Pojednanie? Tylko na płaszczyźnie Ewangelii
Jeżeli zostanie pominięty wymiar religijny Wspólnego Przesłania do Narodów Polski i Rosji, niemożliwe stanie się wybaczenie i wzrost w dialogu - mówi w rozmowie z KAI biskup włocławski Wiesław Mering, przewodniczący Rady KEP ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego. Komentując podpisanie historycznego dokumentu 17 sierpnia na Zamku Królewskim w Warszawie hierarcha zaznacza, że Przesłanie pokazuje, iż oba Kościoły: rzymskokatolicki w Polsce i prawosławny w Rosji są sobie bardzo bliskie.
Bp Wiesław Mering: Przesłanie jest historyczne dlatego, że pierwsze w historii obu narodów, jednak jeszcze ważniejszy wydaje mi się - wreszcie! - jednobrzmiący głos obu Kościołów w kwestiach moralnych! Na to chyba czekali chrześcijanie obu wyznań; tego potrzebuje i świat, i Europa! Oba Kościoły widzą tak samo swoje podstawowe zadanie: przepowiadanie Dobrej Nowiny przyniesionej przez Chrystusa. W niej zostaje dostrzeżony fundament europejskiej jedności, moralności, kultury.
Oczywiście wiem, że takie było też nauczanie bł. Jana Pawła II, wiem równocześnie, że wraz z głosem chrześcijan Wschodu - te intuicje uzyskują ogromne wsparcie; głos siostrzanych Kościołów jest silniejszy! Przesłanie ukazuje, że mimo wieków podziału jesteśmy sobie bardzo bliscy, podobne mamy troski, wspólnie możemy podejmować prace w sferze kultury, moralności społecznej, życia małżeńskiego i rodzinnego, duchowości. Kontakty trwają od dawna, ale otrzymały nowy, silny impuls: idziemy w tym samym kierunku już od dwu tysięcy lat, a ponieważ ciągle daleko nam do spełnienia polecenia Chrystusa - potrzebujemy się nawzajem, by bardziej przekonująco dawać świadectwo.
Wiąże się z tym jeszcze jeden problem: nie zabraknie ludzi, którzy religijnego wymiaru Przesłania nie dostrzegą, albo nie przestaną zwalczać. Jeżeli zaś wymiar religijny zostanie pominięty, niemożliwe stanie się wybaczenie i wzrost w dialogu.
Wejście w dialog nigdy nie jest łatwe, a tu mamy jeszcze do czynienia z wielowiekowymi krzywdami, zbrodniami. Dlatego sądzę, że podpisujący Przesłanie wybrali jedyną tylko możliwą perspektywę pojednania, jaką jest płaszczyzna ewangeliczna. Człowiek zdolny jest do sprawiedliwości, dąży do prawdy, ale przebaczenie jest trudne i wydaje mi się możliwe tylko jako wyraz bezinteresownej miłości. Nawoływanie do niej w polityce - jest niewiele warte; przynieść ją może tylko Ewangelia. Przesłanie zaczyna się od wezwania Chrystusa i tylko "w Nim i przez Niego" może się urzeczywistnić. Jestem szczęśliwy, że tę perspektywę zaproponowano w dokumencie Europie oraz obu narodom zranionym historią i dniem dzisiejszym.
Nie należy oczekiwać efektów natychmiastowych: przed nami długie i trudne zadanie. Nawet pamiętny list do biskupów niemieckich, choć pisany przez jednych biskupów katolickich do drugich, przyniósł owoce wiele lat później. Kardynała Wyszyńskiego - doskonale pamiętam ówczesne media, a także zwykłych ludzi i ich reakcje - oskarżano o zdradę, uzurpację i wszelkie złe zamiary. "W czyim imieniu"? - pytano. Pisali i mówili tak politycy, inteligenci, publicyści…
Także dla Przesłania nie oczekuję powszechnego aplauzu. Społeczeństwo, nasz naród są podzielone w różnych sprawach. Wielu jednak ludziom zostały otwarte nowe drogi, zadania i perspektywy wynikające z Ewangelii.
Na szczęście mamy trochę katolickich tygodników: "Gość Niedzielny", "Niedziela", "Przewodnik Katolicki", "Idziemy", jest ogólnopolski "Nasz Dziennik", TV Trwam, Radio Maryja, są tygodniki i rozgłośnie diecezjalne; nie brak pism społeczno-kulturalnych, które też sięgną do treści zawartych w Przesłaniu. Z pewnością pojawi się list Episkopatu. Naszym potężnym środkiem przekazu jest ambona, są witryny katolickie w Internecie, strony diecezjalne i parafialne! Nie bałbym się o dostęp do omawianych treści.
Czy zdołamy zainteresować wiernych? Muszą się włączyć najlepsi: Wydziały Teologiczne i Uczelnie Katolickie, trzeba perspektywę pojednania ukazać jako jedno z zadań Roku Wiary, który za kilka tygodni napełni Kościół nowym entuzjazmem; pokazać, że trudna sztuka pojednania jest też elementem nowej ewangelizacji potrzebującej entuzjazmu i otwartego serca.
Czy ocena kultury jest nazbyt surowa? Nazwałbym tę ocenę po prostu realistyczną. Rzecz jasna, nie wszyscy twórcy, nie wszystkie prądy kulturowe, nie każde zjawisko obecne w kulturze spełnia wymienione tutaj elementy. Ale takie prądy są w życiu duchowym, kulturowym silniejsze niż kiedykolwiek. Zwłaszcza kultura masowa schlebia gustom niewybrednym. Nie brak jednak antychrześcijańskich elementów w malarstwie, literaturze, filmie, teatrze. Tak po prostu jest, o czym Ojciec Święty Benedykt XVI mówi od dawna. Możemy dziękować Bogu, że do proroczego głosu Namiestnika Chrystusa dołączył głos Patriarchy Wszechrusi.
Boleję, że w XI wieku zabrakło na Stolicy Piotrowej ludzi formatu dwudziestowiecznych papieży: pewnie nie doszłoby do tragicznego podziału. Ekumeniczny dialog trwa i "na górze", i "na froncie". Nasze relacje z prawosławnymi nie są trudne tak długo, jak długo rozmawiają z sobą ludzie wierzący. Znacznie gorzej dzieje się wtedy, kiedy w dyskursie pojawia się polityka. Niezrównanym mistrzem dialogu był bł. Jan Paweł II, a jednak nie dane mu było nasze dzisiejsze doświadczenie. Dialog z prawosławiem to sprawa rozmawiających ludzi i Pana Boga - pewnie nawet w odwrotnej kolejności - jeżeli ludzie nie będą sprzeciwiali się woli Boga - ekumenizm będzie stawał się ciałem.
A czy dojdzie do spotkania Benedykta XVI i patriarchy Cyryla? Jeżeli taka jest wola Pana - wydaje się, że już dawno nie było atmosfery tak sprzyjającej spotkaniu.
Skomentuj artykuł