W obronie singla

(fot. shutterstock.com)
Marta Brzezińska-Waleszczyk / DEON.pl

Walentynki? Są oczywiście złe i prawdziwy katolik nie powinien ich obchodzić. Skoro z celebrowaniem zakochanych jest jakiś problem, to znaczy, że single mogą liczyć na większą łaskawość? Bynajmniej...

Już po walentynkach - święcie zakochanych. W niektórych środowiskach kościelnych ostro krytykowane, jakby okazanie komuś czułości albo podarowanie kartki z serduszkami miało być tak niebezpieczne jak co najmniej zabawy z wydrążoną dynią. "Bo to przecież amerykański zwyczaj", "bo uczucie trzeba okazywać sobie codziennie, a nie raz w roku...", a w końcu "to promocja miłości frywolnej i nieodpowiedzialnej". Po części zgoda, ale skala zwalczania walentynek jest doprawdy przesadzona - to zupełnie tak, jakby chcieć zgasić zapałkę kilkoma zastępami wozów strażackich.

Szczęśliwie Kościół coraz częściej potrafi wykorzystać to, co aktualnie jest trendy, i nawet jeśli, tak jak walentynkom, nie towarzyszą temu jakieś głębokie i pełne teologicznego natchnienia tradycje, wykorzystać pod względem duszpasterskim. W wielu parafiach organizowane są tego dnia specjalne warsztaty dla par albo spotkania dla zakochanych czy małżeńskie randki, a nawet rekolekcje, których hasłem przewodnim jest miłość.

DEON.PL POLECA

Z walentynkowej okazji do spotkania z młodymi skorzystał również papież Franciszek, kiedy do 25 tys. młodych osób zebranych na placu św. Piotra mówił o małżeńskiej miłości i wierności na całe życie. "W modlitwie «Ojcze nasz» mówimy: Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Małżonkowie mogliby się nauczyć modlić w ten sposób: Miłość naszą powszednią daj nam dzisiaj, Panie. Bo codzienna miłość małżonków jest chlebem! Prawdziwym chlebem duszy, który ich pokrzepia, by iść naprzód.

Ta modlitwa uczy nas kochać się nawzajem. Im bardziej zawierzycie się Panu Bogu, tym bardziej wasza miłość będzie na zawsze, zdolna do odnowy, pokona wszelkie przeszkody" - mówił Ojciec Święty w 2014 roku. Jednocześnie zachęcał do tego, by nigdy w małżeństwie czy rodzinach nie kończyć dnia bez wzajemnego przebaczania.

Zainteresowanie i troska Kościoła o zakochanych jest w pewnym sensie logiczna i przyszłościowa - w końcu stanowią oni potencjalne małżeństwa, w których na świat przyjdą dzieci. A co z tymi, którzy nie mają drugiej połówki?

"Singiel hedonista"

Nieco ponad rok temu głośnym echem odbiła się wypowiedź abpa Marka Jędraszewskiego o tzw. kulturze singli. Wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski na łamach tygodnika "Idziemy" stwierdził, że "kultura singli nie jest w stanie zaakceptować wierności Komuś i życia dla Niego". Hierarcha uznał ponadto przeciwdziałanie temu zjawisku za jedno z najważniejszych wyzwań, stojących przed Kościołem.

"Chodzi o to, żeby patologie czy ludzkie nieszczęścia nie były pokazywane jako sytuacja generalna, wręcz normalna, w odniesieniu do której usiłowano by następnie stworzyć takie umocowania prawne, które by te patologie czy nieszczęścia w jakiejś mierze sankcjonowały" - stwierdził abp Jędraszewski, tym samym nazywając sytuację wielu osób, także gorliwych i żarliwie modlących się katolików, "patologią" i "nieszczęściem".

Dobrze, można by uznać, że to był tylko taki "lapsus", że biskupowi wcale nie chodziło o to, by obrażać samotnych katolików, którzy nie umieją znaleźć sobie drugiej połówki, a tak w ogóle to w Kościele odosobniony przypadek, bo nikt przecież już tak o singlach nie mówi. Ale... nie przypominam sobie, aby przy jakiejkolwiek okazji hierarcha przeprosił singli za swoją przesadzoną wypowiedź. A co więcej, jego głos wcale nie jest taki odosobniony, jakby mogło się wydawać.

Co jakiś czas w ultrakonserwatywnych mediach katolickich (?) pojawiają się wypowiedzi na temat singli, którzy są skrajnymi egoistami, bo nie chcą zakładać rodzin. Egoistami bywają też nazywani małżonkowie, którzy jeszcze nie doczekali się potomka. Sama tuż po ślubie (sic!) kilka razy usłyszałam, że uprawiamy z mężem egoizm we dwoje i żadne tam z nas małżeństwo, bo nie mamy jeszcze dziecka.

Ciekawe tylko, czy wypowiadający takie osądy zapomnieli, że choćby sam proces ciąży trwa dziewięć miesięcy, więc dziecko nie pojawi się od razu po ślubie, jak za dotknięciem magicznej różdżki.

Ilekroć słyszę podobne osądy wypowiadane z ust kapłanów czy innych katolików, rośnie we mnie fala wzburzenia. Takie teksty świadczą nie tylko o elementarnym braku współczucia i zrozumienia dla drugiego człowieka, ale także o braku szacunku dla niego. A także o rozminięciu się z podstawowymi prawdami, dotyczącymi relacji międzyludzkich.

Przecież znalezienie drugiej połowy nie jest takie łatwe, jak niektórym może się wydawać. Znam wiele osób, także gorliwych i gorąco praktykujących katolików, którzy latami poszukują tego kogoś. Oni niezmiernie cierpią z powodu bycia singlami, a próba dorabiania im gęby egoistów jest po prostu absurdalna. Właściwie to nawet podziwiam ich, że po przeczytaniu/usłyszeniu takiego czy innego tekstu hierarchy czy tłumaczenia się kolejny rok z rzędu księdzu podczas wizyty duszpasterskiej, dlaczego mieszkają tylko z kotkiem/pieskiem, oni nadal są w Kościele. Chociaż pewnie niejednemu cierpliwości zaczyna już brakować...

Uogólnienia, w ramach których zarzuca się singlom nie tylko egoizm, ale i hedonizm, są wprost niedopuszczalne. Oczywiście, z takimi postawami można się czasem spotkać, ale nie sądzę, aby był to problem znacznej części młodych katolików. A przecież to do nich zwracają się hierarchowie, być może zaprzepaszczając jedną z nielicznych szans na zatrzymanie ich w Kościele na dłużej niż do sakramentu bierzmowania.

"Egoizm we dwoje"

Podobny brak wyrozumiałości i taktu towarzyszy wypowiedziom piętnującym bezdzietne małżeństwa. Przecież wiele z nich nie ma dzieci nie dlatego, że nie chce, bo woli wieść hedonistyczne życie egoistów, ale na przykład ze względów zdrowotnych. Czasem odkładaniu decyzji o dziecku towarzyszą lęki ("nie poradzę sobie", "jestem za młoda", "wyrzucą mnie z pracy", "z czego będziemy żyli?") i to także trzeba zrozumieć. Miarą katolickości nie jest liczba posiadanych dzieci tak, jak wszelkie kategorycznie wygłaszane sądy i opinie na ten temat nikogo nie zachęcą do zmiany decyzji.

W kościelnych środowiskach ogromnym powodzeniem cieszyła się (nie)słynna kampania Fundacji Mamy i Taty, której bohaterka zdążyła być w Paryżu i zrobić karierę, ale nie zdążyła urodzić dziecka. W reklamie w ogóle nie pojawiał się mężczyzna, zupełnie tak, jakby kobieta miała to dziecko spłodzić sama ze sobą, jednocześnie przejmując 100 proc. odpowiedzialności za nowe życie.

Kościele, skorzystasz z okazji?

Nie ma tu miejsca na przywoływanie całej dyskusji, jaka towarzyszyła nieszczęsnemu spotowi. Odwołuję się jednak do niego, bowiem niczym w soczewce skupiał w sobie sposób, w jaki problem odkładania decyzji o dziecku jest podejmowany przez część środowisk kościelnych.

Jest to niestety droga, która prowadzi donikąd, bo nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, by ktoś - najpierw wyśmiany i napiętnowany, nazwany hedonistą i egoistą - nagle z dnia na dzień postanowił odmienić swoje życie i np. sprowadzić na świat dziecko. Pomijając już fakt, że nie da się z dnia na dzień zmienić singielskiego stanu, wkraczając na drogę małżeńską.

Szczęśliwie w Kościele przybywa kapłanów i duszpasterzy, którzy mają coraz większą wrażliwość na ludzkie bolączki, którzy potrafią zrozumieć, że życie w pojedynkę to nie zawsze jest kwestia wygodnego wyboru, ale powodująca wiele cierpień i bólu życiowa sytuacja. Szczęśliwie przybywa inicjatyw, także kościelnych, które mają służyć stworzeniu dla młodych ludzi przestrzeni do poznania innych osób, być może takich, które podzielają ich wartości. W niektórych kościołach, wprawdzie na razie częściej w dużych miastach, odbywają się modlitwy w intencji singli i powstają specjalne grupy duszpasterskie dla nich.

Zamiast narzekać na walentynki, które niby promują frywolną miłość, może lepiej wykorzystać okazję, by zatroszczyć się w Kościele nie tylko o tych już zakochanych, ale także o tych, którzy nadal szukają swojej drugiej połowy.

Marta Brzezińska-Waleszczyk - dziennikarka, publicystka, doktorantka, badaczka mediów społecznościowych. Współpracowała z takimi mediami, jak Fronda.pl, Gazeta Polska, Rzeczpospolita, Radio Wnet, Radio Warszawa, Niecodziennik, Fronda (kwartalnik), a ostatnio z Natemat.pl. Obecnie związana z Przewodnikiem Katolickim oraz portalem Ksiazki.wp.pl. Żona Marcina i mama Franciszka Antoniego.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

W obronie singla
Komentarze (22)
Miłosz Skrodzki
18 lutego 2016, 14:20
Nie ma żadnego obowiązku szukania partnera ani tym bardziej produkowania dzieci. Przeciwnie, chrześcijańskim obowiązkiem jest mnożenie szczęścia. Małe dzieci nie są radością, tylko strasznym ciężarem. Jeśli chcesz zniszczyć życie swojemu partnerowi, zrób mu dziecko!
MP
Marek Pawłowski
18 lutego 2016, 22:28
Badźcie płodni i rozmnażajcie się?
WDR .
18 lutego 2016, 04:07
+ Rzeczywiście dużo jest osób, które by chciały, ale nie mogą trafić, spotkać itp.
B
Beata
17 lutego 2016, 19:52
A do tych wszystkich , którzy tak łatwo oceniają singli jako hedonistów  i egoistów mam apel :" Nie sądźcie , abyście i wy nie byli sądzeni..." Spróbujecie też poznać różnych singli , również tych , którzy cierpią z powodu swego stanu.Może kapłani też byliby skłonni bardziej nas rozumieć , gdyby sami byli w sytuacji szukania drugiej połówki. Nie jest to głos w sprawie zniesienia celibatu , ale prośba o większą roztropnośc w ocenie i wypowiedziach.
B
Beata
17 lutego 2016, 19:41
Pani Marto dziękuję za ten tekst. Gratuluję Pani empatii i zwykłego, ludzkiego podejścia do trudności innych osób.Doceniam to tym bardziej , że jest Pani żoną i matką. Może dzieki takim osobom , jak Pani my single jeszcze jestesmy w Kościele. Dziękuję jeszcze raz i Pozdrawiam
17 lutego 2016, 09:27
Czym innym jest zakochanie - emocja zwana miłością, a czym innym jest Miłość dwojga (czyli ofiara ze swego zycia dla drugiego). Jeżeli tego nie rozróznimy, to łatwiej jest obchodzić tzw. święto zakochanych (a raczej swięto kup cos), niż w czwartą niedzielę września odnowić przysięgę małżeńską. Co do egoizmu mlodych singli - winnymi są oczywiscie ich rodzice, ale też duzą czesc dorosłych, ktorzy wlasnym życiem depczą malzeństwo. Single nie biora się przecież znikąd, obserwacja wspólczesnego swiata jest oczywista. Skoro znaczna cześć ludzi uznajacyh sie za wierzacyh katolików nie wierzy w nierozerwalnośc małżeństwa,  to po co więc ślubować drugiem dozgonną miłośc, wierność i uczciwosć małzenską?  Po co codzinnym trudem żyć w małżenstwie, skoro współczesne katolickie wzorce to rozwody, drugie i kolejne małżeństwa, dzieci pozamałżeńskie, samotne matki (i ojcowie). I frazesy o miłości, o miłosierdziu.
16 lutego 2016, 15:58
Gdy podczas jakiegoś świętowania ludzie się nie umartwiają i są zadowoleni .... Kościół rzymskokatolicki natychmiast czuje sie zaniepokojony i krytykuje takie święto. W Kościele rzymskokatolickim wszyscy musza cierpieć i być nieszczęśliwi ... nawet jak śpiewają Alleluja to w taki sposób, żeby było smutno
17 lutego 2016, 09:29
Dawno Cię w kościele nie było. I chyba nie pojąłeś sensu ŚWIĘTOWANIA.
WDR .
18 lutego 2016, 04:04
ROTFL
16 lutego 2016, 09:44
Ilekroć słyszę podobne osądy wypowiadane z ust kapłanów czy innych katolików, rośnie we mnie fala wzburzenia. Jest Pani jak każdy z nas wypadkową kilku osób, z którymi spędza najwięcej czasu oraz oczywiście których słucha. Dlaczego więc nie zmienić otoczenia, skoro ewidentnie po Pani widać, że wywołuje ono tylko narastającą "falę wzburzenia"?
16 lutego 2016, 16:01
Zgadzam się ... "Dlaczego więc nie zmienić otoczenia, skoro ewidentnie po Pani widać, że wywołuje ono tylko narastającą "falę wzburzenia"?" Trzeba przestać chodzić do kościoła i słuchać tych dziwacznych bajek i pouczeń factów w sukienkach.
AS
Adam Szromek
15 lutego 2016, 23:46
Zgadzam się z większością kwestii które poruszyła Autorka... są w kościele ludzie którzy widzą rzeczywiścość jednostronnie, ale i takcy którzy ją rozumieją. Nazywanie kogoś egositą bo jest sam jest zapewne wyrazem własnej frustracji spowodowanej jakąś nierównowagą w małżeństwie lub kapłaństwie (bo przecież singiel tego nie powie), ale i niewiedzą. Od kiedy to wybieramy sobie powołanie? My je przyjmujemy i realizujemy, więc to że ktoś jest małżonkiem jest równie cenne jak to że jest osobą samotną, czy duchowną. 
16 lutego 2016, 10:07
bo przecież singiel tego nie powie bo nie bywa sfrustrowany nierównowagą w swoim życiu? czy czymkolwiek innym...? Czy też bo uważa, że nie ma czegoś takiego jak egoizm?
15 lutego 2016, 22:01
Droga Autorko! Czy naprawdę uważasz, że Kościół wrzucił wszystkich singli i bezdzietne małżeństwa do wora z napisem EGOIŚCI-HEDONOŚCI? Czy naprawdę tak bardzo boli Cię nazywanie rzeczy po imieniu? Umówmy się - bojących się odpowiedzialności hedonistów spotyka się teraz BARDZO CZĘSTO, a nie CZASEM. I to do nich są skierowane odezwy księży i biskupów, a nie do tych, co szukają małżonka lub starają się o dziecko, ale coś im nie wychodzi. Kiedy czytam takie teksty mam nieodparte wrażenie, że autorzy pragną "otworzyć oczy zacofacemu Kościołowi, który nie widzi jakie jest prawdziwe życie". Że chcą sami przejąć stery, bohatersko prowadząc ku wyzwolonej nowoczesnej świętości. 
16 lutego 2016, 16:04
Racja Hedoniści wśród biskupów to bezwzględna więszość. Ciekawe, który z biskupów albo kardynałów hedonista nie jest? Jakieś typy ... przykłady? Każdy mieszka w rezydencji ma służacych i jeździ luksusowym samochodem.
17 lutego 2016, 09:25
Bazyli - przepraszam, ale Twoja wypowiedź jest po prostu idiotyczna. "Bezwzględna większość", "każdy" - rozumiem że znasz przynajmniej 90% księży, że posługujesz sie takimi kwantyfikatorami? A może stoisz sobie z boku i oceniasz "na pierwszy rzut oka"? To drugie wydaje się bardziej prawdopodobne, bo ja (i nie tylko ja) mam inne spostrzeżenia. Nie twierdzę, że kler jest absolutnie czysty i wyzuty z pieniędzy, widzę przecież jak jest. Ale wiem m.in. na podstawie wieloletniej obserwacji, że tacy stanowią raczej mniejszość niż większość. Zanim wydasz osąd - sprawdź. Nie chodzi nawet o obronę duchownych, tylko o czystą uczciwość ludzką i umiejętność wprawnego weryfikowania informacji. P.S. Moja pierwsza wypowiedź odnosiła się do ludzi świeckich, co chyba Ci gdzieś umknęło. Cóż, to też coś mówi o Twoim przyjmowaniu informacji. Bez odbioru.
17 lutego 2016, 15:21
puella - czy uważsz, że znasz przynajmniej 90% księży skoro piszesz, że "tacy stanowią raczej mniejszość niż większość". A jeśli nie znasz tych 90% to czemu wymagasz ode mnie takiej znajomości, skoro sama także podałaś ocenę ("tacy stanowią raczej mniejszość niż większość"). Po drugie pisałem o biskupach i kardynałach a nie o całości hierarchii kościelnej. Nie podałaś także przykładów biskupów albo kardynałów żyjących skromnie.
15 lutego 2016, 20:35
Czytając teksty autorki można by odnieść wrażenie, iż dręczą ją wyrzuty sumienia wynikające z faktu podjęcia decyzji o założeniu rodziny i posiadania dzieci. 
M
Małgorzata
15 lutego 2016, 19:52
Z dzisiejszej ewangelii: "Pójdźcie, błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane dla was od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście”. Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie”... „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tego i Mnie nie uczyniliście”. I pójdą ci na wieczną karę, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego. I niczego o byciu singlem lub nie singlem, o złych i dobrych pasterzach, pysznych lub pokornych dyskutantach.
16 lutego 2016, 16:09
Te słowa widnieją tylko w ewangelii Mateusza w innych .... brak takiej logii.
abraham akeda
15 lutego 2016, 14:33
Tekst wyraźnie w swej wymowie reprezentujący spojrzenie elastycznego kręgu kaznodziejskiego w łonie KK. Silny akcent w tekscie pada na podporządkowanie życia duchowego i norm religijnych aktualnym trendom kulturowym. Obecna jest również dyskredytacja wysokich rangą dostojników kościelnych określanych mianem mało wyrozumiałych i zacofanych. Na pierwszym planie, charakterystyczna dla tego kręgu afirmacja egoizmu i miłości własnej jako doskonałej realizacji woli bożej odczytanej z aktu stworzenia.
15 lutego 2016, 12:13
Singiel nie szuka drugiej połowy... na tym polega kultura singli. Nie szuka też ludzi którym może służyć... Szukać ludzi, którzy mu do czegoś danego dnia posłużą. A wmawianie samotym szukającym pary lub życia konsekrowanego, czy tez osobom które decycują się uczciwie żyć w bezżenności, że są obrażani jako single jest obleśne. Jeśli ktoś zarzuca parze małżeńskiej "egoizm we dwoje" to warto się zastanowić czy po prostu gada głupoty czy też może nie dajemy świadectwa bycia dla innych...