Ks. Tyrała na pogrzebie Wodeckiego: żył dla innych, nie da siebie

(fot. PAP / Jacek Bednarczyk)
PAP / ml

Z udziałem najbliższej rodziny, przyjaciół i wielu fanów w Bazylice Mariackiej w Krakowie odbyła się we wtorek msza pogrzebowa Zbigniewa Wodeckiego. Żył dla innych, nie da siebie - mówił w homilii o zmarłym artyście ks. Robert Tyrała.

Po mszy trumna z ciałem Zbigniewa Wodeckiego została przewieziona na cmentarz Rakowicki, gdzie artysta zostanie pochowany w grobowcu rodzinnym.
Nabożeństwu w bazylice Mariackiej przewodniczył biskup Tadeusz Pieronek. Przed rozpoczęciem mszy wielbiciele twórczości artysty witali trumnę z jego ciałem, bijąc brawa. Przy ołtarzu, obok trumny umieszczono czarno-białe zdjęcie Wodeckiego, przepasane czarnym kirem.
Prezydent Andrzej Duda w liście odczytanym podczas mszy przez prezydenckiego ministra Wojciecha Kolarskiego napisał, że odejście Zbigniewa Wodeckiego jest wielką stratą dla polskiej kultury. "Przez całe życie zapraszał nas do świata swoich niepowtarzalnych dźwięków; wspaniały, dobrze rozpoznawany głos, wybitny talent" - napisał prezydent.
Według niego Wodecki zawsze pozostawał odrębny, z własnym stylem, a na jego piosenkach wychowały się pokolenia. "Zbigniew Wodecki umiał śpiewać refleksyjnie i lirycznie, w sposób mistrzowski bawił się konwencjami" - napisał prezydent.
Jak podkreślił Andrzej Duda, Wodecki łączył pokolenia. "Wielokrotnie udowadniał, że dobra muzyka znajduje się blisko nas, musimy tylko, jak mawiał, nauczyć się słuchać" - podkreślił prezydent.
Ks. Tyrała w homilii, przetykanej cytatami z piosenek Wodeckiego mówił, że jego życie i muzyczne powołanie było wypełnieniem misji bycia dla innych. "Zawsze uśmiechnięty; tam gdzie był, grał i śpiewał, tam budził nadzieję, tam budził radość; pozytywnie patrzący na życie" - podkreślił. "Żył dla innych, nie da siebie. Była w nim bowiem ta Boża iskra, która kazała mu właśnie otworzyć się na innych ludzi" - dodał.
Według niego w życiu Wodeckiego zrealizowały się słowa papieża Jana Pawła II, który w liście do artystów mówił: "Kto dostrzega w sobie tę Bożą iskrę, którą jest powołanie artystyczne - powołanie muzyka - odkrywa zarazem pewną powinność: nie można zmarnować tego talentu, ale trzeba go rozwijać, ażeby nim służyć bliźniemu i całej ludzkości".
Jak mówił kapłan, "po tej stronie życia nie zobaczymy już naszego zmarłego: męża, ojca, dziadka, przyjaciela, znajomego, człowieka którego kochali inni ludzie - nie zobaczymy, bo poszedł po najważniejszą nagrodę … najważniejszego Fryderyka czy światowe Grammy … po nagrodę do innego świata … do Boga".
Najbliższa rodzina: żona, siostra, córki i syn wraz z pięciorgiem wnucząt w specjalnym licie przekazała podziękowania. "Pierwsze słowo dziękuję kierujemy do Boga za 67 lat życia najdroższej osoby, która była niezmiernie obdarowana talentami i potrafiła nad nimi zapanować i przemienić w wielkie dobro przez lata pracy artystycznej" - napisała rodzina w liście odczytanym pod koniec mszy.
Najbliżsi zwrócili uwagę na otwartość zmarłego artysty na wielu ludzi, tak w ukochanym Krakowie, Polsce, jak i poza granicami kraju. "Życie nie było usłane płatkami róż, ale jest za co opatrzności dziękować" - podkreślili.
W liście napisano, że rodzina była fascynacją Wodeckiego, wspomniano częste spacery z dziećmi i wnukami ulicą Grodzką w Krakowie. "Kraków był miejscem jego dumy, chodził po nim z podniesioną jak lew głową" - dodała rodzina.
Najbliżsi podziękowali wszystkim ludziom, którzy "doceniali Wodeckiego, kochali jego twórczość i tyle lat czerpali z jego dorobku artystycznego: inspiracje, zamyślenie i dobrą rozrywkę", a także "przyjaciołom rozsianym na krakowskim i światowym podwórzu, którzy tak wiele dla niego znaczyli".
Na koniec odczytano wiersz "jednego z przyjaciół przez duże P", bez tytułu ale z dopiskiem "Zbyszkowi Wodeckiemu". Trumnę z ciałem artysty opuszczającą bazylikę Mariacką pożegnano głośnymi brawami.
Zgodnie z wolą rodziny ceremonia - zarówno w kościele, jak i na cmentarzu - miała mieć skromny, rodzinny charakter, dlatego nie przewidziano specjalnych wystąpień. Rodzina poprosiła, by zamiast kwiatów i wieńców przekazać datki na rzecz Małopolskiego Hospicjum dla Dzieci.
Rodzina prosi też, aby podczas trwania żałoby po śmierci artysty nie organizować bez jej wiedzy i zgody żadnych wydarzeń artystycznych wykorzystujących twórczość, nazwisko oraz wizerunek zmarłego.
Zbigniew Wodecki - autor polskich przebojów, skrzypek i trębacz zmarł 22 maja w jednym z warszawskich szpitali w wieku 67 lat. 5 maja przeszedł zabieg wszczepienia bypass-ów, trzy dni później niespodziewanie doznał rozległego udaru mózgu.
Wodecki był jedną z najważniejszych postaci polskiego świata muzycznego, znanym z takich przebojów jak: "Opowiadaj mi tak", "Pszczółka Maja", "Zacznij od Bacha", "Izolda" czy "Chałupy". Był nie tylko wokalistą i instrumentalistą, dał się poznać również jako kompozytor i aranżer. Samego siebie określał mianem "śpiewającego muzyka". Przygodę z muzyką rozpoczął w wieku pięciu lat i związał z nią całe swoje życie. Tworzył i koncertował także w ostatnim czasie, kiedy miał już problemy ze zdrowiem.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ks. Tyrała na pogrzebie Wodeckiego: żył dla innych, nie da siebie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.