Wypowiedzi kapłanów, które sieją zamęt
Czy w ogóle warto zajmować się tego typu kwestiami, jak publicznie wygłaszane przez przedstawicieli Kościoła sformułowań wynikających ze skrótów myślowych czy zanadto uproszczonego myślenia teologicznego (takich właśnie, jak mówienie, że Bóg komuś "nie błogosławi", albo że kogoś "pokarał")? Myślę, że tak.
Cztery lata temu, 1 stycznia 2013 roku, przed modlitwą Anioł Pański papież Benedykt XVI powiedział: "W tym pierwszym dniu 2013 roku chciałbym, aby do każdego mężczyzny i kobiety na świecie dotarło błogosławieństwo Boże. Czynię to, używając starożytnej formuły zawartej w Piśmie Świętym: «Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem»".
Przypomniały mi się te słowa właśnie teraz, ponieważ w przestrzeni medialnej w Polsce pojawiły się ostatnio słowa innego duchownego, który stwierdził: "Pan Bóg nie błogosławi kombinujących!".
Ten drugi cytat zabrzmiał w kontekście trwającej w Polsce dyskusji, a właściwie batalii o wolną od handlu niedzielę, czyli o przywrócenie sytuacji wcale nie tak dawnej, bo zaledwie sprzed niespełna dwóch dekad. Został użyty jako argument, mający skłonić rządzących do rezygnacji "z kombinowania" wokół tej sprawy i do podjęcia prostych, jednoznacznych decyzji, zakazujących otwierania sklepów w dzień święty i zmuszania tysięcy ludzi do pracy, zamiast świętowania i wypoczynku w gronie rodziny.
Jednak użyte sformułowanie rodzi pytania w zupełnie innej sferze, niż umożliwienie wielu ludziom postępowania zgodnego z trzecim przykazaniem Dekalogu. Pytania związane z istotą Bożego błogosławieństwa, z tym, kto jest jego adresatem. A także pytania idące jeszcze dalej, np. o to, w jaki sposób używając konkretnych zwrotów, wyrażeń i twierdzeń, kształtujemy w umysłach słuchaczy obraz Boga.
Czym jest według nauczania Kościoła katolickiego błogosławieństwo Boże? Dość często można się spotkać z pojmowaniem go przede wszystkim jako przychylności Boga, będącej nagrodą dla człowieka za życie zgodne z przykazaniami. W tym rozumieniu, przejawem Bożego błogosławieństwa jest powodzenie, a nawet sukces w działaniach podejmowanych przez człowieka, kochająca rodzina, dobrobyt, zdrowie, brak problemów w codziennym życiu itp. Łatwo przy takim spojrzeniu dojść do wniosku, że tym, którym się nie wiedzie, których np. trapią choroby albo spotkało ich jakieś nieszczęście, Bóg nie błogosławi, że zostali wykluczeni ze strefy Jego życzliwości, a nawet zainteresowania, bo przez złe życie na Jego błogosławieństwo nie zasłużyli. Błędność takiej, opartej na swoistej reglamentacji, wizji Bożego błogosławieństwa dobitnie wykazuje już starotestamentalna Księga Hioba.
"Błogosławienie jest czynnością Boską, która daje życie i której źródłem jest Ojciec. Jego błogosławieństwo jest równocześnie słowem i darem (be-ne-dictio, eu-logia)" - wyjaśnia Katechizm Kościoła Katolickiego. Dodaje, że Od początku aż do wypełnienia się czasów całe dzieło Boże jest błogosławieństwem. "Od liturgicznego poematu o pierwszym stworzeniu aż do pieśni Jeruzalem niebieskiego autorzy natchnieni głoszą zamysł zbawienia jako wielkie błogosławieństwo Boże" - podkreśla.
O tym, że Bóg nie traktuje swego błogosławieństwa w kategoriach nagrody za dobre sprawowanie przypomniał Jezus w Kazaniu na górze. Zrobił to w kontekście szczególnym - gdy uzasadniał przykazanie miłości nieprzyjaciół. Powiedział: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych" (Mt 5,44-45). Nie jest tak, że tym, którzy żyją zgodnie z przykazaniami świeci zawsze słońce i wszystko idzie im jak po maśle, a grzesznikom pada na głowę ulewa z gradem i wichura zwala ich z nóg, a do czego się nie wezmą, to ponoszą klęskę za klęską.
Istnieje związek między błogosławieństwem Bożym a postępowaniem człowieka. Dotyczy on jednak nie tyle błogosławienia ze strony Boga, ile możliwości i gotowości przyjęcia błogosławieństwa przez człowieka. Człowiek odrzucający Boże przykazania utrudnia sam sobie przyjęcie Jego błogosławieństwa, a czasami wręcz je odrzuca.
Czy w ogóle warto zajmować się tego typu kwestiami, jak publicznie wygłaszane przez przedstawicieli Kościoła sformułowań wynikających ze skrótów myślowych czy zanadto uproszczonego myślenia teologicznego (takich właśnie, jak mówienie, że Bóg komuś "nie błogosławi", albo że kogoś "pokarał")? Myślę, że tak.
Ponieważ konsekwencje takich wypowiedzi dla głoszenia wiary są o wiele większe, niż niektórzy mogliby przypuszczać. Zamiast upraszczać, wprowadzają one w błąd słuchających, sprawiając, że kształtują oni sobie fałszywy obraz Boga, a to rodzi dalsze konsekwencje w ich wierze i w życiu zgodnie z nią.
ks. Artur Stopka - dziennikarz, publicysta, twórca portalu wiara.pl; pracował m.in. w "Gościu Niedzielnym", radiu eM, KAI
Skomentuj artykuł