Ta dyskusja może się przysłużyć małżeństwu

Przemysław Radzyński

Dyskusja przed synodem na temat rodziny toczy się głównie wokół sakramentów dla rozwodników. Ale, paradoksalnie, może ona podkreślić wagę tematyki rodzinnej w Kościele przed spotkaniem biskupów.

Słynnym wprowadzeniem do konsystorza o rodzinie kard. Walter Kasper zapoczątkował dyskusję na temat dopuszczenia do sakramentów (po przebyciu odpowiedniej pokuty) rozwodników żyjących w związkach niesakramentalnych. Jest to reakcja na oczekiwania wyrażone przed zbliżającym się synodem na temat rodziny przez wiernych krajów niemieckojęzycznych.

W samym kolegium kardynalskim głosy na ten temat są bardzo zróżnicowane. Kard. Kaspera wspiera m.in. nowy przewodniczący Niemieckiej Konferencji Biskupiej kard. Reinhard Marx, który należy do ośmioosobowej Rady Kardynałów, pomagającej papieżowi Franciszkowi w rządzeniu Kościołem i reformie Kurii Rzymskiej. Ale zupełnie innego zdanie jest inny niemiecki purpurat kard. Gerhard Müller, prefekt Kongregacji Nauki Wiary.

Czy biskupi mają pomysł?

DEON.PL POLECA

Wśród polskich biskupów niewielu zabrało głos w sprawie komunii dla żyjących w związkach niesakramentalnych, ale wydaje się, że trudno będzie o zwolenników pomysłu kard. Kaspera. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Stanisław Gądecki podczas drogi krzyżowej, która przeszła ulicami Poznania z krzyżem Światowych Dni Młodzieży, nazwał związki niesakramentalne "szczególnym rodzajem krzyża".

Dotychczas chyba najdonioślejszy głos w tej sprawie to wypowiedź bp. Andrzeja Czai ze spotkania w katedrze opolskiej z osobami żyjącymi w związkach niesakramentalnych. Najdonioślejszy też dlatego, że pokazuje biskupa-pasterza, który spotyka się ze swoimi zagubionymi owcami, a nie tylko przemawia do nich z wysokości swojej katedry (z innych źródeł wiadomo, że hierarcha jest w stałym kontakcie z osobami, których dotyczy problem).

Bp Czaja odniósł się także do tej sprawy w wywiadzie-rzece, jakiego udzielił Tomaszowi Ponikle ("Szczerze o Kościele", Kraków 2014): "Jako pasterze musimy wciąż uświadamiać ludziom dotkniętym dramatem życia w związku niesakramentalnym, że mają otwartą drogę do zbawienia, o ile jest w nich żywa wiara. Jaka to droga? Skoro kanał sakramentalny jest niedrożny, mają drugi kanał - karmienie się Słowem Bożym".

Ordynariusz opolski za Benedyktem XVI zachęca także do praktyki komunii duchowej, która nie jest formą "taniego pocieszenia". "Przecież Bóg przychodzi tak, jak chce, przychodzi mimo drzwi zamkniętych" - przekonuje. Hierarcha zaznacza równocześnie, że dla teologii kwestia dopuszczenia do sakramentów małżonków, którzy nie ponoszą bezpośredniej winy za rozpad małżeństwa jest ciągle otwarta, ale obawia się, że w praktyce byłoby to stworzenie jedynie półśrodka. "Trzeba pójść głębiej, chociaż nie wiem, jak to zrobić" - przyznaje.

Nie ma tego złego…

Nie wchodząc w szczegóły sporu dotyczącego doktryny i dyscypliny sakramentu małżeństwa, jestem przekonany, że wywołana przez kard. Kaspera dyskusja przyczyni się z jednej strony do pogłębionej analizy stanu duszpasterstwa małżeństw i rodzin, a z drugiej - zaproponuje realne zmiany.

Kard. Lorenzo Baldisseri, sekretarz generalny Synodu Biskupów, pracujący nad Instrumentum laboris do synodu na temat rodziny (dokument roboczy powstaje w oparciu o słynną "ankietę Franciszka") mówi, że główny wniosek, jaki płynie z odpowiedzi wiernych, to słaba znajomość nauczania Kościoła, co z kolei jest powodem, że małżeństwa i rodziny nie radzą sobie z problemami.

Kard. Carlo Caffarra, pierwszy i wieloletni przewodniczący Papieskiego Instytutu im. Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną jest jednym z czołowych krytyków pomysłu kard. Kaspera. W jednej z wypowiedzi dla Radia Watykańskiego stawiał retoryczne pytania: "Czy przez ostatnie lata rzeczywiście głosiliśmy Ewangelię małżeństwa? A może raczej zadowalaliśmy się odrobiną psychologii i odrobiną Słowa Bożego?"

Konieczność eksponowania pozytywnego przesłania o małżeństwie podkreślił też abp Georges Pontier. Przewodniczący Episkopatu Francji zaznacza, że nie można zapominać o bogactwie życia chrześcijańskich małżeństw, a zwłaszcza tych, które "świadczą o szczęściu płynącym z trwałego związku, otwarcia na życie, wychowywania swych dzieci, dochowywania wierności".

Wydaje się, że owym "głębiej", o którym mówi bp Czaja, może być po prostu głoszenie "Ewangelii małżeństwa", o czym mówi kard. Caffarra. Abp Henryk Hoser zapytany, co by radził młodym katolikom, którzy chcą bronić wartości małżeństwa i rodziny, odpowiedział: "Niech się uczą! Przecież my się całe lata formujemy do działalności zawodowej, a tak mało wychowujemy do dobrego życia w małżeństwie i rodzinie. A to jest przecież większa część naszego życia, dłuższa niż działalność zawodowa. A wcale nie łatwiejsza!" (wywiad dla portalu Franciszkańska3.pl). Liczę, że biskupi na synodzie znajdą kilka odpowiedzi, jak pomóc młodym w przygotowaniu do życia w małżeństwie i rodzinie, by były one świadkami chrześcijańskiego życia.

Uczyć się od biznesu

Co ciekawe, troska o rodzinę gości także - na razie chyba tylko na Zachodzie - w wielkich korporacjach.

Brian Bacon, założyciel Oxford Leadership Academy i osobisty trener m.in. magnata mediów, Ruperta Murdocha i prezesa Telefoniki, Matthew Keya, twierdzi, że różne sfery życia stanowią całość i trzeba zarządzać nimi wszystkimi naraz. "Firma, pracownicy, klienci, rodzina, dzieci - to wszystko składa się na otoczenie menadżera" - mówi w rozmowie z Vadimem Makarenko ("Zawód zwycięzca", Warszawa 2013). Jest przekonany, że sytuacja w domu wpływa na zachowanie w pracy, podejmowane decyzje zawodowe, stosunek do współpracowników i klientów.

Wśród priorytetów firmy informatycznej SAS Institute jest utrzymanie przez pracowników równowagi między życiem prywatnym i zawodowym. Jej założyciel, James Goodnight mówi tak: "Menedżer musi mieć pewność, że u pracownika wszystko gra. Jeśli ktoś całymi dniami siedzi w biurze, to oznacza, że w końcu jego rodzina legnie w gruzach. A wie pan, co się dzieje, gdy kogoś opuszcza żona? Przez co najmniej rok ten ktoś jest bezużyteczny. Szok jest tak duży, że facet odczuwa na przemian tylko wyrzuty sumienia i złość. A jego zwierzchnik zamienia się w niańkę, musi go wysłuchiwać i pocieszać". Dlatego potentat na rynku oprogramowania do zarządzania biznesem zatrudnia terapeutów, którzy doradzają pracownikom w kłopotach osobistych.

Jak widać, w rodzinie tkwi siła. Wciąż zbyt mało doceniana…

Bp Andrzej Czaja, "Szczerze o Kościele. Rozmawia Tomasz Ponikło" - Z książki dowiemy się, kim jest Bóg chrześcijan i o tym, co to znaczy wierzyć w Kościół - zachęca Wydawnictwo WAM, które książkę opublikowało. - Przekonamy się, jakie są pożytki z grzechu pierworodnego. Poznamy opinię biskupa na temat odejść księży a także kondycji polskiej teologii. Przeczytamy o ewangelizowaniu proboszczów i o związkach Kościoła z polityką… >> Chcę przeczytać tę książkę

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ta dyskusja może się przysłużyć małżeństwu
Komentarze (54)
G-
grzegorz - nG
26 kwietnia 2014, 19:20
Realnych rozwiązań jest kilka np. mniej potępiania a więcej modlitwy za potrzebujących, albo powrót do tradycji wciąż obecnej w Kościele  Wschodnim, tak czy inaczej miłości bliźniego nigdy za wiele! Uporczywe wytykanie, że: "Małżeństwo tzw. nieskaramnetalne jest nieprawidłowością w stosunku do norm Koscioła Katolickiego" na nic się nie zda. (Jeżeli już to wolałbym  nazwać odwrotnie: niesakramentalność jest nieprawidłowością!) oczywiście w stosunku do norm...naszego, współczesnego Kościoła Rzymskiego.
27 kwietnia 2014, 01:33
Od końca - Koścól jest jeden, wieć nie ma wspołczensego Koscioła. Dalej - niesakramentalość, czyli nieprzyjmowanei sakramentów jest wyborem. Małżeństwo tzw. niesakramentalne oznacza de facto życie w grzechu cudzołóstwa ( o ile oczywiście "małzonkowie" czynnie uprawiają seks) i w dodatku jest zaprzeczeniem złożonej dobrowolnie i swiadomie przysiegi mazłeńskiej. Stąd jest nieprawidłowością w stosunku do nauki Koscioła.
G-
grzegorz - nG
27 kwietnia 2014, 20:52
Tak, chętnie poprawiam -  oczywiście w stosunku do współczesnych norm, naszego, przedwiecznego Kościoła Powszechnego.
MR
Maciej Roszkowski
26 kwietnia 2014, 11:46
Nie znam się na wszystkim, potrafię słuchać. To się nazywa posłuszeństwo. Mam czwórkę dzieci, żyją szczęśliwie i uczciwie, mam siódemkę wnuków. W dalszej rodzinie mieliśmy jeden rozwód. Oboje byli niedojrzali i oboje są samotni, a łączność z sakramentami jest ich pociechą. 
MR
Maciej Roszkowski
26 kwietnia 2014, 11:06
Takie jest stanowisko Kościoła Matki Naszej w tej sprawie i jako jego wierny syn przyjmuję je do wiadomośći. Nie czuje się kompetentny do jego podważania, ani obrony. Nie jestem osobiście zainteresowany.
26 kwietnia 2014, 11:39
Jak to sie nazywa? Umycie rąk? Nie masz dzieci stojących przez decyzjami o malżeńśtwie, nia masz nikogo w rodzinie lub wśrod znajomych, kto przezywa dramat rozwodu?
F
Fara
26 kwietnia 2014, 11:02
"dla teologii kwestia dopuszczenia do sakramentów małżonków, którzy nie ponoszą bezpośredniej winy za rozpad małżeństwa jest ciągle otwarta" - tak mówi biskup Czaja. To znaczy, że osoba rozwiedziona (nie ze swojej winy), która współżyje w nowym związku, nie grzeszy. To znaczy, że słowa Jezusa (Mt 5, 31-32; 19, 5-9; Mk 10, 7-12; Łk16, 1-8) są już nieaktualne. To znaczy, że przykazanie VI właściwie już nie obowiązuje.  To znaczy, że osoby rozwiedzione, zamiast trwać w czystości, powinny szybko poszukać sobie partnera seksualnego. Bo po co się męczyć w samotności. Kościół pozwala na powtórne związki. Ba, wręcz poprzez wypowiedzi m.in. biskupa Czai, dowartościowuje je. Sam papież zapewnia panią żyjącą z rozwodnikiem, że nie ma przeszkód do komunii. To znaczy, że już nie jesteśmy w Kościele katolickim.
G-
grzegorz - nG
26 kwietnia 2014, 19:23
Raczej już zaczynamy uwalniać się z purytańskiego amoku!
MR
Maciej Roszkowski
26 kwietnia 2014, 10:14
Śluib czystości złożony i podpisany w swojej parafii umożliwia dostęp do Eucharystii. Wiem jakie to ciężkie, ale sytuacja nie jest beznadziejna. A stanowisko Kościoła  niech dla zamierzających małżeństwo będzie  zachętą do cierpliwości, dłuższego narzeczeństwa, lepszego poznania się. Bo nie rodzimy się na próbę, nie żyjemy na próbę, nie sypiamy ze soba na próbę i nie umieramy na próbę. A jeśli ma być naprawdę, to nie pod wpływem zakochania, impulsu, chęci zmiany, z opcją rezerwową -  najwyżej się rozstaniemy.  
P
pytanie
26 kwietnia 2014, 10:40
do MR; Ślub czystości to tylko i wyłącznie zaprzestanie cudzołożnia. Ale jak wiesz chyba małżonkowie składają jeszcze przysięgę małżeńską, w której ślubują  miłość, wierność i uczciwość, oraz że nie opuszczą współmałżonka aż do śmierci. Mieszkając z kimś innym niż małżonek, dana osoba cały czas łamie tę przysięgę. Więc jak można uzyskać "dostęp do Eucharystii" jeśli łamie się przysięgę? czy spowiednik ma moc zwolnienia ze złożonej przysięgi małżeńskiej? Chyba musiałby to zrobić, zanim udzieli rozgrzeszenia?
26 kwietnia 2014, 11:43
Stanowisko Koscioła propagowane teraz przez niektorych kardynałow jasno zaprzeczy nierozerwalnosci małżęśńtwa. Hipokryzją jest twierdzenie o nierozerwalnosci małżeńśtwa i równolegle twierdzenie, iż można zawrzeć kolejne małżeńśtwo pomio trwajacego małżeńśtwa "kościelnego". Chyba, iz jest to ukryte przyzwolenie na bigamię.
NM
nie ma dymu bez ognia
26 kwietnia 2014, 10:10
do Ein; Dziś Kościół nie wzywa cudzołożników do nawrócenia, tylko chce im pomóc żyć w cudzołóstwie. Kościół (niektórzy kardynałowie) chcą zmienić zasady udzielania Komunii świętej tylko dla tej JEDNEJ, wybranej grupy grzeszników (a dlaczego nie dla złodziei czy stosujących antykoncepcję?). Po prostu następuje niespotykane wcześniej w dziejach Kościoła faworyzowanie cudzołożników, wmawianie wszystkim katolikom, że cudzołożnicy niosą 'szczególny rodzaj krzyża' i są niesłusznie pokrzywdzeni brakiem dostępu do Komunii świętej. Robi się z nich niemalże męczenników, a nie podaje się pełnej prawdy, że przynajmniej połowa z nich (jak nie więcej), to ludzie, którzy sami wcześniej rozbili swoje małżeństwa porzucając współmałżonków i zostawiając dzieci - niszcząc życie wielu osób!!  O tym się nie mówi, ale z notorycznego grzesznika robi się ofiarę jakichś niemiłosiernych i staroświeckich zasad Kościoła. Takimi artykułami jak ten i podobne, i takimi wypowiedziami kardynałów niemieckich i też niektórych biskupów polskich, podważa się nierozerwalność małżeństwa. A potem lament w Kościele, że tyle małżeństw się rozwodzi..., że ludzie żyją bez ślubu, że nie wiedzą co ślubują, itp.... Nie ma dymu bez ognia
M
Marzena
26 kwietnia 2014, 15:20
Hilda... ja zostałam z czwórką małych dzieci kiedy mąż odszedł do innej kobiety... nie pracowałam zawodowo... więc możesz wyobrazić sobie jak było mi ciężko... złapałam wtedy mocna Pana Boga i prosiłam o pomoc... mogłam się pogubić bo wiadomo co podpowiada świat... ale w sercu i sumieniu dobrze wiedziłam gdzie jest moje miejsce... szukając miejsca w Kosciele znalazłam Wspólnotę Trudnych Małżeństw Sychar... w której znajduję ogromne Wsparcie...  Kocham swojego męża i chcę być wierna swojemu mężowi i Bogu... Hilda to co odczuwasz podczas Eucharystii to Twój skarb... czujesz pragnienie Boga... to prawda o człowieku... Tylko Bóg może wypełnić pustkę naszego serca... Hilda nie bój się prawdy... Odkrywaj ją... ona wyzwala... ponazywaj sobie tylko pewne sprawy w swoim życiu... co jest grzechem... czy Bóg jest dla mnie najważniejszy... czy Potrafię Mu zaufać... nie bój się... On Cię kocha i poprowadzi...
H
Hilda
27 kwietnia 2014, 00:18
Dziękuję Pani Marzeno za dobre słowa. Zostać bez męża z czwórką dzieci - to naprawdę wyzwanie. Szczerze podziwiam Panią, bo wiem ile jest pracy przy wychowywaniu trójki dzieci. A do tego jeszcze brak pracy.... Jest Pani bardzo mężna - pewnie Pani dzieciaki sa bardzo dumne z Pani. Staram sie, żeby otwierac się na Pana i widzę, jak Bóg prowadzi mnie, jak mnie otwiera, jak zmienia mnie. Jesli nie proszę o zbyt wiele, to proszę niech Pani pomodli sie za mnie i moją rodzinę, by Bóg pomógł rozwiązać nam najtrudniejsze nasze dylematy. Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie:)
M
Marzena
27 kwietnia 2014, 01:01
Hilda ściskam Cię serdecznie i obiecuję pamięć w modlitwie dzisiaj na Mszy w Święto Miłosierdzia Bożego... aby Pan Bóg pozwolił Ci odczuć Jego ogromną Miłość która prowadzi do zmian w życiu... do nawrócenia... tylko On ma taką moc... stąd tylko Hildo moja odwaga czy siły... od Niego... daj Mu sie prowadzić i nie lękaj... zobaczysz jak na drodze nawrócenia wiele spraw będzie sie układało... teraz tego nie wiesz więc się lękasz... poproś tylko  Panie prowadź... Pozdrawiam i cieszę się z tej rozmowy... sprawiła mi dużo radości...
H
Hilda
25 kwietnia 2014, 23:44
Ślub w Kosciele "brałam" w 1989 roku - to jeszcze te czasy gdy mnie nie zepsuł konsumpcjonizm.A jednak nie miałam należytych pobudek, by przed Bogiem przysiąc wierność mężczyżnie. Zemściło się to na mnie - nie mogłam żyć z tym człowiekiem. Teraz płacę cenę za błędną decyzję - nie spowiadałam się i nie przyjmowałam Komunii juz prawie 20 lat. Pragnę!!!Kiedy patrzę na Ciało Chrystusa wznoszone nad ołtarzem, to pragnienie dotkniecia mojego Pana rozsadza mnie. Ale przestrzegam przepisów. Karmię się Jego Słowem i dzięki temu, czuję Go w sercu. Wiem, że Pan mnie kocha - nieustannie doznaje Jego opieki i łask. Co będzie po mojej śmierci? Nie wiem. Mam nadzieję w Jego miłosierdziu. Kocham mojego Pana.
K
krach
26 kwietnia 2014, 00:13
A wystarczy tylko zerwać z grzechem, wyspowiadać się i nie grzeszyć więcej, czyli nie cudzołożyć. I można przyjąć komunię. Ale jeśli seks ważniejszy od Boga, to trudno.
26 kwietnia 2014, 00:20
Jak tak możesz. Przecież seks jest podstawą kazdego wspólczesnego zwiazku parterskiego. Bez seksu wszystko sie rozpadnie. Seks jest bożkiem. Czy ktoś normalny jest w stanie sie go wyrzec? Przeciez juz nawet kardynałowie mowią iz seks nie z meżem jest ok. A ty tu swoje,  zaprzeszle tezy piszesz. O czymś jeszcze zapomniałem? No tak, nie podnoś tego kamienia!
M
M
26 kwietnia 2014, 09:04
Droga Hildo, Pan Bog jest  blizej Ciebie niz myslisz i blizej tych, ktorzy sa sytuacjach jak Ty...a ci ktorzy krytykuja tak zaciekle nie wiedza co jeszcze ich moze spotkac w zyciu i jak postapia. Przeraza tylko ile w ludziach jest zlosci i nienawisci...jak robia z siebie "swietych" w tej kwesti, ale nie patrza na calosc swego zycia i postepowania. Pan Bog tylko zna serce i historie czlowieka w pelni... Modlmy sie za siebie wzajemnie...
DH
do Hildy
26 kwietnia 2014, 09:16
Hildo, nie piszesz pełnej prawdy. Sugerujesz, że dlatego nie spowiadasz się od 20 lat, bo "nie miałaś nalezytych pobudek" do wzięcia ślubu ? Zadziwiający powód do porzucenia sakramentu. Może przyczyną jednak jest to, że nie byłaś wierna mężowi, odeszłaś od niego i cudzołożysz? Jak już coś piszesz, to pisz prawdę, a nie owijaj w bawełnę.
E
Ein
26 kwietnia 2014, 09:27
Kiedyś Kościół wzywał do nawrócenia, czyli porzucenia grzechu i wejścia na drogę ku Bogu. Dzisiaj wielu chce reformować nauczanie KK, zamiast swoje życie. Zapominają jednak o jednym i najważniejszym, o Bogu. Do Boga Kościół ma prowadzić, a nie błogosławić na drodze w przeciwną stronę, na drodze ... "Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą." [Mt 7, 13]
P
PO
25 kwietnia 2014, 21:45
Nie wiem kto pierwszy wpadł na pomysł, aby trollami nazwać antyspołeczne osobniki, spędzające wiele godzin przed komputerem tylko w jednym celu: aby burzyć, knuć intrygi, prowokować i obrażać. Zasiedlające fora internetowe i blogosfery. Sfrustrowane, nienawidzące wszystkiego i wszystkich, kryjące swoje kompleksy po płaszczykiem przekonania o intelektualne wyższości. Zawsze działające pod prąd, niezależnie od podejmowanego tematu. Porównanie jest bardzo trafne. Z baśniowymi stworami łączy je złośliwość, zamiłowanie do intryg i działania w ciemności - czytaj: anonimowości. Nie mają twarzy, imienia i nazwiska. Ponieważ boją się, że ich wstydliwe tajemnice, stan permanentnego zagubienia i nienasyconej złości, ujrzą światło dzienne,  środowiskiem życia światem staje się przestrzeń wirtualna. W megabajtach danych, które codzienne chłoną, czują się znakomicie. Dzięki temu uważają, że wszystko im wolno – i że wszystko wiedzą najlepiej. Zdarza się, że mniej inteligentne zapominają, iż kompy mają IP, czyli indywidualny numer=adres i w razie potrzeby bez większego trudu policja jest ich w stanie namierzyć. Coraz częściej się to zdarza, zatem co bystrzejsze trolle stają się ostrożniejsze.
P
Piotr
25 kwietnia 2014, 21:22
Myślę, że są różne związki "niesakramentalne". Cudzołożnym możemy nazwać związek faceta, który porzucił żonę bo spodobała mu się o 25 lat młodsza koleżanka. Zupełnie inny charakter ma związek kobiety, która odeszła od męża sadysty i weszła w relację z porządnym człowiekiem. W tym drugim przypadku, moim zdaniem, o żadnym cudzołóstwie nie może być mowy i dopuszczenie do sakramentów jest jak najbardziej uzasadnione. 
chyba żart?
25 kwietnia 2014, 21:43
Pan tak poważnie, czy dla jaj?
M
Marzena
26 kwietnia 2014, 16:24
Piotr... czy dobrze Cię rozumiem?... mówisz że to może być powód do zwolnienia z przysięgi małżeńskiej... nierozerwalnego więzła małżeńskiego... potrafię zrozumieć że ktoś się pogubił i wszedl w takie relacje... ale nie potrafię ztozumieć tego zametu w Kościele... Jedno nauczanie a interpretacji tysiące...
M
me
28 kwietnia 2014, 12:22
To lepiej żeby kobieta mająca męża-sadystę, który ją tłucze, poniża i nie wiadomoco jeszcze dawała się tak traktowac, bo popełniła błąd i zawarła z nim związek małżeński? Może powinna dać się zakatować, tak byłoby przecież po katolicku i zgodnie z nauczaniem kościoła. A nie przyszło wam do głowy że wielu ludzi będąc w takich niszczących małżeństwach jest później tak umęczona psychicznie, że szuka oparcia nie tylko w Bogu, ale chce mieć także oparcie w człowieku i jeśli spotka rozsądnego, uczciwego, porządnego człowieka, na którego mozna liczyć, to stara się układać sobie życie? Czy to jest grzech że człowiek chce być szcześliwy? Czy bycie katolikiem ma polegać wyłącznie na uartwianiu się i cierpieniu? Człowiek jest tylko człowiekiem i jest słaby.
Y
You
28 kwietnia 2014, 12:58
Nikt Ci nie każe być z mężem sadystą! Gdzie spotkałaś księdza, który by głosił taką naukę?
M
Marzena
30 kwietnia 2014, 21:24
me... skąd Ci to przyszło do głowy... czy ja napisałam że trzeba pozwalać się krzywdzić... ja pisałam o przysiędze ktorą się składa uroczyście przed Bobgiem, że biorę sobie ciebie... za męża i  ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość malżeńską....... do smierci.... o tym pisałam... że jest ona na dobre i na złe... więc jeśli spotyka mnie to zlo... to nic mnie nie zwalnia z przysięgi... to miałam na myśli... a teraz nawiążeę do Twojej wypowiedzi za którą Ci dziekuje... bo pokazuje sposób myślenia wielu osób i niezrozumienie problemu... otorz jeśli osoba wierząca doznaje ze strony współmałżonka przemocy, krzywdy to ma obowiązek bronić się... nie można pozwalać krzywdzić się... ale to że ktoś mnie krzywdzi nie zwania z przysięgi... to oczywiste... Osoba krzywdzona powinna szukać pomocy i ją uzyskać czy to w instytucjach czy w Kościele... może wystąpić o separację o ktorej malo kto wie... że zabezpiecza tak samo w wielu kwestiach jak rozwód ale nie można wiązać się z inną osobą... w tensposob daje sie stronie która krzywdzi szansę...
K
Klara
25 kwietnia 2014, 19:44
Według autora, kiedy biskupi i kardynałowie biadolą, jacy to poszkodowani przez mało miłosierny Kościół są ci niewinni jak lilije cudzołożnicy, to wtedy wzmacnia się małżeństwo. (Z wypowiedzi kardynałów wynikałoby, że ponowne związki były zawierane pod przymusem! Są krzyżem! Czyżby nie były poprzedzone zawieraniem znajomości i dobrowolnym wyborem tej drogi życia?) Tymczasem takie mowy, jak biskupa Czai to wręcz dewastowanie dusz. On mówi do ludzi żyjących w stanie grzechu ciężkiego, że ich zbawienie nie jest zagrożone. Wystarczy, że będą czytali Słowo Boże. To nie jest katolicka nauka. I to mówi biskup KK! To jest zgroza! Ale dewastacja nauki KK sięgnęła już tak głęboko, że to nawet nikogo nie dziwi.
E
Einhov
25 kwietnia 2014, 17:59
Znającym niemiecki polecam artykuł w FAZ (najpoważniejszy niemiecki dziennik) o pewnym proboszczu, który napisał list do papieża Franciszka z bardzo pilną(!) prośbą o zwolnienie z celibatu: http://www.faz.net/aktuell/gesellschaft/menschen/priester-bittet-papst-um-befreiung-vom-zoelibat-12910057.html Proboszcz ma już nieślubną córkę, ale chwilowo, jak pisze, nie ma planów matrymonialnych. Taki bilecik od papieża na cudzołożenie "bez grzechu" bardzo mu się jednak przyda. Zapytajmy więc: skoro rozwiedzeni taki bilecik dostaną, to czemu on miałby nie dostać??? Może się nasz proboszcz ożeni, może się nie ożeni, ale pensyjkę (zwykle w tej grupie zaszeregowania ponad 4 tys. euro miesięcznie, tj. ponad 17 tys zł, poza tym oczywiście darmowe mieszkanie przy parafii) chętnie zachowa. Wszystko pewnie w ramach postulowanego przez papieża ubóstwa kleru. A jek ten "ksiądz", takie pozwolenie dostanie, to czemu nie mają go dostać ci z kleru, którzy mają ciągoty homoseksualne. Oni przecież też "mają prawo do szczęścia". A w końcu, czemu ateista nie miałby zostać księdzem? Przecież on też "ma prawo". W Polsce rozwiązalibyśmy w ten sposób problem bezrobocia wśród mężczyzn, a może i kobiet. Dzisiaj mamy 30 tys księży, a tak mielibyśmy miliony "księży", żyjących w celibacie lub nie, praktykujących lub nie, wierzących lub nie. Tylko, czy miałoby to coś wspólnego z Kościołem Chrystusowym? A tak szczerze, to nie wiem, co tak naprawdę zamierza papież Franciszek, czy mają to być tego rodzaju "reformy".
A
AP
25 kwietnia 2014, 17:12
@ Autor "Dyskusja przed synodem na temat rodziny toczy się głównie wokół sakramentów dla rozwodników." Pierwsze zdanie i już z pozoru niewinna manipulacja. Wiem, że później piszę Pan bardziej konkretnie, ale nie zmienia to faktu, że wprowadza Pan zupełnie niepotrzebny chaos i zamieszanie. Nie o rozwodników przecież tu chodzi. Dodatkowo jest to też spory nietakt wobec osób, które, formalnie lub nie, są rozwiedzione, a jednocześnie żyją po chrześcijańsku w zgodzie z wymogami, które głosi Kościoł.
S
sluga
25 kwietnia 2014, 15:21
Wygląda na to, że koledzy TomaszL, Jim, jazmig mają problemy związane z historią swojego życia. Kto was zostawił, ojciec? matka? A może żona/ mąż? Kogo za to obwiniacie? 
25 kwietnia 2014, 15:44
Co złego napisalem, iz tak uważasza? Zresztą w moim wypadku fałszywie.
25 kwietnia 2014, 13:16
Głdkie słowka nie ukryją gorzkiej prawdy. Jak ktoś rozważa synod o rodzinei w konteście ptaologii rodzin (zwiazki cudzołozne) to znaczy, iz nawet kardynałowiek Kosciola nei wierzą w Małżeństwo Sakramentalne i rodzinę katolicka. Teraz szuka sie juz pudru, aby przykryć tę prawde iż Kościół przegrał wojne z szatanem o rodziny. Tu już szatan rządzi, bo to jego domeną jest opowiadanie iż coś jawnie złęgo jest dobre. Szatanskie kłamstwa.
J
Jim
25 kwietnia 2014, 12:53
Nazywajmy rzeczy po imieniu! Tu nie chodzi o "komunię dla rozwodników", ale o komunię dla cudzołożników, a to jest fundamentalna różnica. Rozwodnicy, jeśli nie cudzołożą, tj. powstrzymają się od współżycia w nowych związkach, to pod pewnymi warunkami mogą do komunii przystępować. A co do pożyteczności takiej dyskusji, to nie ma co stawiać karkołomnych tez. Coś takiego na milę trąci niedorzecznością. Jednak przede wszystkim, wiadomo już czym takie dyskusje się kończą, bo mamy w Kościele zachodnim bardzo konkretne doświadczenia na ten temat. I są to doświadczenia jednoznacznie negatywne. Takie dyskusje prowadzą do rozmywania prawd wiary, do coraz większej akceptacji rozwodów i cudzołóstwa, do utraty wiary i do apostazji.
A
adagio
25 kwietnia 2014, 12:27
Wbrew tytułowej tezie uwazam, że dyskusje na temat rozwodników w ponownych zwiazkach mogą się przysłużyć rozmywaniu zasady nierozerwalności małżeństw, większej łatwości w podejmowniu decyzji o rozwodzie, zamiast ratowania związku będącego w kryzysie.. Wszyscy główni dyskutanci (kardynałowie i biskupi) celowo tworzą obraz rozwodnika w ponownym związku, jako niewinnej ofiary rozwodu, która  cierpi z powodu braku Komunii świętej. Zapewne celem takiego obrazu jest wzbudzenia współczucia dla wszystkich cudzołożników i uzyskanie przychylności katolików do przeprowadzenia zmian, o których mówi kard. Kasper. .
jazmig jazmig
25 kwietnia 2014, 11:41
Gdy bp Czaja mówi: Jako pasterze musimy wciąż uświadamiać ludziom dotkniętym dramatem życia w związku niesakramentalnym, ... to mówi bzdury. Ci ludzie nie są dotknięci niczym, czemu nie mają jak zaradzić. Dotkniętym można być chorobą, kalectwem, rodzinną tragedią, ale nie grzesznym współżyciem. Ich droga do sakramentu Komunii św. jest otwarta, tylko oni nie chcą na tę drogę wejść. Wystarczy jedna decyzja: nie współżyję z kimś, kogo nie poślubiłam/-em. Trzeba im pomóc wejść na tę drogę, a nie prawić im duby smalone o krzyżu, który rzekomo noszą. Oni noszą grzech, a nie krzyż!!!
CM
czarna morwa
25 kwietnia 2014, 11:24
Palącą koniecznością jest poprawa praktyki przygotowania do małżeństwa. Obawiam się, że- przynajmniej w Polsce- spora część małżeństw zawierana jest nieważnie, w totalnej nieświadomości. Nie chodzi tylko o przygotowanoe bliższe- kursy i nauki, ale również dalsze, o całościową troskę wielu środowisk o zdrowe nauczanie o małżeństwie i rodzinie, o kształtowanie postaw etc. Z  małżeństwem jest moim zdaniem tak, jak z bierzmowaniem. Oba sakramenty udzielane są zbyt pochopnie, a często ludziom, którzy tak naprawdę ich nie pragną ani potrzebują, tylko rodzice nalegali albo ksiądz naciskał. Moze niech lepiej na razie żyją bez tych sakramentów, nawet kosztem życia w grzechu, ale bez hipokryzji? Może kiedyś dorosną do dojrzalszej postawy? Nie wiem sama, stawiam tylko pytania...
jazmig jazmig
25 kwietnia 2014, 11:43
Nie róbmy z ludzi idiotów. Oni doskonale wiedzą, co to jest małżeństwo i jakie rodzi skutki. Tyle tylko, że łatwo ulegają emocjom i po byle kłótni rozwalają swój związek, a potem mękolą o bezduszności KK, który im nie pozwala zawrzeć kolejnego związku sakramentalnego, ani przystępować do komunii św.
CM
czarna morwa
25 kwietnia 2014, 11:46
Jeśli ma Pan wokół siebie samych świadomych istoty małżeństwa ludzi, szczerze gratuluję.
J
Jim
25 kwietnia 2014, 12:57
Małżeństwo jest instytucją trwającą od pokoleń. Jakoś przez wieki ludzie nie mieli problemu z rozumieniem podstawowych spraw z nim związanych, choć kursów przedmałżeńskich w ogóle nie było. A teraz kursy są, niezliczone konferencje i artykuły, a ludzie niby nic nie wiedzą, a ilość małżeństw uznanych za nieważne rośnie w postępie geometrycznym.
25 kwietnia 2014, 13:13
Nie. Jezli ktoś chce założyć zwiazek musi być osobą dojrzałą. Zwiazki na próbę, są przykłądem braku takiej dojrzałosci i wprost zaprzeczja pojęci miłosci. Nauczanie o rodznie bierze sie z rodziny. Dzieic wychowane w patologii powielaja ja w swoich związkach, zarażajac innych bajkami o modzie i nowoczesnosci zachnowań. Doszło do tego, iż głownym tematem synodu o rodzinie ma byc patologia rodzin.
S
sluga
25 kwietnia 2014, 15:33
No tak. Kiedyś nie było kursów. Facetów było stać na garsoniery i pokojówki. Były też hotele na godziny. Dobra żona nie pytała, nie stwarzała problemów. W końcu kiedyś seks był tematem tabu, więc problem nieczystości "nie istniał".
25 kwietnia 2014, 15:49
Czemu piszesz fałszywe tezy. Znam wielu ludzi, ktorzy nei mieli kursów przed małżeńskich i zyli, czy żyja kilkadziesiat lat w małżeństwach. Bez zdrad i rozwodów. Bo oni intuicyjnie wiedzieli czym jest miłośc i odpowiedzialność za druga osobę. A dzis w dobie psycholizacji życia ludzie nie potrafia kochać, bo miłośc traktują jak towar, usługę, czy też jedynie uczucie (miłosc do siebie). Zamiast poświęcenia dla drugiego żyja tzw. partnestwem i "mi sie nalezy", a pierwszy zgrzyt jest juz powodem do rozwodu. Bo tak podpowiadaja współczesne "naukowe" (pseudo) poglady.
S
sluga
25 kwietnia 2014, 16:18
czyli wlasciwie krytykujesz wspolczene malzenstwa. Ale kto/co za to jest odpowiedzialny/ne? TVN? Kursy przedmalzenskie ? Pogoda?  Z ta intuicja to przesadziles. To raczej brak swiadomosci, ze milosc jest zadaniem, postanowieniem, a nie uczuciem!
26 kwietnia 2014, 00:13
Nie krytykuje. Stwierdzam fakty. W dobie pogoni za szczęściem własnym (choc de facto za mirażem szczęścia) jest jak najbrdziej rozsądnym zmienic partnera życiowego (do dzis nwiem co to znaczy) na model lepiej spełniajacy własne oczekiwania. Po co czlowiek ma się meczyć z kims, kto mu nie pasuje. Porażka, ale też i winą Koscioła jest fakt, iz nawet jego czlonkowie gremialnie ulegają temu trendowi. Mając za nic cała moralna naukę swojego Koscioła. Miłośc nei jest jakims zadaniem. To pragnienie prawdziwego, wiecznego szczęścia dla drugiej osoby. poparte realnymi działaniami, a nie jedynie słownymi deklaracjami.
M
M
26 kwietnia 2014, 09:43
"Patologie" to ty masz chyba w glowie, jesli obrazasz tak innych...zycie twoje sie jeszcze nie skonczylo i moze cie wiele razy zaskoczyc...zycze wtedy madrosci w podejmowanych decyzjach.
26 kwietnia 2014, 11:46
Kazdy rozwód jest patologią małżeństwa. Patologią rodziny jest tzw. rodzina patchworkowa, czyli taka , w kórej żyja dzieci z różnych zwiazków swoich rodziców. Nie jest normalne, gdy rodzeństwo ma róznego jednego z rodziców, gdy rodzice żyją.
M
M
26 kwietnia 2014, 12:31
ale masz zatwardziale serce...dobrze, ze Bog jest milosierny, bo ty nikomu nie dajesz szansy...az smutne! Nie doswiadczyles nigdy milosierdzia Boga w swoim zyciu? Tak jestes doskonaly?
26 kwietnia 2014, 13:50
Ale co ma miłosierdzie do patologii rodziny? Uważasz, iz zaklepuje taki patologiczny układ i głaszcze jeszcze po głowkach. Pozwala na dalsze czynnienie zła? To miłosierdzie, z którego z oczywisych wgledow korzystam wymaga żalu za czyny w tym takze postanowianie, aby nie dokonywac dalej zła. Celem człowieka jeś świętośc, a nie życie w patologiach.
M
M
26 kwietnia 2014, 13:53
Obrazasz ludzi nie znajac ich zycia...niech Pan Bog uczyni twe serce bardziej wrazliwym na drugich... I chyba masz jakies osobiste przezycia ze slowem "patologia"...zbyt czesto go uzywasz do ponizania ludzi...
26 kwietnia 2014, 15:36
Od kiedy słowo patologia, czyli stan chorobowy, czy też jak to sie wspołcześnie tłumaczy nieprawidłowosc moze kogoś obrazić? Małżeństwo tzw. nieskaramnetalne jest nieprawidłowością w stosunku do norm Koscioła Katolickiego. I nie jest to zadna ocena kogokolwiek, tylko precyzyjen stwierdzenie faktu na podstawie nauki Kościola. Odrzucenei stanu niprawidłowosci (patologii) powinno byc celem Koscioła, a nie uznanie nieprawidlowosci za gorsza ale prawidłowosć. I proste pytanie kontrolne, czy jak spotykasz kogos, kto czyni sobie zlo i krzywdę mówisz mu, iz czyni dobrze? Rodzina patchworkowa krzywdzi dzieci, krzywdzi rodziców i szeroko pojętą rodzinę.
M
M
26 kwietnia 2014, 16:10
twoja "doskonalosc" przeraza!
26 kwietnia 2014, 16:32
W czym cie przeraża pisanie prawdy? A mozę gdzieś napisałem coś sprzecznego z prawdą nauczna przez Kościoł?