Papież Benedykt
I tak w historii bywali papieże, którzy w ten właśnie sposób dawali do zrozumienia, że będą bezpośrednimi kontynuatorami dzieła swoich poprzedników, np. Pius XII (po Piusie XI) czy, w pewnym sensie, Jan Paweł II. Ale bywali też i inni, którzy - nie negując tego, co uczynili ich poprzednicy, a nierzadko osobiście bardzo ich podziwiając - postanawiali nieco inaczej określić priorytety swego pontyfikatu, np. Jan XXIII po Piusie XII czy też Leon XIII po Piusie IX.
Wróćmy jednak do Benedykta XVI. On sam w kwietniu 2005 roku oświadczył, że imię wybrał "ze względu na postać wielkiego świętego patrona Europy, ale także dlatego, że ostatni papież, który je przyjął, Benedykt XV, nie miał długiego pontyfikatu i usilnie zabiegał o pokój". Benedykt XV, dodajmy, kierował Kościołem w latach 1914-1922, podczas I wojny światowej; jest to najbardziej dziś zapomniany papież XX stulecia, choć okazał się on w tej roli bardzo dobry. To również istotna wskazówka odnośnie do opisu osobowości Benedykta XVI, który nie ukrywa wcale swego przekonania, że "obok wielkich papieży [w domyśle: takich jak beatyfikowany przezeń Jan Paweł II] muszą być także i mali papieże, którzy wnoszą, co mogą". Żadni tam prorocy czy ludzie z wizją, po prostu: "zwykli i skromni pracownicy winnicy Pańskiej". W jego mniemaniu: tacy jak on sam.
I jeszcze jedna analogia: obu noszącym to imię dwudziestowiecznym biskupom Rzymu przyszło pełnić swą funkcję w czasach ogromnego kryzysu wartości. Benedykt XV próbował, a obecny papież próbuje temu kryzysowi skutecznie się przeciwstawiać - m.in. poprzez zachętę do pogłębiania wiary, pokazywanie jej racjonalności, etc.
To przeciwstawianie się duchowemu kryzysowi (i szacunek dla tego, co rozumne) łączy go z kolei ze św. Benedyktem, który - w czasach zamętu spowodowanego upadkiem Cesarstwa Rzymskiego - potrafił ukazać chrześcijaństwo jako drogę ratunku dla całego ówczesnego świata (wtedy była to przede wszystkim Europa). I stał się dzięki temu źródłem inspiracji dla papieża z początku trzeciego tysiąclecia.
W tekście zatytułowanym "Prawda chrześcijaństwa?" Joseph Ratzinger pisał o św. Benedykcie (łac. benedictus - błogosławiony) jako jednym z ,,widzących", którzy ,,mają spojrzenie na całość. Co więcej: mogą zobaczyć całość, ponieważ patrzą z góry, a ten punkt widzenia mogą znaleźć, ponieważ wewnętrznie się rozwinęli". ,,Widzący (...) pokazują nam, jak nawet w nocy można odnaleźć światło, jak traktować zagrożenia wyłaniające się z otchłani ludzkiej egzystencji oraz jak iść w przyszłość z nadzieją".
I na tym bym pewnie zakończył to rozważanie powodów, dla których Joseph stał się akurat Benedyktem (a nie np. Piusem czy Janem Pawłem), gdyby nie słowa wypowiedziane przezeń w dniu 85. urodzin (16 kwietnia br.). Papież ujawnił wówczas, jak bliski jest mu inny europejski święty, Benedykt (!) Józef Labre - wędrujący po osiemnastowiecznej Europie pielgrzym, który pragnął jedynie się modlić i świadczyć o tym, co się liczy w życiu: o Bogu.
O tym, że Bóg sam wystarczy, mówi nam również, i to od siedmiu już lat, Benedykt XVI. Przyznaję, czasem mam wrażenie, że i on "widzi". Że - jeśli go tylko posłuchamy - odnajdziemy światło i pójdziemy w przyszłość z nadzieją.
Janusz Poniewierski - publicysta, autor książki o Janie Pawle II: "Pontyfikat. 1978-2005"; regularnie pisuje w miesięczniku "Znak".
Skomentuj artykuł