

Czy takie myślenie dzieli Kościół? Wierzę, że nie, bo jeśli szczerze przyjmuję, że jego głową jest Jezus, to nawet gdy czuję, że pewne zjawiska są mi w nim obce, to jestem chętny by z nimi dyskutować, a na tym chyba otwartość i powszechność winna polegać. I choć nie po drodze mi ze zwolennikami intronizacji Chrystusa na Króla Polski, to chcę w nich widzieć i widzę moich braci w wierze, którzy być może patrzą na pewne rzeczy inaczej, lecz fundamentalnie zmierzają w tym samym kierunku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O co chodzi z intronizacją?
Komentarze (15)
A
Ania
30 kwietnia 2016, 19:03
Cierniową koronę założono Jezusowi,jak wam nie wstyd to Jezus znów jest przed Piłatem.Kośiół boi się Jezusa ,bo Masoneria wdarła się do Kościoła.Papież obraża Jezusa mówi,ze kariera Jezusa się zakończyła.Szatan już na tronie,Jezus jak nie będzie Królem Polski w złotej koronie Polska zginie,nie zostanie kamień na kamieniu..Ostrzegłam Was..............
AK
Andrzej Kurek
2 lutego 2016, 23:19
"Jezus nie potrzebuje żadnej Intronizacji " cóz co innego przekazał przez Rozalię, nawet podał to jako sposób na uniknięcie przez Polskę II wojny światowej. Nie bede jako fałszywy prorok mówił co pragnie Jezus-skoro mi Jezus nie powiedział że tego nie pragnie. Takie stwierdzenie może zadawać kłam słowu Jezusa. A co jak potrzebuje z sobie znanych powodów? Kto wezmie odpowiedzialność na swe barki? Może okryć się hańbą w wieczności. Może od tego aktu zależeć jak długo zło będzie się po świecie pleniło, i od zaniechania tego aktu może zależeć dokonywanie się cierpienia w świecie- Intronizacja może nas wynieść na wyżyny ale też możemy być od zbytniego zwlekania z jej dokonaniem okryci hańbą. Czy tego chcemy? Nie powinno nasze ludzkie chcenie mówić Bogu co On Chce.
AK
Andrzej Kurek
2 lutego 2016, 22:19
Ja myślę że argument o cierniowej koronie jest pudłem, wyobraż sobie króla który wysyła swego Syna na objęcie jakiegoś księstwa i tam słudzy zazdrośni o dziedzica obiją go i wyszydzą nakładajac cierniową koronę i krzycząc nie nadajesz się na naszego władcę, to czy jak Syn powróci do ojce to czy tenże Ojciec nie zdejmie korony co pali bólem do samego mózgu i czy nie założy mu należnej korony chwały? Na pytanie piłata -Czy ty jesteś Królem Żydowskim Jezus nie zaprzeczył. A więc uznał że jest królem jakiegoś ziemskiego Narodu. Dlaczego więc skoro prosi by Polska intronizowała Go Królem swym na potrzebę chwili ukówa się termin Król Wszechświata? Nie ma nigdzie w Piśmie Świętym takiego sformułowania. Viva Cristo Rey. Jezus z Koroną Polski to iskra która zapali inne Narody i cały świat, a te które go nie przyjmą zginą. A wiecie jaki cud nam Bóg jeszcze uczyni, pokaże jak świat mógł wygladać gdyby nie było tego pierworodnego i pozostałych grzechów, To zapisane jest w Apokalipsie Św. Jana rozdział 20, to sie stanie kiedy upadną narody które odrzucą królowanie nad sobą Jezusa. Mowa w tym rozdziale o 1000 letnim królowaniu z Jezusem kiedy wszelkie demony zostaną zwiazane. Maranatha!
1 lutego 2016, 21:32
A co jeśli to jest żądanie Boga? Czy nie powinniśmy go spełnić? http://intronizacja.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=52&Itemid=137
S
Szymon
2 lutego 2016, 14:13
Czy Bóg raczej nie zaprasza człowieka do Siebie, zamiast stawiać mu żądania?
A
andrzej_a
31 stycznia 2016, 03:12
Oh Panie Karolu, pan żeś niczego nie wyjaśnił, a wręcz zamieszał. Intronizacja Jezusa, Syna Boga Stwórcy Wszechświata na Króla ma być trzy-etapowa. Pierwszy etap to przyjęcie przez wszystkich (obecnie) Polaków Jezusa za swojego Króla, czyli odbudowanie indywidualnej więzi każdego obywatela z Jezusem po przez powiązanie naszych serc (dusz) z Sercem Jezusa po przez Ducha Bożego. Drugi etap to ustanowienie Jezusa jako Króla Polski z wpisaniem tego do Konstytucji oraz do szeregu formuł prawnych naszego państwa. Trzeci etap to ustanowienie przez Jezusa swojego Królestwa również tu na Ziemi począwszy od Polski, jako siedziby (chyba nie jedynej). Wraz z Jezusem na Ziemię zstąpiłyby Zastępy Anielskie dla  ustanowienia procesu budowania tutaj Królestwa Bożego. Tym samym całkowity upadek zła w tym świecie zostałby rozpoczęty.  Obawiam się jednak, iż realizacja tego całego procesu byłaby bardzo trudna bynajmniej w obecnym czasie i nie wiem czy kiedykolwiek dojdzie do celu. Jednak chyba wciąż jest taka możliwość. Możliwość wygaszenia wojen, ustanowienia nowych praw i nowych kierunków rozwoju cywilizacyjnego; nowej ekonomii, polityki, a nawet historii. Nie wiem natomiast czy robotyka i eksploracja kosmosu byłaby wpisana w taką naszą nową przyszłość. Czy część z odwiecznych dążeń człowieka nie uległa by "roztopieniu". Natomiast świat stałby się świadkiem nowego wizerunku wolności i miłości jako podstawowego prawa każdego człowieka na Ziemi. Nie musielibyśmy prawdopodobnie już płacić za energię, bo żyjemy w otoczeniu energii, co udowodnił Nikola Tesla. Nie byłoby głodu, wyzysku, niewolnictwa i wielu innych, bo tego Bóg sobie nie życzy. To, że tego nadal doświadczamy jest skutkiem Prawa za naszą doczesną grzeszność.
31 stycznia 2016, 01:28
Pozdrawiam tych co to Jezusa mają w sercu za to w przestrzeni publicznej dostrzegać Go nie chcą oraz tych co to wiernie oddają pokłon bożkowi Demosowi spłodzonemu na łożu masońsko-rewolucjnej miłości. Wszystkim tym letnim chrześcijanom,który "taktownie" wysłali Chrystusa Króla do muzeum życzę ducha meksykańskich christeros. Może się przydać i to w całkiem nie odległej perspektywie. Viva Christo rey!     
AB
Aleksander Borowski
30 stycznia 2016, 14:51
Nie jestem teologiem.Problem nie jest dla mnie jasny.Nie rozumiem stosunku k.k do objawień prywatnych.Z jednej strony K.K głosi ,że objawienie zakończyło się wraz z orędziem Jezusa, i że objawienia prywatne nie należą do depozytu wiary k.W pewnych przypadkach ,mam osobiście wrażenie,pasterze K.K odwołują ie do owych objawień prywatnych (np.Faustyny) i nadają im treść uniwersalną dla wszystkich wiernychtak jakby stanowiły depozyt wiary.Może jakiś teolog by się wypowiedział? W tym tkwi istota problemu ;czy objawienie owej Celakówny ma charakter przesłania uniwersalnego, czy jest ono skierowane tylko do niej.
Andrzej Ak
31 stycznia 2016, 21:26
To nie jest problem teologii, lecz nas wszystkich wierzących. Bóg w swej hojności niesamowicie obdarza każdego wierzącego, który świadomie i dobrowolnie wyrzeknie się wszystkiego co ma, włącznie ze swoim życiem i odda je Bogu. To co dobre Bóg zwykle nam pozostawia, a inne wymienia np na Dary, które po śmierci ciała mogą być tam prawdziwym skarbem. Z perspektywy czasu ten zabieg wymiany okazuje się dla nas bardzo korzystny, bo dostrzegamy to, iż świat doczesny przemija i wiele rzeczy z tych "naszych" znika bezpowrotnie, natomiast to co zyskaliśmy dzięki hojności Boga zaczyna rozkwitać. Bóg takich wierzących oprócz obdarowywania, również dopuszcza do wiedzy oraz łask jakie mogą oni u Boga wyprosić. Pisma Święte to zbiór właśnie takich prywatnych objawień. To, że opublikował je Samuel, Salomon czy Izajasz nie umniejsza w żaden sposób objawień Faustyny czy Rozalii. Wszystkie takie objawienia są naszym wspólnym (wierzących) odkrywaniem Boga, Jego Wspaniałości, Wielkości, a także Złożoności. A co do rozważań na tematy wiary, te mniejsze czy większe, to polecam odnosić je zawsze do Kościoła Świętych, gdyż jest on jakby osią wszystkich pozostałych Kościołów i Religii. Na pewno Kościół Święty gromadzi wyznawców Chrześcijaństwa oraz Judaizmu (choć nie wszystkich), co do Islamu być może również. A co do pozostałych Religii, nie wiem. Jest jeden wspólny klucz do tych rozważań jest nim Duch Święty. To On uzdalnia nas do pojmowania wielu zagadnień dotyczących nas, naszej wiary, Kościoła Świętych oraz samego Boga.
Piotr Szyndrowski
30 stycznia 2016, 14:14
Jezus nie potrzebuje żadnej intronizacji. On potrzebuje naszych serc... Zamiast ogłaszać puste akty, głośmy dobrą nowinę, że On chce być Panem i Zbawicielem każdego z nas...
AG
Anna Gryniewicz
1 lutego 2016, 21:15
Kto mówi o pustych aktach? Dlaczego niby mają być puste?
Rafał Dąbrowa
30 stycznia 2016, 13:03
Wreszcie żyjemy w krainie miłości, radości i pokoju. Ludzie żyją w pełnej zgodzie. Nikt nikogo nie okłamuje, ani nie oszukuje. W swej pokorze każdy uważa innych za wyższych od siebie. Brakuje tylko jednego: aby oficjalnie już ogłosić Chrystusa - Królem nad naszym krajem.
AG
Anna Gryniewicz
1 lutego 2016, 21:19
Właśnie tak- brakuje tylko jedngo tego co piszesz aby była nadzieje by nie było tak jak jest...
Krzysztof Łoskot
30 stycznia 2016, 12:01
A mi jest wstyd że mój kościół instytucjonalny popiera takie naiwne tęsknoty. Jezus jest Kimś niewyobrażalnie większym niż jakikolwiek król. Albo tak uważasz albo w Niego nie wierzysz. Król to władca ziemski i do tego to postać bajkowa dla naszej rzeczywistości. Co najwyżej historyczna. Byli także cesarze, car. Dzisiaj to byłby  prezydent, prezes,... Czynienie Jezusa królem jest umniejszaniem Jego Osoby, jest wplątywaniem Go w nasze polityczne sprawy - czego On bardzo unikał! Rozumiem tzw prosty lud, ale nie rozumiem magnatów naszego Kościoła!!
AG
Anna Gryniewicz
1 lutego 2016, 21:18
Fajnie naprawdę, czynienie Jezusa krolem jest umniejszaniemm Jego Osoby- naprawdę świetne spostrzeżenie. A KIm On jest? Czy nie jest Królem? Przecież nie chodzi o posadzenie Go na tron jak człowieka, ale uznanie publiczne za Króla takiego jaki jest