Wolność mierzona słowami

ks. Artur Stopka

To temat, który jest jak bumerang albo jak wahadło. Wraca co jakiś czas. Najczęściej przy okazji poważnych zawirowań na scenie politycznej. Wywołuje nie tyle dyskusję, co niemal od razu przechodzi w fazę wewnątrzśrodowiskowego konfliktu w świecie mediów. Nazywa się "wolność słowa". Właśnie mamy kolejną odsłonę związanego z nią cyklicznego spektaklu.

To oczywiste, że demokratyczne państwo powinno gwarantować swoim obywatelom wolność słowa. Jednak nawet przeglądając aktualnie obowiązującą w Polsce Konstytucję łatwo można się przekonać, że samo pojęcie wcale nie jest takie oczywiste. "Wolność słowa gwarantuje art. 14, 25, 49, 53 oraz 54 Konstytucji RP" - można przeczytać w Wikipedii odnośnie wolności słowa w Polsce. Żaden z wymienionych konstytucyjnych zapisów nie zawiera sformułowania "wolność słowa". Z punktu widzenia mediów najistotniejsze wydają się art. 14: "Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu" oraz art. 54 pkt. 1: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji".

Tylko teoretycznie rzecz wydaje się prosta i nieskomplikowana. W rzeczywistości sprawa jest trudna i wymagająca nieustannej uwagi. Dlaczego? Ponieważ, jak zwrócił uwagę w Jan Paweł II w homilii wygłoszonej w Olsztynie w 1991 roku (6 czerwca), "Wolność publicznego wyrażenia swoich poglądów jest wielkim dobrem społecznym, ale nie zapewnia ona wolności słowa". W ciągu prawie ćwierćwiecza, jakie upłynęło od chwili, gdy Papież Polak wygłosił to zastrzeżenie, wielokrotnie mogliśmy się przekonać o jego słuszności. Ponieważ fundamentalną kwestię jest, w jaki sposób i po co używa się słowa.

"Niewiele daje wolność mówienia, jeśli słowo wypowiadane nie jest wolne. Jeśli jest spętane egocentryzmem, kłamstwem, podstępem, może nawet nienawiścią lub pogardą dla innych - dla tych na przykład, którzy różnią się narodowością, religią albo poglądami. Niewielki będzie pożytek z mówienia i pisania, jeśli słowo będzie używane nie po to, aby szukać prawdy, wyrażać prawdę i dzielić się nią, ale tylko po to, by zwyciężać w dyskusji i obronić swoje - może właśnie błędne - stanowisko" - przestrzegał Jan Paweł II. I zaraz dodał, że słowa mogą czasem wyrażać prawdę w sposób dla niej samej poniżający. Dobrze by było, gdy tego rodzaju refleksją wszystkie redakcje w Polsce zaczynały dzień pracy.

Nie da się poruszyć tematu wolności słowa bez dotknięcia kwestii prawdy. Zwykle w jej tle czai się najsłynniejsze pytanie Piłata: "Cóż to jest prawda?".

W powieści Dmitrija Głuchowskiego "Metro 2033" pada bardzo ciekawe zdanie: "Z Kremlem naprawdę jest tak: każdy widzi tam, co chce". Myślę, że z powodzeniem można to samo powiedzieć dzisiaj o podejściu mediów (oczywiście, nie tylko ich) do prawdy. Każdy widzi w niej, to, co chce. Chociaż wszyscy jak rytualne zaklęcie przywołują słowa samego Jezusa o wyzwalającej prawdzie, w rzeczywistości bardzo wiele mediów kształtuje sobie z dowolnie wybieranych faktów "własną prawdę" i usiłuje przedstawiać ją innym jako tę jedyną. To bardzo groźne zjawisko, które wśród odbiorców pogłębia chaos.

Biskup Rzymu Franciszek kilka miesięcy temu podczas spotkania z pracownikami środków przekazu zauważył, że panujący w mediach klimat "ma swe formy zanieczyszczenia, jadu". A chociaż ludzie zdają sobie z tego sprawę, to jednak przyzwyczają się do oddychania płynącym z mass mediów "zatrutym powietrzem". "Dezinformacja to mówienie połowy prawdy, tej, która jest dla mnie bardziej korzystna, i zatajanie drugiej połowy. Ten, kto ogląda telewizję, kto słucha radia nie może wyrobić sobie opinii, ponieważ nie ma elementów, nie zostały mu dane" - wyjaśnił Papież, prosząc również o unikanie oszczerstw i obmowy.

Wolność jest człowiekowi dana i zadana. Także wolność słowa. "Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony" - przestrzegał Jezus. Można powiedzieć w pewnym uproszczeniu, że wolność jest również mierzona słowami i tym, jaki z nich robi się użytek. Zapewne niejeden pracownik mediów pomyśli, że brzmi to kaznodziejsko, a nie publicystycznie. Trudno. Czasami nie da się inaczej. Zwłaszcza, gdy sprawy są wielkiej wagi. A wolność słowa to ogromna wartość.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wolność mierzona słowami
Komentarze (3)
PM
papu mobile
26 czerwca 2014, 10:46
Katolicka wolność jest jak komunistyczna sprawiedliwość
D
DG
26 czerwca 2014, 15:56
Można dyskutować w kulturalny sposób, czyż nie?
D
DG
25 czerwca 2014, 13:51
Pojęcie "wolności słowa" jakiego używa ks. Stopka nie służy komunikatywnej dyskusji. Aby było "wolne" wymaga się od niego pewnych kwalifikacji moralnych, których istnienie mógłby potwierdzić Jan Paweł II, ten jednak nie żyje. W istocie nie ma wolności słowa innej niż ta zdefiniowana w artykule 54 Konstytucji RP. Intencją Czcigodnego Księdza jest zapewne zwrócenie uwagi na kwestię odpowiedzialności za słowo. Zupełnie słusznie, jednak w tym celu nie potrzeba nazywać odpowiedzialności wolnością. Takie manipulacje retoryczne wynikają zapewne z tego, że wolność jest bardzo popularna, zaś odpowiedzialność niezbyt. Sądzę, że wolność jest przeceniana w publicznych deklaracjach. Niewiele ona warta bez bezpieczeństwa, szacunku, zaufania i miłości.