O pięknym Kościele
Być może jesteśmy tak bardzo oswojeni z pięknem Kościoła, że je czasem przeoczamy. Być może codzienne spory i troski nie pozwalają nam na kontemplację wspaniałości Kościoła, Mistycznego Ciała Chrystusa.
Przez weekend, niepomny, że należałoby się włączyć w narodową debatę na temat WOŚP, otoczyłem się lekturą. Czytałem o Sołżenicynie, o audiencji, jakiej 16 października 1993 r. Jan Paweł II udzielił pisarzowi, czytałem wspomnienia Kazimierza Pużaka, polskiego niepodległościowego socjalisty, sądzonego przez Sowiety w "procesie szesnastu". Wreszcie czytałem niedawno wydaną książkę "Jest Bóg, żyje prawda. Inna twarz Stanisława Brzozowskiego" pod redakcją krakowskiego naukowca i publicysty Macieja Urbanowskiego. A także ostatnie numery "Christianitas", "Frondy" (polecam choćby wywiad z prof. Andrzejem Nowakiem na temat listu Episkopatu Polski i patriarchy Cyryla), "Kontaktu" (niesztampowo o teologii wyzwolenia).
Stanisław Brzozowski, myśliciel i pisarz zwyczajowo kojarzony z lewicą i przez nią wznoszony na sztandary głęboko głęboko zastanawiał się nad Kościołem katolickim. Wreszcie, u schyłku młodego życia, nawrócił się na katolicyzm. On to jest autorem zdań, w których może jak żaden polski, świecki, współczesny filozof oddał cześć Kościołowi: "Przeciętny Polak katolik mało lub wcale nie wie o tym, jak głębokim umie być katolicyzm, gdy się w nim szuka głębokości. (…) W granicach posłuszeństwa Kościół posiada swoje kaplice dla samotników, krypty dla myślicieli, baszty dla rycerzy; to co orle, i to, co podziemne w ludzkiej duszy, znajdują tu schronienie. Istnieją całe systemy głębokich filozoficznych, artystycznych koncepcji świata, które uzasadniają to posłuszeństwo Kościołowi, ale jednocześnie pozostawiają myśli indywidualnej bezkrytyczny niemal przestwór dla spekulatywnych dociekań i intensywnej kultury ducha" ("Legenda Młodej Polski").
Przypomniał mi się z całą wyrazistością ten fragment podczas lektury artykułu z ostatniego numeru "Christianitas": "Czy śpiew sakralny może być ekspresyjny? Chorał gregoriański w ars celebrandi" Dom Hervé Courau, opata benedyktyńskiego opactwa Najświętszej Marii Panny w Triors we Francji. Dla mnie, muzycznego profana, tekst zachwycający. Dlaczego? Oddajmy głos autorowi: "Chorał gregoriański z pokolenia na pokolenie odnawia w ludzkich sercach różne uczucia psalmistów i ewangelii. Tak wczoraj, jak i dziś chorał pozwala zasmakować głębi Słowa Boża: podziw i szacunek, trwoga oraz powściągliwość przeplatają się w nim z wiarą i nadzieją". Raz jeszcze nawiążę do Brzozowskiego - oto mamy to, co orle i to, co podziemne, głębokie, najgłębsze w duszy ludzkiej. Muzyka liturgiczna Kościoła jest przecież wspólnotowym, liturgicznym oddaniem prawd teologicznych i cnót chrześcijańskich, jest wielką Tradycją i żywym doświadczeniem wiary - tyle płaszczyzn, tyle perspektyw, tak ogromny horyzont otwarty na zbawienie człowieka i chwałę Bożą w Mistycznym Ciele Chrystusa. Czy nie jest to zachwycające?
Powie ktoś, że estetyzuję. Ale korzenie piękna Kościoła są zawsze jednakowe - to łaska boża. Stąd, na koniec, jeszcze jeden cytat:
"Kościółek był taki brzydki, że nie powiem który,
brzydota wprost się lała z każdej większej dziury
Dobry święty Antoni miał twarz wykrzywioną,
inny święty był lepszy, lecz przed wojną spłonął
Została po nim broda na pace przy murze,
wota i dwie donice na fikusy duże
(...)
I nagle cud się zdarzył,
że w to straszne wnętrze
szły na mnie jakieś dłonie od winnic gorętsze
i uniosły mą duszę nad rude aniołki
pod Matki Bożej oczu szafirowe pąki
wtedy sercem ukląkłem. I płakałem wiele".
To ksiądz Jan Twardowski z wiersza "O łasce bożej w brzydkim kościele". A zatem: obtłuczone gipsowe figury i "Summa teologiczna", nowoczesne świątynie jak hale sportowe i chorał gregoriański, wysłużone, stare książeczki do nabożeństwa i splendor katedr, niezbyt czysty śpiew organisty, lud Boży mylący słowa pieśni religijnych i majestat obrzędów liturgicznych - to wszystko, by "sercem uklęknąć". Tak wiele niezasłużonych łask...
Skomentuj artykuł