Pójść do urny, czy pozostać w domu?

Pójść do urny, czy pozostać w domu? (fot. flickr.com/David Reece)

„Deonowa” dyskusja na temat powinności udziału w demokratycznych wyborach nasuwa mi następujące refleksje:

1. W demokratycznym systemie obywatel powinien starać się, w miarę możliwości, wyrobić sobie jakieś zdanie na temat sytuacji społeczno-politycznej. Pójście do wyborów ma sens, o ile potrafimy w jakimś stopniu racjonalnie uzasadnić, dlaczego chcemy oddać taki, a nie inny głos. Głosowanie „bezmyślne” lub czysto-emocjonalne nie jest żadnym wypełnieniem obywatelskiego obowiązku, ale działaniem absurdalnym, a nawet szkodliwym. Nie tyle zatem należy mówić o moralnym obowiązku pójścia do urny, co raczej o powinności wyrobienia sobie uczciwej opinii, którą w sumieniu uważa się za słuszną.

2. Dopuszczam jako racjonalną sytuację, w której ktoś idzie do wyborów nie w oparciu o własne przemyślenia, gdyż z obiektywnych powodów nie był w stanie wyrobić sobie zdania, ale kierując się opinią innej osoby, która jest dla niej autorytetem w sprawach społeczno-politycznych.

3. Ma moralne prawo nie uczestniczyć w wyborach lub oddać głos nieważny ktoś, kto dochodzi do wniosku, że dana sytuacja społeczno-polityczna jest pozornie demokratyczna, a de facto wszechobecne zakłamanie i manipulacja nie pozwalają na wyrobienie sobie zdania na podstawie rzetelnej wiedzy o faktach.

4. Ma moralne prawo nie uczestniczyć w wyborach lub oddać głos nieważny ktoś, kto dochodzi do wniosku, że nie może w sumieniu poprzeć żadnego z kandydatów, gdyż nikt nie spełnia kryteriów, które uważa za decydujące.

5. W wyborach politycznych rzadko możemy poprzeć kogoś w stu procentach, a zaufanie, jakie okazujemy politykom, jest najczęściej zaufaniem ograniczonym. Niekiedy głosujemy na tzw. mniejsze zło. Bywają jednak sytuacje, w których możemy uznać, że również „mniejsze zło” nie jest godne naszego głosu.

7. Generalnie w systemie demokratycznym, nawet bardzo niedoskonałym, warto brać udział w wyborach. Dlatego trzeba dołożyć starań, aby w sposób racjonalny i zgodny z sumieniem móc oddać ważny głos. Tyle że niekiedy mamy prawo uznać, że – niestety – nie jest to możliwe.

Dariusz Kowalczyk SJ, ur. 1963, doktor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Pójść do urny, czy pozostać w domu?
Komentarze (16)
Holeton Terierski
22 listopada 2010, 07:12
"Najszła" mnie taka refleksja:Czytając programy przyszłych lokalnych poltycznych bonzów i samorządowców,ich mętność i odrealnienie w tezach i zadaniach programów,odnoszę wrażenie,ze przykładam rękę do kolejnego biegu do władzy.Tworzeniu politykierów,którzy zbić chcą niezły kapitał na "byciu w politycę". Nauczeni tym,że nawet ci "na świeczniku" nie są nigdy rozliczeni ze swoich obietnic przedwyborczych a ich realizacja w rzeczywistości ma się jak koń do koniaku, śmiało wypisują bzdury i to co ludzie chcą usłyszeć nawet kiedy to tylko przedwyborczy scenice-fiction. Jakaś Pani dziennikarz prowadząca raz w miesiacu program na regionalnej antenie,którego tematyka nie wiadomo czego dotyczy i służy,nagle chce być lokalnym politykiem,którego głównym zadaniem będzie budowa placów zabaw."Miastowe"problemy niepełnosprawnych,hydra urzędniczej biurokracji-nawet na najniższym szczeblu,służba zdrowia,szczatkowa profilaktyka i leczenie uzależnień,kryminalizacja młodzieży,pauperyzacja i wzrost wykluczenia społecznego,budownictwo komunalne-zostały w programach przeciwstawione zalesianiu terenów parkowych,bydowie boisk i parkingów oraz szeroko pojętej ekologii oraz polepszeniu komunikacji samochodowej...
G
gos.c
21 listopada 2010, 22:44
Można za zachętą tutejszych zakonników nie iść do głosowania.Fani Napieralskiego karnie pójdą.Szkoda słów... Wando, proszę o minimum rzetelności: nikt z autorów nie zachęcał do niepójścia na wybory.
W
Wanda
21 listopada 2010, 22:31
Można za zachętą  tutejszych zakonników nie iść   do głosowania.Fani Napieralskiego karnie pójdą.Szkoda słów...
L
leszek
20 listopada 2010, 21:26
Hm... Po tych paru wypowiedziach nasuwa mi się konieczność pewnego rozróżnienia. Owszem, sposób korzystania z prawa wyborczego jest związany z pewną odpowiedzialnością moralną. Ale tak jest ze wszystkim co tylko robimy! KAŻDE działanie czy uchylanie się od niego może mieć konsekwencje moralne! I można sobie rozważać czy takie działania czy uchylanie się od nich jest moralnie w porządku, ale co to zmienia, co to daje? Nasuwa mi się tu przykład z porzuconą kobietą robiącą sceny zazdrości, mając w swojej naiwności nadzieję, że dzięki temu ten mężczyzna zmieni się i zacznie być wierny i kochający ją dozgonną miłością. A tymczasem, urządzane przez nią sceny prowokują skutek odwrotny, gdyż staje się ona coraz dokuczliwszym ciężarem. Owszem, zdradzający jest winien, i zdradzająca ma powody aby robić mu wyrzuty. Tyle że ich skutek będzie odwrotny od jej zamierzeń, działa na własną szkodę... tyle że jej ulży,odreaguje się... A wracając do wyborów... Nawoływanie do wyborów grzmiąc o moralnym obowiązku i odpowiedzialności wcale nie powoduje, że wyborcy robi się wstyd i zaczyna być bardziej odpowiedzialny. Wynikiem będzie coraz większe zamykanie się na kolejne trucie o kolejnych obowiązkach. Jeżeli chce się przekonać ludzi do wyborów to należy im uzmysławiać możliwe POZYTYWY ich udziału w tych wyborach! Należy im pokazać co mogą zyskać lub stracić! A nie straszyć i nie szantażować ich odpowiedzialnością moralną! Wydaje mi się że ciągoty do rodzaju stylu działań zdradzają pewną mentalność... Ktoś kto ma mentalność niewolnika wszystko robi dlatego że musi, ze strachu przed karą, i sądzi że inni działają podobnie, więc aby ich zmotywować do działania straszy ich karą - albo doczesną moralną odpowiedzialnością albo karą piekielną. Że jak się człowieka odpowiednio postraszy/przestraszy, to zacznie kochać i być odpowiedzialnym (stąd takie absurdalne 'dobre nowiny': jesteś zboczeńcem i jak się nie poprawisz to pójdziesz do piekła...). Ich Bóg przypomina nadzorcę z kijem baseballowym a nie kochającego Ojca... Ale w gruncie rzeczy to są ludzie słabej wiary. Bo potrzeba prawdziwej wiary aby zachęcać do pójścia na wybory tłumacząc jakie to ważne, ale nie straszyć odpowiedzialnością moralną i grzechem, i umieć spojrzeć z miłością na tych którzy nie głosują...
G
gos.c
20 listopada 2010, 20:07
(...) Jeśli zaś twierdzę, że nie ma żadnych godnych kandydatów, na których mógłbym zagłosować i uchylam się od głosu, zwłaszcza w wyborach samorządowych, jakie świadectwo wystawiam w ten sposób ludziom uczciwym, którzy rządzili do tej pory w gminach, powiatach, sejmikach, którzy startują po raz kolejny lub nowym kandydatom? Czy nie stawiam w ten sposób pod znakiem zapytania, zaangażowania i tak nielicznych, jak na nasz kraj, którzy w ogóle mają odwagę startować? (...) To zapachniało trochę chęcią wzbudzenia poczucia winy. Nie wystawiam w takiej sytuacji żadnego świadectwa tym osobom. Wystawiają je sobie sami swoją pracą. Ale np. gdy nie widać efektów tej pracy? Czyja to wina (choć to nie najlepsze słowo)? Nagradzać tylko za dobre chęci? Tu znowu pojawia się problem poznawania kandydatów czy już piastujących urzędy i funkcje. Im więcej zastanawiałam się przed tymi wyborami, na kogo głosować, tym częściej stwierdzałam, że trzeba samej zająć się taką działalnością. Ostatnio wyręczyłam radę osiedla i już właściwie załatwiłam zmianę kursowania autobusu ważnego dla osiedla. Od czegoś trzeba zacząć;)
G
gos.c
20 listopada 2010, 19:57
Rozmyślne oddanie głosu nieważnego też wydaje mi się dziwne. Przede wszystkim, jeśli nie jestem zadowolony z poczynań władzy, to w jaki sposób wywołam zmianę przez wrzucenie głosu nieważnego? Nie zmniejszę wówczas frekwencji (bo rozumiem, że taka niska frekwencja miałaby dać do myślenia rządzącym). (...) Wprost przeciwnie: do myślenia mogą dać głosy nieważne, bo jeśli ktoś już idzie do lokalu wyborczego, to znaczy, że same wybory nie są mu obojętne. Niska frekwencja świadczy raczej o braku zainteresowania wyborami czy sytuacją społeczną i polityczną. Nieważny głos może być rodzajem czerwonej kartki. Po wyborach każde z ugrupowań szczyci się tym, ileż to osób ich popiera, zapominając o tym, że część głosów to nie głosy popierające, ale negatywny elektorat kontrkandydatów.
Dariusz Piórkowski SJ
20 listopada 2010, 18:48
Rozmyślne oddanie głosu nieważnego też wydaje mi się dziwne. Przede wszystkim, jeśli nie jestem zadowolony z poczynań władzy, to w jaki sposób wywołam zmianę przez wrzucenie głosu nieważnego? Nie zmniejszę wówczas frekwencji (bo rozumiem, że taka niska frekwencja miałaby dać do myślenia rządzącym). Oczywiście, gdyby w danym lokalu wyborczym na 1000 osób 500 osób złożyłoby głos nieważny, co się zdarza bardzo rzadko, cóż to jest za przekaz dla polityków? Że ludzie nikogo nie popierają? Coś takiego możliwe jest w totalitaryzmie ( w którym de facto głosowanie jest fikcją) lub w zupełnie zdegenerowanej demokracji, w której wszyscy są zepsuci. Po drugie, przecież nie głosuje się tylko ze względu na sprawujących władzę. Jeśli oczekuję zmian w sprawowaniu władzy, to jakże mają one nastąpić, jeśli nie poprę kandydatów, którzy mogą coś zmienić. Nieważny głos można co najwyżej uznać za wyjątek. Jeśli zaś twierdzę, że nie ma żadnych godnych kandydatów, na których mógłbym zagłosować i uchylam się od głosu, zwłaszcza w wyborach samorządowych, jakie świadectwo wystawiam w ten sposób ludziom uczciwym, którzy rządzili do tej pory w gminach, powiatach, sejmikach, którzy startują po raz kolejny lub nowym kandydatom? Czy nie stawiam w ten sposób pod znakiem zapytania, zaangażowania i tak nielicznych, jak na nasz kraj, którzy w ogóle mają odwagę startować? (Nie twierdzę przy tym, że wszyscy kandydaci są szlachetni i bezinteresowni) Mam jednak wątpliwości, czy takie uchylanie się  moralnie w porządku, zwłaszcza, jeśli odgórnie stwierdzi się, (bez próby poznania kandydatów), że nie ma na kogo głosować.
A
Anna
20 listopada 2010, 17:32
Chodzi o to że Deon jest prowadzony przez zakonników. Jezuici polecają go na swojej stronie. Jeżeli świeckie portale pozwlają na komentarze niegodne to musimy to znosić. Podobno na to pozwala demokracja. Ale żeby to robiły osoby duchowne .....
A
Ania
20 listopada 2010, 16:31
Ojciec Dariusz przemawia niczym nieomylny prorok. A skoro pisze do Deonu który nie waha sie siać nienawiść w komentarzach.... Droga Anno Ciągle piszesz o sianiu nienawiści na Deonie... a nie wydaje Ci się czasami... że masz z tym coś wspólnego? Jakoś nikt inny o tym nie pisze...
DK
Dariusz Kowalczyk SJ
20 listopada 2010, 15:35
Oddanie glosu niewaznego moze byc takim udawaniem, o jakim wspomina Lukasz. Ale moze tez byc - i to mialem na mysli - aktem, w ktorym ktos mowi: oddaje glos niewazny, bo system i kandydaci nie pozwalaja mi na glos pozytywny, ale jestem tu, przy urnie, aby powiedziec, ze chce zmian, ktore w przyszlosci pozwola mi oddac glos wazny. Prosze zauwazyc, ze glos niewazny nie musi byc dowodem udawania lub  "gapiostwa" (ktos nie wie, jak sie stawia krzyzyk), ale swego rodzaju powiedzeniem politykom i mediom: robicie z demokracji posmiewisko, tak ze nie da sie nawet pozytywnie zaglosowac....
Ł
Łukasz
20 listopada 2010, 15:23
W większej części zgadzam się z artykułem. Uważam jednak, że jeśli mamy się zdecydować albo na to by nie iść, albo na to by iść w celu oddania głosu nieważnego to lepiej nie iść w ogóle. Moim zdaniem osoba, która idzie i oddaje celowo głos nieważny idzie tylko po to, by się odznaczyć na liście i pokazać jak to sumiennie chodzi na wybory i by jej nikt nie obgadał.  
G
gos.c
20 listopada 2010, 08:39
Krótko, zwięźle i na temat. Do tego w punktach! Poza tym moje uznanie za przebrnięcie przez komentarze:)
A
Anna
20 listopada 2010, 08:15
Ojciec Dariusz przemawia niczym nieomylny prorok. A skoro pisze do Deonu który nie waha sie siać nienawiść w komentarzach.... Wystarczy wejść na strony np. Archidiecezji albo KEP i przeczytać słowo Prymasa Polski. W KEP też są uczeni a nawet profesorzy i też wielu uczelni, w tym rzymskich. Papiez rzeczywiście ustanowił ich do głoszenia prawdy i miłości
T
teresa
20 listopada 2010, 08:14
Jeszcze jedno- mam nadzieję, że następne wybory odbędą się po tym ,jak na stronie gov.pl obowiązkowo wszyscy kandydaci zamieszczą swoje ogólnoposkie ,sformatowane cv z krótkim, jedno zdaniowym dopiskiem -dlaczego oni mają zostać wybrani na... I tak dla każdego wojewodztwa,gminy.Oczywiście za zamieszczenie danych zapłacą z funduszu partii lub wlasnej kieszeni. Cała reszta sposobów na  prezentowanie tęczowych postaci z bajek skandynawskich może być zróżnicowana. Wtedy będzie można powiedzieć,że naród[który ma taki dostęp do e-maila i netu zostal potraktowany z szacunkiem i powagą. Obywatele! Do myszy!
T
teresa
20 listopada 2010, 07:57
Zgadzam się z wprowadzeniem do artykułu.Nieświadome głosowanie jest jak wybór dania z karty menu po chińsku-można się zdziwić,ale i tak będzie za późno,a zapłacić trzeba.
A
Adam
20 listopada 2010, 06:58
Wiem ze swojego, długiego doświadczenia brania udziału w wyborach, więc tak to oceniam, że kolejne pójście na wybory jest nie tylko stratą, ale jest nawet szkodliwe moralnie, gdyż daje złudną nadzieję, że człowiek wreszcie - jest w stanie coś do końca zrobić dobrego. Nie jest w stanie, a demokracja to widzenie po prostu zaciemnia. Mogę tylko liczyć na interwencję Boga, ale przecież nie znam Jego Woli, a ludzkim przeświadczeniom, że potrafi sam się rzadzić nie wierzę. Dlatego nie idę na kolejne wybory - one nic nie zmienią, a efektem będzie dalsze pogrążanie wyborców w złudzeniach. Jedynym ustrojem może być deokracja, ale tę odrzycili już Izraelici, gdy wybrali Saula na króla.