Lepiej sprawdzimy się na Marsie niż roboty

(fot. NASA / Wikimedia Commons)
PAP / slo

Praca, jaką roboty na Marsie wykonywałyby przez pół roku, człowiekowi zajęłaby 10 minut. Nim jednak wyruszymy na Marsa, przydadzą się ćwiczenia na Księżycu - mówiła we wtorek astronautka NASA, Marsha Ivins w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie.

Marsha S. Ivins jest amerykańską astronautką i pilotem statków kosmicznych. Brała udział w pięciu misjach wahadłowców kosmicznych. Pierwszy lot odbyła w 1990 r., a ostatni - w 2001 r. W przestrzeni kosmicznej spędziła ponad 1,3 tys. godzin. Pracę w NASA zakończyła w grudniu 2010 r.

Marsha Ivins podczas spotkania w WIML opowiadała, że jeśli chodzi o technologię, to jesteśmy już dostatecznie dobrzy, by wysłać człowieka na Marsa, ale jeszcze nigdzie dalej. Ivins zaznaczyła jednak, że zanim człowiek postawi pierwszy krok na Czerwonej Planecie, trzeba będzie rozwiązać wiele problemów.

Astronautka wyjaśniła, że misja człowieka na Marsa musiałaby trwać 3 lata. Istotnym kłopotem byłoby zapewnienie na tak długi czas zapasów wody i paliwa - takie zasoby zająć musiałyby bardzo wiele miejsca. Ivins zastanawiała się, czy wody nie można byłoby wyprodukować na Marsie, a z dwutlenku węgla - obecnego w atmosferze tej planety - oraz z powszechnego w kosmosie wodoru tworzyć metan, który posłużyłby za paliwo.

DEON.PL POLECA

Innym problemem byłoby również promieniowanie kosmiczne, na które narażona byłaby załoga misji. Aby zabezpieczyć ludzi przed skutkami długotrwałego działania takich promieni, trzeba by było opracować nowe systemy ochrony. Zdaniem Ivins osłonę zapewnić mogłaby np. woda. Już teraz astronauci, kiedy zbliżają się burze słoneczne i grozi im silniejsze promieniowanie, chowają się pomiędzy dużymi pojemnikami z wodą, która powinna zatrzymywać szkodliwe fale.

Astronautka opowiadała też o codziennym życiu na stacji kosmicznej. - Do braku grawitacji nie można się wcześniej przygotować. Nikt nie może cię nauczyć, jakie to uczucie, kiedy wszystko dookoła po prostu odpływa - przyznała w rozmowie z PAP.

Trudne jest nie tylko jedzenie - tortillę - która się raczej nie kruszy - nieraz trzeba przymocowywać spinaczem do stołu, żeby nie odleciała, a kawałki mięsa trzymają się jej tylko dzięki... napięciu powierzchniowemu musztardy i keczupu.

Inaczej wygląda też picie - płyny w nieważkości przybierają postać kulek, które można wkładać sobie do ust nawet pałeczkami. Myć się trzeba też w takich wodnych nieważkich bańkach.

Jeśli chodzi o oddawanie moczu, to jest on odsysany specjalnymi rurkami i trafia do pojemników, gdzie odzyskuje się z niego wodę. - Astronauci mówią, że jest to robienie kawy jutrzejszej z kawy dzisiejszej - śmiała się Ivins.

Astronauci wykonują podczas lotu wiele eksperymentów, np. fizycznych czy eksperymentów na roślinach. - Ale sami też jesteśmy eksperymentem. Jesteśmy z tego dumni - zaznaczyła i wyjaśniła, że na astronautach sprawdzane jest działanie braku grawitacji i wpływ promieniowania kosmicznego. Stan ich zdrowia szczegółowo badany jest w trakcie misji, ale również bada się długofalowy efekt misji kosmicznej na zdrowie kosmonautów.

Marsha Ivins Urodziła się w 1951 r. w Baltimore w USA. W 1973 r. uzyskała tytuł licencjata z inżynierii lotniczej i kosmicznej na Uniwersytecie w Kolorado. Od 1974 r. pracowała w NASA jako inżynier, a od 1980 r. także jako pilot wahadłowców. W samolotach cywilnych oraz w samolotach NASA spędziła ponad 7 tys. godzin.

Marsha Ivins gości w Polsce na zaproszenie ambasady Stanów Zjednoczonych i Konsulatu Generalnego USA w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lepiej sprawdzimy się na Marsie niż roboty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.