Płodność jest w głowie

Mateusz Matyszkowicz

Kto najlepiej zachęca do powiększania rodziny? Jezus Chrystus. Niedawno odkryłem zadziwiająca interpretację fragmentu Ewangelii.

W Polsce istnieje taki dogmat, że w polityce prorodzinnej najważniejsze są przedszkola. Budujmy przedszkola - będzie więcej dzieci, zdają się powtarzać wszyscy. Rząd też jest rozliczany z polityki prorodzinnej przede wszystkim pod kątem dostępności miejsc w przedszkolach.

Zrobił się z tego taki dogmat, że już trudno podjąć dyskusję. Jakby naprawdę nie było poważniejszych problemów. Nie znaczy to, że lekceważę sprawę przedszkoli. Ci, którzy chcą korzystać z tej formy, niech korzystają, niech mają dostęp do przedszkoli i niech za nie płacą. Chodzi tylko o to, aby się nie fiksować.

Św. Tomasz z Akwinu pisał: "Timeo hominem unius libri" - Obawiam się człowieka jednej książki. To znaczy takiego, który przeczytał tylko jedną, cały czas się na nią powołuje i uważa, że przeczytana książka rozwiązuje wszystkie problemy Wszechświata. Przedszkola trochę tak teraz funkcjonują, są kluczem do wszystkiego.

DEON.PL POLECA


Ja rozumiem powód, dla którego przedszkola stały się tak modne. Każdy chciałby wiedzieć, że jest jakieś rozwiązanie złej sytuacji i uporczywie się go trzyma. Ale to naprawdę nie zmieni wszystkiego.

Zróbmy przegląd innych bolączek:

Czas pracy. Mówi się, że najczęściej łamanym prawem w Polsce jest prawo drogowe. Otóż Kodeks drogowy ma jednak silnego konkurenta i jest nim Kodeks pracy. W wielu firmach ten dokument jest zwykłą fikcją. Liczni Polacy nie tylko nie otrzymują pensji na czas, ale i siedzą po godzinach, bez szans na otrzymanie nadgodzin.

Kupując prezerwatywy, Polacy płacą najniższą stawkę VAT. Przy pieluchach jest najwyższa. Powiecie, UE. Nie do końca. Tak wcale nie jest w całej Europie. Nasz system podatkowy nie tylko nie sprzyja dzietności, ale i zdaje się z nim walczyć.

To tylko dwa wybrane problemy. Sami znacie ich sto razy więcej. Zachęcam, żebyście wpisywali je w komentarzach.

Ale oprócz przeszkód ekonomicznych są inne, znacznie ważniejsze. Główny problem jest w naszych głowach i tu uderzymy w mocne tony. Pamiętacie, jak Apostołowie nie chcieli dopuścić dzieci do Pana Jezusa? I pamiętacie, co odpowiedział Jezus Chrystus? - "Pozwólcie dzieciom przyjść do mnie". Czy może być lepsza zachęta do powiększania rodziny? Czy naprawdę robimy wszystko, by pozwolić dzieciom przyjść do naszych domów?

Słyszałem kiedyś o pewnym zakonniku, który mówił, że gdyby miał komputer, napisałby książkę. A tak - nie może. Współbracia kupili mu więc komputer. Zakonnik książki i tak nie napisał. Czasem się boję, że z tym ekonomicznym stymulowaniem dzietności jest podobnie. Warunki ekonomiczne - jak komputer - są oczywiście niezwykle ważne. Sam doświadczam tego na własnej skórze. Ale na nic nam się zdadzą lepsze warunki materialne, jeśli nie wypełnimy wezwania Jezusa i nie pozwolimy przyjść dzieciom.

Czy naprawdę z tego wzruszającego fragmentu Ewangelii nie potrafimy wyciągać wszystkich konsekwencji?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Płodność jest w głowie
Komentarze (17)
G
Gość
14 marca 2013, 16:06
Nadgodziny - zgadza się. Prezerwatywy - nie wiem. Dodam - strach przed utratą pracy, wystarczy pierścionek na palcu żeby się zdyskredytować na rozmowie kwalifikacyjnej jako kobieta. Wynagrodzenie - gro ludzi w Polsce zarabia minimalną krajową, jeśli pracuje tylko jeden partner to mogę sobie tylko wyobrazić przeżycie 3 osobowej rodziny za 1100 zł. Zły dostęp do lekarzy - jeśli już ktoś ma problemy to dostanie się do specjalisty z NFZ jest łatwiejszy dla emerytów, którzy (bez obrazy) ale jednak mają więcej czasu na stanie w kolejkach. Oczywiście można zawsze zapłacić za leczenie prywatne, chyba, że się zarabia minimalną krajową. Mimo wszystko znam wielu ludzi, którzy pokonali podobnego rodzaju problemy i dzieci mają.
D
Dor
28 września 2012, 01:52
 Ludzie po prostu nie chcą mieć dzieci. Rodzicielstwo to odpowiedzialność i poświęcenie, bycie dla kogoś. Takie postawy są teraz passe.
G
gość2008
18 września 2012, 18:51
Ale powiedziane jest również, że rodzicielstwo ma być ŚWIADOME I ROZTROPNE. A nie: "Bóg dał, to i Bóg wykarmi" Bo to już trąci głupotą ... No bo dla pogan krzyż jest głupotą...
S
sas
18 września 2012, 10:39
Ale powiedziane jest również, że rodzicielstwo ma być ŚWIADOME I ROZTROPNE. A nie: "Bóg dał, to i Bóg wykarmi" Bo to już trąci głupotą ...
W
Wojtek
18 września 2012, 08:06
Zauważyłem, że w wielu rodzinach pokutuje mentalność "wpadki". Poczęte dziecko jest omawiane właśnie w kategoriach "wpadki". I jak od małego latami tłuką Ci do głowy by "nie wpaść", to jak nagle masz zmienić swój sposób myślenia? Bo mamusia teraz chciałaby mieć wnuczka? A wcześniej jakoś nie chciała ?
P
PanSatyros
17 września 2012, 22:55
A po za tym jest jeszcze jeden powód, na który mało kto zwraca uwage. Otórz obecnie, większośc osób młodych studiuje. Kończąs studia ma się te około 25 lat. Zanim znajdzie się jakąkolwiek prace i jakkolwiek minimalnie stanie na nogi mija kolejne 2 - 3 lata. I okazuje się, że ciężko jest w praktyce posiadac więcej jak jedno dziecko. Niestety ale obecnie nie ma takie jstabilizacji jak kiedys. A decydowanie się na dziecko w przypadku braku stabilizacji jest nie tyle nawet głupotą co kompletnym brakiem odpowiedzialności. No bo jak utrzymac dziecko nie mając pracy? jak utrzymac rodzinę zarabiając 1400?
D
dosia
17 września 2012, 22:38
Wiele osób stosuje antykoncepcję z wygody, a nie z przymusu materialnego. Nie wiem jak przekonać kogoś, kto chce mieć wygodne życie, aby sobie je skomplikować jeszcze jednym dzieckiem. Na pewno darmowe przedszkole jego/jej nie przekona. Moim zdaniem nie chodzi o to by przekonywac tych którzy nie chca mieć dzieci/mieć wiecej dzieci - niech nie mają; problem z tymi, ktorzy nie mogą sobie pozwolić, lub boją się, że jak dziecko się pojawi to ich zycie drastycznie sie zmieni, że nieprzespane noce nie będą spowodowane żąbkowaniem, ale przerażeniem, że jesli nie znajdą pieniędzy na kolejna rate kredytu to stracą mieszkanie. Dziecko zaczyna być "ryzykiem" więc lepiej miec jedno czy dwoje niż więcej. A jednak wiele ludzi chciałoby kolejne dziecko ale patrzy na to jak na pewien luksus... 
B
BS
17 września 2012, 11:25
 jestem matką (na razie dwójki dzieci). najchętniej zostałabym w domu, zajeła dziećmi, ewentualnie dorabiała na 1/4 max 1/2 etatu, a mąż niech zarobi na tyle by utrzymać rodzinę, więcej od kobiety (och te feministki ;/). a tak łączę pracę zawodową, prowadzenie domu i wychowywanie dzieci, no cóż czasem to juz sił brakuje :/ a jeśli chodzi o absurdy, bluzka w rozmiarze xxl kosztuje znacznie mniej niż ta sama bluzka tylko dla kobiety w ciąży, podobnie jest z ciuchami czy innymi rzeczami dla dzieci, ktoś na siłę chce zarobic na tych, którzy się decydują na dzieci (znaczy podnoszą demografię)
TZ
Tomek Z
17 września 2012, 11:01
Ja znam niejeden przypadek bezdzietności z powodu niepłodności. Niepłodność myślę też jest jedną z ważniejszych przyczyn niskiego przyrostu naturalnego. Pytanie skąd się bierze bezpłodność. Styl życia, chemia w żywności, trujące gazy w powietrzu, dziura ozonowa, wszystko razem? Myślę, że sami siebie unicestwiamy tworząc taką a nie inną cywilizację.
GW
Gość w dom
17 września 2012, 08:55
Najlepsze lekarstwo to to by głosić ludziom Dobrą Nowinę o darmowej miłości Boga do mnie, rodzica. A nie tam, przedszkola czy takie inne. Żeby nie być gołosłownym , napiszę że mam 7 dzieci z 1 żoną i jestesmy na Drodze Neokatechumenalnej.
S
Sonia
16 września 2012, 20:53
"Zapewnić mężom/ojcom godziwą pensję umożliwiającą utrzymać rodzinę, tak żeby żony/matki nie wypruwały sobie żył pracując w domu i poza domem, pędząc z miejsca na miejsce, kombinując urlopy macierzyńskie, wychowcze, opiekę nad dzieckiem itp. Przykład dzietności Polek w Wielkiej Brytanii jest bardzo zastanawiający" Właśnie m. in. dlatego rodzi się coraz mniej dzieci, że w Polsce nie ma mentalności do stworzenia kobietom warunków godnego łączenia roli matki i pracownicy. Idea płacy dla mężczyzny w takiej wysokości, aby utrzymywać całą rodzinę prowadzi do tego, że kobiecie za jej pracę płaci się grosze (bo tylko mężczyzna zasługuje na to, by jego pracę odpowiednio wynagradzać). I wtedy rzeczywiście musi wypruwać sobie żyły latając z miejsca na miejsce. W religii katolickiej tylko pozornie  kobieta traktowana jest z godnością- w sumie jej rola  sprowadza się do rodzenia dzieci, gotowania obiadków i bycia cicho. O jej prawie do bycia po prostu między ludźmi, posiadania satysfakcjonującej pracy zawodowej (nie tylko satysfakcji  z uśmiechu dziecka!) katolicy nie mówią. Bo czegoś takiego nie uznają. A nauczanie JPII w tym temacie nie jest poruszane nawet przez duchownych-zwyczajnie nie pasuje do polskiej tradycji  matki-polki-poświęcicielki.
K
Karol
16 września 2012, 15:00
1. Rozluźnienie relacji międzyludzkich - jest ich więcej, ale są iluzoryczne (TV) lub płytsze niż w rodzinie (Internet, szkoła) - ale czasami to wystarcza niektórym 2. Niepewność jutra - brak pracy, drogie mieszkania 3. Zmiana roli kobiety w społeczeństwie - często musi godzić rolę matki i pracownicy, lub wybierać 4. Strach przed tym, czy młodzi sobie poradzą 5. Koniec presji, aby założyć i żyć w rodzinie 6. Więcej możliwości, aby realizować siebie w inny sposób, które jednak nie dają tego, co rodzina 7. Wspierany (m.in. propagandowo) przez państwo singlowski i przeciwny rodzinie sposób życia 8. Wspierana przez państwo demoralizacja społeczeństwa, w tym dzieci i młodzieży 9. Środki antykoncepcyjne 10. Kreowanie poczucia zagrożenia, niebezpieczeństwa i niepewności jutra 11. Iluzoryczna pomoc państwa dla rodzin i rodziców i nieprzychylne rodzicielstwu przepisy 12. Dążność niektorych kół (najczęściej bogatych) do ograniczania liczby ludności 13. Inne Brak miejsc w przedszkolach to powod drugorzędny, sztucznie wyolbrzymiany, aby odwrócić odpowiedzialność rządzących za to, co mogliby zrobić a nie robią.
I
iii
15 września 2012, 15:44
 * presja wobec kobiet, żeby "godziły" - mężczyźni nie musza "godzić", mogą wybrac jedno - najczęściej pracę; kobiety są ok, jesli "godzą"; jeśli nie godzą - to są albo "kurami domowymi" albo "zimnymi karierowiczkami, które porzuciły dziecko"; męzczyna nie "porzuca dziecka" bo "dziecko potrzebuje matki"; mężczyna "zarabia" * oczekiwania wobec dzieci, ze będą spełniały różne oczekiwania społeczne i rodzinne, że będą chodziły do szkół z "wysokim poziomem" będą osiągały "wysokie wyniki w nauce", będą miały rozwinięte "pozaszkolne zainteresowania" - zarobienie na to i znalezienie czasu na dowożenie dziecka do rozmaitych punktów "inwestowania w dziecko" zajmuje mnóstwo czasu i pochłania gorę pieniędzy!
I
iiii
15 września 2012, 15:33
 *śmieciowe umowy - kobieta po urodzeniu dziecka nie ma dokąd wracać, nie otrzymuje żadnych świadczeń, jest po prostu nikim *drogie mieszkania + brak pracy/niepewność pracy = gnieżdzenie się u teściów, rodziców, po stancjach (też drogich) *mentalność - mała gotowośc męzczyzn do korzystania z urlopów wychowawczych, ojcowskich, opiekuńczych, praca przy dzieciach nie jest traktowana jako "własciwa" dla męzczyzny - i nie jest to tylko wina męzczyzn! pracownik-męzczyzna, to ten który na wychowawcze nie idzie, zaklada się, że kobieta pójdzie, nie dlatego że chce lub nie dlatego, że tak zdecydowali, ale dlatego że jest kobietą i kropka, a przeciez "tylko matka umie się dzieckiem zając"; czasem jest to dyskrymianacja mezczyzn w ich rolach wychowawczych, rodzinnych, mężczyźni nie mają w otoczeniu wsparcia dla ich ojcostwa
P
paolo
15 września 2012, 07:36
 Świetny artykuł, dorzucę dwie sugestie jak można pomóc zwiększyć dzietność w Polsce: 1. Zwalczyć chorą mentalność antydziecięcą ("To wy już macie dwójkę!?") 2. Zapewnić mężom/ojcom godziwą pensję umożliwiającą utrzymać rodzinę, tak żeby żony/matki nie wypruwały sobie żył pracując w domu i poza domem, pędząc z miejsca na miejsce, kombinując urlopy macierzyńskie, wychowcze, opiekę nad dzieckiem itp. Przykład dzietności Polek w Wielkiej Brytanii jest bardzo zastanawiający A że trzeba bić na alarm w sprawie katastrofy demograficznej to rzecz pewna.
BC
biała czekolada
14 września 2012, 23:58
 Zgadza się, że płodność może mieć swoje miejsce w naszych głowach, natomiast dzieci to nie rzecz, by je tak sobie "mieć", skoro się je chce, trzeba być na to odpowiednio przygotowanym. Wg mnie, dość niepokojące jest także to, gdy się nie zastanawia w ogóle nad tym, czy się pragnie ich istnienia, czy nie - nie po to Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wolę (a co za tym idzie: odpowiedzialność), by ten sam skazywał się na przypadek i ślepe przyjmowania wszystkiego, co się wydarzy. Zdaje się, że Bóg, zapraszając człowieka do aktu stwórczego, pozwolił mu na planowanie swojej rodziny, zgodne z jego możliwościami, ale jednocześnie nakłania go do otwarcia się na dzieci. K. Wojtyła trafnie pisał w "Miłości i odpowiedzialności" o tym, że regulacja dni płodnych i niepłodnych w cyklu kobiety nie jest formą antykoncepcji, a możliwością racjonalnego planowania rodziny, przy zachowaniu prawa małżonków do nie odbywania stosunków w dni płodne, skoro w tym czasie nie planują dziecka, co nie oznacza, że go w ogóle nie pragną.  Jasne jest to, że dzisiaj ludzie brak dzieci często tłumaczą obecną sytuacją ekonomiczną, jednak w czasie wojny czy komunizmu nasi dziadkowie i rodzice mieli dzieci, często bez względu na trudy, jakie musieli z tym wiązać. Zatem wystarczy, zdaje się, nosić w sobie pragnienie dziecka i otwartość na to zdarzenie, natomiast przy racjonalnym planowaniu swojej rodziny, w pełni wolności. 
P
piotr
14 września 2012, 20:45
Wiele osób stosuje antykoncepcję z wygody, a nie z przymusu materialnego. Nie wiem jak przekonać kogoś, kto chce mieć wygodne życie, aby sobie je skomplikować jeszcze jednym dzieckiem. Na pewno darmowe przedszkole jego/jej nie przekona.