Ukraińska autokefalia - "Mission: Impossible"?

Patriarcha Filaret (fot. youtube.com)

Gest Patriarchy Filareta, który oświadczył, że jest gotowy zrezygnować ze swojego urzędu dla stworzenia na Ukrainie jedynego Kościoła Prawosławnego, jest gestem bardzo pięknym. Jednak w obecnej sytuacji ukraińskiego prawosławia to "Mission: Impossible", ponieważ nie wszystkie strony tego konfliktu są zainteresowane jego rozwiązaniem.

Jeśli sięgnąć do historii Kościoła katolickiego, to najbardziej podobnym momentem jest przypadek wielkiej schizmy (1378-1417), kiedy w Kościele katolickim było jednocześnie trzech papieży. Po soborze w Konstancji papież Grzegorz XII z własnej woli zrezygnował ze swego stanowiska, a dwóch innych pretendentów do papieskiego tronu zostało pozbawionych swych urzędów przez postanowienia soborowe. Schizmę przezwyciężono i w rezultacie został wybrany nowy papież Marcin V.

Ukraińskie prawosławie znajduje się w bardzo podobnej sytuacji: w kraju działają trzy Kościoły prawosławne i każdy z nich wysuwa swoje postulaty co do możliwego pojednania. Podobnie jak w przypadku wielkiej schizmy, w ukraińskiej sytuacji argumenty teologiczne przemieszały się z politycznymi, co znacznie komplikuje rozwiązanie problemu.

Czytelnikowi, który nie zbyt dobrze orientuje się w niuansach prawosławnej eklezjologii, należy wyjaśnić niektóre jej właściwości. Prawosławie funkcjonuje jak swego rodzaju federacja niezależnych czy autokefalicznych Cerkwi. Najczęściej granice między nimi pokrywają się z granicami poszczególnych państw. Odrębny kraj lub naród mają oddzielną Cerkiew. Dlatego kiedy rozpadało się Bizancjum czy Imperium Osmańskie, Kościoły prawosławne rosły jak grzyby po deszczu. W taki sposób powstał Kościół bułgarski, serbski, rumuński, grecki, albański. Kiedy rozpadało się Imperium Rosyjskie, powstał Kościół gruziński (faktycznie odnowił swoją niezależność, którą wcześniej utracił) i Polski Kościół Prawosławny. Rozpad Jugosławii spowodował wyodrębnienie się Cerkwi Macedonii, a rozpad Związku Radzieckiego utworzenie niezależnej Cerkwi na Ukrainie.

DEON.PL POLECA


Niezależny Kościół prawosławny na Ukrainie powstał wraz z utworzeniem Ukraińskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (UAKP), który istniał już w latach 20. i 30. ХХ stulecia, a później w latach 1942-1944. Jego historia ściśle wiąże się z Polskim Autokefalicznym Kościołem Prawosławnym. Ten Kościół ponownie odrodził się w roku 1989, jednak obecnie to najmniejszy prawosławny Kościół na Ukrainie. W roku 1992 powstała kolejna prawosławna struktura - Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego, na czele którego stanął dzisiejszy Patriarcha Filaret, wówczas metropolita kijowski.

Na początku prosił on, by Patriarcha Moskiewski uznał niezależność ukraińskiej Cerkwi, lecz jego prośba nie została wysłuchana. Jak dla Władimira Putina rozpad ZSRR stał się największą katastrofą geopolityczną, tak dla Cerkwi Moskiewskiej utrata ukraińskich eparchii [diecezji w Kościele prawosławnym - przyp. tłum.] była najgroźniejszym problemem kościelnym. Bez katedry kijowskiej Moskwa zostaje pozbawiona swojej tożsamości, gdyż wiara prawosławna przyszła na moskiewskie ziemie właśnie z Kijowa. W roku 1992 odbyła się nie bardzo udana próba zjednoczenia Patriarchatu Kijowskiego z Ukraińskim Kościołem Autokefalicznym, lecz do dziś Cerkwie te istnieją niezależnie od siebie. Za Filaretem poszła mniejszość. Większość dalej podporządkowana jest Cerkwi Rosyjskiej.

Obecnie na Ukrainie istnieją trzy Kościoły prawosławne. Dwa z nich: Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny (UAKP) oraz Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Kijowskiego (UKPPK) nie są uznane przez inne Kościoły prawosławne, dlatego nazywane są niekanonicznymi. Prawosławni, którzy pozostali w jedności z Moskwą, jako jedyni mają ogólne prawosławne uznanie. Sytuacja ta wywoływała i nadal wywołuje wiele konfliktów i oskarżeń, a o zjednoczeniu tych Kościołów mówi się już od dawna. Do dziś jednak nie znaleziono formuły pojednania.

Patriarchat Kijowski twierdzi, że przyszła zjednoczona Cerkiew musi być niezależna. Natomiast przedstawiciele ukraińskiego Kościoła prawosławnego, którzy pozostają w jedności z Patriarchatem Moskiewskim, odpowiadają, że najpierw należy połączyć się z Moskwą (w praktyce byłby to pokutny powrót Patriarchatu Kijowskiego pod kierownictwo Patriarchy Moskiewskiego), a dopiero potem będzie można decydować o przyszłości. Przy czym dość często z ich strony sypią się oskarżenia, że to właśnie Patriarcha Filaret odpowiada za wszystkie nieszczęścia ukraińskiego prawosławia.

Powstała niezwykle patowa sytuacja i żadna ze stron nie ustępuje. Patriarchat Kijowski nie chce wyrzec się swojej, chociaż nieprzyznanej mu przez nikogo, niezależności, a jeszcze mniej pragnie powrócić pod jurysdykcję Patriarchy Moskiewskiego. Oponenci natomiast nie chcą zrywać łączności z Moskwą dla niewiadomej przyszłości. W tym miejscu należy dodać, że wśród wielu biskupów i duchownych Patriarchatu Moskiewskiego na Ukrainie popularne są poglądy prorosyjskie i dlatego nawet nie zastanawiają się nad niezależnością od Moskwy. Po tym, jak w sierpniu tego roku głową Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego na Ukrainie został Onufry Berezowski, człowiek, który w ogóle nie bierze pod uwagę dialogu z Patriarchatem Kijowskim na temat jedynego Kościoła, proces zjednoczenia utknął w martwym punkcie.

Jeszcze przed wybraniem metropolity Onufrego istniała komisja do spraw dialogu między Cerkwiami. Co prawda nie osiągnęła ona żadnych rezultatów, ale mimo wszystko istniała. Dziś nikt już o niej nie wspomina. Z innej strony prawosławni na Ukrainie są zmęczeni wzajemną wrogością i oczekują kroków prowadzących do normalizacji tej sytuacji. Bardzo dobrze rozumie to Patriarcha Filaret, dlatego w tym przypadku jego oświadczenie może być postrzegane raczej jako prowokacja w dobrym tego słowa znaczeniu. Patriarcha wie, że sympatie ukraińskiego społeczeństwa są dziś po jego stronie. Takie ustępstwo wymaga jednak podobnych kroków moskiewskich oponentów. Ci z kolei nie są w stanie ich podjąć, i to rozumie Patriarcha Filaret. Dobrej woli do podjęcia takich kroków nie ma ani episkopat Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, ani tym bardziej sam Patriarcha Moskiewski Cyryl.

To już nie pierwsze podobne oświadczenie Patriarchy Filareta. W 2013 roku sobór Patriarchatu Kijowskiego wprowadził poprawkę do swojego statutu, mówiącą o tym, że w przypadku śmierci Patriarchy nie będzie wybierany nowy, natomiast biskupom Cerkwi Patriarchatu Moskiewskiego zostanie złożona propozycja dotycząca wspólnie przeprowadzonego soboru, na którym zostanie wybrany wspólny Patriarcha. Jeśli Patriarchat Moskiewski zrezygnuje z takiej możliwości, wtedy będzie można wybrać nowego Patriarchę.

Jednak nawet tego typu uchwały nie dają nadziei na możliwe rozwiązanie konfliktu między prawosławnymi na Ukrainie, ponieważ utworzeniem niezależnego Kościoła Prawosławnego nie jest zainteresowany przede wszystkim Patriarchat Moskiewski, który obecnie jest najbardziej wpływowym Kościołem prawosławnym na całym świecie. Dlatego oczy wiernych, którzy pragną niezależności, coraz częściej zwracają się w stronę Patriarchy Konstantynopola. Mimo że nie jest on odpowiednikiem "prawosławnego papieża", nie ma bowiem do tego realnych uprawnień, może wkroczyć i pomóc w rozwiązaniu tej sytuacji. Przecież właśnie Patriarcha Konstantynopola w 1924 roku nadał niezależność Polskiemu Kościołowi Prawosławnemu, który tak samo pragnął wyjść spod opieki Rosyjskiej Cerkwi.

Anatolij Babinskyj - analityk Religijno-Informacyjnej Służby Ukrainy (RISU).

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ukraińska autokefalia - "Mission: Impossible"?
Komentarze (6)
K
kemot
28 października 2014, 09:35
W sytuacji, gdy Patriarchat Moskiewski jest de facto narzędziem w rękach Kremla ten ruch patriarchy Filareta jest bardzo rozsądny. Szkoda, że się raczej nie powiedzie.
A
Alf
29 października 2014, 09:46
A czyim narzędziem wg Ciebie jest Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna? Kemot kolejny fakt, który zbagatelizujesz: modlitwę za banderowców podczas "uroczystości ku czci bohaterów w Janowej Dolinie". odmówił o. Ihor, dziekan Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwii Prawosławnej. Łatwo ferujesz wyroki.
K
kemot
29 października 2014, 12:54
Nie mam zdania na temat Autokefalicznej Cerkwi na Ukrainie.  Informacja, którą cytujesz jest smutna ale nie wiadomo, czy wynika z bagatelizowania faktu zbrodni na Wołyniu, czy z braku wiedzy o niej. Ci ludzie żyli przez lata z ograniczonym dostępem do prawdy.  To jest zadanie dla elit ukraińskich, by stopniowo i w miarę bezboleśnie uporać się z tym brzemieniem o którym wielu z Ukraińców nie ma pojęcia lub w jego istnienie nie wierzy. To tak, jak z milionami Rosjan otumanionych przez lata propagandy sowieckiej, które nie wierzą w zbrodnie Stalina i uważają go za największego syna swego narodu (choć to Gruzin). 
A
Alf
30 października 2014, 10:23
Nie sądzisz chyba, że dziekan Ihor, jako wykształcony człowiek nie znał prawdy. Zresztą nie jest tajemnicą, że duchowni ukraińscy święcili siekiery, widły, piły oraz że odprawiono msze za SS Galicjen. http://audiovis.nac.gov.pl/obraz/10335/356aa667cfedc6c133f06ed00fcadcc2/ http://w.kki.com.pl/pioinf/przemysl/dzieje/ss/ss.html
K
kate
28 października 2014, 09:06
Rzeczywiście wkroczenie patriarchatu Konstantynopola byłoby najwłaściwsze i historycznie uwarunkowane: chrzest Ruś, a więc Ukraina i Rosja, przyjęły z Konstantynopola i choćby z tego tytułu starszeństwa głos Konstantynopola powinien być decydujący.
Maria Łada
27 października 2014, 20:01
W Kijowie znajduje się Peczerskaja Ławra, bardzo święte miejsce prawosławia, którego historia zaczyna się już w XI w. O ile dobrze wiem, jest to też siedziba tego Patriarchy powiązanego z Moskwą. Jest tam katedra, pieczary mnichów i jest to mejsce bardzo odwiedzane przez turystów. Zanim jeszcze na Ukrainie zaczął się Euromajdan oglądałam w BBC film dokumentalny o sytuacji chorych na AIDS na Ukrainie. O ile dobrze pamiętam wypowiadał się tam jakiś dostojnik prawosławny właśnie związany z tą Ławrą, na pewno był z Kijowa.On walczył o zlikwidowanie szpitala dla chorych na AIDS, który był w pobliżu. Nie podobało mu się że turyści widzą taki szpital dla chorych na 'taką" chorobę. Bardzo mi się to nie podobało, chociaż jestem wielką miłosniczką prawosławia. [url]http://www.abba.blog.deon.pl[/url]