Uczciwe wybory
Kościół większość swojej historii przeżył w systemach niedemokratycznych. To wpłynęło na to, jak jest zarządzany.
To, co się dzieje na Białorusi, jest niespodziewaną iskrą nadziei w świecie zachodniej cywilizacji, gdzie tak często podważa się przyszłość demokracji. Ci ludzie protestują przeciw farsie wyborczej. Domagają się uczciwych wyborów, czyli tego, co podstawowe dla demokracji.
Zmierzch demokracji wieszczono już w starożytności. W Grecji, gdy Macedończyk budował imperium. W Rzymie, gdy cesarstwo wyparło republikę. W I Rzeczpospolitej po złotym okresie demokracji szlacheckiej nastąpiło jej zepsucie, co skłaniało wielu do marzeń o władcy absolutnym, który by zaprowadził porządek (ziściło się poprzez rozbiory). Po odzyskaniu niepodległości mieliśmy krótki demokratyczny epizod, ale pośród bolszewickich i faszystowskich dyktatur i my doczekaliśmy się zamachu majowego, który życie parlamentarne stopniowo zmieniał w farsę. Za komuny sejm i wybory nic nie znaczyły, choć formalnie działały. Te systemy tylko fasadowo demokratyczne zostały skompromitowane przez II wojnę światową oraz upadek ZSRR. Wydawało się, że teraz demokracji już nic nie zatrzyma (może poza rosnącą potęgą Chin). A jednak stary „demon antydemokratyczny” znowu krąży nad Europą. Ludzie zastanawiają się, czy nie lepiej poświęcić wolność dla stabilizacji i bezpieczeństwa.
Klasycznym przykładem była Białoruś. Poparcie dla autokraty wydawało się nieudawane, bo walczył on z korupcją (strach było brać i dawać łapówki), praca była zapewniona, inflacja nie galopowała. Pragnienie stabilizacji wydawało się silniejsze niż wolności, która mogła przynieść to, co na Ukrainie. A jednak bezczelne fałszowanie wyborów przelało pewną czarę. Czy dlatego, że ludzie jednak tylko do pewnego stopnia mogą przymykać oczy na system, który choć ma piękne hasła na sztandarach, to jednak podlega korupcji, bo jest niekontrolowalny, bo brakuje demokratycznych mechanizmów rozliczania władzy?
Co na to Kościół? Większość swojej historii przeżył w systemach niedemokratycznych. To wpłynęło mocno na to, jak jest zarządzany. Tutaj jest dzieckiem „swojej epoki”, a nie Ewangelii. Np. w wielu starych zakonach przetrwał demokratyczny system wybierania przełożonych oraz przyjmowania kandydatów do wspólnoty. W tych, które wywodzą się z czasów bardziej naznaczonych władzą absolutystyczną, już tego nie ma lub jest bardzo ograniczone.
Kościół przeżywa obecnie poważny kryzys autorytetu. Zaszkodził mu brak przejrzystości. Chore relacje karmiły się klerykalizmem i brakiem demokratycznej kontroli. Co z tego, że ludzie wiedzieli, skoro nic nie mogli zrobić. Białoruś pokazuje, że to „nic nie możemy zrobić” prowadzi do patologii władzy... wyraźnej i niebezpiecznej.
Skomentuj artykuł