Święto Ubogich, czyli przestańmy gardzić Bogiem
Papież Franciszek na samym początku pontyfikatu podzielił się swoim marzeniem. W najbliższym czasie mamy szansę zrealizować je w Polsce. I to przynajmniej dwa razy.
"Och, jakże pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich" - te słowa padły z ust papieża podczas jego pierwszego spotkania z dziennikarzami. Kilka dni później, w trakcie mszy inaugurującej pontyfikat, Franciszek rozwinął tę myśl i powiedział, że jako papież pragnie "przyjąć z miłością i czułością całą ludzkość, zwłaszcza najuboższych, najsłabszych, najmniejszych, tych, których św. Mateusz opisuje w sądzie ostatecznym z miłości: głodnych, spragnionych, przybyszów, nagich, chorych, w więzieniu".
Ojciec Święty wraca do tematu ubogich regularnie. Zrobił to znowu w trakcie niedawnej audiencji ogólnej. Tym razem nie było okrągłych słówek. "Tego musimy się dobrze nauczyć - lekceważenie ubogiego oznacza pogardę dla Boga! (…) Miłosierdzie Boga wobec nas jest związane z naszym miłosierdziem wobec bliźniego - kiedy go brakuje, także miłosierdzie Boże nie znajduje miejsca w naszym zamkniętym sercu, nie może do niego wejść. Jeśli ja nie otwieram drzwi swego serca na ubogiego, pozostają one zamknięte również na Boga i to jest straszne!".
To, że ubodzy powinni być w Kościele traktowani w sposób szczególny, wydaje się być czymś oczywistym. Czytamy o tym przecież w wielu miejscach w Ewangelii. Mówił o tym Jezus, powtarzali kolejni papieże. Siostra Małgorzata Chmielewska powiedziała ostatnio na spotkaniu w Krakowie, że "VIP-em we wspólnocie chrześcijańskiej jest najsłabszy. Chory, stary, bezdomny, chory psychicznie, ubogi i trędowaty - bo z nim przede wszystkim identyfikuje się Chrystus". To wszystko brzmi sensownie i większość z nas pewnie się z takim myśleniem utożsamia, ale nie przeszkadza nam to w tym, żeby równocześnie bez mrugnięcia okiem przechodzić obojętnie obok bezdomnych stojących pod kościołami.
No to VIP-y czy niewygodne elementy burzące nasz święty spokój? Widzimy w nich Boga czy nimi gardzimy? Kiedy wychodzimy z niedzielnej mszy i ich spotykamy, to dostrzegamy szansę na spotkanie z Chrystusem czy omijamy ich szerokim łukiem? Tu nie ma miejsca na półśrodki, zmiękczanie albo udawanie, że to w sumie nie jest takie istotne, więc nie przesadzajmy.
Żebyśmy nie zatrzymali się tylko na refleksji i zadawaniu sobie trudnych pytań, to podsuwam dwie propozycje, które mogą być okazją do konkretnej pomocy i szansą na zmianę myślenia.
Pierwsza okazja będzie pod koniec czerwca. Wspólnota Chleb, wspólnota Sant'Egidio i Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej organizują w Warszawie Święto Ubogich (można im pomóc!). "Szykujemy się na wielkie święto! Jeśli czujesz się ubogi, bez domu, chory i samotny - to święto jest dla Ciebie. Jeśli lubisz pomagać innym - to święto jest także dla Ciebie. W Roku Miłosierdzia nie może zabraknąć święta wszystkich tych, którzy czują, że miłosierdzia potrzebują i którzy chcą stawać się miłosierni" - piszą organizatorzy. Będzie tak, jak być powinno - czyli z wielką pompą i rozmachem. Na terenie świątyni Opatrzności Bożej mszę odprawi kard. Kazimierz Nycz. Będzie przejście przez Bramę Miłosierdzia. A później wspólne świętowanie przy jedzeniu i muzyce. Zagrają Muniek Staszczyk, Tomasz Budzyński i jeszcze kilku innych. Całość poprowadzą Szymon Hołownia i Maciej Rayzacher.
Druga okazja nadarzy się w trakcie ŚDM w Krakowie. Jakiś czas temu pisałem o szalonych ludziach, którzy przygotowują przedziwny projekt Siedem Aniołów. Oni również szykują coś specjalnego dla ubogich. Chcą ich zaprosić na uroczystą ucztę. To może być jeden z najpiękniejszych wieczorów Światowych Dni Młodzieży - wspólny odpoczynek i modlitwa z bezdomnymi. Żeby to zrobić, potrzebne jest miejsce i jeszcze kilka innych praktycznych rzeczy. Samo się nie zrobi. Tu możecie sprawdzić, jak, gdzie, w jaki sposób i kiedy możecie ich wesprzeć.
Na koniec jeszcze jedna myśl. Co jakiś czas - również ze strony chrześcijan - można usłyszeć, że ubogim i bezdomnym pomagać nie trzeba, a wręcz nie należy, bo to jest demoralizujące i w ogóle, to czemu ja mam się dzielić czymś, na co ciężko zapracowałem. Z tego typu tezami mierzył się już IV wieku św. Ambroży, biskup Mediolanu. Był on bardzo zaniepokojony, widząc że niektórzy chrześcijanie gromadzą dobra materialne, dlatego pisał do nich: "Ziemia została stworzona dla wszystkich ludzi. Natura nie zna bogatych, rodzi tylko ubogich. To, co oddajesz biednemu, nie jest twoim bogactwem, to należna mu część, którą zwracasz, bo sam przywłaszczyłeś sobie prawo do wspólnego dobra, danego wszystkim w użytkowanie". Wierzymy w to w ogóle? Czy jest to może dla nas zbyt niewygodne?
Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl
Skomentuj artykuł