Jan III Sobieski wiedział, jak rozwiązać problem relacji z muzułmanami w Polsce

(fot. wikipedia commons)

Dziś mija 340 rocznica nadania Tatarom przez króla Jana III Sobieskiego wsi: Kruszyniany, Nietupa, Łużany i część Poniatowicz. Dlaczego to zrobił? Czy poradził sobie w XVII wieku z licznymi migrantami wyznającymi islam?

Stłumienie buntu Tatarów... amnestią

Zaczęło się trudno. Władcy z dynastii Wazów doprowadzili do zaognienia sytuacji z mniejszościami religijnymi żyjącymi na terenie Rzeczypospolitej. W XVII wieku na terenie rozległego kraju żyło ok. 15 tysięcy muzułmanów w 60 osiedlach. Wśród polityków pojawiały się żądania dalszych ograniczeń praw tej mniejszości, np. likwidacji tatarskich jednostek w armii i zakazu osadnictwa muzułmanów na nowych obszarach.

W 1672 roku wybuchł, podsycany przez Imperium Osmańskie, tzw. bunt Lipków - około 2500 Tatarów mieszkających na terenie Rzeczypospolitej przeszło na stronę sułtana. Tatarzy, żyjący głównie ze służby w armii, skarżyli się przede wszystkim na brak wypłaty żołdu przez ostatnie trzy lata.

Jan III Sobieski został wybrany na króla Rzeczypospolitej 21 maja 1674 roku. Trwał konflikt z Imperium Osmańskim, rosły antymuzułmańskie nastroje. Jednak król rozwiązał problem błyskawicznie - po zdobyciu twierdzy Bar na Podolu (w wyniku propolskiego buntu Tatarów) nie zemścił się na Lipkach, ale ogłosił amnestię oraz obiecał spłacenie długu. Muzułmanie, wraz z rotmistrzem chorągwi jazdy tatarskiej Hussejnem Murawskim, wrócili na służbę polskiego króla.

DEON.PL POLECA

Należy jednak pamiętać, że większość muzułmańskich obywateli Rzeczpospolitej pozostała wierna królom.

Jan III Sobieski osiedlił w Polsce tysiące muzułmanów

Tatarzy od XIV wieku znajdowali swą nową ojczyznę na terenie Rzeczypospolitej. Wśród nich byli zarówno ci, których dziś nazwalibyśmy "migrantami zarobkowymi", jak i "uchodźcami" - ofiary prześladowań i wojen. Dlatego też osiedlający się tu muzułmanie mieli w zwyczaju modlić się o pomyślność polskiego króla w licznych budowanych przez siebie meczetach.

Jan III Sobieski poszukując sojuszników oraz próbując odciągnąć Tatarów spod wpływów osmańskiego sułtana nadał muzułmanom ziemię - była to m.in. zapłata za zaległy żołd. Sejm nie przeciwstawiał się decyzji króla.

Formalnie nie zniesiono zakazu budowy meczetów wprowadzonego za czasów Wazów. Ale Tatarzy - widząc przychylność władcy - zaczęli znów wznosić swoje świątynie. Jedną z nich możemy nadal podziwiać w Kruszynianach (woj. podlaskie) - wsi nadanej 12 marca 1679 roku Tatarom bezpośrednio przez króla. To właśnie tam osiadł na stałe płk Samuel Murza Krzeczowski, który według legendy miał uratować życie Jana III Sobieskiego w bitwie pod Parkanami.

(fot. Krzysztof Kundzicz [CC BY-SA 3.0], from Wikimedia Commons)

A do tego obdarzył ich prawami i przywilejami

Tatarzy stanowili jedną z najlepszych formacji w armii Rzeczypospolitej. Ich jazda, lekka i bardzo sprawna w walce podjazdowej, była wielkim atutem w wielu bitwach (począwszy od bitwy pod Grunwaldem w 1410 roku). Wykonując ten obowiązek otrzymywali już od czasów Jagiellonów liczne przywileje. Część z nich otrzymała status szlachcica. Ta sytuacja trwała przez ok. 200 lat, w którym Rzeczpospolita utrzymywała bardzo dobre relacje z mniejszościami religijnymi oraz muzułmańskim Imperium Osmańskim (w 1533 roku podpisano "wieczny pokój" z Turcją, dzięki któremu dwa państwa nie prowadziły otwartego konfliktu zbrojnego przez ponad 100 lat).

Dopiero władcy z dynastii Wazów obłożyli Tatarów dodatkowymi podatkami, uchylili część przywilejów, a ich szlachectwo zostało poddane w wątpliwość.

Po zakończeniu buntu Lipków Jan III Sobieski postanowił odmienić tę sytuację. W 1673 roku sejm przyjął uchwałę, by zdjąć z Tatarów obowiązek podatkowy, zaś po zakończeniu wojny z Turcją nadano kolejne przywileje - możliwość posiadania i odbudowania meczetów, prawo do kupowania od szlachty ziem oraz posiadania chrześcijańskiej służby w domach. Posłowie Rzeczypospolitej byli zgodni, że Tatarzy mają prawo do pozostania "przy dawnych prawach, wolności i wierze".

* * *

Pozytywne działania Sobieskiego wobec Tatarów, przychylne traktowanie oraz sprawiedliwe wywiązywanie się z obowiązków, które miała wobec nich Rzeczpospolita, doprowadziły do rozwiązania problemów związanych z osiedlaniem się obcych na terenie państwa. Od tej pory Tatarzy byli jednymi z najwierniejszych obywateli żyjących na terenie Rzeczypospolitej. Aż do II wojny światowej mieli własną jednostkę w polskiej armii, a wielu przedstawicieli tej mniejszości odegrało istotną rolę w budowaniu polskiej państwowości oraz w walce o niepodległość w XIX i XX wieku.

Co do samej bitwy pod Wiedniem, to istotnie była ona jednym z najważniejszych zwycięstw nad Imperium Osmańskim zagrażającym wówczas dużej części Europy. Decyzja króla Sobieskiego nie miała jednak wymiaru ideologicznego - sojusz z Austrią był bardzo potrzebny. W sytuacji, gdyby stutysięczna armia sułtana najechałaby na Rzeczpospolitą, mogłoby się to skończyć tragicznie.

Sama bitwa pod Wiedniem miała niewielkie skutki bezpośrednie - Austrii i Rzeczypospolitej nadal zagrażała ponad 90-tysięczna armia sułtana, która nie została zniszczona. Nie należy jednak zapominać, że w bitwie pod Wiedniem brały również udział siły niemieckie i austriackie - 70 tysięcy żołnierzy walnie przyczyniło się do wspólnego zwycięstwa.

Skutkiem wiktorii wiedeńskiej było jednak powstanie Ligi Świętej, która pozwoliła odeprzeć niebezpieczeństwo ze strony Imperium Osmańskiego właściwie na zawsze. Warto pamiętać jednak, że Liga Święta walczyła również z "arcykatolicką" wówczas Francją, a po stronie tureckiej w czasie bitwy pod Wiedniem walczyli Węgrzy, których dowódcą był powstaniec - Imre Thököly.

Innymi słowy - historia jest skomplikowana i nie wchodzi łatwo w schematy, którymi lubimy myśleć współcześnie.

Karol Wilczyński - redaktor portalu DEON.pl. Prowadzi projekt "Przyjąć przybysza". Współtwórca islamistablog.pl oraz inicjatywy Rethinking Refugees

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jan III Sobieski wiedział, jak rozwiązać problem relacji z muzułmanami w Polsce
Komentarze (7)
12 marca 2019, 22:41
Aj Panie Karolu, doceniam kolejne próby naginania rzeczywistości pod własne tezy, ale znowu Pan chybił. Kwestia Tatarów to prosty rachunek zysków i strat - opłacało się mieć ich po swojej stronie, bo byli dobrymi żołnierzami i ewentualnym groźnym przeciwnikiem. Czy dzisiaj "opłaca" się przyjmować śniadych lekarzy i inżynierów? Gdybyśmy zapytali Jana III Sobieskiego o tę sprawę to zapewne powiedziałby: "Jeśli jeszcze raz następny poseł przedstawi taki warunek, każę go powiesić" (takie słowa wypowiedział na tureckie propozycje hańbiącego nasz kraj pokoju).
13 marca 2019, 07:40
Co do jednego możemy się zgodzić: i wspomniani w artykule "uchodźcy" i obecni największe kwalifikacje mają do spuszczania łomotu i zapewne po to są importowani. Różnica polega na tym, że Król Jan importował ich, by ich łomotogenność wykorzystywać dla korzyści Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, a przeciwko jej wrogom, zaś eurototalniakom są oni potrzebni do terroryzowania własnych obywateli by przy pomocy takich pretorian zachować swoją totalniacką władzę.
12 marca 2019, 07:32
Dlatego to Europa powinna się uczyć od Polski jak postępować z "uchodźcami", a nie odwrotnie, bo to królowi Janowi udało się uzyskać asymilację Tatarów, a Europa ma strefy no-go.
IC
Iwona czaplicka
12 marca 2019, 13:26
Po raz chyba tysieczny prosze o te strafy no go. Kbh i Malmo. Dokladnie ulice, dzielnice. Jak nie wiesz- nie powtarzaj bajek.
12 marca 2019, 19:58
Are they no-go zones? Well, not really. This term caught on in international media after it was used by a columnist to label these areas, but police and emergency services have themselves repeatedly rejected it, arguing that these are areas with a higher police presence, if anything. That said, emergency services do often adapt their behaviour, for example by making sure that there is proper back-up, by entering the areas via alternative routes, or by reversing their vehicles into the areas in order to make sure they are able to leave quickly if needed. Emergency services have, for example, been exposed to threats, stone-throwing, or vandalism of their vehicles. But it's not black and white: often, nothing of note happens. Czy są strefami "bez wejścia" ? No nie bardzo. Termin ten został przyjęty w międzynarodowych mediach po tym, jak został użyty przez felietonistę do oznaczenia tych obszarów, ale policja i służby ratunkowe same wielokrotnie go odrzucały, argumentując, że są to obszary o wyższej obecności policji, jeśli w ogóle. Mimo to służby ratunkowe często dostosowują swoje zachowanie, na przykład upewniając się, że mają odpowiednie zaplecze, wchodząc na obszary alternatywnymi trasami lub zawracając swoje pojazdy w tych obszarach, aby upewnić się, że są w stanie odejść szybko w razie potrzeby. Służby ratunkowe były na przykład narażone na zagrożenia, rzucanie kamieniami lub wandalizm ich pojazdów. Ale to nie jest czarno-białe: często nic się nie dzieje. Mało takich obszarów w polskich miastach, gdzie po zmroku lepiej się nie pojawiać ?
13 marca 2019, 07:21
> Termin ten został przyjęty Taka jest istota języka, że używa się terminów przyjętych by rozumieć i zostać zrozumianym. > Mało takich obszarów w polskich miastach, gdzie po zmroku lepiej się nie pojawiać ? Nie wiem, czy mało czy dużo - jakieś statystyki policji (inne?) o takich strefach w Polsce?
13 marca 2019, 07:28
> Ale to nie jest czarno-białe: często nic się nie dzieje. Kiedy byłem w delegacji w RPA tuziemcy polecali mi nie poruszać się pieszo, bagaże umieszczali w bagażnikach, a nie na tylnych siedzeniach, żeby nikomu nie przyszło do głowy na światłach cegłą wybić szybę i je sobie zabrać oraz jeźddzili przy zamkniętych szybach nie z pwoodu upału i klimatyzacji, a z powodu takiego, żeby nie kłaść ręki na drzwiach (szczególnie z zegarkiem lub obrączką), żeby nikomu nie przyszł do głowy podczas postoju na światłach dłoni maczetą odrąbać dla zegarka/obrączki. Kiedy tam byłem żadne takie wydarzenie miejsca nie miało (nawet pomimo moich pieszych spacerów z notebookiem w plecaku), zatem na mocy logiki "często nic się nie dzieje" poziom zagrożenia w RP jest analogiczny do poziomu zagrożenia odrąbaniem dłoni dla zegarka w Polsce.