Obama: prezydentura umocniła moją wiarę

Obama: prezydentura umocniła moją wiarę (fot. EPA/GARY FABIANO )
KAI / ad

Prezydent USA, Barack Obama ujawnił, że dwa lata sprawowania urzędu prezydenta umocniły jego wiarę. Przemawiając na dorocznym „śniadaniu modlitewnym” w Waszyngtonie wyjaśnił, że władza prezydencka „ma tę dziwną moc”, iż wywołuje potrzebę modlitwy.

Przyznał jednocześnie, że „tak jak u wszystkich, jego relacja do wiary przeżywała wyże i niże”, nie zawsze była „linią prostą”. Podziękował też Bogu za „radość bycia rodzicem”.

– Po błędach i rozczarowaniach pytałem siebie, co Bóg dla mnie przygotował i przypomniano mi, że zamysły Boże nie zawsze odpowiadają naszym krótkoterminowym pragnieniom – mówił prezydent Stanów Zjednoczonych.

Zauważył również, że kiedy polityczne „dyskusje są tak bardzo spolaryzowane”, a media „prowadzą wielu z nas do słuchania jedynie tych, którzy umacniają nasze uprzedzenia”, pożyteczny jest „powrót do Pisma Świętego, aby sobie przypomnieć, że nikt nie zna wszystkich odpowiedzi”.

Krajowe Śniadanie Modlitewne to tradycyjne spotkanie polityków i przywódców religijnych USA.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Obama: prezydentura umocniła moją wiarę
Komentarze (7)
LB
lewicowe barwy Obamy
4 lutego 2011, 14:20
Skrajnie lewicowi przyjaciele Obamy nie chcą rozmawiać o jego poglądach i powiązaniach. Obawiają się, i słusznie, że mogą mu w ten sposób zaszkodzić. – Obama rzeczywiście może liczyć na nasze wsparcie. On jednoczy jednak bardzo różnych ludzi. Feministki, działaczy społecznych i bojowników o równe prawa dla Afroamerykanów – powiedziała „Rz” chcąca zachować anonimowość członkini Amerykańskiej Partii Komunistycznej. Właśnie ta ostatnia grupa odegrała dużą rolę w ostatnim czasie w życiu demokratycznego polityka. – Na początku lat 90. Obama „odnalazł Chrystusa”. Ale odnalazł go w murzyńskim Trinity United Church of Christ. Jego pastor Jeremiah Wright jest wyznawcą czarnej teologii wyzwolenia. Według niego powinno się mówić „Boże, przeklnij Amerykę, a nie Boże, błogosław Amerykę”. Ameryka jest abominacją i piekłem czarnych. Będący u władzy biali zieją rasizmem i prześladują Afroamerykanów – streszcza tę teologię prof. Chodakiewicz.  Czarny pastor stwierdził również w jednym z wywiadów, że Ameryka zasłużyła sobie na atak z 11 września.Barack Obama wielokrotnie podkreślał, że nauczanie Wrighta wywarło na niego duży wpływ. W jednym z wywiadów udzielonych „New York Timesowi” podkreślił, że jest dumny ze swojego pastora i swojego Kościoła. To właśnie Wright udzielił mu ślubu i ochrzcił dwójkę jego dzieci. – Dopiero ostatnio po serii wyjątkowo kompromitujących wypowiedzi Obama odciął się od Wrighta. Wcześniej przez ponad 15 lat spokojnie wysłuchiwał podobnych kazań i utrzymywał bliskie kontakty z tym pastorem. Mówimy o człowieku, który jest czarnym rasistą, zaciekłym antysemitą i wrogiem Ameryki – mówi prof. Romerstein.
LB
lewicowe barwy Obamy
4 lutego 2011, 14:13
„Przyszłość” i „nadzieja”. To słowa najczęściej powtarzane przez demokratycznego kandydata na prezydenta USA. Nic dziwnego, bo jeśli chodzi o przeszłość, to nie ma się raczej czym chwalić Urodzony w 1961 roku polityk był owocem burzliwej, ale krótkiej miłości nastoletniej hipiski z dobrego domu i afrykańskiego studenta. Ann Dunham poznała Baracka Obamę seniora na uniwersytecie na Hawajach, na kursie... rosyjskiego. Języka, który na początku lat 60. jednoznacznie utożsamiany był ze Związkiem Sowieckim i komunizmem. Koledzy z tamtych lat, do których dotarła „Chicago Tribune”, opisują matkę Obamy jako radykalną lewicową aktywistkę. Była feministką nieukrywającą niechęci do chrześcijaństwa i tradycyjnych struktur społecznych. – Moja matka była dominującą osobą w czasach, gdy się kształtowałem. Wartości, jakie we mnie wpoiła, są dla mnie punktem odniesienia w moich działaniach politycznych – wyznał Barack Obama w jednym z wywiadów. Tego samego nie może powiedzieć o ojcu, który porzucił rodzinę, gdy jego syn miał zaledwie dwa lata. Barack Obama senior pochodził z tradycyjnej, muzułmańskiej poligamicznej kenijskiej rodziny. – Jego ojciec wywodzi się z plemienia Luo, to ci, którzy wyrzynali się ostatnio z Kikui i Masajami po sfałszowanych wyborach w Kenii. Obama senior jako młody człowiek porzucił jednak wiarę przodków na rzecz nowej: marksizmu. W nagrodę dostał stypendium Fulbrighta i pojechał na Hawaje – opowiada prof. Chodakiewicz. To właśnie ojciec zdecydował, że młody chłopak otrzymał muzułmańskie drugie imię Husajn. Przed ślubem zapomniał jednak powiedzieć Ann Dunham, że w Kenii zostawił żonę z dwójką dzieci. Obie rodziny były zresztą przeciwne ślubowi. Sam Obama wspominał, że jego kenijski dziadek „nie chciał, żeby krew Obamów została zepsuta przez białą kobietę”.
LB
lewicowe barwy Obamy
4 lutego 2011, 14:08
Po wyjeździe z Hawajów na początku lat 80. Obama trafia do Occidental College w Los Angeles. Jak sam wspomina, od razu zawarł znajomości z „zaangażowanymi politycznie czarnymi studentami”. W skład jego towarzystwa wchodzili „marksistowscy profesorowie, feministki i punkrockowi poeci”. Na kolejnej uczelni – nowojorskim Columbia University – często odwiedzał „socjalistyczne konferencje”. Tak było już zawsze. Gdziekolwiek Obama się pojawiał, szybko trafiał do najbardziej radykalnego towarzystwa. Wiele wskazuje na to, że drzwi do politycznej kariery otworzyły mu właśnie szerokie kontakty wśród amerykańskiej skrajnej lewicy, a nie – jak wynika z obrazu roztaczanego przez demokratycznych spin doktorów – wielka determinacja czarnego, ambitnego chłopaka. Obama na arenę polityczną wkroczył w 1995 roku na zamkniętym spotkaniu w chicagowskiej rezydencji profesora miejscowego uniwersytetu Williama Ayersa. W spotkaniu uczestniczyła między innymi żona naukowca Bernardine Dohrn oraz ówczesna czarnoskóra senator stanowa Alice Palmer. Ta ostatnia oświadczyła gronu przyjaciół, że ustępuje ze stanowiska. Na swojego następcę wyznaczyła właśnie Obamę. Warto bliżej się przyjrzeć uczestnikom spotkania. Palmer była członkinią kontrolowanej przez KGB Amerykańskiej Rady Pokoju, która zwalczała strategię wyścigu zbrojeń prezydenta Reagana. Jeździła do komunistycznej Czechosłowacji na Światowy Kongres Pokoju, a w 1986 roku brała udział w XXVII Zjeździe KPZR i zachwycała się „tolerancyjną” sowiecką polityką wewnętrzną.William Ayers i Bernardine Dohrn byli zaś przywódcami i założycielami lewackiej organizacji terrorystycznej Weatherman działającej w latach 60. i 70.
BO
barwy Obamy
4 lutego 2011, 14:04
Na rozwój młodego Obamy najbardziej wpłynęły jednak nie huczne imprezy na plaży czy prawdziwe bądź też urojone rasistowskie docinki. Właśnie wtedy spotkał bowiem być może najważniejszą osobę w życiu, swojego mentora i nauczyciela „Franka”. Tak właśnie określił go w swoich wspomnieniach „Dreams From My Father”. To właśnie on w trakcie długich nocnych rozmów miał wpoić młodemu Obamie podstawowe wartości, nauczyć go myślenia politycznego i otworzyć mu oczy na istniejącą na świecie niesprawiedliwość. Przedmiotem rozmów była ideologia „czarnej siły” i nierówności społeczne. „Szanowałem go za walkę, którą on i inni czarni wówczas prowadzili, i zrozumiałem, że jest to również moja walka” – czytamy we wspomnieniach polityka. Kim był ów „Frank”, którego nazwisko zataił w swoich wspomnieniach demokratyczny senator? Postać tę zidentyfikował profesor Herbert Romerstein, za czasów zimnej wojny członek amerykańskiego Biura ds. Zwalczania Komunistycznej Dezinformacji i Działalności. – „Frank” to Frank Marshall Davis, członek Komunistycznej Partii Ameryki (KPA) i sowiecki agent – powiedział „Rz” prof. Romerstein. Davis był kluczowym członkiem komunistycznej jaczejki na Hawajach. Był zdeklarowanym stalinistą, który starał się zinfiltrować znaną murzyńską organizację NAACP. Brzydził się kapitalistyczną Ameryką, którą uważał za kraj wyzysku mas robotniczych i dyskryminacji kolorowych. Śledztwo w sprawie działalności „towarzysza Davisa” prowadziło FBI. W swoich wspomnieniach Obama z rozrzewnieniem wspomina wieczory, podczas których „Frank” czytał mu swoje wiersze. Oto niektóre tytuły tych zaangażowanych poematów: „Rozwalaj dalej złakniona zwycięstw Armio Czerwona”, „Jezus Chrystus jest czarnuchem z Południa” czy „Do widzenia, Chrystusie”. W tym ostatnim wierszu radzi on Jezusowi, żeby ustąpił miejsca nowemu, „prawdziwemu facetowi”: „Jego imię jest Marks Komunista Lenin chłop Stalin robotnik JA”.
PO
po owocach go poznacie
4 lutego 2011, 13:56
A może Antychryst, jak to sugeruje choćby polski nieżyjący już dominikanin o. Joachim Badeni, jest postacią zbiorczą, a nie jedną osobą. Jeśli spojrzeć na współczesnych polityków – Blaira, Zapatero, Sarkozy’ego, Obamę – to oni nie tylko z zachowania, nie tylko z działania, ale nawet z wyglądu są do siebie podobni. Czy nie można na nich spojrzeć, jak na swego rodzaju zbiorowego Antychrysta? - Przekonanie, że będzie wielu Antychrystów, można wyprowadzić z Pisma Świętego. Ono jasno mówi, że będzie wielu Antychrystów. Ale nie zmienia to faktu, że ten jeden ostatecznie przyjdzie w pewnym momencie historii. My musimy być zaś uważni, obserwować, czekać, strzec się. Musimy być świadomi, że nadejdzie czas wielkiego ucisku. Co będzie ono oznaczać, tego oczywiście nie wiemy. Ale patrząc na świat wokół widzimy, że wielu ludzi podlega wielkiemu uciskowi. Oni są uciskani, bo wierzą w Boga, bo wierzą, że istnieje natura ludzka, że istnieje miłość. Nigdy dotąd nie było takiej cywilizacji, jak nasza, która prowadziłaby tego rodzaju ucisk, która podważałaby tak fundamentalne prawdy i doprowadziła do odstępstwa tak wielu. Ale ile czasu nam zostało, to wie tylko Bóg. Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Z Michaelem O’Brienem rozmawiał Tomasz P. Terlikowski. Michael D. O’Brien (ur. w 1948 r. w Ottawie) mieszka w Kanadzie, jest pisarzem, malarzem, dziennikarzem, mężem jednej żony i ojcem siedmiu dzieci. Autor wielu powieści, m.in. „Ojca Eliasza”, „Domu Sophii”, „Dziennika zarazy”.
PO
po owocach go poznacie
4 lutego 2011, 13:54
Barac Obama promuje przekonania, opinie, buduje politykę, która jest polityką Antychrystusową – mówi w wywiadzie dla portalu Fronda.pl Michael O’Brien. Kim jest Barack Obama? On jest jak kameleon. To znakomity polityk, niezwykle miły człowiek, który ciągle się uśmiecha, a jednocześnie promuje największy mord w dziejach ludzkości. On jest chrześcijaninem? - To jest człowiek, który będzie wszystkim, czego od niego się zażąda, wszystkim, co będzie aktualnie potrzebne do osiągania politycznych celów. I to dotyczy również religii. Czasem Obama przemawia jak muzułmanin, czasem cytuje, jak prawdziwy chrześcijanin teksty biblijne, niekiedy jego wypowiedzi brzmią jak wypowiedzi sekularysty i humanisty. Wszystko zależy od tego, jakie działania trzeba podjąć, jaką skórę przywdziać, by osiągnąć zaplanowane cele. To jest człowiek, który promuje przekonania, opinie, buduje politykę, która jest polityką Antychrystusową. On promuje zabijanie nienarodzonych, eksportuje aborcję do krajów, gdzie zabijanie jest zakazane, zmusza Amerykanów, aby z ich podatków finansowane były morderstwa…  On ma oczywiście ogromną władzę, prowadzi złą, antychrystusową politykę, czy będzie mógł dalej działać, bo to zależy od wyborców. A proszę pamiętać, że myślących podobnie do niego jest na świecie wielu. Bardzo wielu… Powinniśmy mieć w głowach starą zasadę Jezusa Chrystusa: „po owocach ich poznacie”.
Marta Staniszewska
4 lutego 2011, 11:15
Dobrze by było, gdyby szanowny prezydent USA jeszcze przypomniał sobie naukę Kościoła w sprawie ochrony życia nienarodzonego, zamiast szafować pięniędzmi podatników przeznaczając je na kliniki aborcyjne i "programy seksualne" dla nieletnich. To co się dzieje w USA w tym aspekcie aż mrozi krew.