Przedwyborcza nienawiść

(fot. PAP/Rafał Guz)

Ewangelia mówi byśmy kochali tych, którzy nas nienawidzą. Nie mówi jednak, by kochać tych, których my sami nienawidzimy. Takie dywagacje snuje jeden z bohaterów Anny Kareniny Lwa Tołstoja. Przyznam, że niemal powaliła mnie z nóg ta podstępna obrona nienawiści, a zarazem skłoniła do refleksji.

Nikt dzisiaj nie przyznaje się, że nienawidzi, co najwyżej czuje do kogoś niechęć i chętnie by mu zaszkodził, gdyby mógł. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby to jakiś szlag go trafił. Po co mam brudzić sobie ręce i narażać się na miano osoby żywiącej wobec kogoś nienawiść. Lepiej uchodzić za miłującego nieprzyjaciół i modlić się, by okryli się wstydem i kiedyś przyznali mi rację. Prawda, że hipokryzja?

Współczesny człowiek częściej nienawidzi osoby znane z mediów niż te zza miedzy. Nie kibicuje kandydującym w wyborach tak, jak kibicuje sportowcom. Tak naprawdę to nie interesują go kandydaci, których lubi i szanuje. Skupia się na przeciwniku, by go wyśmiać, zdyskredytować, obrzydzić innym. Ale to przecież nie jest nienawiść tylko strategia kampanii wyborczej - powie specjalista od wizerunku. To taki polski sposób wzajemnego miłowania się na zabój.

Gdyby któryś z kandydatów mnie nienawidził, zastosowałbym wobec niego ewangeliczną zasadę kochania tych, którzy mnie nienawidzą. Tu znowu kłania się jeden z bohaterów powieści Tołstoja. A że ten znienawidzony przeze mnie kandydat nawet mnie nie zna i dlatego nienawidzić mnie nie może, to moja nienawiść do niego nie sprzeciwia się Ewangelii. Gdy tak dłużej pomyślę, to dochodzę do wniosku, że to nie ja go nienawidzę, to on sam jest znienawidzony i sobie winny. A temu zaradzić się nie da. Taki już jest i taki pozostanie.

Do tak wybiórczego (czy też wyborczego) rozumienia nienawiści nikt nie chce się przyznać. Odsuwamy od siebie myśl, jakoby tak haniebne uczucie mogło zagnieździć się w naszej duszy. A jednak, łatwiej nam przyjąć, że bycie znienawidzonym jest większym złem niż samo nienawidzenie. Znienawidzony jest sam sobie winny. Czyż nie tak myślimy?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przedwyborcza nienawiść
Komentarze (38)
P
Pl
23 maja 2014, 13:42
"To taki polski sposób wzajemnego miłowania się na zabój." No tak, Polakom to można i trzeba dowalić przy każdej okazji, a i bez niej. Ciekaw, że pisze to o. Żmudziński tak bardzo uwrażliwiony na mniejszości (..., masonów, ateistów) i tak pilnujący, żeby katolicy o nich pisali tylko dobrze. A sam nie zauważa, że jego wypowiedzi ujawniają np. antypolonizm.
SK
słowa Królowej Polski
22 maja 2014, 14:57
MB Królowa Polski do mistyczki: Co do religii trzymajcie się tylko Rzymsko-Katolickiej, bo ta bez zmiany od Pana Jezusa pochodzi. Inne religie są wynalazkiem ludzi niemoralnych, więc o nich nawet myśleć nie można. Jak jeden jest Bóg, w Trójcy Św. Jedyny praw dziwy, tak jedna jest tylko praw dziwa wiara przyniesiona z nieba przez Pana Jezusa, głoszona przez Apostołów i przechowywana w Kościele Rzymsko – Katolickim, gdzie jej stróżem jest Ojciec Świę ty, jako najwyższy i nieomylny w rzeczach wiary i moralności – Pasterz. Miłość moją rozpalaj w młodzieży, którą zepsuty świat, szatan i własne namiętności ciągną za sobą, odrywają od Kościoła Świętego i prowadzą na wieczną zgubę. Jak ogrodnik żałuje młodych szczepio nych drzewek, gdy padnie na nie zara za, tak ja żałuję młodzieży, gdy traci niewinność, wpada w swawolę i naba wia się zaraźliwych chorób. Gdy młodzież się zepsuje, Ojczyzna straci odważnych żołnierzy, a Kościół kandydatów do stanu duchownego… nastąpi zdziczenie społeczeństwa ludzkiego. Polski narodzie, jam cię ukochała, (…) wolność wróciłam, ale nie swawolę, wewnątrz niezgoda gotuje niewolę. (…) Unikaj kłótni, strzeż się partyjności, zachowaj wiarę przy Boskiej miłości. Ks. G. Augustynik: „Miłość Boga i Ojczyzny w życiu i czynach Świąto bliwej Wandy Malczewskiej” Upom nienia i proroctwa dotyczące Kościoła Św. i Polski. Imprimatur Nr 1907.
0
007
22 maja 2014, 08:02
Oczywiście adresatem tekstu jest JAKIS< KTOŚ GDZIEŚ, czyli nikt. A jaka jest reakcja na nienawiść, szerzenie kłamstw i oszczertw i upokarzanie ludzi, kiedy z takimi aotor spotyka się osobiście? Ogólnie rzecz ujmując: koci łapci i ciuciu ciuciu. A z ludzi można idiotów robic i głupa palić. Grunt, że "swoi" do parlamentu zakandydują. Nawet jeśli wyraźnie bredza wbrew  temu, co naucza pp Francisze. No przecież Bergolio to prostak. Co innego Klub katechetów na FB i jego "załozycielka" https://www.facebook.com/bozena.morawska1
O.
owca ....czarna
21 maja 2014, 15:46
Czytam rozwazania ksiedza Zmudzinskiego i proponuje by zajal sie czyms innym....bedzie wiecej pozytku ufam!
O
owieczka_
21 maja 2014, 09:32
Chciałam się zapytać czy to co podają współbracia jezuici na deonie rozeważając słowo Boże na swoich blogach podlega jakiejkolwiek kontroli? Może ktoś zająłby się w końcu wpisami o.Kramera, także dzisiejszym pt."Czas na cuda". To jest głoszenie słowa Bożego, podawane do wierzenia. Oto próbka: "Bóg nie jest systemem teologicznym, jakąś raz na zawsze ustaloną definicją. Jest prawdziwym żywym organizmem jak krzew winny, a od czasów Jezusa, wiemy bardzo dobitnie, że jest żywą osobą." Czy ktoś z braci jezuitów bądź innych księży jest w stanie mi (nam wierzącym) wytłumaczyć co oznacza wpis oz Bogu jako żywym organizmie, a od czasów Jezusa Bogu - żywej osobie? Pewien inny jezuita na stolicy Piotrowej powiedział, że mamy się od księży domagać mleka doktryny katolickiej, więc może ktoś się podejmie odpowiedzi, bo o.Kramer nie jest skłonny do dialogu ze mną.
21 maja 2014, 10:58
Straszliwie poetycki wpis o.Kramera. Próbka - taka sobie. Dlaczego od czasów Jezusa wiemy badzo dobitnie, że Bóg jest żywą osobą? - Bo, jak sadzę, Jezus - ktory się wcielił -  jest Bogiem, żywą osobą... Sformulowanie "prawdziwy żywy organizm" w tym kontekście, jest o tyle potencjalnie mylące, że w podstwowych definicjach organizm odnosi się do organizmu biologicznego - z definicji, charakteryzującego się przemianą materi. Ale czy akurat ta przenośnia dowołująca się bezposrednio do biblijnego opisu wymaga interwencji przełożnych?
P
piw
22 maja 2014, 10:21
owieczko, mnie też kramer "olewa". Ten człowiek żyje we własnym świecie i ma własną religię, będącą mieszanka chrześcijaństwa, judaizmu, filozofii wschodu itp. Nie ma sensu z nim dyskutować. Uważa siebie za jakiegoś nadczłowieka. Przed upadkiem zawsze kroczy pycha.
21 maja 2014, 09:03
>To taki polski sposób Tekst wpisujący się w retorykę pedagogiki wstydu. Czy polecenie miłości nieprzyjaciół obejmuje zakaz nazywania popełnianych przez nich podłości po imieniu? Swoją drogą to świetne pole do popisu dla Deonu: zamiast zylionów pierdołowatych artkulików o "miłości" pisanych na poziomie rozegzaltowanej licealistki porządny cykl artykułów przerabiający dogłębnie temat czym jest i co obejmuje miłość nieprzyjaciół i z czym nie należy jej mylić. Obserwując działalość Deonu nie spodziewam się reakcji, bo Deonowe modus operandi to powierzchowność w dotykaniu zagadnień wytytłana do ostatniej niteczki w sosiku 'miłości' zredukowanej do przymusu bycia miłym.
WD
Wujek Dobra Rada
21 maja 2014, 09:14
Celnie. Bo w innych krajach to same anioły ;-)
21 maja 2014, 11:31
Panie Piotrze, w Mt 5, 44-48 Jezus powiedział: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. Cobyśmy nie malowali obrazków na chmurach, uprzejmie Pana proszę jednak o konkret. Skoro Pan wie, jakie powinny być artykuły na Deonie w tym temacie, proszę więc podać swoją interpretację tego nakazu Boga. Tak na spokojnie, ponieważ ponownie dopiero późnym wieczorem będę miał wolną chwilę, żeby ewentualnie się do tego ustosunkować:-)
21 maja 2014, 11:35
ah, kliknąłem nie to pole odpowiedzi, post jest do Piotra Słowińskiego, ale w sumie wychodzi na to, że do WDR również
21 maja 2014, 14:49
Miłość nieprzyjaciół nie obejmuje rozpowszechniania fałszu, iż nieprzyjaciele właściwie nieprzyjaciółmi nie są, bądź że nieprzyjaciele poważni są tylko 'jasełkowymi nieprzyjaciółmi'. Nieprzyjaciel to nie jest 'przyjaciel inaczej', czy 'zagubiony przyjaciel'. Miłość nieprzyjaciół (szczególnie w połączeniu z nakazem nadstawiania drugiego policzka) to nie jest zakaz obrony czy nakaz pacyfizmu. Domaganie się ukaraznia sprawcy, szczególnie trwającego uporczywie w wyrządzaniu ewidentnych krzywd niewinnym, nie jest zaprzeczeniem miłości nieprzyjaciół. Miłość nieprzyjaciół nie jest nakazem tropizmu w kierunku rozpoznawania ich charakteru w postaci ulukrowanej zamiast prawdziwej. Czy Pan dostrzega istotną różnicę pomiędzy 'miłujcie nieprzyjaciół', a 'przestańcie w nieprzyjaciołach rozpoznawać nieprzyjaciół'? ... tak żeby od czegoś zacząć
W
WDR
21 maja 2014, 15:37
Akurat nie do mnie. Pan Piotr najwyraźniej edytował swój wpis, bo jak komentowałem to zawierał tylko jedno zdanie: "Tekst wpisujący się w retorykę pedagogiki wstydu."
21 maja 2014, 17:10
Przepraszam za zamieszanie.
21 maja 2014, 23:26
Ściganiem i karaniem sprawców niech się zajmują uprawione do tego organa państwowe. Jezus nie wyuczył swoich uczniów na szeryfów wymierzających sprawiedliwość, czy szukających sprawiedliwości tu i tam. Chyba, że ktoś czerpie ze świętej wojny muzułmanów, albo zatrzymał się na Starym Testamencie. O tak, dostrzegam właśnie w tych nawoływaniach paru osób komentujących na Deonie taką chęć bycia prorokami ze Starego Prawa, grzmiącymi, może straszącymi zniszczeniem jakiejś Niniwy (a niechby tylko Bóg okazał takim złym ludziom miłosierdzie...). Jest jeszcze kwestia najważniejsza – przebaczenie swoim wrogom. Na samym finiszu ziemskiej służby - przez co nabrało to wyjątkowo pouczającego charakteru - konający Jezus nie krzyczał do swoich oprawców: „Niech Was piekło pochłonie! Ja już nie dam rady, ale moi uczniowie mnie pomszczą. Oj, nie może Wam to ujść na sucho, sprawiedliwość musi być!!!”
22 maja 2014, 01:32
To, co Pan napisał nie ma żadnego związku z zagadnieniem czym jest, a czym nie jest miłość nieporzyjaciół. Ośmielę się postawić tezę, że poruszamy się w dwóch porządkach. Pan porusza się porządku emocjonlanym, Utożsamia nieprzyjacielksość z emocjami: wrogość jest nierozerwalnie związana z niechęcią do nieprzyjaciela i niechęcią nieprzyjaciela do nas. Stąd akcent na ważność przebaczenia rozumianego jako odcięcie negatywnego bagażu emocjonalnego zasocjowanego z nieprzyjacielem. Ja natomiast mówię w porządku w którym nieprzyjacielskość jest determinowana przez obiektywny fakt szkodzenia, niezależnie od relacji emocjonalnych pomiędzy szkodzącym, a poszkodowanym. Ustalmy zatem na początku czy zagadnienie miłości nieprzyjaciół dotyczy wyłącznie obszaru relacji emocjonalnych pomiędzy ludźmi (osobowym podmiotem i jego osobowym nieprzyjacielem), czy też wykracza oza samo obszar relacji emocjonalnych i dotyczy również obszarów innych relacji międzyludzkich.
W
Witold
22 maja 2014, 09:09
miłość nieprzyjaciół, tych którzy popełniają 'podłości' wymaga żebyśmy zrobili coś żeby im pomóc zaprzestać popełniać te podłości zatrzymanie się na ocenianiu ich podłości bez ruszenia palcem, żeby ich zaprzestali jest pewnie nienawiścią ... a co do konwencji Deonu - to jest to portal na którym mają prawo pojawiać się krótkie niepogłębiony felietony a nie tylko dogłębne eseje - z góry przepraszam, jeśli pomieszałem coś w kwestii form literackich
22 maja 2014, 09:28
Generalnie mnie nie interesują zbytnio nie kończące się dyskusje teoretycznego ustalania definicji w ten sposób, gdybania: „A jakby było, gdyby było tak, ale nie inaczej, jednakowoż w sytuacji wystąpienia innej opcji, a gdyby ktoś coś jeszcze powiedział innego, to już w ogóle nie zgadzałbym się na to...” Niech zajmują się tym ci, którzy to lubią (mnie z lekka skręca) i nie szkoda im na to czasu. Coby skrócić naszą wymianę zdań do niezbędnego minimum, jeśli mamy w miarę sprawnie dojść do jakichś konkluzji, proszę o podanie przykładu (nie wyimaginowanego, tylko realnego, z którym miał/ma Pan do czynienia). Co jakaś osoba zrobiła, że stała się Pana wrogiem, czego oczekiwali od Pana tacy chrześcijanie nawołujący do miłowania nieprzyjaciół, co Pan był w stanie z siebie wykrzesać w tej sytuacji, a z czym się Pan nie zgadzał.
B
beti
22 maja 2014, 10:36
Pomóc zaprzestać... w Ewangeliach niczego nie ma o zabieraniu sznura Judaszowi... to raczej według zdrowego rozumu krzywdzonych się wspiera, ale przecież w księżowskim środowisku to wieśniactwo, zwłaszcza jeśli chodzi o kobietę. Jeśli to ksiądz jest podły, nawet jeśli to głupkowaty smarkacz - to się go stawi ponad szacunek dla kobiety. Mało tego! Ona ma się leczyć psychicznie, albo iść do więzienia, bo zasrany smarkaty bozek ma mieć RACJĘ! A takie jak powyżej z pewnością będą go wspierać. Amen. Czyli w czym Witold i komu chcesz pomóc? Bo namotane to mocno.
22 maja 2014, 11:02
Widzę, że i konkretność rozumiemy odmiennie. Dla mnie to dyskusja o tym jakie rzeczy leczą, a jakie szkodzą, a dla Pana to jak pielęgniarka Marysia Kowalska l.37 z Pcimia Dolnego zamieszkała przy ulicy Głównej 12b wbija igłę podczas zastrzyku. Takie plotkowanie jest intelektualnie praktycznie bezwartościowe.
22 maja 2014, 11:24
Ciekawa analogia... Ok, jednak będę uparcie prosił o podanie konkretnego przypadku z Pana życia - nieprzyjaciela. Wyciągnie się również z tego leczenie/szkodzenie, ale usilnie proszę - jeśli ta dyskusja ma sens, proszę, żebyśmy poruszali się w rzeczywistych sytuacjach, a nie zajmowali się psychologizowaniem nad wymyślonymi sytuacjami. Przepraszam, ale to Pan skrytykował o. Wojciecha oraz pewną linię programową Deonu. Proszę wykazać, że ma Pan realne powody.
22 maja 2014, 11:36
Wtrącę 3 gr. Ojciec Żmudziński pisze o "wpłóczesnych ludziach" (czyli o kim?) szczególnie tych jasno mówiących "nie pozwalam" jako o ludziach kierujących się w swym "nie pozwalam" ukrytą nienawiścia do oponenta politycznego a nie przekonaniem do swoich (czy popieranego polityka) racji. Można nie zgadzac się drugim czlowiekiem, odrzucać zdecydowanie jego poglądy i nie nienawidzić go. Idąć dalej: można też czuć do kogoś niechęć (uczucie) i go kochać (postawa chrześcijańska)...
22 maja 2014, 11:55
Jaki jest związek konkretnego przykładu z mojego prywatnego życia z zasadnością zasygnalizowanej przeze mnie krytyki linii programowej Deonu? Krytyka linii programowej Deonu bierze się z organoleptycznej obserwacji owej linii. Z tego, co Pan pisze poruszanie się w rzeczywistych sytuacjach to (niemal) bezwartościowe przykłady incydentalne: Malinowskiej z mąki Oetkera zawsze ciasto wychodzi, a Nowakowej zawsze wychodzi zakalec.
22 maja 2014, 11:56
“Our culture has accepted two huge lies. The first is that if you disagree with someone’s lifestyle, you must fear or hate them. The second is that to love someone means you agree with everything they believe or do. Both are nonsense. You don’t have to compromise convictions to be compassionate.” ― Rick Warren
22 maja 2014, 12:03
O ile dopiwedź udzielona mi przez Pana (11:56:00 | 2014-05-22) jest mi bliska to odpowiedź udzielona Panu Rafalowi wydaje się mi, jako czytającemu, bez związku... może przeskok w rozumowaniu (nieujawniony na piśmie) był zbyt duży?
22 maja 2014, 12:21
Ja wcale nie jestem pewny, czy nadążam za strumieniem świadomości Pana Rafała. Wydawało mi się, że tematem ma być co to jest miłość nieprzyjaciół, a tu nagle otrzymuję jakieś pretensje o sformułowanie krytyki 'linii programowej Deonu'.
Katarzyna Rybarczyk
22 maja 2014, 13:08
Też wtrącę 3 grosze :) Wg moich obserwacji jest grupa ludzi - wierzących, zaangażowanych katolików, dających świadectwo swojej wiary w taki sposób, że w mniej lub bardziej lokalnym środowisku są znani ze swojej religijności, którzy jednocześnie o rządzących wypowiadają się z pogardą i nienawiścią. Dla przykładu, jest to np. ocenianie motywacji osób, z którymi się nie zgadzają ("chcą zaszkodzić Polsce", "robią to specjalnie", "liczą się dla nich tylko pieniądze" itp.), pogardliwe wyrażanie się o nich, np. przez przekręcanie nazwisk ("Tusek", "Komoruski", "Paligłup"). Można się spierać o skalę tego zjawiska, w pewnych środowiskach pewnie będzie mniejsza, w innych większa, ale nie da się mu zaprzeczyć. I mam ważenie, że to o tego typu postawach pisze o. Żmudziński. Dla sprawiedliwości  dodam, że tego typu postawy można odnaleźć po obu stronach sceny politycznej. Do chrześcijanina zaś pasują mi bardziej słowa "Boże, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią" niż "Bóg was osądzi, a jak będziecie smażyć się w piekle, to się okaże, kto miał rację." Oczywiście, można się z kimś nie zgadzać, jasno dawać temu wyraz i go nie nienawidzić, a wręcz kochać. Ale można również się z kimś nie zgadzać i go z tego powodu oczerniać, wyzywać itp. a to już czyny nienawiści. I artykuł jest o tym drugim rodzaju.
22 maja 2014, 13:28
Sądzę, iż ma Pani rację co do rozpoznania zakresu artykułu. Jednakże rozpoznanie owego zakresu nie wyczerpuje sprawy. O. Żmudziński ogranicza się do typowych dla pewnej narracji narzekań na jakość Polaków. Czy uważa Pani, że takie ponarzekanie sobie jest czymś pozytywnym, że niesie ze sobą jakiś pozytywny potencjał dla kogokolwiek? Czy głębokość zagłębienia zębów w temat przekracza płytką tabloidyzację? Jest temat i świetna okazja do jakiegoś nietrywialnego przepracowania go, a zamiast tego ... szkoda gadać. Tego rodzaju działania określane są metaforycznie, iż nie chodzi o to, by króliczka złapać, ale by go gonić.
22 maja 2014, 14:34
Co do pomocy w zaprzestaniu czynienia podłości, to zgadzam się, iż warto mieć to przed oczyma i to z wysokim priorytetem, ale nie można owej pomocy fetyszyzować, bo prowadzi to do przedkładania troski o kata nad troskę o ofiarę. W realnych sytuacjach zostajemy często postawieni wobec wyboru pomocy katowi, czy pomocy ofierze, co może się wiązać z koniecznością sięgnięcia po ostrzejsze środki wobec kata, niż tylko ustne napomnienie i prośba. Źle rozumiana miłość nieprzyjaciół skutkuje przymykaniem oczu na wyrządzanie podłości konkretnym ofiarom w imię prawa do nawrócenia się kata. To tylko jeden z przykładów na jakie manowce wiedzie infantylne pojmowanie pewnych pojęć.
23 maja 2014, 00:07
Nasłuchałem się już od ludzi różnych rzeczy: a to jest źle, a to nie dobrze, a to ten zły, a tamten mnie skrzywdził, był niesprawiedliwy dla mnie, uwziął się i specjalnie coś robi... Bardzo często, jak zacząłem drążyć tematy okazywało się, że wcale tak to nie wygląda w rzeczywistości (kij ma dwa końce, prawda jest pośrodku, itp.) W tym temacie, nie chce Pan podać konkretnego przykładu z życia dotyczącego nieprzyjaciela, to albo boi się Pan, że obnażyłbym faktyczne Pana intencje (czy aby na pewno zbieżne z prawdziwą nauką Chrystusa?), albo nie ma Pan nieprzyjaciół i tworzy więc sztuczny problem z rzekomym miłowaniem nieistniejących dla Pana nieprzyjaciół.
23 maja 2014, 08:35
Pan dokonuje takich uproszczeń, że ręce opadają. Konkretne zwierzęta w konkretnym ZOO są utrzymywane w warunkach bezpieczeństwa od swoich naturalnych drapieżników, z czego nie wynika, ani że problem drapieżnictwa zniknął, ani że owe zwierzęta nie mają mają 'prawa' (?) odnośnie problemu relacji drapieżnik-ofiara zabierać głosu. Pan implicite stawia na głowie jedną z największych cnót Chrześcijaństwa, czyli troszczenie się nie tylko o własny tyłek, ale również o tyłki innych, postulując, iż jeśli jakieś zagadnienie wprost nie dotyczy podmiotu, to nie ma on prawa wobec niego zabierać głosu. Wedle zaprezentowanej przez Pana logiki każdy kto nie doznaje bezpośredniio głodu, ani chorób nie ma 'prawa'(?) o nich zabierać głosu, ani starać się 'coś z nimi zrobić', a ktoś komu się samochód nie rozkraczył podczas dalekiej trasy nie ma prawa zastanawiać się nad tym, jak rozkraczeniu się samochodu podczas dalekiej trasy zapobiegać, and all that implies. Jako Chrześcijanian powinien Pan być świadomy faktu, iż wszyscy mamy osobistego nieprzyjaciela, któremu zależy na naszej krzywdzie i niedoli zarówno w wymiarze doczesnym, jak i wiecznym - Szatana. Prosze się zastanowić i przedstawić jakiś rozsądny punkt widzenia w swojej argumentacji.
23 maja 2014, 10:46
Panie Piotrze, tak, ludzie mogą sobie dyskutować również na tematy, które nie dotyczą ich bezpośrednio. Dostrzegam mnóstwo takich dyskusji. Część z nich jest dla mnie zwykłym biciem piany, nie wiem, czy z nadmiaru wolnego czasu uczestników, czy z braku ciekawszych zajęć w realnym życiu. Nieważne, mnie one nie interesują, ale jak ktoś ma ochotę, jego prawo. Natomiast w Pana przypadku problem pojawia się w niezwykle uporczywym atakowaniu autorów i pewnej linii prezentowanej w różnych artykułach Deonu, przedkładającej (a nie zastępującej) miłosierdzie nad sprawiedliwość. Wyżej jest Pan zdziwiony moją uwagą, a proszę jeszcze raz przeczytać swój post z 09:23:44 | 2014-05-21. Rości sobie Pan prawo do kategorycznych ocen publicystyki tego portalu. Wybrane (proszę nie edytować postu, do którego już się ktoś odniesie tylko jak już to napisać nowy, sam Pan na to kiedyś zwracał uwagę, że co innego literówki...): "zamiast zylionów pierdołowatych artkulików o 'miłości' pisanych na poziomie rozegzaltowanej licealistki " "Deonowe modus operandi to powierzchowność w dotykaniu zagadnień" Domniemuję, że dotyka to mocno osobiście Pana, że oto tu nachalnie nakazuje się realizować Panu miłość chrześcijańską, a Pan ma inną koncepcję na to. Chciałem, żebyśmy przeanalizowali jakiś realny przykład, skoro tak to Pana dotyka osobiście, coby nie poruszać się ciągle w próżni. Nic z tego... Ta dyskusja przeciągnęła się już za mocno. Żałuję tylko, że nie doszliśmy do konstruktywnego wniosku końcowego. Nie mniej ja już podziękuję za dalsze marnowanie czasu w tym wątku. A to co Pan edytował już i dopisał - jestem świadomy istnienia szatana i jego realnego wpływu na nasze życie. Tylko co kto z tym zrobi – można skupiać się na diable, jego działaniach, rozpracowywać go (i tak go się nie przechytrzy, ani nie pokona własnymi siłami...). Ja wolę się skupiać na Jezusie Chrystusie, Jego słowach. Poza tym, On ma Moc, żeby szatana pokonać (zrobił to już?).
23 maja 2014, 12:20
Jakość wyobrażeń o Chrześcijaństwie moich współwyznawców dotyczy mnie i każdego Chrześcijanina bezpośrednio. Jakość wyobrażeń i rozumienia Chrześcijaństwa dotyczy bezpośrednio wszystkich Chrześcijan. W przeciwnym wypadku niepotrzebna byłaby przestroga o 'ślepych przewodnikach ślepców'. Aby dbać o zdrowie nie każdy musi zgłębiać neurochirurgię, ale każdy powinien znać podstawowe zasady higieny. To samo dotyczy intelektu. To, co jest prezentowane na Deonie jest poniżej poziomu podstawowej higieny intelektualnej, a ogłupiałym Chrześcijanom łatwiej wcisnąć tombak zamiast złota, niż nieogłupiałym. Pan dokonuje błędnej negacji przypisując mojej postawie oporowi przed całkowitym zaniedbaniem cech skupiania się. Opór przeciwko zaniedbywaniu stanu hamulców to coś innego, niż przedkładanie stanu hamulców nas kondycję innych podzespołów samochodu. Pan w imię błędnego pojmowania znaczenia silnika podpisuje się pod faktycznym zaniedbywaniem pozostałych podzespołów, bo 'tylko silnik jest ważny'. Co więcej - jeśli w konkretnej sytuacji to akurat hamulce stanowią najsłabsze ogniwo samochodu to przejściowo wskazane jest skupienie się nad ich stanem i naprawienie go. Nie 'przeciwko' silnikowi, ale w celu zapewnienia poprawnego działania całości. Im w gorszej kondycji są pewne podzespoły całości tym więcej nieuzasadnionego przekonania, że sam silnik załatwić ma rzekomo wszystko. Dychotomia przez Pana przedstawiona jest pozorna, a przez to fałszywa. *** Rozumiem, że oczywiście nie jestem żadnym autorytetem w dziedzie o której mowa, ale chyba Jan Paweł II jest: "WIARA I ROZUM (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy"
WD
Wujek Dobra Rada, Mistrz Ciętej
20 maja 2014, 21:50
Polityk sam w sobie jest oczywiście człowiekiem, ale dla wyborców jest produktem. Jak można nienawidzić produkt? Czy nienawidzimy pastę do zębów jeśli nie działa, albo szynkę jeśli jest niesmaczna? ;-)
W
wert
20 maja 2014, 21:27
Nienawiść zwykłych ludzi do niektórych polityków jest świadomie wzbudzana przez niektórych biskupów i księzy. Im też się udizela przedwyborcza gorączka.
Y
yess
21 maja 2014, 09:13
No tak - to komentarz w stylu deonu - ale obmawianie biskupów i duchownych na deonie to jest bardzo słusza dla deonu sprawa. I pobożna. No i ostra cenzura jak ktoś zwraca uwagę ks. Żmudzińskiemu na jego POprawność i postmodernizm
jazmig jazmig
20 maja 2014, 18:14
Nienawiść zwykłych ludzi do niektórych polityków jest świadomie wzbudzana przez innych polityków poprzez media, przy użyciu służalczych dziennikarzy i publicystów. Mnie osobiście są obojętni Kaczyński, Tusk czy Palikot oraz inni im podobni. Ja ich ani nie nienawidzę, ani ich nie kocham, oni są dla mniej, jak woda destylowana (kto ją próbował, ten wie, co mam na myśli). Jednakże to nie oznacza, że jest mi obojętne to, co oni robią lub głoszą.
20 maja 2014, 22:09
Tym razem pełna zgoda! :)