Pytanie, które może zakończyć wojnę w Syrii

(fot. PAP/EPA/MOHAMMED BADRA)

14 czerwca 2013 roku stacja BBC w swoim reportażu na temat wojny w Syrii podniosła pewną fundamentalną kwestię: kto zaopatruje walczące strony w broń i przez to tym samym sprawia, że konflikt w Syrii wciąż trwa? Dzisiaj, czyli ponad trzy lata później, to pytanie nie tylko wciąż pozostaje kluczowe, ale w dalszym ciągu nie doczekało się szczerej odpowiedzi. Dlaczego?

Konflikt syryjski, który rozpoczął się w marcu 2011 roku w wskutek protestów Arabskiej Wiosny, do tej pory przyczynił się do śmierci 400 tys. osób, zmusił 4,5 miliona z 22 milionów syryjskich obywateli do opuszczenia własnego kraju i stania się uchodźcami. Sprawił także, że 6,6 miliona osób zostało przesiedlonych, a 13,5 miliona jest całkowicie uzależnionych od pomocy humanitarnej.

Konflikt wciąż trwa, ponieważ reżim al-Asada, ISIS, rebelianci i wszyscy inni zaangażowani w walki korzystają ze stałych dostaw broni. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć, że jeśli zatrzyma się dopływ broni, wojna będzie musiała się zakończyć.

Kiedy podczas wizyty w Rzymie z okazji kanonizacji Matki Teresy rozmawiałem z Cedrikiem Prakashem, jezuitą z Indii, który mieszka w Bejrucie i jest rzecznikiem Jesuit Refugee Service na Bliskim Wschodzie, zapytałem go, co sprawia, że ta wojna wciąż się toczy. Ojciec Prakash bardzo podkreśliłwłaśnie tę kwestię.

Pomijając brak woli zakończenia konfliktu przez wielkich rozgrywających, polityków, ojciec Prakash wymienił kilka innych czynników, które powodują, że konflikt syryjski nadal trwa. Pierwszym z nich jest fakt, że al-Asad wciąż obwinia rebeliantów za spowodowanie konfliktu i chce położyć kres wszelkim rebeliom, jakiekolwiek by one były. Po drugie w Syrii jest obecne Państwo Islamskie, a także jest to arena sporu Arabii Saudyjskiej z Iranem, czyli sunnitów z szyitami. Jest tam także "wiele, wiele innych zainteresowanych stron, zachodnich interesów, choćby takich jak przemysł zbrojeniowy i sprzedaż amunicji" - powiedział ojciec Prakash.

"Wszyscy wiedzą, że każda ze stron zaangażowanych w ten konflikt doi tę sama krowę!" - dodał. Ojciec Prakash często odwiedza Syrię i podkreślił, że zarówno wojska reżimu, rebelianci, jak i ISIS używają amunicji tej samej marki. Określając działania światowego rynku zbrojeniowego jako "zupełnie skandaliczne", powiedział także, że "takie działania powinny być potępiane przez wszystkie zaangażowane strony, które chcą pokoju w regionie".

Rzecznik Jesuit Refugee Service zauważył, że kiedy papież Franciszek mówi o uchodźcach, także demaskuje przemysł zbrojeniowy jako przyczynę trwania konfliktu. Wspomniał, że ojciec święty podczas swojego przemówienia w amerykańskim Kongresie 24 września 2015 roku powiedział, odnosząc się do wielu konfliktów zbrojnych toczonych obecnie na świecie: "Musimy zadać sobie tutaj pytanie: dlaczego śmiercionośna broń jest sprzedawana tym, którzy planują wyrządzić niewypowiedziane cierpienia jednostkom i społeczeństwom? Niestety, jak wszyscy wiemy, odpowiedź brzmi - tylko dla pieniędzy. Pieniędzy, które przesiąknięte są krwią, często niewinną krwią. W obliczu tego haniebnego i karygodnego milczenia naszym obowiązkiem jest zmierzenie się z tym problemem i powstrzymanie handlu bronią".

Ojciec Prakash zgodził się z tym w zupełności: "Jeśli chcemy zakończyć wojnę w Syrii, musimy zatrzymać dostawy broni do różnych grup walczących w tym konflikcie". Powtarzając słowa Franciszka, dodał także: "Stawka jest wysoka, korzyści bardzo duże", ale broń wciąż jest dostarczana bez żadnych problemów.

Badania Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem jasno wskazują, kto jest głównym rozgrywającym w konflikcie syryjskim i kim są ci, którzy produkują broń oraz amunicję, czerpiąc z tego ogromne korzyści. W badaniach podkreślono, że amerykański przemysł zbrojeniowy i amunicyjny - czyli największy przemysł zbrojeniowy świata znajdujący się tuż przed przemysłem rosyjskim - jest jednym z wielkich graczy. Istotnie. Ośmiu na dziesięciu największych producentów broni na świecie to firmy amerykańskie.

Z drugiej strony, jak wskazują badania, Arabia Saudyjska i Indie to najwięksi importerzy broni na świecie. Zaraz za nimi plasują się Chiny i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Administracja Stanów Zjednoczonych wielokrotnie zapewniała, że nigdy nie sprzedałaby broni Państwu Islamskiemu czy reżimowi al-Asada, jednak pytanie pozostaje to samo: w takim razie w jaki sposób pozyskują oni broń i amunicję?

Według ojca Prakasha istnieją tysiące najemników, którzy przemycają broń dla każdego, kto tylko jest w stanie zapłacić. Ale skąd oni sami biorą broń, którą potem sprzedają? Ojciec Prakash podkreślił, że to jest pytanie, które powinno zostać twardo postawione. Jest to pytanie o wolę polityków do dowiedzenia się, dla kogo przemysł zbrojeniowy produkuje broń i amunicję oraz komu sprzedaje swoje towary.

Jak powiedział ojciec Prakash, te poważne pytania muszą zostać postawione z pełną determinacją. W przeciwnym razie konflikt w Syrii będzie trwał nadal, tak samo jak inne konflikty w tej części świata.

Gerard O’Connell - watykanista, mieszka w Rzymie, korespondent jezuickiego tygodnika America Magazine

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pytanie, które może zakończyć wojnę w Syrii
Komentarze (9)
MR
Maciej Roszkowski
30 października 2016, 14:29
Polityka zagraniczna mocartw to najczęściej kij i marchewka. USA wielokrotnie prowadziła politykę będącą mieszaniną idealizmu i biznesu (nie musieli włączać sie w obie wojny światowe, nie musieli dać się wciągnąć w wojn koreańską, czy wietnamską - jaki to był biznes?). Ale pamiętajmy o UNRRA, Planie Marshalla niezliczonych programach stypendialnych Korpusie Pokoju,  itp. Ich, i nie tylko ich, złudzeniem było, że w krajach arabskich da się raz, dwa wprowadzić system demokratyczny. Za to te kraje płacą do dziś, ale USA też.  Polityka rosyjska, a przedtem sowiecka miała zawsze kilka celów, żaden nie miał służyć podbijanym narodom. To ciągłość myśli poltycznej z czasów najazdu Mongołów, opryczniny, samodzierżawija, sowietyzmu, aż do Putina. A pytanie tekstu pozostanie niestety bez odpowiedzi.
29 października 2016, 14:10
Wojna w Syrii, czy w ogóle chaos na Bliskim Wschodzie jest spowodowany między innymi podziałem świata na strefy wpływów pomiędzy przede wszystkim USA a Rosję. Nie wspominając o "inspirującej" roli Izraela, czy Francji. Tu nie ma sentymentów, życie ludzkie nie ma najmniejszej wartości. Z tymże USA okazały się dużo skuteczniejsze, gorsze, bardziej obłudne w tym nawet od Rosji. Reszta, to wszystko tylko efekt tej gry światowej. Czyli zaangażowania innych krajów, upraszczając: Arabii Saudyjskiej, Turcji, sunnitów po stronie USA - Iranu, Iraku, szyitów po stronie Rosji. Żeby jak najmniej robić swoimi rękoma, nadstawiać własne piersi, czy wystawiać własną twarz do obwiniania o śmierć ludzi. Przy okazji zrobienie bałaganu wojennego to dużo większe możliwości do dysponowania zasobami regionu. Zbrojeniówka na tym tylko korzysta (nieźle, fakt), a nie jest głównym powodem tego chaosu. Co najwyżej taki region jest świetnym poligonem doświadczalnym, który najlepiej, jak się sam finansuje. Z uwagi na powyższe, nie widzę póki co możliwości zaprowadzenia trwałego pokoju na Bliskim Wschodzie. Nawet jak będą pozorne zwycięstwa, czasowe uspokojenia, to prędzej rozleje się to na jeszcze większą liczbę państw.
Z
Zbyszek
29 października 2016, 15:30
1. Czy jest możliwy brak podziału świata na strefy wpływów?  2. Zgodzę się ze stwierdzeniem że USA zrobiło tam niezły bałagan (Irak). Nie widzę jednak powodu by przypisywać um obłudę. Problemy w Iraku są raczej skutkiem szerzenia dogmatycznego podejscia do demokracji a nie cynicznej czy choćby pragmatycznej gry. Z opcją cyniczną mamy do czynienia w przypadku Rosji która rozgrywa kartą Asada dla swoich celów globalnych (m.in. chęci wejścia do gry bo poza WNP oni się już nie liczą ) 3. Wojna w Syrii i z ISIS przeciąga się bo brak mocarstwa nie mają interesu by tam interweniować. Oprócz lokalnych graczy  (Saudowie, Turcja, Iran) jedynie Rosja ma interes w... przeciąganiu wojny  4. Lokalne mocarstwa zaś raczej patrzą na rozwój sytuacji niż interweniują - z tej rozgrywki nie wiadomo kto wyjdzie silniejszy, czekają aż sytuacja się wyjaśni by nie stracić sił na zbyt wczesnym wejściu do wojny 5. Ile zarabia zbrojeniówka na tej wojnie? Cóż takiego drogiego tam sprzedają?  6. Co jest przedmiotem doświadczeń na blisko wschodnim poligonie? Broń strzelecka to bodajże głównie M4 (lata 60te zeszłego wieku) i AK47 (powstał zaraz po II Wojnie Światowej). Najlepsza dziś samobiezna haubica to konstrukcja sprzed 50 lat. Postęp dotyczy dronów, broni pancernej, lotnictwa, wojny elektronicznej. Asada używa T72 - 72 oznacza rok z którego pochodzi...
29 października 2016, 16:20
Tutaj podział na strefę wpływów dotyczy szczególnego regionu. Bardzo mi przykro, to właśnie USA (w takiej, czy innej komitywie z Izraelem) uważam za największego niszczyciela pokoju na Bliskim Wschodzie. Dziwnie to pisać, gdy z kolei w naszej części świata, USA są dla nas sojusznikiem, żeby Rosja z nami za mocno nie pogrywała... Globalnie to wszystko jest słodko-gorzkie.
Z
Zbyszek
29 października 2016, 16:47
Nie rozumiem tylko dlaczego USA ma tam być największym niszczycielem pokoju?
29 października 2016, 18:20
A kto tam najwięcej miesza od dłuższego czasu? Która grupa wymieniona przeze mnie wyżej dziwnym trafem ma wyjątkowo długoterminową siłę działania, co kosztuje nie tylko masę istnień ludzkich, ale też górę pieniędzy i broni? Skąd właśnie na to pieniądze, skąd broń, skąd siła do fermentowania regionu, który był jako tako poukładany?
Z
Zbyszek
29 października 2016, 23:49
Jestem ciekaw odpowiedzi na postawione przez Pana pytania. Wcale to dla mnie nie jest oczywiste. Trzeba zmierzyć się z faktami
30 października 2016, 09:25
Mówimy o faktach mówionych, typu: prezydent USA organizuje konferencję prasową i oświadcza, że USA nie zaakceptują Asada i zrobią wszystko, włącznie z działaniami zbrojnymi, żeby go usunąć i wstawić człowieka, który odpowiada ich interesom? Jak USA tego nie powiedzą wprost, to nie maczają w tym palców? Czy patrzymy się na fakty realizowane (czyli dopiero fakty)? Tak potężna koalicja na czele z grupą USA „pomagająca” od kilku lat Asadowi zwalczyć ISIS,  rozniosłaby w pył tych barbarzyńców w ciągu tygodnia, maksymalnie dwóch, gdyby tylko chciała. Dopiero jak przedstawiciel przeciwnej grupy – Rosja - zaangażowała mocniej swój arsenał wojenny, mamy „cudowne” zwycięstwa nad ISIS. A i tak mimo tego idzie to wyjątkowo  trudno. Propaganda oczywiście pokazuje tylko ofiary nalotów rosyjskich, albo Asada. Ofiar tych drugich nie ma w oficjalnej przestrzeni medialnej, bo oni chcą dobrze, chcą zaprowadzić demokrację, jak w Iraku. Spokoju tam nie ma i nie będzie, bo są jeszcze rebelianci, czy dowolni inni tacy, którzy byli, są i będą cały czas pod nieśmiertelną kroplówką (ufoludków?), skoro ISIS trzeba było trochę ukrócić, bo przeginało. Spokoju tam nie będzie, dopóki na miejscu Asada nie będzie człowiek odpowiadający interesom USA. A że na to Rosja nie pozwoli, która sama jest na etapie budzącego się niedźwiedzia, to żegnaj pokoju na dłuższą metę w Syrii, ale też na Bliskim Wschodzie.
Z
Zbyszek
29 października 2016, 11:21
Jedna z głupszych diagnoz. Mamy wroga, jest na kogo pomstować. A cóż to za broń oni mają? Bomby beczkę używane przez Asada to prymitywne, niecelne środki terroru, brak środków przeciwlotniczych zarówno wśród rebeliantów jak ISIS. Artyleria to własnoręcznie zrobione moździerze strzelające granatami zrobionymi z butli na gaz. By rozwiązać problem trzeba szukać jego źródeł a nie pustych haseł...