Rekolekcje w restauracji

Wojciech Żmudziński SJ

- Dlaczego te rekolekcje odbywają się w restauracji? - pyta mnie dziennikarka z Polskiego Radia Białystok.

- Pan Jezus mówiąc o Królestwie Bożym, mówi o wielkiej uczcie - odpowiadam. Dlaczego więc nie czekać na tę Bożą ucztę w restauracji? Myślę, że to najlepsze miejsce.

Nadejście nowego nieba i nowej ziemi nie oznacza zniszczenia tego nieba i tej ziemi, które powstały w dniach stworzenia, opisanego w Księdze Rodzaju. Wszystko to co żyje, nie zostanie zniszczone, ale będzie odnowione. Spojrzymy na to wszystko, co Bóg stworzył i człowiek zbudował, oczyma pełnymi miłości. Na ludzi i zwierzęta, na drogi i restauracje.

Już od dawna Bóg wszystko odnawia, jak sam mówi słowami proroka Izajasza: "Bo oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię" (Iz 65,17a). Coraz mniej będzie narzekania i coraz więcej radości, coraz więcej ludzi zobaczy owoce swojej pracy, a Pan będzie błogosławił swoim wiernym we wszystkim ukazując im sens tego, czego dzisiaj nie mogą zrozumieć. Jeśli nie widzimy tej cudownej przemiany świata, tej głębokiej przemiany ludzkich serc, oznacza to, że wciąż mamy oczy zamknięte.

                                              

Dziękuję Bogu za ten czas Wielkiego Postu, który pomaga mi, w konfesjonale i w rozmowach podczas rekolekcji, dostrzec piękno i pokorę człowieka wierzącego w Bożą miłość. Mimo wielu ran i trudów, mimo słabości i żalu, jakie przynosi ze sobą na czas sakramentalnej spowiedzi, jest w nim tak wiele nadziei, że oto zaczyna się nowe, że od tej pory będzie się innym żyło z nim lepiej, piękniej i bezpieczniej. Zapowiadał to już prorok Izajasz wołając w imieniu Boga: "Zła czynić nie będą ani działać na zgubę na całej świętej mej górze" (Iz 65,25b).

Podczas rekolekcji, jakie głosiłem w tym roku w jednej z białostockich restauracji, zaraz po pierwszej konferencji dwie kobiety zaczęły się szykować do wyjścia.

- Już panie wychodzą? - spytałem. Jeśli nie mogą panie być do wieczora, to proszę zostać przynajmniej na obiedzie.

- Gdy mówił ojciec o adoracji Chrystusa obecnego w chorych, ubogich, samotnych...

Tu głos jednej z nich się załamał i dodała:

- Teraz rozumiem czym jest prawdziwa adoracja. Nasz znajomy umiera w pobliskim szpitalu i nie ma nikogo prócz nas. Idziemy do niego.

Te dwie pobożne kobiety otrzymały od Pana nowe serca zdolne objąć umierającego w samotności człowieka. Czy można zobaczyć większe owoce głoszonego Słowa? Czy wobec takiego świadectwa można nie wierzyć, że Bóg kończy swoje dzieło stwarzania nowego nieba i nowej ziemi?

Podczas drugiej konferencji, gdy mówiłem o próbie, przez jaką musiał przejść Abraham prowadzący Izaaka na górę Moria, właścicielka restauracji została wezwana do klientów. Przy stoliku siedziała zapłakana młoda kobieta, której 28-letni syn niespodziewanie zmarł zeszłej nocy. Przyszła zamówić salę na stypę.

Gdy uczestnicy udali się na krótką przerwę, właścicielka restauracji i zrozpaczona matka siedziały objęte i razem płakały. Prawdziwy Bóg nie daje odpowiedzi na trudne pytania, próbuje nas nieraz w ogniu, ale nigdy nie zostawia nas samych. Stwarza wrażliwe serca, otwiera ludziom ramiona, błogosławi naszymi dłońmi i pozwala, by innym było z nami lepiej. Nowa ziemia już istnieje i my nią jesteśmy, a przynajmniej możemy nią być dla wielu ludzi, którzy są spragnieni miłości.

Dzisiaj Kościół ponownie odkrywa chrześcijaństwo bliskie ludziom i nie chce zamykać się w budynkach z krzyżem na wieży. Pragnie iść tam, gdzie ludzie żyją i pracują, by wszystkie te miejsca stawały się nowe, otwarte na Boga i piękne ludźmi.

Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rekolekcje w restauracji
Komentarze (40)
3 kwietnia 2017, 14:28
U mnie w kościele dzisiaj drugi dzień rekolekcji, ciekawe czy będzie ciekawie czy znowu nudy na pudy.
Agamemnon Agamemnon
2 kwietnia 2017, 23:32
Kartki z Pustyni (Barbara Marek) Tu na Pustyni - wszystko ma odmienny wygląd i znaczenie. Odwróceniu ulega porządek rzeczy, doznań i rozumu. Ciemność staje się jasnością, a światła są fatamorganą. Pejzaż jest monotonny i w niczym nie daje oparcia. Przewartościowaniu ulega wiedza o ludzkiej kondycji, dla której całkowita niemoc, staje się punktem granicznym otwierającym ją na Nieskończoność. Jałowość natury i jałowość wysiłków, przynoszą wiedzę pierwotną i zdumiewającą. Jest nią, znajomość oczywistości, tej najtrudniejszej dziedziny ludzkiego poznania... Filozofia w poezji IVRP
Andrzej Ak
2 kwietnia 2017, 22:46
Każde rekolekcje są dobre i cenne, bo ukazują perspektywę wiary z nieco innej perspektywy, perspektywy innego człowieka. Takie rekolekcje zmuszają uważnego słuchacza do jakiejś refleksji  i pogłębienia własnego świata o większą przestrzeń w naszym sercu dla samego Boga. Czasem taka refleksja przechodzi bardzo łagodnie nawet nie zauważona, a czasem dokonuje w nas jakiegoś wstrząsu, po którym powstaje w nas nowy Boży ład. Dobrze jest znaleźć trochę czasu dla siebie na jakiś rekolekcjach, bo efekty naszego udziału w nich mogą przeróść nasze oczekiwania. Takie rekolekcje mogą być prowadzone w Świątyni, ale również i w restauracji lub innym miejscu. Obecnie o. Adam Szustak publikuje rekolekcje w Internecie, poświęcone zrozumieniu Apokalipsy Apostoła Jana - apokalipsy zła. W tak bogatych rekolekcjach już chyba dawno nie uczestniczyłem. Ale to nie koniec, bo w parafii również zaczęły się inne bardzo ciekawe rekolekcje. A wszystko to w trosce Boga o nasze dusze, byśmy nie pobłądzili w ocenach tego świata i skalibrowali nasz kompas Prawdy, by ukazywał zawsze drogę ku świętości, drogę prowadzącą ku Bogu.
WDR .
2 kwietnia 2017, 22:08
Dobry chwyt marketingowi, ale sprowadzając rzecz do świata realnego: zapewne były to rekolekcje dla jakiejś wspólnoty i właściciele restauracji są z nią związani. I bardzo dobrze, że użyczyli swojego lokalu! To piękny gest. Mam tylko nadzieje, że jak tęczówki przyjdą (oby nie) do ich lokalu i zamówią jakąś uroczystość, a właścieciele odmówią i sprawa trafi do sądu to ksiądz ich wesprze i nie zostawi na lodzie.
2 kwietnia 2017, 20:01
Św. pamięci ks.Kaczkowski delektując się polędwicą mówił "Bóg jest". Ktoś inny powie dokładnie to samo jedząc naleśnika albo pieląc grządki czy siedząc przy łóżku chorego. I właśnie o to chodzi.
2 kwietnia 2017, 19:04
Nowoewangelizatorzy ewangelizujący w knajpach są jednocześnie gorącymi zwolennikami wolności religijnej, czyli wolnego rynku usług religijnych w przestrzeni publicznej. Tacy świadczą o Bogu i jednocześnie nie mają nic przeciwko obrażaniu Boga poprzez dopuszczenie do publicznego wyznawania diabłów.
2 kwietnia 2017, 18:03
U mnie w kościele rozpoczęły się dzisiaj rekolekcje i muszę powiedzieć, że wynudziłam się jak mops. Ksiądz prawił oczywistości w stylu słońce świeci a jak świeci to jest ciepło kwiaty rosną i wszyscy są zadowoleni.
2 kwietnia 2017, 17:26
Rekolekcje na ogół prowadzi się w kościołach, nie rozumiem więc dlaczego taki sprzeciw Forumowiczów w związku z tym, że pojedynczy duszpasterze wychodzą w przestrzeń świecką? Wcale nie jest łatwo stosować treści z rekolekcji w życiu świeckim. Bywa tak, że słowa usłyszane w kościele szybko gdzieś umykają. Myślę, że duszpasterze wychodząc w przestrzeń świecką, mogą czasem lepiej poprowadzić ludzi niż tylko z perspektywy kościoła. Jest to ciekawe doświadczenie wiary nie tylko teoretycznej, jakby przesłanie, byśmy potrafili w jakiś sposób „uświęcić” swoim zachowaniem każde miejsce, gdzie przebywamy. Powiedzmy sobie, że nie jest to proste. Restauracja akurat stwarza też możliwość bliższego kontaktu z nieznajomymi rekolektantami, czego po prostu w kościołach brakuje. A Jezus? Chodził po świecie, przecież nie musiał, mógł dać inny przykład przepowiadania. Natomiast osobiście, gdy wyjeżdżałam z rekolekcji w zakonach, miałam problem z przełożeniem przeżytych treści na inną rzeczywistość. Zostajemy z tą sprawą sami, a rozglądając się wokół, chyba nie za bardzo potrafimy sobie poradzić.
KJ
k jar
2 kwietnia 2017, 19:18
Rekolekcje nie odprawia się dla siebie,ale dla Boga.On nas na rekolekcje kieruje i on sprawie, że przychodzą po nich owoce.Zwłaszcza odprawiający rekolekcje ignacjańskie o tym wiedzą, gdyż zasadą jest tzw. tracenie owoców (tak jak bateria w telefonie musi być ładowana,aby telefon działał, tak i my idziemy na rekolekcje,aby nas dla siebie naładował Bóg, bo tylko przez nas może on w świecie działać). Jest zupełnym nieporozumieniem "przekładać treści rekolekcji na rzeczywistość", bo to jest poprostu niemożliwe, zupełne pomieszanie pojęć.Rekolekcje to nie psychoanaliza, nie trening personalny, czy sesja coachingowa. Ja nigdy nie pojechałabym z własnego widzimisie na rekolekcje,bo jestem po nich tak wymęczona, tak obolała i głodna,że mija się po ludzku z celem takie katowanie się, ale po sobie mogę powiedzieć,że najbardziej nieudane rekolekcje przynosiły mi najlepsze owoce.
2 kwietnia 2017, 19:40
Można by więc powiedzieć, że ks. Żmudzińskiego Pan Bóg zaprosił do poprowadzenia rekolekcji w restauracji.
KJ
k jar
2 kwietnia 2017, 20:17
Może, nic na ten temat nie ma w artykule, ale może rzeczywiście był przymuszony przez Pana,aby zająć się antypodami. Po owocach poznamy
2 kwietnia 2017, 20:37
Wracając jeszcze do mojego wpisu, nie ma w jego treści pomieszania pojęć. Np. pragniemy po rekolekcjach wprowadzić więcej wyciszenia w naszej codzienności, ale po jakimś czasie powoli może to zaczynać znikać z naszego życia, mogą też od razu pojawić się poważne trudności. Albo to, że w przestrzeni sakralnej łatwo być pobożnym, a w życiu codziennym już jest to trudniejsze. Czasem potrzeba sporego wysiłku, by coś zmienić. Pan Bóg zaprasza nas powiedzmy do wyciszenia, ale oczekuje zaangażowania i „pilnowania sprawy”. Nie widzę tu żadnego coachingu. 
KJ
k jar
2 kwietnia 2017, 21:08
Nie do końca rozumiem wpis - skoro mowa o rekolekcjach, a nie treningu duchowym, to nie ma mowy o zadaniowym charakterze owoców. My po rekolekcjach nie musimy nic wprowadzać w życie, owoce to nie rozpiska do wykonania typu "będę się więcej modlił" lub "zaangażuję się w grupę charytatywną na parafii". Tak robią coache duchowi - rozpoznają problem, diagnozują sytuację wyjściową i wskazują z możliwych najlepsze rozwiązania. Kierownicy duchowi podczas rekolekcji towarzyszą w drodze doświadczenia wiary, niejako wyostrzając obiektyw naszego widzenia Boga i jego spraw (nie naszych spraw!). Tracenie owoców to niejako na powrót pogrążanie się w ciemności widzenia Boga i jego spraw w życiu, stopniowe oddalenie transcendencji od materii dnia codziennego. Niektórzy lubią czas rekolekcji, bo wtedy mają jasność, jak świat wyglada z Bożej perspektywy, jak wyglada ich życie w planach Boga, ich miejsce w historii zbawienia. Gdy oddalają się od rekolekcji tracą orientację i głupieją,a przecież po to się modlimy,aby uspokoić nasze życie w tej ciemności aż do następnych rekolekcji jak Bóg pozwoli.
2 kwietnia 2017, 23:13
Pewnie się nie rozumiemy ze względu na różne doświadczenia. Niby dlaczego Pan Bóg nie może nam dać zadań na czas po rekolekcjach? Pan Bóg może zrobić, co zechce. Można też powiedzieć, że rekolekcje to nasze życie. A życie to zadanie. Nie wiem, co to znaczy „my po rekolekcjach”, bo jest wiele różnych rodzajów rekolekcji. Nigdy nie słyszałam, że Pan Bóg daje gotowe owoce bez zadań. Rekolekcje służą naszemu rozwojowi, byśmy potrafili też w miarę samodzielnie podejmować duchowe (życiowe) wyzwania. ”My po rekolekcjach nie musimy nic wprowadzać w życie” - no przyznam, że jestem zaskoczona. 
KJ
k jar
3 kwietnia 2017, 07:56
Powtarzam: coaching duchowy to nie rekolekcje, a świat wiary to nie wiwisekcja. Nie da się zaprogramować działania Ducha Świętego. Rekolekcje mają pogłębić nasze życie wiarą, a nie służyć osobowemu rozwojowi. Zwykle to co uważamy za istotne dla nas w Bożych oczach jest zupełnie nieważne. Po wypowiedziach z forum widzę,że oczekiwania wielu ludzi nie są natury duchowej, a psychicznej: chcą jakoś uporządkować swoje życie, jakoś znaleźć dla niego sens, w czym sobie pomóc,np. w zwalczeniu jakiejś słabości, "chcą samodzielnie podejmować życiowe wyzwania" - zwłaszcza w tym zdaniu objawia się ta cała filozofia myślenia - dadzą mi przepis na życie  i już będę wiedzieć,jak żyć. Rekolekcje temu nie służą- jak idziemy do cioci na imieniny to idziemy, bo nas zaprosiła i chce ona z nami pobyć, nami się nacieszyć. Interesowne jest chodzenie na imieniny do cioci z nadzieją, że dostaniemy po niej spadek czy wychodząc z imienin da nam nowe 500 zł (bo dobrze, że wpadłeś). Nie chodzimy też do cioci na imieniny,bo ma fajnych znajomych, którzy mogą mi coś załatwić, coś dać. To się przecież mija z celem wizyty u cioci, z jej intencjami. Dziwnie też wygląda,gdy zaraz po imieninach idę do sklepu i kupuję taką samą sukienkę, jak miała ciocia, bo super w niej wyglądała i ja mam równie zgrabną figurę i też będzie mi w niej do twarzy. Albo zamawiam wycieczkę do ciepłych krajów, o których zajmująco ciocia opowiadała. Owoce wizyty u cioci zupełnie inaczej wyglądają i innej materii dotyczą.
3 kwietnia 2017, 09:53
No tak, no tak, Duch Święty wieje kędy chce, niezależnie od regułek, nazw i ról jakie chcemy przyporządkować rekolekcjom i coachingom. Może nas rzucić jak św. Pawła na ziemię i dać potem życiowe zadanie, które w dodatku będzie nieprzewidywalne. Możemy nie trafić na następne rekolekcje, rozbijając się na morzu w czasie sztormu. I żadna ciocia tutaj nie pomoże.
KJ
k jar
3 kwietnia 2017, 13:38
Podstaw zamiast ciotki Pana Boga, a rekolekcje w miejsce imienin i będziesz miała odpowiedź na postawione pytanie.
3 kwietnia 2017, 14:11
Aha... Pozdrawiam.
2 kwietnia 2017, 16:43
Słów kilka o obłudzie i chamstwie. Jezuickie tuby propagandowe trąbią od dawna o przyjmowaniu obcych nawet ze stratą dla najbliższych, wylewając tym samym kubeł pomyj na znaną zasadę,iż łaska nie niszczy natury lecz ją udoskonala. Dziś jednak jezuicka twarz wykorzystuje ową zasadę do ewangelizowania w knajpie. "... i nie chce zamykać się w budynkach z krzyżem na wieży". Doprawdy zachodzę w głowę jak w owym budynku z krzyżem na wieży,gdzie w spsób szczególny mieszka Nasz Pan jest jeszcze miejsce dla rekolekcjonisty o.Żmudzińskiego.
TD
Tomasz Dych
2 kwietnia 2017, 15:11
Cudowna przemiana świata? Irak, Syria, Palestyna. Chrześcijanie skuci łańcuchami prowadzeni przez zamaskowanych Islamistów i ich krew barwiąca wodę na czerwono. Wybuchające bomby i samochody wjeżdżające w tłumy. Eutanazja. Aborcja. Czy ojca wypuszczono z klauzury do restauracji na te rekolekcje?
2 kwietnia 2017, 12:59
Zamykając się tylko w kościele, ludzie wypracowali w sobie podświadomy mechanizm: Bóg jest tylko w budynku kościoła. Wychodząc szerzej z praktykowaniem wiary tak jakby sakralizujemy powszechniejszą przestrzeń życia człowieka wierzącego.
2 kwietnia 2017, 13:21
Aby żyć wiarą wszędzie, a nie tylko w budynku kościoła nie potrzeba robić rekolekcji poza budynkiem kościoła. Oczywisćie można je zrobić gdziekolwiek, ale to i tak zaczyna być bez znaczenia w dobie internetu. Bo dziś np ja wolę wysłucać wirtualnych rekolkecji w jakimś temacie, który mnie aktualnie nurtuje, niż słuchac kolejnych oklepanych i nudnych rekolekcji dla wszystkich. Jezeli ktoś potrzebuje posłuchac wykładu przy kawie, czy między rosołkiem, a schabowym z kapustką, to czemu nie.
2 kwietnia 2017, 18:59
Ci ,którzy trąbią,iż Bóg jest obecny również poza przestrzenią kościoła,najczęściej w Boga nie wierzą a w szczególności w Jego obecność w Najświętszym Sakramencie 
2 kwietnia 2017, 21:05
Co to za uogólnienia? Ludzie, którzy przyjmują Komunię Świętą, idą z Chrystusem w świat. Na ten fakt zwracamy zbyt mało uwagi. Bardzo często osoby te adorują Przenajświętszy Sakrament obecny w kościele. I nikt nie trąbi, każdy podchodzi z wielką pokorą.
2 kwietnia 2017, 22:32
To nie uogólnienie a jedynie obraz rzeczywistości NOM,gdzie miast kontemplacji Boga mamy w centrum człowieka. Obraz ten wypełniony jest aktywistyczną treścią w postaci chrześcijanina zaangażowanego nie w nawracanie innych na prawdziwą wiarę lecz w epatowanie swymi religijnymi doświadczeniami, czyli tzw świadectwem,jakby owo doświadczenie było istotą religijnego przekazu. Doświadczenie to nie ma trwałego fundamentu w niezmiennej nauce Kościoła,lecz bazuje na emocjonalnym przywiązaniu,które niejako wymusza ustawiczne dostosowywanie owej nauki do zmieniającej się ludzkiej mentalności. Warto o tym pamiętać, bowiem ci którzy głoszą konieczność pracy na peryferiach wydają się już dawno odpaść od Centrum głosząc idee, swego czasu potępiane przez papieży. Zamiast więc umiłowania Boga mamy aktywizm społeczny co może być uznane conajmniej za osłabienie wiary.       
2 kwietnia 2017, 23:46
Ten obraz rzeczywistości wydaje mi się bardzo powierzchowny. Ja widzę, że Bóg jest w centrum wiary, widzę umiłowanie Boga, a nie jakiś aktywizm społeczny. Sam Bóg to sprawił, że zbliżył się do człowieka w sposób niezwykły, dając mu Swoje Ciało i Krew do spożycia. Tą tajemnicą, związaną z tajemnicą Krzyża, ludzie żyją z wielką pokorą.
3 kwietnia 2017, 09:12
przyjmując komunię świętą na stojąco bądź do ręki?
3 kwietnia 2017, 10:23
Tak to już się stało, że Pan Bóg stał się człowiekiem i pozwolił się dotykać. Sami byśmy tego nie wymyślili.
3 kwietnia 2017, 11:55
ale nie przestał być Bogiem ,wobec którego winniśmy zachować postawę godną stworzenia. 
3 kwietnia 2017, 12:08
Jezus nawet w momencie zdrady mówi do Judasza: „Przyjacielu”.
3 kwietnia 2017, 13:13
aby mu uświadomić kogo zdradza
3 kwietnia 2017, 13:38
No właśnie. Jezus jest przyjacielem człowieka i nazywa ludzi przyjaciółmi.
3 kwietnia 2017, 14:44
A ludzie zdradzają Go dla paru srebrników.  
3 kwietnia 2017, 16:57
"To nie ludzie Cię zdradzili, lecz mój grzech"...
3 kwietnia 2017, 19:14
MÓJ grzech
KJ
k jar
2 kwietnia 2017, 12:55
Dominuje dziś w duszpasterstwie celebracja człowieczeństwa (wiem,że jest go czasem bardzo mało w życiu,że jest straszliwa alienacja społeczna i trzeba socjalizować ludzi, ale...). Autentycznie chcę się upomnieć o Pana Boga - my go straszliwie olewamy, bo nie jest z tego świata. Ubogich, chorych zawsze mieć będziecie, mnie nie zawsze, więc gdy jest czas rekolekcji, to jest czas dla Boga, czas ładowania akumulatorów, bo dopiero z takim bagażem mozna iść do ludzi. Jak chce się rozpoznać w bliźnim Pana,gdy się go nie zna,nie rozmawia z nim, nie spotyka. Jest straszliwą klęską duszpasterstwa kółko wzajemnej adoracji - ksiądz, który nie wierzy, nie ma bliskiej relacji z Bogiem i skupiony wokół niego tłum ludzi, który wzajemnie się z nim ogrzewają tą duchową i egzystencjalną samotnością. To nie kapłan ma wzrastać,to nie ludzie mają się czuć dobrze.To Bóg ma bardziej być kochany, rozumiany, czczony,bo tylko on jest w stanie zmienić serca ludzi, natchnąć ich do czynów niespotykanych. Inaczej to jest teatr słomianego zapału i ckliwej filantropii. jak ks. Wojciech chce całkowicie robić "raban" to czemu w restauracji nie urządzi kącika medytacji przed Najświętszym Sakramentem. Moze efekt byłby znacznie mocniejszy!
2 kwietnia 2017, 13:35
Mnie bardziej zastananwia czy ja żyję juz jakimś matrxie, czy tez  czesc księzy jest wyalienowana z życia zwykłych ludzi. Dla mnie normą jest, iż jak potrzeba to idzie sie do szpitala pobyc z chorymi, norma jest czuwanie przy łóżku szpitalnym umierającego członka rodziny czy samotnego sąsiada. Normą jest porzucenie wszystkiego, bo ktoś z rodziny czy znajomych, sąsiadów umarł i jedzie się na jego pogrzeb. Norma jest wzruszenie, współczucie i oczywsita chęć pomocy w wypadku naglej śmierci nieznanego człowieka. I to jest efekt zwykłego wychowania, a nie kwestia wiary.
KJ
k jar
2 kwietnia 2017, 19:27
No właśnie zupełnie nie rozumiem tych oczekiwać, co do rekolekcji.Artykuuje sie tu jakieś społeczne oczekiwania, które zupełnie nie przystają do rzeczywistości życia wiarą. Ludzie idą,żeby się w kościele dobrze poczuć, mają pretensje, że ksiądz przynudza - zupełnie tego nie rozumiem. Jeśli ktoś idzie do kościoła,idzie, bo go tam kieruje Bóg, odprawia rekolekcje, bo tego chce od niego Bóg, a nie dlatego, żeby opiekowac się chorym czy rzucać datek biednym. Od duchownych oczekuję,że będą odprawiać Eucharystię, spowiadać,chrzcić dzieci, odprowadzać zmarłych na cmentarz i nic więcej.Czy powiedzą świetne czy słabe kazanie, to sprawa drugorzędna,czy będą odprawiać jakieś rekolekcje w restauracjach czy urządząć jakieś inne happeningi - jak chcą, niech to robią, ale dla mnie to sprawa zupełnie nieistotna z punktu wiary. Jeśli by tylko odprawiali Eucharystię,byłabym zadowolona - wielu chrześcijan czeka na mszę św. z utęsknieniem np. w Iraku czy Syrii, bo kościołów i księży brak.
Zbigniew Ściubak
2 kwietnia 2017, 11:26
Cytuję: "Dzisiaj Kościół ponownie odkrywa chrześcijaństwo bliskie ludziom." A teraz: Jakiego chrześcijaństwa uczyło duchowieństwo "wczoraj"?
2 kwietnia 2017, 09:34
Dobrze zę księża piszacy po swym nazwisku SJ wychodza do Ludu i zauważaja to co jest normą dla wieu prostych, zwykłych katolików. Bóg w drugim człowieku: czuwanie przy łożu śmierci, opiekowanie się latami przewlekle chorymi i to często przekracajac granice włąsnej siły fizycznej czy psychicznej to proszę księdza jest normą, a nie czymś nowym czy na nowo odkrywanym. Natomiast zarówno restaturacja czy też sale konferencyjne mi osobiście kojarzą sie z setkami godzin róznorakich konferencji zawodowych które miałem okazje i prowadzić i słuchać. Dzięki Bogu mamy juz internet, i zdecydowanie łatwiej jest robić konferncje zdalnie. Stąd akurat rekolekcje są wyjatkowe, gdy słucha się ich w starych kościołach, mając świadomość wielowiekowej tradycji Kościoła.