Święto Ubogich, czyli przestańmy gardzić Bogiem

Piotr Żyłka

Papież Franciszek na samym początku pontyfikatu podzielił się swoim marzeniem. W najbliższym czasie mamy szansę zrealizować je w Polsce. I to przynajmniej dwa razy.

"Och, jakże pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich" - te słowa padły z ust papieża podczas jego pierwszego spotkania z dziennikarzami. Kilka dni później, w trakcie mszy inaugurującej pontyfikat, Franciszek rozwinął tę myśl i powiedział, że jako papież pragnie "przyjąć z miłością i czułością całą ludzkość, zwłaszcza najuboższych, najsłabszych, najmniejszych, tych, których św. Mateusz opisuje w sądzie ostatecznym z miłości: głodnych, spragnionych, przybyszów, nagich, chorych, w więzieniu".

Ojciec Święty wraca do tematu ubogich regularnie. Zrobił to znowu w trakcie niedawnej audiencji ogólnej. Tym razem nie było okrągłych słówek. "Tego musimy się dobrze nauczyć - lekceważenie ubogiego oznacza pogardę dla Boga! (…) Miłosierdzie Boga wobec nas jest związane z naszym miłosierdziem wobec bliźniego - kiedy go brakuje, także miłosierdzie Boże nie znajduje miejsca w naszym zamkniętym sercu, nie może do niego wejść. Jeśli ja nie otwieram drzwi swego serca na ubogiego, pozostają one zamknięte również na Boga i to jest straszne!".

To, że ubodzy powinni być w Kościele traktowani w sposób szczególny, wydaje się być czymś oczywistym. Czytamy o tym przecież w wielu miejscach w Ewangelii. Mówił o tym Jezus, powtarzali kolejni papieże. Siostra Małgorzata Chmielewska powiedziała ostatnio na spotkaniu w Krakowie, że "VIP-em we wspólnocie chrześcijańskiej jest najsłabszy. Chory, stary, bezdomny, chory psychicznie, ubogi i trędowaty - bo z nim przede wszystkim identyfikuje się Chrystus". To wszystko brzmi sensownie i większość z nas pewnie się z takim myśleniem utożsamia, ale nie przeszkadza nam to w tym, żeby równocześnie bez mrugnięcia okiem przechodzić obojętnie obok bezdomnych stojących pod kościołami.

No to VIP-y czy niewygodne elementy burzące nasz święty spokój? Widzimy w nich Boga czy nimi gardzimy? Kiedy wychodzimy z niedzielnej mszy i ich spotykamy, to dostrzegamy szansę na spotkanie z Chrystusem czy omijamy ich szerokim łukiem? Tu nie ma miejsca na półśrodki, zmiękczanie albo udawanie, że to w sumie nie jest takie istotne, więc nie przesadzajmy.

Żebyśmy nie zatrzymali się tylko na refleksji i zadawaniu sobie trudnych pytań, to podsuwam dwie propozycje, które mogą być okazją do konkretnej pomocy i szansą na zmianę myślenia.

Pierwsza okazja będzie pod koniec czerwca. Wspólnota Chleb, wspólnota Sant'Egidio i Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej organizują w Warszawie Święto Ubogich (można im pomóc!). "Szykujemy się na wielkie święto! Jeśli czujesz się ubogi, bez domu, chory i samotny - to święto jest dla Ciebie. Jeśli lubisz pomagać innym - to święto jest także dla Ciebie. W Roku Miłosierdzia nie może zabraknąć święta wszystkich tych, którzy czują, że miłosierdzia potrzebują i którzy chcą stawać się miłosierni" - piszą organizatorzy. Będzie tak, jak być powinno - czyli z wielką pompą i rozmachem. Na terenie świątyni Opatrzności Bożej mszę odprawi kard. Kazimierz Nycz. Będzie przejście przez Bramę Miłosierdzia. A później wspólne świętowanie przy jedzeniu i muzyce. Zagrają Muniek Staszczyk, Tomasz Budzyński i jeszcze kilku innych. Całość poprowadzą Szymon Hołownia i Maciej Rayzacher.

Druga okazja nadarzy się w trakcie ŚDM w Krakowie. Jakiś czas temu pisałem o szalonych ludziach, którzy przygotowują przedziwny projekt Siedem Aniołów. Oni również szykują coś specjalnego dla ubogich. Chcą ich zaprosić na uroczystą ucztę. To może być jeden z najpiękniejszych wieczorów Światowych Dni Młodzieży - wspólny odpoczynek i modlitwa z bezdomnymi. Żeby to zrobić, potrzebne jest miejsce i jeszcze kilka innych praktycznych rzeczy. Samo się nie zrobi. Tu możecie sprawdzić, jak, gdzie, w jaki sposób i kiedy możecie ich wesprzeć.

Na koniec jeszcze jedna myśl. Co jakiś czas - również ze strony chrześcijan - można usłyszeć, że ubogim i bezdomnym pomagać nie trzeba, a wręcz nie należy, bo to jest demoralizujące i w ogóle, to czemu ja mam się dzielić czymś, na co ciężko zapracowałem. Z tego typu tezami mierzył się już IV wieku św. Ambroży, biskup Mediolanu. Był on bardzo zaniepokojony, widząc że niektórzy chrześcijanie gromadzą dobra materialne, dlatego pisał do nich: "Ziemia została stworzona dla wszystkich ludzi. Natura nie zna bogatych, rodzi tylko ubogich. To, co oddajesz biednemu, nie jest twoim bogactwem, to należna mu część, którą zwracasz, bo sam przywłaszczyłeś sobie prawo do wspólnego dobra, danego wszystkim w użytkowanie". Wierzymy w to w ogóle? Czy jest to może dla nas zbyt niewygodne?

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Święto Ubogich, czyli przestańmy gardzić Bogiem
Komentarze (29)
Andrzej Ak
9 czerwca 2016, 20:54
Jest to wyzwanie dla powstających wspólnot chrześcijańskich, aby tworzyły ośrodki, a może również i samowystarczalne wioski dla ludzi, którzy znaleźli się na marginesie życia. To prawda, iż Jezusowi bardzo zależy na tych "odrzuconych" ludziach. Jednak wierni żyjący w wierze w stylu singla (samotni i w związkach) nie są wstanie podołać tak ogromnym wyzwaniom. Dlatego obecnie powstają różne wspólnoty i będą się one wciąż dynamicznie rozwijać. Bądźmy otwarci na powołania Boże do wspólnot charyzmatycznych, bo uczestnictwo w tych dziełach Boga będzie, ba już jest wyskoko premiowane. Już teraz myślmy o polisie na życie, życie w wieczności u Boga.
MP
Marek Pawłowski
6 czerwca 2016, 22:52
Panie Piotrze, a nie lepiej pomóc ubogiemu przestać być ubogim. Bo co z tego, że mu wrzucę do kapelusza 5 zł, skoro jutro też przyjdzie i będzie żebrał. Jakaś aktywizacja? Pomoc tym, którzy są w potrzebie? Ponadto artykuł jest bardzo ogólny: "nasz święty spokój", "dla nas jest zbyt niewygodne". Wie Pan, mam takie dziwne wrażenie, że jest to bicie się w cudze piersi.
QQ
q q
6 czerwca 2016, 17:26
Jaka polityka, takie VIP-y i taka ich działalność charytatywna. Tutaj rodzi się cały (także obecny) spór o politykę i jej rolę w ograniczaniu biedy (bo świat bez biedy, to utopia), zaczynając od prezentowanej aksjologii, a kończąc na konkretnych działaniach, oraz w związku z tym - przyjętą albo odrzuconą aksjologią dobra wspólnego i jakością kreowanych w ten sposób VIP-ów zdolnych lub nie do wyrzeczeń. Nie wystarczy na okrągło bić pianę wymieniając ciągle w różnych kontekstach słowo "miłosierdzie", mające przecież także  usprawiedliwiać między innymi tych, którzy miłosiernymi nie są (sic). Trzeba racjonalnego i realnego powodu dla którego człowiek (i to nie tylko ten religijny) będzie zdolny do jakiś wyrzeczeń. A nie da się tego uczynić rezygnując z prawa naturalnego, nieustannie kontestując w samym Kk nakaz moralny "czyń dobro, zła unikaj" i skutki jakie dla człowieka z tego wynikają, a zdając się tylko na okazjonalnie mgławicowe emocje i porywy serca od święta.
6 czerwca 2016, 12:14
Większość ubogich nie chce wcale takiego „święta”, nie chce też przyznać się do ubóstwa. To głównie ci, dla których nie znalazło się miejsce na godne życie w Polsce w okresie przeobrażeń. Kościół mógłby upomnieć się o systemowe rozwiązania, o niewykluczanie z różnych powodów, a przede wszystkim o sprawiedliwy podział wspólnego dobra. Są pensje ze Skarbu Państwa, które starczyłyby na życie dla wielu rodzin. Potem osoby otrzymujące takie wynagrodzenie mogą jeszcze pobawić się w działalność charytatywną. Tak teraz w Polsce jest, jedni dostali dużo, więc mają komfort pomagania tym, którzy nie zostali uwzględnieni przy podziale wspólnego dobra w związku z „europejskimi” wymaganiami tych pierwszych. To nie jest ani solidarne, ani sprawiedliwe, ani nie uwzględnia etapu, na którym jesteśmy. Ale są osoby, których nie obchodzi stan finansów państwa. Uważają, że należą im się wynagrodzenia takie, jakie obowiązują w krajach nieporównanie bogatszych. Hołubienie jednych, ale też uleganie presji różnych lepiej zorganizowanych grup zawodowych sprawia, że wykluczanie wielu staje się nieuniknione. Kościół powinien nie tylko wspominać, ale wręcz nie ustawać w walce o sprawiedliwy podział wspólnego dobra.
6 czerwca 2016, 12:37
Kolejna marksistka. Kobieto; socjalizm, sprawiedliwość społeczna to są wymysły Szatana. 
6 czerwca 2016, 13:20
Pragnienie sprawiedliwości może być wyrazem miłości i nawet występuje w ewangelicznych błogosławieństwach.
6 czerwca 2016, 13:44
Pozwolę sobie zacytować: Tak się składa, że socjaliści mają osobliwą skłonność do opatrywania rzeczowników przymiotnikami wypaczającymi ich sens pierwotny. Na przykład rzeczownik „sprawiedliwość” opatrują przymiotnikiem „społeczna” i udają, że to nie jest wypaczenie pierwotnego sensu, tylko jego uściślenie. To oczywiście nieprawda, podobnie jak fałszywy jest cały socjalizm i łatwo to wykazać, kiedy sięgniemy do źródeł. Znakomitą definicję sprawiedliwości przedstawił jeszcze w starożytnym Rzymie tamtejszy prawnik Ulpian Domicjusz: „iustitia est firma et perpetua voluntas suum cuique tribuendi” - co się wykłada, że sprawiedliwość jest to niezłomna i stała wola oddawania każdemu tego, co mu się należy. Sprawiedliwość jest zatem pewną postawą, którą wspomniany Ulpian Domicjusz scharakteryzował następująco: „honeste vivere, alterum non laedere, suum cuique tribuere” - co się wykłada, by uczciwie żyć, drugiego nie krzywdzić, każdemu należne oddawać. Każdemu należne oddawać. Oddawać – ale „należne”. Kiedy wiemy, co jest „należne”, a co nie? Wiemy to wtedy, gdy ten, od którego domagamy się „należnego”, sam uznał to za „należne” i to „oddaje”. Na tym polega sprawiedliwość zwyczajna. Do ut des – daję, żebyś dał. Do ut facias – daję, żebyś zrobił. Facio ut des – robię, żebyś dał i wreszcie – facio ut facias – robię, żebyś zrobił.  c.d.n
6 czerwca 2016, 13:44
i kontunuując: Jest jeszcze inna postawa, bardziej altruistyczna, niż sprawiedliwość, postawa, którą chrześcijaństwo określa mianem miłości bliźniego. Miłość bliźniego polega na tym, że dający daje, chociaż nie musi, chociaż ten, któremu daje, niczym mu się nie zasłużył; ani niczego mu nie dał, ani nic mu nie zrobił. To się nazywa jałmużna, będąca polskim brzmieniem greckiego słowa: „elemosyne”, oznaczającego nie tyle nawet podarunek, co współczującą postawę. A na czym polega „sprawiedliwość społeczna”? Jeśli poszedłbym do bogatszego ode mnie, przystawił mu do głowy pistolet i zażądał, by natychmiast podzielił się ze mną swoim bogactwem, bo w przeciwnym razie... - to każdy sąd w normalnym kraju uznałby to przynajmniej za próbę wymuszenia rozbójniczego. Jeśli jednak wynajmę sobie w tym celu urzędnika państwowego, to to już nazywa się „sprawiedliwością społeczną”. Najwyraźniej „sprawiedliwość społeczna”, to po prostu elegancka nazwa niesprawiedliwości, a nawet łotrostwa.
6 czerwca 2016, 14:17
Cóż cytaty, skoro można odejść od łóżek pacjentów i wykorzystać ich trudną sytuację do wynegocjowania dla siebie lepszego życia, to może trzeba upomnieć się np. o tych, którzy są niepełnosprawni i siedzą właśnie w domach, bo nie stać ich nawet na transport, żeby „wyjść”  na zewnątrz i  zobaczyć jak wygląda świat. Ale to już pewnie marksizm.
6 czerwca 2016, 16:10
Stanisław Michalewicz: „Obecnie demokracja polityczna polega na tym, że poszczególne partie licytują się, na ile każda z nich pozwoli poszczególnym grupom społecznym ograbiać współobywateli. Nazywa się to „społeczeństwem solidarnym”, a polega na tym, że np. chłopom partie oferują dopłaty do produkowanej żywności, rodzicom – na dzieci i tak dalej. Pieniądze na te dopłaty mają pochodzić z podatków nakładanych na konsumentów, którym z kolei partie obiecują pozwolić na odbijanie sobie tego w cenach towarów przemysłowych i usług poprzez „ochronę rynku krajowego”. W rezultacie wszyscy okradają się nawzajem w ramach gry o sumie zerowej, a właściwie – ujemnej, bo jedynym beneficjentem tego systemu jest biurokracja, która tym powszechnym wzajemnym okradaniem administruje.” Alexis de Tocqueville :„Amerykańska demokracja przetrwa do czasu, kiedy Kongres odkryje, że można przekupić społeczeństwo za publiczne pieniądze". Obecnie w Polsce mamy właśnie z tym do czynienia.
QQ
q q
6 czerwca 2016, 17:19
"Sprawiedliwość", "sprawiedliwy podział wspólnego dobra" - jako wymysł Marksa i socjalistów, a nawet samego szatana, to iście rewolucyjne stwierdzenie godne adepta współczesnej ignorancji Coś dla podszkolenia: Dobro wspólne [url]http://www.ptta.pl/pef/pdf/d/dobrow.pdf[/url] Sprawiedliwość [url]https://pl.wikipedia.org/wiki/Sprawiedliwość[/url] A tak na chłopski/babski rozum: czy sprawiedliwe jest, gdy dobro wspólne (np. Twojej rodziny) zawłaszczają oszuści i złodzieje ?
6 czerwca 2016, 17:45
To się zgadza, że administracja niebywale jest  rozwinięta i żyje sobie dobrze. Wcale mi się to nie podoba. Ciekawe, że też w Niemczech biurokracja jest ogromna. Patrzę tu i teraz, wokół siebie, jakie niesprawiedliwości widzę, które wymagają reakcji. Ta reakcja, taka czy inna, nie może mieć miejsca za 20 lat. Jeśli grupa ludzi, którzy sobie nie poradzili w „okresie przemian” , jest bardzo duża, znaczy, że coś jest bardzo nie tak. Żyliśmy przez wiele ostatnich lat nie oglądając się na innych. Wędki teraz można nie zdążyć rzucić. A Święto Ubogich, no nie brzmi to dobrze, chociaż nie neguję dobrych intencji. To raczej smutne podsumowanie naszej rzeczywistości. 
6 czerwca 2016, 19:26
Nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Sprawiedliwość tak ma się do Sprawiedliwości społecznej jak krzesło do krzesła elektrycznego. Jak miłość do miłości fizycznej. Każde dobro z przymiotnikiem jest zaprzeczeniem samego dobra vide miłość lesbijska, prawda etapu, historia żydowska. 
QQ
q q
6 czerwca 2016, 20:42
Kobieto, o ile jesteś kobietą - czy "marielle" pisała coś o sprawiedliwości społecznej ? Odniosłem się tylko do Twojej oczywistej manipulacji polegającej na przypisywaniu sformułowań drugiej osobie których nie użyła. W takich sytuacjach człowiek cywilizowany mówi przepraszam albo milczy, a nie pyskuje ! Oczywiście "marielle" ma rację zgodnie ze elementarnie zdrowym rozsądkiem i nauką Kk, a Twoje dalsze wywody nie dotyczą tego, co napisała.
6 czerwca 2016, 20:57
Nauka społeczna Kościoła to przecież marksizm. Taki ucywilizowany, ugrzeczniony aby z taką ilością trupów jaką spowodował ten prawdziwy już się nie kojarzył ale idee te same. Masz rację #1, nie musisz ze mną polemizować. Masz rację #2 jak na kobietę jestem bardzo inteligentna, bardzo, co może budzić różne podejrzenia u osób które same mają z tym tj. poczuciem własnej wartości problem. Ale to już nie mój problem.
Oriana Bianka
6 czerwca 2016, 22:43
"#2 jak na kobietę jestem bardzo inteligentna..." Osoba mówiąca to:  - zdradza, że nie jest kobietą - uważa, że kobiety są mniej inteligentne - przecenia własną inteligencję
7 czerwca 2016, 08:01
I przyszłaś tutaj tylko po to aby to napisać? Jak pies, który przyszedł komuś na podwórko aby się zesrać? Proszę pisz w temacie a nie ścieraj się ze mną. To co piszesz, świadczy o tym, że nie wydajesz zgody na istnienie wybitnie inteligentnych kobiet. Poczytaj sobie o rozkładzie inteligencji u kobiet i mężczyzn. A potem przemyśl sobie to wszystko.  Dla mnie możecie mnie uważać za kloszarda spod budki z piwem, whatever ale proszę polemizujcie z wypowiedziami a nie z moją osobą. 
7 czerwca 2016, 14:26
Czyli zabrać bogatym i dać biednym? czyli Robin Hood?
7 czerwca 2016, 17:13
Robin Hood na dzisiejsze czasy, kto to taki? W każdym razie zawsze ma powodzenie u kobiet. A może ktoś ma pomysł możliwy do realizacji w tej chwili w Polsce, szybki (taka jest potrzeba) i sensowny? Tak to już jest, że jedni walczą i dostają, a gdy chodzi o biedniejszych, zaraz zaczynają się ogólne dyskusje o tym, że wszystko trzeba zmienić i nie ma środków. Widzimy, że od lat rozdaje się środki do życia różnym grupom zawodowym. Bogatsi często dostają rybę na tacy, a dla biednych już nawet nie ma na wędkę.
7 czerwca 2016, 22:45
Masz rację dotacje dla kościoła są zbyt wysokie od dawna.
8 czerwca 2016, 08:35
Współczesny Robin Hood przekazałby całe majątki esbeckie ofiarom, a potem randka z Marion i następny pomysł.
11 czerwca 2016, 07:52
A może współczesny Robin Hood przekazałby całe majątki koscielne biednym. Tymczasem to biedni przekazują całe majątki Rydzykom a on chce więcej i jeszcze od Państwa i wiecej, a owieczki płacą.
11 czerwca 2016, 09:17
Kościół przez całe wieki dostawał darowizny od możnych i biednych, najczęściej jako podziękowanie Bogu za otrzymane łaski. Tego na pewno zabierać nie wypada. Kościół może się dzielić tymi majątkami, tworząc dzieła służące społeczeństwu. Natomiast, gdybym już miała przyznawać środki dla Kościoła, to nie byłby to o. Rydzyk, gdyż on dostaje mnóstwo dobrowolnych datków od wiernych pewnie z całego świata (i nic nam do tego). Ale konkurencyjna duża katolicka stacja telewizyjna w Polsce bardzo by się przydała, inne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość. Tylko, że to zupełnie (oj, zupełnie) nie ten wątek, w którym można o tym pisać...
11 czerwca 2016, 14:40
I to się nazywa po świecku dobry interes, a po katolicku tajemnica wiary.
11 czerwca 2016, 15:43
Tajemnica wiary w samym Bogu tkwi. Jest tym czymś niepojętym, co w przedziwny sposób rozpala ludzkie serce i rozbudza pragnienie życia wiecznego.
6 czerwca 2016, 12:02
Po pracy w winnicy wieczorem wychodzą robotnicym jeden pracowął cały dzień inny godzinę. Każdy z denarem. Przed winnicą leży w cieniu kilku mężczyzn objadających krzaki na skraju winnicy i mówią": "Oddajcie nam to co sobie przywłaszczyliście".... Dalej leży owinięty w łachmany człowiek i dzwoni, nie ma siły krzyczeć: "Nieczysty", a jeszcze dalej siedzi wdowa nie miała siły dojść do bramy winnicy... Oni czekają na Dar od Boga. Ci robotnicy mogą go im zanieść.
6 czerwca 2016, 09:56
Zacytuję: "w ogóle, to czemu ja mam się dzielić czymś, na co ciężko zapracowałem. Z tego typu tezami mierzył się już IV wieku Ambroży, biskup Mediolanu. Był on bardzo zaniepokojony, widząc że niektórzy chrześcijanie gromadzą dobra materialne, dlatego pisał do nich: "Ziemia została stworzona dla wszystkich ludzi. Natura nie zna bogatych, rodzi tylko ubogich. To, co oddajesz biednemu, nie jest twoim bogactwem, to należna mu część, którą zwracasz, bo sam przywłaszczyłeś sobie prawo do wspólnego dobra, danego wszystkim w użytkowanie". Wierzymy w to w ogóle? Czy jest to może dla nas zbyt niewygodne?" Marks i Engels uważali dokładnie tak samo tylko wyrażali to w innych słowach ale przesłanie dokładnie takie samo. Czy Jezus Chrystus kiedykolwiek uzdrowił kogoś wbrew jego woli pomimo, że uczyniłby wtedy dobro? Nie mamy prawa zmusić kogokolwiek do miłości. Nawet Chrystus nie nadał sobie tego prawa. Bóg Ojciec nie zdejmie Cię ze sznura gdy będziesz się wieszać. Uszanuje twój wybór. Bedzie stał koło Ciebie i płakał widząc co czynisz ale nie może postąpić wbrew twojej wolności. I tak traktujmy innych ludzi, miłujmy ich wolność. Nawet kiedy będzie to wolność od ofiarowania się innym.
Piotr Żyłka
6 czerwca 2016, 10:10
W pewnym sensie myśl Ambrożego rozwinął bp Grzegorz Ryś w tej homilii. Bardzo polecam spokojną lekturę całości: [url]http://www.deon.pl/161/art,2019,bog-staje-przed-nami-jako-przybysz.html[/url] Poniżej kluczowy fragment:  Ziemia. Mówimy, że to ona nas dziś tutaj zatrzymuje. Ziemia - skąd ją mamy? Skąd masz ten kawałek ziemi, na którym żyjesz? Nie jest nam podarowana? Nawet jeśli jest taką ziemią, która - jak mówił Jan Paweł II - "wiele kosztuje". Jest ziemią, która jest w szczególny sposób nasza i w którą wsiąknęło tak wiele ludzkiej krwi. Zgoda - jest szczególny tytuł do tej ziemi. Ale czy nie jest nam podarowana? Czy nie jest nam zawierzona? Czy jesteśmy naprawdę jej właścicielami? Jesteśmy jej posiadaczami? Czy zostało w nas jeszcze coś z tego, o czym mówi Psalmista: "Pańska jest ziemia"? Że skoro "ziemia jest Pańska", my też jesteśmy "Pańscy"? Należymy do Niego i ta Ziemia też ostatecznie należy do Niego. Została zawierzona nam, naszej ludzkiej władzy nad nią, ale nie inaczej niż na wzór tej władzy, jaką ma Bóg w stosunku do nas. Nie jest ona ciemiężeniem, nie jest wyzyskiem, nie jest tylko egoistycznym korzystaniem dla siebie. Nie jest jakąś własną, indywidualną konsumpcją. Bóg nie ma takiej władzy nad światem i nie chce jej mieć. Na wzór swojej władzy Bóg daje człowiekowi władzę nad światem. Jest to zawierzenie ziemi. Ona nie należy do człowieka, ona należy do Pana: "Pańska jest ziemia". Zobaczymy, że jest ona darem - tak jak chleb, woda, powietrze czy ubranie. Jeśli jest darem, to czy masz prawo się nie podzielić?
6 czerwca 2016, 10:37
Nie mam mnie tą przestrzenią (światem) gdyż nie należy ona do Ciebie. Wówczas [szatan] wyprowadził Go [Jezusa] w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę (Łk 4:5-6) Sądzisz, że Szatan kłamał? Dowodem na to, że nie kłamał jest choćby alternatywa w odpowiedzi Chrystusa. "Lecz Jezus mu odrzekł: "Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz". Jezus Chrystus wyrażał się bardzo konkretnie, gdyby poza Ojcem nie było kogoś komu mógłby oddawać pokłon nie podjął by tego w dyskusji ale odpowiedziałby "kłamco, nie do ciebie należy to wszystko lecz do Ojca". Ale Chrystus mógł wybierać albo albo. Albo Ojciec, albo Szatan. Buziaczki...