O homoseksualnych "odmieńcach"

Najogólniej mówiąc, celem tych teologicznych studiów jest dekonstrukcja tego, co w Piśmie św. stanowi, zdaniem zwolenników tego nurtu, jedynie historyczną, społeczną i kulturową naleciałość, która podtrzymuje niechęć wobec zachowań homoseksualnych.

Teologowie queer wychodzą z założenia, że ludzie o orientacji homoseksualnej doświadczają w Kościele (zwłaszcza katolickim) wzgardy i prześladowania, tak jak wcześniej miało to miejsce, na przykład, w przypadku niewolników, bo kierowano się bowiem fałszywą świadomością, niewiedzą i totalizującymi skłonnościami.

Koniec końców wychodzi więc na to, że Woszczek oskarża Kościół o nakładanie na Pismo św. historycznie zmiennego modelu patriarchalnego i substancjalizowanie płci, podczas gdy sam nie zauważa, że wikła się we własną ideologiczną hermeneutykę. Najpierw ustala, że Chrystus jest taki, a nie inny, płci nie ma, albo jest "płynna", a potem nagina do tego arbitralnego ustalenia biblijne przesłanki.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O homoseksualnych "odmieńcach"
Komentarze (30)
LS
le sz
8 grudnia 2011, 10:53
Jak na razie nie ma silnego nacisku by Kosciół usprawiedliwiał, rozpustników cudzołożących na prawo i lewo... chociaż jest nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw. @T7HRR, to co piszesz jest poważnym oskarżeniem Kościoła. Na czym wg Ciebie polega ten nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw? Oczekuję wiarygodnego uzasadnienia. Napisałe Ci kiedyś, że nie bedę publicznie z Toba rozmawiał, ale ponieważ mam nadzieję, że z Twojej strony to tylko nieważna lektura lub z mojej strony nieprecyzyjne sformułowanie odpowiem: To nie zarzut wobec Kościoła to wyraz obawy: nacisk na Kościół z zewnątrz, ale i od ochrzczonych, by pójść w kierunku podobnym jak wspólnoty potestanckie na razie nie jest silny - ale moze być. Naciski te, niejako zrównuję, z naciskami w kierunku akceptacji teologii queer - oceniając negatywnie. Dziękuję za odpowiedź. Skoro chodziło Ci o naciski na Kościół z zewnątrz Kościoła a nie o to że są rzekomo naciski wewnątrz Kościoła to wycofuję swoje zastrzeżenia. Źle Cię zrozumiałem.
LS
le sz
8 grudnia 2011, 10:49
Veritasie, znowu mieszasz myląc pojęcia i piszesz nieprawdę. Pytanie o gotowość dzielenia nieba np. z homoseksualistami wcale nie jest sprzeczne z katolickim nauczaniem. Bycie homoseksualistą wcale nie zamyka drogi do nieba bo najzwyczajniej nie jest grzechem. Grzechem jest dopiero uprawianie homoseksualizmu. A można przecież być homoseksualistą i nie uprawiać homoseksualizmu. Artykuł nie mówi o osobach zmagających się ze swoją ułomnością, tylko o ruchu queer, który domaga się "moralnej i społecznej legitymizacji praktyk homoseksualnych". Zatem zawarta w pytaniu sugestia, że ludzie bezwstydnie obnoszący się ze swoim grzechem posiądą niebo, jest klasycznym mąceniem pojęć w duchu "Najnowszego Testamentu". Veritasie: Owszem, artykuł mówi o ruchu queer domagającym się moralnej i społecznej akceptacji dla praktyk homoseksualnych. Ale to w niczym nie zmienia faktu, że zupełnie czym innym jest bycie homoseksualistą a zupełnie czym innym jest uprawianie praktyk homoseksualnych. Bo tak jak można być homoseksualistą zmagającym się ze swoją ułomnością i nie uprawiajacym stosunków homoseksualnych, tak samo można nie być homoseksualistą a uprawiać stosunki homoseksualne poszukując ciągle nowych i silniejszych doznań seksualnych. I pytanie dotyczyło gotowości dzielenia nieba z homoseksualistami, a nie z osobami praktykującymi stosunki homoseksualne. Zatem zawarta w Twoim nieuprawnionym osądzie sugestia , że chodziło o dzielenie nieba z osobami bezwstydnie obnoszącymi się ze swoim grzechem jest klasycznym mąceniem w duchu głoszenia Anty-Ewangelii.
8 grudnia 2011, 10:44
Jak na razie nie ma silnego nacisku by Kosciół usprawiedliwiał, rozpustników cudzołożących na prawo i lewo... chociaż jest nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw. @T7HRR, to co piszesz jest poważnym oskarżeniem Kościoła. Na czym wg Ciebie polega ten nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw? Oczekuję wiarygodnego uzasadnienia. Napisałe Ci kiedyś, że nie bedę publicznie z Toba rozmawiał, ale ponieważ mam nadzieję, że z Twojej strony to tylko nieważna lektura lub z mojej strony nieprecyzyjne sformułowanie odpowiem: To nie zarzut wobec Kościoła to wyraz obawy: nacisk na Kościół z zewnątrz, ale i od ochrzczonych, by pójść w kierunku podobnym jak wspólnoty potestanckie na razie nie jest silny - ale moze być. Naciski te, niejako zrównuję, z naciskami w kierunku akceptacji teologii queer - oceniając negatywnie.
V
veritas
8 grudnia 2011, 10:21
Uznaliśmy, że warto się nad nim pochylić i przy okazji zadać sobie to tytułowe pytanie, "Czy jestem gotów dzielić niebo z np. homoseksualistami". Ciekawe jakiej też odpowiedzi udzieliła Pani na tak postawione pytanie - które samo w sobie jest sprzeczne z katolickim nauczaniem. Bo Kościół uczy, że grzech zamyka drogę do nieba. Veritasie, znowu mieszasz myląc pojęcia i piszesz nieprawdę. Pytanie o gotowość dzielenia nieba np. z homoseksualistami wcale nie jest sprzeczne z katolickim nauczaniem. Bycie homoseksualistą wcale nie zamyka drogi do nieba bo najzwyczajniej nie jest grzechem. Grzechem jest dopiero uprawianie homoseksualizmu. A można przecież być homoseksualistą i nie uprawiać homoseksualizmu. Artykuł nie mówi o osobach zmagających się ze swoją ułomnością, tylko o ruchu queer, który domaga się "moralnej i społecznej legitymizacji praktyk homoseksualnych". Zatem zawarta w pytaniu sugestia, że ludzie bezwstydnie obnoszący się ze swoim grzechem posiądą niebo, jest klasycznym mąceniem pojęć w duchu "Najnowszego Testamentu".
LS
le sz
8 grudnia 2011, 09:17
Jak na razie nie ma silnego nacisku by Kosciół usprawiedliwiał, rozpustników cudzołożących na prawo i lewo... chociaż jest nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw. @T7HRR, to co piszesz jest poważnym oskarżeniem Kościoła. Na czym wg Ciebie polega ten nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw? Oczekuję wiarygodnego uzasadnienia.
LS
le sz
8 grudnia 2011, 09:12
Uznaliśmy, że warto się nad nim pochylić i przy okazji zadać sobie to tytułowe pytanie, "Czy jestem gotów dzielić niebo z np. homoseksualistami". Ciekawe jakiej też odpowiedzi udzieliła Pani na tak postawione pytanie - które samo w sobie jest sprzeczne z katolickim nauczaniem. Bo Kościół uczy, że grzech zamyka drogę do nieba. Veritasie, znowu mieszasz myląc pojęcia i piszesz nieprawdę. Pytanie o gotowość dzielenia nieba np. z homoseksualistami wcale nie jest sprzeczne z katolickim nauczaniem. Bycie homoseksualistą wcale nie zamyka drogi do nieba bo najzwyczajniej nie jest grzechem. Grzechem jest dopiero uprawianie homoseksualizmu. A można przecież być homoseksualistą i nie uprawiać homoseksualizmu.
LS
le sz
8 grudnia 2011, 09:06
To nieporozumienie, mój komentarz dotyczył wypowiedzi o. Kowalczyka. :-) Tekst artykułu sam w sobie bardzo dobry, nie sposób się przyczepić, bo w artykule Znaku teologia jest taka jak ujął to ojciec, naciągana. W takim razie przepraszam @Kinch :-) Ty napisałeś o komentarzu jaki dał pod tekstem o.Kowalczyk, a ja zrozumiałem to jako komentarz do artykułu o.Piórkowskiego (a nie o.Kowalczyka jak pomyłkowo rzeczywiście napisałem). Ale drobna uwaga... O.Kowalczyk nie wypowiadał się przeciwko dialogowi a jedynie pytał czy ta chęć dialogu nie weszła już w stopniowe rozmywanie chrześcijańskiej wiary. Cytuję: Czy to jest dialog, czy tez stopniowe rozmywanie chrzescijanskiej antropologii i katolickiej wiary?
8 grudnia 2011, 09:01
@Dominika Kozłowska (...) Chodziło nam o także o wzbudzenie refleksji na temat naszego poczucia bezgrzeszności, o które tak łatwo z zetknięciu z osobami homoseksualnymi, które przecież "żyją w ciężkim grzechu". Osoby homoseksulane żyja w ciężkim grzechu w tych samych wypadkach jak osoby heteroseksualne! Wtedy kiedy łamią przykazania, a nie wtedy gdy odkrywają i swoje popędy płciowe... Byc może im łatwiej będzie wejść do nieba bo mają obiektywnie trudniej - ich popęd płciowy nie może być zaspokojony zgodnie z przykazaniami. Jak na razie nie ma silnego nacisku by Kosciół usprawiedliwiał, rozpustników cudzołożących na prawo i lewo... chociaż jest nacisk by dopuszczać do rozwodów i ponownych małżeństw. Czy jesteś gotowy dzielic niebo z homoseksualistami? Pewnie, że tak. Tylko to nie ja, a Jezus ich przyjmie: - jak dobrego łotra, - jak cudzołożnice, które więcej nie grzeszyły, - jak św Augstyna - jak wielu grzeszników
V
visitor
7 grudnia 2011, 23:57
Ocena grzechu zmienia się (z) czasem. Np. małżeństwa między ludźmi różnych ras nie zawsze były dozwolone przez prawo naturalne. O to chyba chodzi w teologii queer.
V
veritas
7 grudnia 2011, 22:37
Uznaliśmy, że warto się nad nim pochylić i przy okazji zadać sobie to tytułowe pytanie, "Czy jestem gotów dzielić niebo z np. homoseksualistami". Ciekawe jakiej też odpowiedzi udzieliła Pani na tak postawione pytanie - które samo w sobie jest sprzeczne z katolickim nauczaniem. Bo Kościół uczy, że grzech zamyka drogę do nieba.
DK
Dominika Kozłowska
7 grudnia 2011, 22:19
Ad. Dariusz Piórkowski. Dziękuję za recenzję numeru. W zasadzie się zgadzam z ojca uwagami odnośnie tekstu, chciałabym jednak dopowiedzieć jedną rzecz. Otóż głównym celem tego tematu nie było upowszechnianie mało znanej w Polsce teologii queer, lecz raczej pokazanie, z jakich powodów teologia queer nie daje się pogodzić z teologią głównego nurtu (katolicką). Dlatego artykuł Woszczeka poddaliśmy dość wnikliwej analizie w rozmowie z o. Prusakiem, pokazując też, z jakich założeń wypływa nauczanie Kościoła odnośnie osób homoseksualnych. W mojej ocenie te rzeczy zostały przez nas pokazane dość klarowne. Zależało nam także na tym, aby pochylić się nad sytuacją osób homoseksualnych. Wychodzimy bowiem z założenia, że nie możemy zamykać oczu na fakt, że takie osoby również poszukują swojej drogi do Boga, nawet jeżeli są one nieraz bardzo kręte. Z tego doświadczenia, jak sądzę zrodziła się idea duszpasterstw dla osób homoseksualnych. Wydaje mi się, że pokazujemy dość wyraźnie, jakie trudności się z tym wiążą, z punktu widzenia Kościoła. Dialogolatria stała się ostatnio dość modnym słowem, podobnie, jak argument, że o pewnych sprawach nie warto rozmawiać, dlatego nikogo nie wciągamy do tego dialogu na siłę. Po prostu nam ten temat dał nieco do myślenia. Uznaliśmy, że warto się nad nim pochylić i przy okazji zadać sobie to tytułowe pytanie, "Czy jestem gotów dzielić niebo z np. homoseksualistami". Chodziło nam o także o wzbudzenie refleksji na temat naszego poczucia bezgrzeszności, o które tak łatwo z zetknięciu z osobami homoseksualnymi, które przecież "żyją w ciężkim grzechu".
7 grudnia 2011, 21:53
To nieporozumienie, mój komentarz dotyczył wypowiedzi o. Kowalczyka. :-) Tekst artykułu sam w sobie bardzo dobry, nie sposób się przyczepić, bo w artykule Znaku teologia jest taka jak ujął to ojciec, naciągana.
Dariusz Piórkowski SJ
7 grudnia 2011, 19:45
To smutne, że nikt nie zauważa, że nie są to dogmaty podane do wierzenia (artykuły ze Znaku), ale teksty mające pokazać pewien nurt w teologii (bodajże głównie amerykańskiej), chyba nie powinno się na to obrażać i moralizatorskim tonem stwierdzać nieomylną prawdę, tylko zastanowić nad tym jak wyjść naprzeciw tym ludziom, którzy w ten sposób szukają prawdy o sytuacji nie tylko swojej ale także wielu innych. Owszem, zgadzam się, że można pisać o wszystkim. Nikt tego nie zabrania. Natomiast nie sądzę, abym się obrażał na queer teologię, tylko jeśli ktoś twierdzi, że Kościół myśli tak i tak o fragmencie Pisma św, i moim zdaniem, to błędna interpretacja, to nie jest wcale żadne moralizatorstwo. Tak, zawsze można powiedzieć, że się szuka prawdy. Ale są tacy, którzy szukają i niczego nie chcą znaleźć, bo uważają, że już znaleźli. Autor tego tekstu próbuje raczej udowodnić, że Kościół powinien zmienić zdanie i dostosować sie do takiej a nie innej interpretacji homoseksualizmu. Zwolennicy tego nurtu mogą się tego domagać, ale niech nie manipulują Pismem św. O tym właściwie próbowałęm napisać.
UC
uważny czytelnik
7 grudnia 2011, 19:39
Do X-leszka, chyba chodzi o o.Piórkowskiego, a nie Kowalczyka. Bo ten drugi tylko napisał komentarze pod tekstem...
LS
le sz
7 grudnia 2011, 18:28
To smutne, że nikt nie zauważa, że nie są to dogmaty podane do wierzenia (artykuły ze Znaku), ale teksty mające pokazać pewien nurt w teologii (bodajże głównie amerykańskiej), chyba nie powinno się na to obrażać i moralizatorskim tonem stwierdzać nieomylną prawdę, @Kinch, no i pokazują (te teksty) pewien nurt. Ale na jakiej podstawie uznałeś że artykuł O.Kowalczyka świadczy o obrażaniu się? I na czym miałby polegać ten moralizatorski wg Ciebie ton? Na tym że O.Kowalczyk krok po kroku wykazuje merytorycznie(!) w jaki sposób ideolodzy homoseksualistów usiłują przeinaczać świadectwo Biblii i negować nauczanie Kościoła? tylko zastanowić nad tym jak wyjść naprzeciw tym ludziom, którzy w ten sposób szukają prawdy o sytuacji nie tylko swojej ale także wielu innych. Nieprawda. Ci ludzie nie szukają prawdy o swojej sytuacji. Oni nie szukają prawdy a usiłują narzucić nieprawdę jako rzekomą prawdę. Oni usiłują zniszczyć nie odpowiadające im powszechnie uznawane systemy wartości, a na to miejsce wprowadzić nowe/własne systemy wartości poprzez podmianę definicji podstawowych pojęć zmianę ich rozumienia. Nie bardzo więc wiem jak możnaby wychodzić naprzeciw tym ludziom, skoro wychodzenie naprzeciw MUSI wiązać się z mówieniem prawdy, a mówienie prawdy nazywają oni za homofobią. Jeżeli ojciec Kowalczyk nie chce podjąć dialogu, tylko "naprostowywanie" to powodzenia, efekty zapewne będą wyśmienite. Dialog MUSI opierać się na prawdzie. Należy więc zacząć od wyprostowania pojęć i sprostowania nieprawdy. Weź sobie podialoguj na temat homoseksualizmu z ludźmi którzy twierdzą, że patologia nie jest patologią ale równoprawnym wariantem normy. Podialoguj sobie z ludźmi twierdzącymi, że dwóch mężczyzn jak najbardziej może ze sobą normalnie współżyć, bo nigdzie nie jest powiedziane że do współżcia prócz penisa konieczna jest pochwa, więc penisa można sobie wsadzać gdzie się chce...
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
7 grudnia 2011, 17:54
@Kinch Jeżeli ojciec Kowalczyk nie chce podjąć dialogu, tylko "naprostowywanie" to powodzenia, efekty zapewne będą wyśmienite. Dialog wazna rzecz, ale trzeba wedziec o czym, z kim, z jakich pozycji i po co sie dialoguje. Bo jak sie nie wie, to konczy sie na coraz wiekszym dystansie wobec nauki Kosciola i coraz wiekszym zachwycie tezami sprzecznymi z ta nauka, w tym przypadku chodzi o zachwyt gejowska ideologia strojaca sie w piorka teologii.
P
polonopitek
7 grudnia 2011, 17:15
Na pewno nie tylko ja zauważyłem, że na tym katolickim-jezuickim portalu jest strasznie dużo artykułów o homoseksualistach. O co tu chodzi? Nie mozna o filatelistach?
7 grudnia 2011, 16:45
To smutne, że nikt nie zauważa, że nie są to dogmaty podane do wierzenia (artykuły ze Znaku), ale teksty mające pokazać pewien nurt w teologii (bodajże głównie amerykańskiej), chyba nie powinno się na to obrażać i moralizatorskim tonem stwierdzać nieomylną prawdę, tylko zastanowić nad tym jak wyjść naprzeciw tym ludziom, którzy w ten sposób szukają prawdy o sytuacji nie tylko swojej ale także wielu innych. Jeżeli ojciec Kowalczyk nie chce podjąć dialogu, tylko "naprostowywanie" to powodzenia, efekty zapewne będą wyśmienite.
7 grudnia 2011, 14:29
@velario Przykład słońca krążącego wokół ziemi jest nietrafny i użyty na poparcie niesłusznej tezy. Wiedza naukowa obecnie jest tak, że można do opisu zjawisk wybrać dowolny uklad odniesienia. W układzie odniesienia związanym z Ziemią wygodnie opisuje się się zjawiska z perpektywy człowieka. Układ odniesienia zwiazany ze Słońcem jest tak samo uprawniony jak uklad zwiazany z Ziemią i lepiej sprawdza się przy opisywaniu innych zjawisk. Gdyby ktos się upierał, ze współczesna nauka utrzymuje, iż slońce jest nieruchome to tylko taka informacja: "nasza galaktyka porusza się z prędkością 600 km/s w stronę centrum supergalaktyki" a z nia mknie nasze słońce...
Martino
7 grudnia 2011, 14:12
To smutne, ze miesiecznik "Znak" drukuje tego rodzaju gejowska ideologie, ktora udaje teologie. Czy to jest dialog, czy tez stopniowe rozmywanie chrzescijanskiej antropologii i katolickiej wiary? Rzeczywiście, pan Woszczek niepotrzebnie usiłuje doszukiwać się w Biblii uzasadnienia dla swego stanowiska. Powinien mieć odwagę napisać po prostu, że to, co jest w niej o homoseksualizmie napisane, jest nieaktualne z uwagi na sprzeczność z aktualną wiedzą naukową. Nie ma przecież potrzeby "usprawiedliwiać" czy "przeinterpretowywać" tych fragmentów Biblii, w ktorych mowa jest np. o słońcu krążącym wokół ziemi. To, że jest to stwierdzenie oczywiście nietrafne, nie zmienia przecież jej oceny jako księgi natchnionej.     
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
7 grudnia 2011, 11:14
To smutne, ze miesiecznik "Znak" drukuje tego rodzaju gejowska ideologie, ktora udaje teologie. Czy to jest dialog, czy tez stopniowe rozmywanie chrzescijanskiej antropologii i katolickiej wiary?
L
lolek
7 grudnia 2011, 11:02
 "Żadne proroctwo nie jest dla prywatnego wyjaśnienia. Nie z woli bowiem ludzkiej zostało kiedyś przyniesione proroctwo, ale kierowani Duchem Świętym mówili (od Boga) święci ludzie". 2 Piotra 1, 20-21.  Tak to już jest, że w konfrontacji z Prawdą, pewne teologie należy uznać za fałszywe. Nie każdy oświecający pomysł, choćby najbardziej smakowity, służy budowaniu wiary. A ten tekst ze "Znaku" to tak jakby pod prąd badaniom biblijnym i wszelkiej logicznej hermeneutyce i tu leży logiczny błąd. Na bok emocje. Mówimy o chłodnej ocenie zjawiska starego jak świat, a nie poniżaniu, deptaniu ludzkiej godności. 
7 grudnia 2011, 10:02
Słuszna uwaga. Pewnie wspólczesny faryzeusz to taki, kto się modli: "Dzięki Ci Boże, że nie jestem taki jak ten homoseksualista czy lesbijka co tam stoją. Uczciwie daję na tacę, poszczę gdy trzeba, a jesli nawet zrobię skok w bok z cudzą żoną, to zaraz się spowiadam, zresztą jest to niczym w porównaniu z obrzydliwościami co tamci wyprawiają". A leszek pewnie tak się modli: "dziękuję Ci Boże, że nie jestem jak ten współczesny faryzeusz i nie modlę się tak:(patrz wyżej) :)))
L
leszek
6 grudnia 2011, 23:38
Słuszna uwaga. Pewnie wspólczesny faryzeusz to taki, kto się modli: "Dzięki Ci Boże, że nie jestem taki jak ten homoseksualista czy lesbijka co tam stoją. Uczciwie daję na tacę, poszczę gdy trzeba, a jesli nawet zrobię skok w bok z cudzą żoną, to zaraz się spowiadam, zresztą jest to niczym w porównaniu z obrzydliwościami co tamci wyprawiają".
T
Tomek
6 grudnia 2011, 22:46
 Wydaje mi się że pisząc i komentując tego typu artykuły brniemy w jakąś ślepą uliczkę. Moim zdaniem przekaz ewangieliczny jest jasny, współżycie seksualne zarezerwowane jest dla małżeństw różnopłciowych, służy przekazaniu nowego życia i jest wyrazem miłości małżeńskiej. Pozamałżeńskie formy aktywności seksualnej, niezależnie czy to ukierunkowane heteroseksualnie czy homoseksualnie, są grzechem. Faryzejstwem jest wartościowanie grzechu homoseksualisty czy prostytutki jako gorszego od grzechu nobliwego heteroseksualnego chrześcijanina, który tylko spał z dziewczyną....albo tylko się zapomniał i przez przypadek zdradził żone. Grzech to grzech, niezależnie czy popełnia go świecki czy duchowny, wolny czy związany, hetero czy homoseksualny. Grzeszymy wszyscy, bywa że bardzo ciężko, wiec nie mamy prawa nikogo wytykać palcami i w ten sposób się dowartościowywać. Uważam, że należy pilnować siebie, swego grzechu, oszczędniej wypowiadać się na tematy, na które nie mamy dostatecznej wiedzy, ale zarazem nie afirmować postaw, które nie są wyrazem miłości Boga i nie służą człowiekowi.  
M
MR
6 grudnia 2011, 21:50
 Kolejny przykład jak człowiek próbuje stworzyć Boga na swój obraz i podobieństwo, przykrawać Pismo Św. do swoich potrzeb i poglądów. Nie rodzimy się doskonali i wszyscy zdolni do wszystkiego. Bez wątpienia homoseksualizm jest próbą dla czlowieka bardzo ciężką i niemożność znalezienia odpowiedzi na pytanie " dlaczego ja?" szczególnie dolegliwa. Miłość bliźniego wymaga w takich przypadlkach szacunku dla człowieka, poszukiwania w nim dobra i zalet,wsparcia, dyskrecji. Nie może być czułostkowa, nie może być politowaniem. To wszystko nie może jednal prowadzić do uznania, że pewien (najczęściej niezawiniony)  brak jest nieważny, jest tylko inną stroną tego samego medalu. Każdy dźwiga jakiś krzyż i nie są one równej wagi. Dlaczego? Kiedyś się dowiemy    
AP
Adrian Podsiadło
6 grudnia 2011, 20:36
"Żydowska tradycja mówi jasno, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Złamanie tej zasady to profanacja. Zdecydowanie to potępiamy. Opinia publiczna musi wiedzieć, że ortodoksyjny judaizm nie zmienił i nigdy nie zmieni swojego stanowiska w sprawie homoseksualizmu". – Rywalizacja między chrześcijanami i Żydami w dzisiejszych czasach nie ma już żadnego sensu. W obliczu takich zjawisk jak promocja homoseksualizmu, eutanazji czy aborcji powinniśmy grać w jednej drużynie – powiedział "Rz" ortodoksyjny rabin Jaakow Mosze Poupko z Jerozolimy. – Wszyscy ludzie, którzy wierzą w Boga i naturalny porządek rzeczy, powinni się zjednoczyć. Tak naprawdę wyznajemy ten sam system wartości" AMEN.
V
veritas
6 grudnia 2011, 20:17
MT 19:12 Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; Pytanie kim są ci "co się takimi z łona matki narodzili" ? Mogą to być ludzie z jakimś fizycznym defektem, a może po prostu osoby homoseksualne. Zaraz niejaki @velario gromko zaprotestuje, że osoby homoseksualne są całkiem zdatne do małżeństwa. Oczywiście z przedstawicielem własnej płci.
L
leszek
6 grudnia 2011, 20:07
 Jeśli traktować Biblię jako księgę cytatów, to można także dodać: BT  MT 19:12 Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!» Pytanie kim są ci "co się takimi z łona matki narodzili" ? Mogą to być ludzie z jakimś fizycznym defektem, a może po prostu osoby homoseksualne.  Analogicznie w owym eunuchu, dworzaninie etiopskiej królowej, nawróconym przez FIlipa (Dz. 8:25) też można się wypatrywać osoby homoseksualnej, albo figury przedstawiciela "mniejszości seksualnej" przygarniętej przez wczesny Kościół. Jak ktoś szuka cytatów, to znajdzie cytaty na wszystko.
J
ja
6 grudnia 2011, 18:38
Kto nagina Pismo do swoich poglądów ma naprawdę przechlapane...