"Restrykcyjne prawo w internecie to utopia"

(fot. youtube.com)
KAI / pz

Próby wprowadzenia restrykcyjnych regulacji prawnych w internecie mają charakter utopii, która łatwo może zepsuć jakość komunikacji w internecie, a niekoniecznie pomoże rozwiązać problemy - uważa dr Marek Robak, wykładowca dziennikarstwa internetowego na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Odniósł się w ten sposób do burzliwej dyskusji wokół umowy ACTA, którą rząd polski ma przyjąć 26 stycznia - bez wcześniejszych szerokich konsultacji publicznych.

Jeżeli ktoś narusza prawo w internecie, powinien być ścigany na tych samych zasadach, na których dzieje się to poza internetem. Tymczasem od kilku lat środowiska polityków w różnych krajach wpadają na pomysł, by jednym aktem prawnym, odnoszącym się do internetu, rozwiązać wszystkie problemy. W ten sposób, zamiast skupić się na tych, którzy naruszyli prawo, wkłada się na barki wszystkich twórców internetowych dodatkowy ciężar prawny i finansowy. Skoro stróże prawa nie są w stanie wyegzekwować jego realizacji, mieliby to zagwarantować internetowi twórcy?

Zwolennicy regulacji prawnych twierdzą, że uczciwi mogą spać spokojnie. Niestety tak nie jest. Internet jest inny niż tradycyjne media. Dzięki łatwości publikacji, w internecie obecni są niezależni dziennikarze, blogerzy, twórcy, którzy nie są związani z dużymi mediami. Jeśli zaczniemy wprowadzać restrykcyjne prawo, obowiązek rejestracji, zwiększać odpowiedzialność podmiotów internetowych, konieczność rejestrowania dodatkowych informacji, mali twórcy zaczną się wycofywać. Nie dlatego, że mają coś na sumieniu, tylko dlatego, że nie mają etatowych prawników i informatyków, którzy sprostaliby wszystkim tym wymaganiom. Tymczasem to właśnie ci "mali wydawcy" publikują to, czego nie znajdzie się w dużych, popularnych tytułach prasowych.

Podobny problem dotyczy większych podmiotów - zwiększanie restrykcji może spowodować, że zaczną rezygnować z niektórych projektów obawiając się ryzyka prawnego. Dobrem przykładem jest pociąganie wydawców do pełnej odpowiedzialności prawnej za komentarze na forum, które skończyło się tym, że niektórzy wydawcy w ogóle zrezygnowali z komentarzy na swojej stronie lub drastycznie ograniczyli możliwość komentowania.

Nadmierna regulacja może też doprowadzić do powstania internetowego podziemia. Dopóki prawo nie jest nadmiernie restrykcyjne, osoby publikujące w Sieci podpisują się imieniem i nazwiskiem, podają dane swoich firm, korzystają z serwerów w rodzimym kraju. W razie zastrzeżeń prawnych łatwo nawiązać z nimi kontakt i wyjaśnić sprawę. Jeśli pojawi się sygnał o zwiększeniu restrykcji, niektórzy zaczną ukrywać się pod pseudonimami, wprowadzą dostęp na hasło, przeniosą się na serwery do innych krajów, zaczną szyfrować dane i będą używać anonimizatorów - oprogramowania, które pozwala zacierać cyfrowe ślady.

Trzeba pamiętać, że Internet był pierwotnie projektowany jako sieć wojskowa i jest bardzo odporny na próby zakłócania jego działalności czy przejmowania kontroli. Jedynym realnym sposobem kontrolowania internetu byłoby przejęcie przez państwo kontroli nad całą infrastrukturą telekomunikacyjną, wzorem Chin i Białorusi. Kontrolowanie internetu jest od wielu lat marzeniem polityków, na szczęście zupełnie nierealnym.

Środowiska internetowe reagują dość ostro na próby regulowania internetu. Jednym z powodów takiej postawy jest to, że większość przedstawianych pomysłów dowodzi tego, że ich autorzy nie do końca rozumieją, jak internet działa i co z tego wynika. Jeśli ktoś wyobraża sobie, że tak jak można skontrolować księgowość firmy odwiedzając jej siedzibę, można zweryfikować to, co dzieje się na serwerach w internecie, powinien pamiętać, że tylko każdy z internetowych gigantów takich jak Google, Facebook czy Amazon utrzymuje na własne potrzeby po kilkaset tysięcy serwerów.

Przekonywanie siebie, że można w słusznej sprawie kontrolować całą internetową społeczność jest groteskowe.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Restrykcyjne prawo w internecie to utopia"
Komentarze (5)
M
m2
23 stycznia 2012, 22:05
jak ===wykorzystam dobrze wirtualne instrumenty ,,ukradzione" to na pewno je kupię teraz zaś nie stać by mnie było na rozwój pasji i zawodu..to po pierwsze. po drugie - na tej zasadzie dla uczczenia nintendo zakupiłem wcale nie tanią konsolę gier: wspomnienie radości dzieciństwa bardzo zresztą skąpej. i to jest moja etyka nie jest idealna ale jest moja. mojego sumienia.
P
polo
23 stycznia 2012, 20:55
Drogi Pani/ Panie polo jeśli dziecko w szkole wytnie zdjecia, tekstyz z gazet (bez wiedzy i zgody własciela praw autorskich, nie wypłacajac naleznych tantiem) i zrobi z tego gazetkę szkolną i powiesi to na tablicy korkowej (a więc OPUBLKUJE) to jest złodziejem? Szanowna Pani/Panie August. Nie jest złodziejem, bo kwestię praw i honorarium za to zdjęcie reguluje umowa autora zdjęcia z wydawcą tej gazety, lub innym podmiotem który to zdjęcie odkupił/zamówił. Jeszcze czegoś Pani/Pan nie rozumie?
Szymon Anonim
23 stycznia 2012, 16:27
@August wg ACTA tak ;D piractwo jest złe ale ACTA jest tak niejasno skonstruowana, że śmiem wątpić w jej szlachetne cele ;]  
A
August
23 stycznia 2012, 15:53
Drogi Pani/ Panie polo jeśli dziecko w szkole wytnie zdjecia, tekstyz z gazet (bez wiedzy i zgody własciela praw autorskich, nie wypłacajac naleznych tantiem) i zrobi z tego gazetkę szkolną i powiesi to na tablicy korkowej (a więc OPUBLKUJE) to jest złodziejem?
P
polo
23 stycznia 2012, 15:21
Oto wykładowca Uniwersytetu Wyszynskiego usprawiedliwia łamanie przykazania NIE KRADNIJ. Czekamy na następne przykazania :D