Piotr wyszedł z łodzi...
Piotr wyszedł z łodzi… na słowo Pana! To Pan mu powiedział: "Przyjdź! Przyjdź do Mnie". Piotr wychodzi z łodzi, bo Pan go woła do siebie.
W świetle tych ewangelicznych wydarzeń - burzy na jeziorze i Piotra kroczącego po jego wzburzonych falach (por. Mt 14, 22-33) - patrzę na wydarzenie rezygnacji Benedykta XVI z dalszego pełnienia posługi Biskupa Rzymu, Następcy Piotra. Nie mam wątpliwości, że Benedykt XVI - jak jego Poprzednik - usłyszał to samo w swym wydźwięku słowo. Po długim czasie modlitwy i refleksji, "rozważywszy po wielokroć rzecz w sumieniu przed Bogiem", doszedł do pewności, że taka jest wola Pana. Benedykt XVI wie, że to Pan go woła, i wie, że Pan wciąż jest pierwszy, a uczeń wciąż ma iść za Mistrzem i ma iść za Nim wszędzie. To dla niego determinujące: wola Pana. Nie to, czy ludzie będą go chwalić, czy krytykować.
Nie można nie widzieć podobieństw pomiędzy tamtym a obecnym wydarzeniem: łódź-Kościół pośród nawałnicy - ataków z zewnątrz. Wewnątrz łodzi także nie było spokojnie, był niepokój. I "pierwszy spośród Apostołów", który decyduje się na tak ryzykowny krok. I Jezus - Pan, który JEST w tej sytuacji…
Benedykt XVI również - jak Piotr kroczący po wodzie - stąpa po terenie, po który nikt dotąd nie wszedł, a więc nieznanym i niepewnym. Decyzja Papieża wymagała przede wszystkim zaufania Panu, a wraz z zaufaniem także ogromnej odwagi. Chodzi o krok, którego nikt do tej pory nie uczynił (przypadek Celestyna V jest zupełnie inny). Zaufania i odwagi tym większej, gdyż środowisko nie sprzyja i nie ułatwia takiego kroku. Podobnie jak wzburzone fale jeziora mogły tylko zniechęcić Piotra do wyjścia z łodzi… Zaryzykował, ufając Panu.
W kroczeniu za Jezusem uczeń musi, wcześniej czy później, podejmować kroki ryzykowne, aby wypełnić dzieło, które Pan mu powierzył do wypełnienia! Ktoś, kto się lęka, czyli ktoś, kto nie "wydoskonalił się w miłości" (1 J 4, 18b), nigdy nie zaryzykuje i nie zdecyduje się na nowość, do której Pan wzywa każdego. Nie zdecyduje się wejść na nowe drogi, na które Duch Jezusa chce nas wprowadzić.
Podobnie jak po wyjściu z łodzi, tak i po ogłoszeniu decyzji o abdykacji przeciwności z zewnątrz i niepokoje wewnątrz "łodzi" nie ustały. Może nawet wręcz się wzmogły. Benedykt XVI nie przelęknie się i nie zwątpi, choć - jak przyznaje - przeżywa ciężkie i trudne dni. Nie przelęknie się wobec przeciwności i nie zwątpi, bo zaufał Panu. A dzięki zaufaniu człowiek jest w stanie kroczyć po wodzie! Benedykt XVI nie ucierpi, bo sam Pan trzyma go za rękę. I łódź nie ucierpi, bo to sam Pan nią steruje.
"Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!"
Skomentuj artykuł