Sprawa Pelanowskiego. Duszpasterz to nie guru
W prowadzeniu do Boga międzyludzkie więzi są niezbędne. Rzecz w tym, w jaki sposób są one kształtowane. Mogą okazać się bardzo ryzykowne.
***
Tekst ukazał się w zeszłym roku po oświadczeniu zakonu, w którym paulini odcięli się od nauczania o. Pelanowskiego. Wczoraj paulini poinformowali, że Pelanowski został wydalony z Zakonu św. Pawła I Pustelnika.
***
Sprawa o. Augustyna Pelanowskiego nie wybuchła nagle wczoraj czy przedwczoraj. Już dość dawno pojawiły się symptomy problemów związanych ze znanym i popularnym kaznodzieją, rekolekcjonistą, a przede wszystkim zakonnikiem. Mnożyły się plotki, pogłoski i domysły. Reagując na ich nasilającą się falę, Kuria Generalna Zakonu Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika wydała 9 czerwca ubiegłego roku uspokajające oświadczenie. Zapewniła, że o. Augustyn nie został objęty zakazem wypowiedzi, „zaś przechodzenie zakonników pomiędzy klasztorami jest zwyczajną praktyką w ramach działalności Zakonu”. Poproszono też o uszanowanie prywatności o. Augustyna oraz praw rządzących życiem wspólnoty zakonnej. Można było odnieść wrażenie, że wszystko, co miało wówczas miejsce, to jedynie wewnętrzna sprawa paulinów. A przecież ich współbrat prowadził szeroką działalność publiczną, która wywarła realny wpływ na życie bardzo wielu ludzi. Dla niech nie było obojętne, co się dzieje z człowiekiem, któremu zaufali w kwestiach duchowych i któremu pozwolili się prowadzić.
Jak było do przewidzenia, tamto oświadczenie nie zakończyło sprawy. Tym bardziej, że znany paulin nie zaprzestał publicznej aktywności. Emocje wywołane jego działalnością rozgrzały do czerwoności nie tylko internetowe serwisy. Powiększał się też zamęt spowodowany zarówno jego postawą, jak i treściami, które upowszechniał. Zwłaszcza wśród tych, którzy wybrali go na swego duchowego przewodnika. Tych, którzy żyją w przeświadczeniu, że nieraz naprawdę bardzo dużo mu w tej sferze zawdzięczają.
Niemal półtora roku po pierwszym oświadczeniu macierzystego zakonu o. Pelanowskiego, opublikowane zostało kolejne. Podpisane przez tego samego Sekretarza Generalnego Zakonu Paulinów, jednak zupełnie inne w tonie, niż poprzednie. Jest ostre i stanowcze, a zarzuty kierowane przez własne zgromadzenie wobec o. Pelanowskiego mają ogromny ciężar gatunkowy. „Zakon św. Pawła Pustelnika (Paulini) oświadcza, iż zdecydowanie odcina się od prywatnych poglądów wyżej wymienionego kapłana” - to tylko jedno z zawartych w nim sformułowań. Jest też mowa o propagowaniu przez popularnego paulina poglądów stojących w jaskrawej sprzeczności z niektórymi prawdami doktryny katolickiej oraz szacunkiem należnym papieżowi Franciszkowi. Jest mowa o łamaniu ślubów zakonnych przez publikowanie bez zgody oraz prawie roczną samowolną nieobecność w klasztorze. Wspomniano także o podjętych już wobec współbrata krokach przewidzianych przez Kodeks Prawa Kanonicznego.
Jest w tym wydanym 30 listopada br. oświadczeniu coś jeszcze. Jedno zdanie, ale bardzo ważne. „Wyrażamy głębokie ubolewanie z powodu zamętu i zgorszenia, jakie w dusze wiernych wprowadzić może indywidualna działalność o. Pelanowskiego”. To przyznanie, że działania ich współbrata mają dalekosiężne skutki. Nawet jeżeli teraz są to działania „indywidualne”, to jednak ich zasięg i siła mają związek z przynależnością o. Pelanowskiego do Zakonu Świętego Pawła Pierwszego. To jako paulin budował nie tylko osobisty autorytet, ale również zdobywał zaufanie tysięcy osób potrzebujących duchowego przewodnictwa.
Sprawa o. Augustyna Pelanowskiego to drastyczny przykład problemu, który już niejednokrotnie dotykał Kościół w sposób bardzo bolesny.
Sprawa o. Augustyna Pelanowskiego to drastyczny przykład problemu, który już niejednokrotnie dotykał Kościół w sposób bardzo bolesny. To kwestia relacji między duszpasterzem a każdym powierzonym mu w jakikolwiek sposób wiernym. W dyskusjach wokół problemów, jakie spowodował popularny paulin, ktoś zwrócił uwagę, że w prowadzeniu innych do Boga międzyludzkie więzi odgrywają bardzo dużą rolę. Są niezbędne. Trzeba jednak nieustannie pamiętać, że konieczne do skutecznej działalności duszpasterskiej zaufanie i autorytet są nie tylko efektem osobistych walorów pasterza, ale wzmacniane są przez wspólnotę i instytucję Kościoła. Tym łatwiej w tej sferze o pokusy, błędy i nadużycia. Tym łatwiej o przekroczenie granic, a nawet o dojście do stanu, w którym relacja ma charakter uzależnienia.
Dlatego potrzebne poczucie odpowiedzialności i umiejętność zachowania trudnego do jednakowego ustanowienia dla wszystkich sytuacji dystansu. Przede wszystkim konieczna jest świadomość, że duszpasterz to nie guru. Nie gromadzi ludzi dla siebie, lecz dla Jezusa.
Odpowiedzialność za kształt relacji i więzi między duszpasterzem a wiernym jest obustronna. Łatwo to powiedzieć, o wiele trudniej zrealizować w praktyce. Zwłaszcza wtedy, gdy dzięki kontaktom z konkretnym księdzem, zakonnikiem, ktoś zaczyna dostrzegać duże pozytywne zmiany w swym życiu duchowym. To zrozumiałe, że gotów iść bezkrytycznie za swym duszpasterzem, nie zważając, że on sam się pogubił i zamiast prowadzić do Boga, do Chrystusa, staje się obiektem czci.
Dlatego ci, w których dusze działalność o. Pelanowskiego wprowadziła zamęt i zgorszenie, potrzebują nie tylko wyrazów ubolewania, ale pełnej szacunku i delikatności opieki duszpasterskiej. Pytanie, czy znajdzie się odpowiednio wielu odpowiedzialnych duszpasterzy, którzy będą w stanie podjąć się tej trudnej misji.
Skomentuj artykuł