Przesilenie w seminariach? Kryzys powołań to nie katastrofa

(fot. unsplash.com)

W kwestii powołań kapłańskich i do życia konsekrowanego mamy w Kościele w Polsce „liczebny kryzys”. Mamy też szansę na poważne zmiany w tej sferze.

Jeden z publicystów zwrócił kilka dni temu uwagę, że pierwszy raz od dłuższego czasu przy okazji dorocznego wrześniowego spotkania polskich rektorów wyższych seminariów duchownych diecezjalnych i zakonnych nie podano do publicznej wiadomości liczby nowych kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Publicysta zasugerował, że powodem jest fakt, iż „Chyba nie ma czym się chwalić”. Powód może być jednak inny. Wiele wskazuje na to, że w Kościele katolickim w Polsce zmienia się podejście do kwestii powołań.

Coroczne wyliczanki i porównania liczby zgłoszeń do seminariów duchownych i do nowicjatów to działanie nie tylko irytujące dla części wiernych, ale przede wszystkim mylące. Być może wynikało one z przeświadczenia części wiernych i hierarchów, że liczba chętnych do kapłaństwa i zakonów świadczy o sile lub żywotności Kościoła w danym kraju. To może być pewien wskaźnik, ale wcale nie musi być jednoznaczny. Wielokrotnie już wskazywano na związek liczby kandydatów na księży z rozmaitymi okolicznościami i wydarzeniami w życiu religijnym danej społeczności. A nawet nie tylko religijnym.

Warto mieć świadomość, że nie ma tu prostej zasady, iż te krytyczne wobec Kościoła prowadzą zawsze i wyłącznie do decyzji odrzucających głos powołania, a te bardzo mu przychylne owocują wyborem seminarium duchownego lub klasztoru. To tak nie działa.

DEON.PL POLECA

Ks. Wojciech Wójtowicz, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych, w tegorocznym wywiadzie dla KAI, udzielonym przy okazji wrześniowego spotkania, stwierdził, że mamy w Polsce „kryzys liczebny powołań kapłańskich”. Jeszcze dwa lata temu mocno się wobec takiego stwierdzenia dystansował. To nie wszystko. Ks. Hubert Tryk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Hosianum w Olsztynie, w sierpniu br. komentując dla „Gazety Olsztyńskiej” fakt braku zgłoszeń kandydatów, przyznał: „Jeżeli ta tendencja się utrzyma, to już za kilka lat zabraknie księży do pracy w parafiach na naszym terenie” i wskazał, że w związku z tym trzeba będzie zmienić model pracy duszpasterskiej. Metropolita warmiński, abp Józef Górzyński, zapewnił natomiast, że w kwestii przyczyn kryzysu powołań chce uniknąć szybkich i łatwych odpowiedzi. Sprawa istotnie wymaga zarówno poważnych badań, jak i pogłębionej refleksji w odniesieniu do poszczególnych diecezji oraz w skali całej Polski.

W analizach obok takich tematów, jak demografia czy faktyczny stan rodziny oraz wspólnot katolickich na różnych poziomach, nie powinno zabraknąć sprawy traktowanej często jako drugorzędna. Chodzi o obraz Kościoła i kapłaństwa. O to, przez kogo i w jaki sposób jest kształtowany. Ma on znaczący wpływ na decyzje młodych podejmowane w odniesieniu do głosu powołania, który słyszą. Dotyczy nie tylko bezpośrednio przez nich formułowane odpowiedzi, ale również ich odbioru przez bliższe i dalsze otoczenie, w którym się kształtują. W lutym br. jeden z polskich biskupów diecezjalnych mówił do chłopców uczestniczących w rekolekcjach, że dziś trudniej podejmować pozytywne decyzje w odpowiedzi na głos powołania, ponieważ mamy do czynienia z negatywną presją na Kościół. Dodał, że obecnie młody człowiek „jest osaczony” przeciwnych Kościołowi wiadomościami z sieci. To istotne spostrzeżenie, choć konieczne jest jego poszerzenie.

Chodzi o to, że na wizerunek Kościoła u ogromnej liczby ludzi, także potencjalnych kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego oraz ich najbliższych, wpływają media. Wszystkie. Zarówno te skupiające się głównie na tym, co złe w Kościele, jak i te, które zachowują jaki taki obiektywizm oraz te będące w bezpośredniej gestii Kościoła. Warto mieć świadomość, że nie ma tu prostej zasady, iż te krytyczne wobec Kościoła prowadzą zawsze i wyłącznie do decyzji odrzucających głos powołania, a te bardzo mu przychylne owocują wyborem seminarium duchownego lub klasztoru. To tak nie działa. Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.

Warto się też zastanowić nad tym, w jaki sposób obraz Kościoła w sercach i umysłach potencjalnych kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego kształtują parafie i rozmaite wspólnoty w nim działające. Tylko pozornie są one na straconej pozycji w zestawieniu z siłą mediów. To one dają bezpośrednie doświadczenie życia i funkcjonowania w Kościele. Są w stanie realnie wpłynąć na wizerunek Kościoła u poszczególnych osób i na ich życiowe decyzje. Warto pielęgnować w parafiach i wspólnotach poczucie odpowiedzialności za powołania i za powołanych. Mamy w Polsce pod tym względem bardzo dobre tradycje i doświadczenia.

Kryzys w sferze powołań w Kościele w Polsce nie oznacza (nie powinien oznaczać) klęski ani katastrofy, lecz przesilenie i przełom w podejściu do tej kwestii. Bóg na pewno powołuje tylu, ilu potrzeba. Jest jednak zadaniem katolickiej społeczności pomóc im nie tylko Boże wezwanie usłyszeć, ale przyjąć je z pożytkiem dla Kościoła i dla nich samych.

Dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Przesilenie w seminariach? Kryzys powołań to nie katastrofa
Komentarze (5)
ML
~Marcin Lauzer
28 września 2019, 18:56
Dobrą odpowiedź na tę bolączkę podaje kard. Sarah
John Rambo
26 września 2019, 13:53
dokładnie jak w tytule. Żadna katastrofa. Zrobimy sobie synod, czy drogę synodalną jak Niemmcy i hakuna-matata. Oni już dawno to przerabiali. Żadnego problemu u nich nie ma. Dokładnie jak ksiądz pisze. To tylko przełom. Tylko mógłby mi Ksiądz wytłumaczyć co u takich potencjalnych kandydatów się "przełamało", że jest ich mniej i jednak się nie decydują na wstąpienie do seminariów? Albo co katolickie media, takie jak Deon piszą o Kościele w Polsce by potencjalnych kandydatów zachęcić, skoro twierdzi Ksiądz, że media mają na to duży wpływ? Cy te wszystkie "rzetelne informacje" przedstawione o odpowiednim świetle i klimacie mają mają na pewno odpowiedni wpływ na rozważających powołanie czytelników? Może warto zastanowić się w jakiej kondycji był polski (i nie tylko) Kościół w czasach, kiedy cieszył się pełnymi seminariami? Jakie dominowały wtedy wśród duchownych przekonania, wizje i wartości? Być może postępowa utopia nie jest jednak wcale tak atrakcyjna jak jej głosicielom się wydaje?
Andrzej Ak
25 września 2019, 17:32
cz II Kiedyś istniał Kościół Apostołów, czyli Kościół Ducha Świętego. Potem nastał Kościół Rzymski i stopniowo marginalizowano udział Ducha Świętego w życiu Kościołów. Wielu kapłanów tego wciąż nie dostrzega, dlatego Bóg wybiera sobie pośród świeckich i obdarowuje ich zadziwiająco ogromnymi Darami. Nie wiem czy to już jest etap "kamieni" ("Powiadam wam, jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą" (Łk 19, 40)), czy może Duch Święty zawsze był taki hojny. Tak czy inaczej, dzisiaj mamy wiele Kościołów Instytucjonalnych i każdy z nich ma daleko do Kościoła Świętego (Świętych) w Niebie. Ludzie otwierają oczy i Prawda zaczyna do nich docierać. Tak dalej "na skróty" chyba się nie da.
Andrzej Ak
25 września 2019, 17:31
Trzeba powiedzieć jasno zawód - ksiądz powoli chyli się ku zapaści. Powodów jest wiele: 1. Hierarchizacja KK (instytucjonalnego), czyli oderwanie biskupów i kardynałów od wiernych. 2. Liberalizacja polityki instytucjonalnej (np. lgbt, powtórne małżeństwa). 3. Materializacja wielu posług kapłańskich. 4. Odejście od duchowości kapłańskiej i ciągłego pogłębiania jej. 5. Tuszowanie skandalistów kościelnych. 6. Budowanie zamożności kościołów w tym KK i te uporczywe rosnące wydatki na utrzymanie tych zdobytych zasobów. 7. Odchodzenie i izolacja posługi egzorcyzmów. i wiele wiele innych. Spójrzmy na Brata Adama Szustaka i postawmy obok niego któregokolwiek z kandydatów. Wektory oczekiwania vs rzeczywistość, wydają się wręcz przeciwne.
Andrzej Ak
25 września 2019, 17:31
Trzeba powiedzieć jasno zawód - ksiądz powoli chyli się ku zapaści. Powodów jest wiele: 1. Hierarchizacja KK (instytucjonalnego), czyli oderwanie biskupów i kardynałów od wiernych. 2. Liberalizacja polityki instytucjonalnej (np. lgbt, powtórne małżeństwa). 3. Materializacja wielu posług kapłańskich. 4. Odejście od duchowości kapłańskiej i ciągłego pogłębiania jej. 5. Tuszowanie skandalistów kościelnych. 6. Budowanie zamożności kościołów w tym KK i te uporczywe rosnące wydatki na utrzymanie tych zdobytych zasobów. 7. Odchodzenie i izolacja posługi egzorcyzmów. i wiele wiele innych. Spójrzmy na Brata Adama Szustaka i postawmy obok niego któregokolwiek z kandydatów. Wektory oczekiwania vs rzeczywistość, wydają się wręcz przeciwne.