Przesilenie w seminariach? Kryzys powołań to nie katastrofa
W kwestii powołań kapłańskich i do życia konsekrowanego mamy w Kościele w Polsce „liczebny kryzys”. Mamy też szansę na poważne zmiany w tej sferze.
Jeden z publicystów zwrócił kilka dni temu uwagę, że pierwszy raz od dłuższego czasu przy okazji dorocznego wrześniowego spotkania polskich rektorów wyższych seminariów duchownych diecezjalnych i zakonnych nie podano do publicznej wiadomości liczby nowych kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Publicysta zasugerował, że powodem jest fakt, iż „Chyba nie ma czym się chwalić”. Powód może być jednak inny. Wiele wskazuje na to, że w Kościele katolickim w Polsce zmienia się podejście do kwestii powołań.
Coroczne wyliczanki i porównania liczby zgłoszeń do seminariów duchownych i do nowicjatów to działanie nie tylko irytujące dla części wiernych, ale przede wszystkim mylące. Być może wynikało one z przeświadczenia części wiernych i hierarchów, że liczba chętnych do kapłaństwa i zakonów świadczy o sile lub żywotności Kościoła w danym kraju. To może być pewien wskaźnik, ale wcale nie musi być jednoznaczny. Wielokrotnie już wskazywano na związek liczby kandydatów na księży z rozmaitymi okolicznościami i wydarzeniami w życiu religijnym danej społeczności. A nawet nie tylko religijnym.
Warto mieć świadomość, że nie ma tu prostej zasady, iż te krytyczne wobec Kościoła prowadzą zawsze i wyłącznie do decyzji odrzucających głos powołania, a te bardzo mu przychylne owocują wyborem seminarium duchownego lub klasztoru. To tak nie działa.
Ks. Wojciech Wójtowicz, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych, w tegorocznym wywiadzie dla KAI, udzielonym przy okazji wrześniowego spotkania, stwierdził, że mamy w Polsce „kryzys liczebny powołań kapłańskich”. Jeszcze dwa lata temu mocno się wobec takiego stwierdzenia dystansował. To nie wszystko. Ks. Hubert Tryk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Hosianum w Olsztynie, w sierpniu br. komentując dla „Gazety Olsztyńskiej” fakt braku zgłoszeń kandydatów, przyznał: „Jeżeli ta tendencja się utrzyma, to już za kilka lat zabraknie księży do pracy w parafiach na naszym terenie” i wskazał, że w związku z tym trzeba będzie zmienić model pracy duszpasterskiej. Metropolita warmiński, abp Józef Górzyński, zapewnił natomiast, że w kwestii przyczyn kryzysu powołań chce uniknąć szybkich i łatwych odpowiedzi. Sprawa istotnie wymaga zarówno poważnych badań, jak i pogłębionej refleksji w odniesieniu do poszczególnych diecezji oraz w skali całej Polski.
W analizach obok takich tematów, jak demografia czy faktyczny stan rodziny oraz wspólnot katolickich na różnych poziomach, nie powinno zabraknąć sprawy traktowanej często jako drugorzędna. Chodzi o obraz Kościoła i kapłaństwa. O to, przez kogo i w jaki sposób jest kształtowany. Ma on znaczący wpływ na decyzje młodych podejmowane w odniesieniu do głosu powołania, który słyszą. Dotyczy nie tylko bezpośrednio przez nich formułowane odpowiedzi, ale również ich odbioru przez bliższe i dalsze otoczenie, w którym się kształtują. W lutym br. jeden z polskich biskupów diecezjalnych mówił do chłopców uczestniczących w rekolekcjach, że dziś trudniej podejmować pozytywne decyzje w odpowiedzi na głos powołania, ponieważ mamy do czynienia z negatywną presją na Kościół. Dodał, że obecnie młody człowiek „jest osaczony” przeciwnych Kościołowi wiadomościami z sieci. To istotne spostrzeżenie, choć konieczne jest jego poszerzenie.
Chodzi o to, że na wizerunek Kościoła u ogromnej liczby ludzi, także potencjalnych kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego oraz ich najbliższych, wpływają media. Wszystkie. Zarówno te skupiające się głównie na tym, co złe w Kościele, jak i te, które zachowują jaki taki obiektywizm oraz te będące w bezpośredniej gestii Kościoła. Warto mieć świadomość, że nie ma tu prostej zasady, iż te krytyczne wobec Kościoła prowadzą zawsze i wyłącznie do decyzji odrzucających głos powołania, a te bardzo mu przychylne owocują wyborem seminarium duchownego lub klasztoru. To tak nie działa. Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana.
Warto się też zastanowić nad tym, w jaki sposób obraz Kościoła w sercach i umysłach potencjalnych kandydatów do kapłaństwa i życia konsekrowanego kształtują parafie i rozmaite wspólnoty w nim działające. Tylko pozornie są one na straconej pozycji w zestawieniu z siłą mediów. To one dają bezpośrednie doświadczenie życia i funkcjonowania w Kościele. Są w stanie realnie wpłynąć na wizerunek Kościoła u poszczególnych osób i na ich życiowe decyzje. Warto pielęgnować w parafiach i wspólnotach poczucie odpowiedzialności za powołania i za powołanych. Mamy w Polsce pod tym względem bardzo dobre tradycje i doświadczenia.
Kryzys w sferze powołań w Kościele w Polsce nie oznacza (nie powinien oznaczać) klęski ani katastrofy, lecz przesilenie i przełom w podejściu do tej kwestii. Bóg na pewno powołuje tylu, ilu potrzeba. Jest jednak zadaniem katolickiej społeczności pomóc im nie tylko Boże wezwanie usłyszeć, ale przyjąć je z pożytkiem dla Kościoła i dla nich samych.
Skomentuj artykuł