Szymański: Coraz bardziej osłabione rodziny

(fot. photon_de/flickr.com)
KAI / psd

 Trzykrotny wzrost ilości dzieci urodzonych w związkach nieformalnych w Polsce w ciągu zaledwie 10 lat jest faktem bardzo niepokojącym - uważa socjolog Antoni Szymański. Jedną z głównych przyczyn tego stanu rzeczy upatruje w faworyzowaniu przez państwo osób samotnie wychowujących dzieci, przy równoczesnym braku dostatecznego wsparcia dla rodzin.

Informacja GUS o tym, że w Polsce w 2010 r. urodziło się w związkach nieformalnych 20,6 proc. dzieci jest bardzo niepokojąca. Przecież jeszcze w 1990 r. dotyczyło to 6, 2 proc. dzieci, wzrost zatem jest bardzo dynamiczny. Przyczyną niepokoju jest to, że dla dzieci wychowanie w nieformalnym czy sformalizowanym związku ma ogromne znaczenie. Związek małżeński zapewnia większą stabilność rodziny niż związek nieformalny, a dzieci tej stabilności i wychowania przez oboje rodziców bardzo potrzebują. Małżeństwa też przeżywają rosnące kłopoty z trwałością i w wyniku ich rozpadów w ostatnich latach ponad 50 tys. dzieci rocznie pozostaje w bardziej osamotnionych rodzinach, na ogół bez ojca. To pokazuje jak wielka jest waga tych problemów.

Dzieje się to w czasie, gdy tak wiele mówi się o prawach dziecka. Na przykład za przejaw przemocy wobec nich uznaje krytykowanie, a milczy o jego podstawowym prawie, jakim jest prawo do wychowania przez oboje rodziców w stabilnej rodzinie. Zapomina o tym także państwo. Nie propaguje wystarczająco wzoru trwałej, pełnej rodziny, jako podstawowej wspólnoty najlepiej zabezpieczającej prawa dziecka. Jest wiele przyczyn, które wpływają na mentalność w tej sprawie. Nie bez znaczenie są np. rozwiązania prawne faworyzujące osoby samotnie wychowujące dzieci, co zachęca do życia w związku nieformalnym czy rozwodu.

Przykładem takiego rozwiązania były wysokie dodatki dla dzieci w rodzin ubogich przyznawane w latach 2004-2005 jednak wyłącznie osobom samotnie wychowującym dzieci. Spowodowało to falę rozwodów i zniechęciło wielu do zawierania związków małżeńskich, bo status samotności dawał prawo do szczególnych zasiłków (na troje dzieci można było uzyskać rocznie ok. 6000 złotych). Wycofanie tych zasiłków w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego nie odwróciło przekonania wielu osób, że rozwód ułatwia życie. Wzmacnia je wiele innych rozwiązań defaworyzujących małżeństwa.

Najnowszym przykładem są niedawno uchwalone przepisy w sprawie warunków uzyskiwania korzystnego kredytu mieszkaniowego z programu "Rodzina na swoim". Kredytu tego nie uzyskają małżonkowie, którzy mają powyżej 35 lat. Warunek ten nie dotyczy jednak samotnie wychowujących dzieci, oni mogą otrzymać taki kredyt także, jeśli są starsi i mają powyżej 35 lat. Innym rozwiązaniem defaworyzującym małżeństwa jest prawo do rozliczania podatków razem ze swoimi dziećmi, do czego są uprawnieni jedynie samotnie wychowujący dzieci. Samotni mają też na ogół pierwszeństwo w przyjmowaniu ich dzieci do przedszkoli. Tego rodzaju rozwiązania prawne napędzają trend do życia w związkach nieformalnych, rozwodów i samotnego wychowania dzieci, co jest dla dzieci wyjątkową krzywdą.

Zwykle te szczególnie uprawnienia dla samotnie wychowujących dzieci uzasadnia się potrzebą ochrony najuboższych. Uzasadnienie to jest jednak chybione. Samotnie wychowujący dzieci nie są, bowiem w najtrudniejszej sytuacji materialnej, o czym świadczą badania gospodarstw domowych. W znacznie gorszej sytuacji są, np. rodziny wielodzietne, w których małżonkowie wspólnie wychowują dzieci, a nie mają one takich szczególnych uprawnień. Z informacji Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (kwiecień 2009 r.) wynika, że przeciętne miesięczne wydatki w 2007 r. na osobę w rodzinie samotnie wychowującej dzieci wynosiły 755, 66 zł., gdy w rodzinie, w której rodzice wspólnie wychowywali 3 dzieci wynosiły 535, 64 zł., zaś, gdy mieli 4 lub więcej dzieci to ich przeciętne wydatki na członka rodziny wynosiły 409, 76 zł. W 2007 roku minimum egzystencji nie uzyskiwało 15, 2% samotnie wychowujących dzieci i 40, 1 % małżeństw z 4 i więcej dziećmi.

Faworyzowanie samotnie wychowujących dzieci zachęca do niezawierania małżeństwa lub rozwodów. Główną tego ofiarą są dzieci, które powinny być wychowywane w pełnej i stabilnej rodzinie.

Mamy coraz więcej dzieci wychowujących się w związkach nieformalnych, osamotnionych w wyniku rozpadu tych związków lub małżeństwa ich rodziców. Dlaczego zatem te dramatyczne fakty nie są w centrum społecznego zainteresowania?

Antoni Szymański, senator VI kadencji, socjolog, członek Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szymański: Coraz bardziej osłabione rodziny
Komentarze (2)
A
anna
23 lutego 2012, 15:55
Pełna rodzina która próbuje "dopilnować dzieci", skazana jest jeszcze na to, że nie może  przy rozliczaniu PIT-ów , "odliczyć" tych dzieci, bo matka dbająca o dzieci nie jest zbyt dyspozycyjna i elastyczna (wiadomo:dzieci na pierwszym miejscu), i albo nie ma dla niej pracy,albo "ciągnie" niepełny etat.Jeżeli i ojciec zarabia, ale i "dorabia" na różne sposoby, to niestety nie ma "z czego odliczyć dzieci" , bo pobrane zaliczki na to nie pozwalają.Wychodzi na to, że "odliczanie dzieci od PIT-ów" jest tylko dla BOGATYCH I NAJBOGATSZYCH, i możliwe że dla samotnych (nie sprawdzałam tych samotnych) dlatego piszę "możliwe".To o czym napisałam, uważam za jedną z największych niesprawiedliwości jakie mają miejsce w naszym "kochanym ? " kraju.Moja rodzina już "to" przeżyła.
M
marcin
31 października 2011, 13:13
 Bardzo trafny artykuł. To o czym autor pisze jest bardzo smutne. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka wydaje się, że należy wspierać osoby samotnie wychowujące dzieci, jednak autor precyzyjnie pokazuje, że to wsparcie zaczyna zachęcać do rozwodu i nie podejmowania trudu życia w małżeństwie. Konsekwencje takiej polityki mogą być dla narodu opłakane. Co robić panie Senatorze, co robić... ?!