Siła kobiecości

Fot. Diego Cervo/www.depositphotos.com
siostralucja.blog.deon.pl

Dlaczego tak mało w nas miłości do siebie, wdzięczności i radości z tego, kim się jest jako dziewczyna, kobieta, żona, matka? Dlaczego energię, mogącą służyć do kochania innych, tłumimy przez mechanizmy obronne chroniące nas przed zranieniami?

Trudno jest mi pisać o kobiecej sile. Był bowiem taki okres w moim życiu, kiedy ciągle słyszałam: “dasz radę” , “musisz to pokonać”, “w życiu zwyciężają tylko ci, którzy odnoszą sukcesy”, “nie możesz się poddawać” i tak dalej, i tak dalej. Obserwowałam w liceum i na studiach dziewczyny, które za wszelką cenę starały się dopasować do otoczenia, zakładając maskę twardziela; dziewczyny chcące być jak mężczyźni, chodzące tylko w spodniach czy też obsesyjnie dbające o swój wygląd, ukrywające pod pokładami makijażu ogromne pragnienie miłości i troski. Stawiałam i nadal stawiam sobie pytanie: dlaczego nam, jako kobietom, czasem tak trudno pokazać swoją wrażliwość, delikatność, czułość? Dlaczego mamy tak mało akceptacji dla własnych słabości, ograniczeń? Dlaczego tak mało w nas miłości do siebie, wdzięczności i radości z tego, kim się jest jako dziewczyna, kobieta, żona, matka? Dlaczego energię, mogącą służyć do kochania innych, tłumimy przez mechanizmy obronne chroniące nas przed zranieniami?Tłumaczymy, że dziś tak trzeba – by wygrać, by odnieść sukces, by być akceptowaną.

Myślę, że historia życia każdej z nas miała i ma niesamowity wpływ na to, jakimi jesteśmy kobietami i jak przekazujemy dar kobiecości innym wokół nas. Świat nas potrzebuje – potrzebuje naszej czystej, pięknej miłości, która zakorzeniona jest w sercu samego Boga. Zanim jednak pokochamy innych, musimy pokochać same siebie z tym, co w nas mocne i słabe, piękne i pełne ograniczeń. Myślę też, że wcale nie musimy same dawać radę, być perfekcyjnie piękne i uduchowione, nie zawsze musimy odnosić w życiu sukcesy, by być naprawdę błogosławionymi i szczęśliwymi.

DEON.PL POLECA

Kiedyś modląc się słowami ośmiu błogosławieństw po “kłótni” z Jezusem, gdy przeżywałam kryzys modlitwy, dotknęłam swej słabości – zrozumiałam i doświadczyłam w sercu, że moja kobieca siła tkwi właśnie w mojej słabości. Paradoks? Tak, w słabości! Przyszłam do Niego ze zranionym sercem, z otwartymi ranami, lękami, trudnymi uczuciami, ze słabym, zatroskanym, a nawet złamanym sercem, które głośno krzyczało. Nie rozumiałam mojego Boga, miałam do Niego żal, nie zgadzałam się na głupotę innych, słabość, ból, niesprawiedliwość. Przyniosłam Mu całą siebie i otaczającą mnie rzeczywistość i doświadczyłam, że On mnie kocha – taka zmęczoną, słabą i niedoskonałą; że On jest blisko, gdy nie ma innych; że daje prawdziwych przyjaciół w zamian za tych, którzy mieli nimi być. Trudno opisać to słowami. Od tego czasu pokochałam błogosławieństwa, bo ja sama stałam się błogosławiona: błogosławiona słaba, uboga, cicha, cierpiąca, smutna, prześladowana. Zrozumiałam, że Jezus chce być moim błogosławieństwem, czyli szczęściem – bogactwem, gdy jestem uboga i słaba; radością i pocieszeniem, gdy moje serce się smuci; pokojem, gdy otaczają mnie niezrozumienie i kłótnie.

Jezus chce być miłością w moim wnętrzu i przyozdobić je Sobą, gdy walczę o czystość serca i o pierwsze miejsce Boga w moim życiu. Wcześniej nie rozumiałam postawy cichości, bo starałam się walczyć o to, co dla mnie ważne, o tych, których kocham. Nie pojmowałam, co znaczy być cichą, gdy moje serce krzyczy, gdy wokół cierpi ktoś ważny dla mnie lub gdy drugi człowiek doznaje krzywdy. Wtedy Jezus pokazał mi, że potrafię być cicha, gdy nie odpłacam agresją za agresję, złem za zło, wrogością za wrogość – jestem cicha, gdy przytulam się w cierpieniu do Jego cierpiącego serca i cierpię dla Niego i razem z Nim. Wtedy jestem cicha, bo zwycięża we mnie miłość. On wtedy przychodzi ze swym pocieszeniem i koi moje serce i mówi: dasz radę, ja będę twoją siłą, umocnię cię i podniosę, zwyciężysz, spróbuj jeszcze raz, obydwoje damy radę. Czas cierpienia, niezrozumienia i słabości staje się za każdym razem czasem łaski, gdy otwieram się na miłość Jezusa. On jest blisko, On kocha i uczy kochać, On ociera łzy w samotności, On przynosi radość. Już nie muszę być sama i już nie muszę sama dawać radę, idziemy razem – On mnie wspiera i dodaje mocy. Ci, co zaufali Panu, otrzymują skrzydła jak orły, biegną bez zmęczenia.

Kobieca siła tkwi właśnie w otwarciu się na miłość Boga. Doświadczenie bycia kochaną uczy kochać z delikatnością, czułością, dobrocią i radością – uczy kochać miłością Boga.

Wpis ukazał się na stronie siostralucja.blog.deon.pl.

Siostra Łucja Sowińska należy do Zgromadzenia Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. Prowadzi bloga siostralucja.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siła kobiecości
Komentarze (6)
KM
Kamila Mila
19 listopada 2021, 20:14
Dziękuję za artykuł. Jako dwudziesto latka miałam potrzebę aby udowadniać całemu "światu" swoją niezależność, siłę itp. Obecnie wiem, że nie muszę zadowalać nikogo. Akceptuję swoje słabości i nie uważam że jestem słabsza od swojego męża. Nie mam potrzeby aby wszystko kontrolować i wszystko ogarniać, bo wiem że jest ktoś kto robi to najlepiej na świecie.
KI
~Kobieta inż
19 listopada 2021, 11:42
Moja Babcia była wzorem "cnót " cicha, skryta itd. skończyło się na nadciśnieniu i udarach. Mnie dziadek wychował na silną kobietę, nauczył, że mogę być niezależna, że powinnam szanować innych bez względu na co jaki zawód wykonują ale też WYMAGAĆ SZACUNKU OD INNYCH. Stawianie granic sobie i INNYM jest podstawą dojrzałości i nie wyklucza kobiecości. Jestem inżynierem, żoną, matką, przyjacielem - to że jestem silną i twardą kobietą nie znaczy, że nie podchodzę zarówno do bliskich jak i obcych z ciepłem, troską i miłością i upieczonymi babeczkami (żart). Jestem partnerem mojego męża, daje mu wsparcie na różnych płaszczyznach, ale sama oczekuje również tego samego samego. . Bierne robienie z siebie ofiary przemocy psychicznej nie jest dobre ani dla ofiary ani dla sprawcy i to droga donikąd.
KK
~Ksiądz Krzysztof
18 listopada 2021, 22:47
Sostrzyczko weź się za modlitwę i nie trać czasu na robienie kokieteryjnych ujęć swej zakochanej samej w sobie buzi, bo to hańba być powołanym na Oblubienicę Chrystusa i zajmować się pierdołami.
TS
~Taki Sobie
19 listopada 2021, 09:08
Ksiezuniu, odczep się os siostry, modlitwę polecam również siostro proszę pisać..... I nje oglądać się na........... Nie napisze na kogo bo nje puszczą :)
KI
~Kobieta inż
19 listopada 2021, 11:58
Negowanie czyiś przekonań w sposób jawnie lekceważący drugą osobę i protekcjonalne traktowanie i deprecjacja przez używanie zwrotów typu: "siostrzyczko" i "zajmowanie się pierdołami" na pewno nie świadczy o poziomie komentującego. Każdy ma prawo do swoich przekonań i wyrażania ich w dowolny sposób jeśli tylko nie narusza to dóbr osobistych innych. Możemy się różnić, możemy się nie zgadzać ale pewna kultura bycia i obycia powinna być wymagana. Naprawdę współczuje siostrom zakonnym sposobu w jaki są traktowane przez "pewną grupę zawodową"!
TS
~Taki Sobie
17 listopada 2021, 16:08
Nie zgadzam sie z siostrą, nie wolno tłumić w sobie cierpień, nie, to prosta droga do depresji lub....... niekontrolowanego wybuchu. Cierpienie nie jest niczym dobrym ani dla innych ani dla nas samych. Nie na tym polega siła kobiecości....