Św. Wojciech, wypas i bacowskie święto
W dniu 23 kwietnia Kościół Rzymskokatolicki obchodzi wspomnienie św. Wojciecha biskupa, pierwszego polskiego męczennika, jednego z głównych patronów Polski. W kulturze ludowej św. Wojciech czczony jest przede wszystkim jako opiekun pasterzy i powierzonych im zwierząt.
W Karpatach Zachodnich po dniu św. Wojciecha stada owiec wyruszają w góry na sezonowy wypas; idzie wiosenny redyk.
Wigilia św. Wojciecha uważana była powszechnie za porę szczególnego działania czarownic i tych wszystkich, którzy chcieli zaszkodzić bydłu, sprowadzić na nie choroby, a krowy pozbawić mleka. Gospodarze pilnowali więc obejścia, zwłaszcza pomieszczeń dla zwierząt, nie tylko przed wizytą ludzi, ale także przed zwierzętami, wierzono bowiem, że czarownica może przybierać ich postać. Na drzwiach stajni kreślono święconą kredą krzyż, a nad nimi umieszczano święcone zioła oraz rośliny, które dzięki przypisywanym im niezwykłym właściwościom miały chronić dobytek przed wszelkim złem. Była wśród nich bylica, oset, pokrzywa i tarnina.
Początek wypasu
W większości regionów Polski na Wojciech, po raz pierwszy po okresie zimy, wypędzano bydło na pastwisko. Przed tą datą stajnie opuszczały tylko zwierzęta tych gospodarzy, którym nie wystarczyło suchej paszy. Wierzono, że ile dni przed św. Wojciechem bydło zacznie paść się na łące, tyle skopców mleka mniej dadzą latem krowy, często więc na młodej trawie pasiono pozostałe hodowane w gospodarstwie zwierzęta, dla krów zachowując resztki siana.
Pierwszemu wyjściu bydła na paszę towarzyszyły liczne zabiegi mające zapewnić zwierzętom zdrowie i mleczność. Najpierw przed wypuszczeniem ze stajni, by chronić bydełko przed chorobami i czarami, każdą sztukę osobno okadzano święconymi ziołami, niekiedy z dodatkiem gałązek cisu, czosnku, wosku ze świecy paschalnej. Na progu stajni kładziono żelazne przedmioty, jak lemiesz od pługa, siekierę, nóż czy kawałek łańcucha wierząc, że jeżeli zwierzęta je przekroczą, będą silne i zdrowe. Wypędzano bydło palmą wielkanocną lub pękiem poświęconych ziół. Żeby było dorodne i przybierało na wadze po grzbietach zwierząt należało toczyć jajko, a gospodyni dawała je też tego dnia pasterzom. Wodą, w której gotowały się jajka dla pasterzy, obmywano zwierzętom nogi, co miało chronić je przed złamaniami.
Wiosenny redyk
W Karpatach Zachodnich po dniu św. Wojciecha stada owiec wyruszały w góry na sezonowy wypas, a ich wyjście ze wsi, czyli wiosenny redyk, było w góralskich wsiach ważną uroczystością. Przez kilka letnich miesięcy owce przebywały z dala od wsi, na halach i śródleśnych polanach. Ich opiekunami byli pasterze - juhasi oraz ich pomocnicy - kilkunastoletni chłopcy - nazywani honielnikami. Wypasem kierował baca. Pasterskie gospodarstwo prowadzono w trudnym górskim terenie, zmagano się z kaprysami aury, zagrażającymi zwierzętom drapieżnikami, zaś w przeszłości nierzadko walczono między sobą o pastwiska i stada. Od udanego sezonu wypasowego często zależał byt góralskich wsi. Nic więc dziwnego, że wszelkimi sposobami starano się zapewnić bezpieczeństwo dobytkowi i ludziom.
W dniu św. Wojciecha bacowie i pasterze uczestniczyli we Mszy Św. Święcili wtedy wodę, a po nabożeństwie z płonącego przed kościołem ogniska zabierali żarzące się węgielki do glinianych kaganków, by potem, już na hali, w szałasie, od nich zapalić ogień - watrę.
Kilka dni przed wyjściem redyku, baca powiadamiał juhasów kiedy odbędzie się tzw. mieszanie owiec, a oni informację tę przekazywali ich właścicielom. W oznaczonym dniu właściciele przypędzali owce do jego zagrody. Każdy gospodarz znaczył uprzednio swoje zwierzęta nacięciem czy kolczykiem zapinanym na uchu, wypalanym znakiem, farbą itp. Następnie odbywało się liczenie stada. Juhas przypędzał po jednej sztuce do przygotowanego zagrodzenia - koszaru, odliczając ilość zwierząt na paciorkach różańca. Każdą kolejną dziesiątkę baca zaznaczał karbem na specjalnym patyku. Rano następnego dnia baca okadzał stado, pasterzy i cały zabierany na halę dobytek ziołami święconymi w Matkę Bożą Zielną (15 sierpnia) i w Oktawę Bożego Ciała, kropił wodą święconą, wreszcie kreślił w powietrzu nad drogą znak krzyża. Przy wyjściu z koszaru kładł na ziemi złączone łańcuchem ciupagi, przez które owce musiały przejść. Zabieg ten miał spowodować, że potem na pastwisku pasły się spokojnie razem. Ruszał redyk. Pierwszy szedł baca, za nim stado, po bokach juhasi, honielnicy i psy, z tyłu jechał wóz z pasterskim dobytkiem. Wędrówce tej i urządzaniu pasterskiego gospodarstwa towarzyszyły liczne zabiegi, nakazy i zakazy magiczne, których celem było zapewnienie sobie jak najlepszego sezonu wypasowego. Po przybyciu na halę stawiano koszar dla owiec, baca zaś porządkował szałas i zapalał w nim ogień, który potem płonął przez całe lato, a jego wygaśnięcie uważano za zapowiedź nieszczęścia.
Bacowskie święto
Od paru lat w podhalańskim sanktuarium Matki Bożej w Ludźmierzu obchodzone jest Święto Bacowskie - zgodnie z dawną tradycją święto karpackich pasterzy. Przyjeżdżają na nie nie tylko mieszkańcy Podhala, ale także pobliskiej Orawy i Spisza. Odbywa się ono w jedną z niedziel przed lub po uroczystości św. Wojciecha. Sprzed domu Związku Podhalan wyrusza do kościoła procesja. Po drodze mężczyźni nabierają do cebrów wodę z ludźmierskiego źródełka, uważaną za cudowną. Podczas Mszy Św. kapłan święci ją wraz z sajtami - smolnymi szczapami drewna - zabieranymi potem, jak dawniej węgielki z ogniska, na halę, by nimi zapalić watrę w szałasie.
Święci się też owcze wędzone sery - oscypki - symbol pasterskiego życia i trudu. Po nabożeństwie właściciele owiec, bacowie i juhasi obchodzą na kolanach ołtarz ze słynącą łaskami figurą Matki Bożej Ludźmierskiej. Następnie wszyscy spotykają się przed kościołem,,gdzie w zagrodzeniu pasie się niewielkie stadko owiec, które kapłan kropi wodą święconą. Pasterze zabierają do domów święconą wodę, sajty i oscypki; wędrują one potem z nimi na wypas, by chronić stada i ludzi od złego.
Patron urodzaju
Święty Wojciech nieomal na obszarze całej Polski patronował też pracom rolnym i zasiewom. Tego dnia gospodarze modlili się w kościele o dobre urodzaje, w niektórych regionach obchodzili obsiane pola odmawiając na miedzach pacierz i przez cały dzień zachowywali post w intencji udanych zbiorów; żeby chleba nie zabrakło. Uroczystość św. Wojciecha była również porą przepowiadania urodzaju. Jeżeli do tego dnia zboże wyrosło tak wysoko, by mogły się w nim schować przepiórki i zające, wróżono obfite plony, gdy było niskie - spodziewano się nieurodzaju. Deszcz na Wojciecha zapowiadał suszę aż do połowy lata i kłopoty ze zbiorem siana, burza zwiastowała dobre zbiory zbóż, urodzaj kapusty i grochu, obfitość mleka, a mgły dużą ilość śmietany.
Skomentuj artykuł