Choć jutro będzie jak zawsze...

Dziewczynka wodzi ręką po tablicy z nazwiskami trzystu posłów - ofiar wojny i okupacji w Sejmie podczas żałoby narodowej (fot. PAP / Paweł Kula)

Brak słów nie powstrzymuje nas przed komentowaniem tragicznego wydarzenia, jakim była sobotnia katastrofa rządowego samolotu. Chłoniemy kolejne refleksje nie tylko z ciekawości, ale by zrozumieć, oswoić tę niecodzienną, ale przecież jakoś dobrze znaną, tak bardzo polską niestety sytuację. Jest czas mówienia i czas milczenia, jest czas beztroski i czas żałoby, pretensji i pogodzenia.

Uczucia narodowe nie są kategorią abstrakcyjną i zależą nie tylko od znajomości historii. Przez całe wieki gromadzą się w pamięci społeczeństwa i rzeźbią duszę narodu. Choć nadużyciem byłoby traktowanie całego społeczeństwa jak niezróżnicowany, obdarzony jedną myślą organizm narodowy, to przecież istnieje ta strona tożsamości, która jest nam wspólna, nam urodzonym między Rosją a Niemcami, między prymitywizmem komunizmu a aspiracjami wspólnej Europy, obciążonych przywarami „polactwa” i naznaczonych zdolnością do heroizmu w chwilach największej beznadziei.

Uczucia, które zawładnęły teraz zbiorową wyobraźnią, choć nieco zatarte, są nam dobrze znane, tak jak były znane wielu pokoleniom Polaków przed nami. Historia nie szczędzi nam dramatycznych wydarzeń, które w gruncie rzeczy mają podobny scenariusz. Dlatego nie możemy opędzić się od analogii. Pewnie już mamy dość tego repertuaru uczuć tragicznych, do którego co chwilę odsyła nas los i Opatrzność.

Jesteśmy świadomi wielkiej energii duchowej, która jednoczy nas w trudnych chwilach i dzięki której potrafimy zdobyć się na zryw i odrodzenie znane niewielu narodom, dające nam chwilowe poczucie braterstwa. Jest to braterstwo efemeryczne, scalające nas na krótko nie wokół zwycięstwa, ale klęski, rzadko wokół sukcesów, a tak często wokół przejmującego poczucia niesprawiedliwości i pytania, czy rzeczywiście przypadła nam w udziale historyczna rola wiecznej ofiary?

DEON.PL POLECA

Choć jutro wszystko wróci do normy, bo chichot i pustosłowie zamilkły tylko na moment, to może coś się mimo wszystko zmieni. Na dobre i złe, na lepsze i gorsze. Dziś cały świat składa kondolencje, jednak jutro będzie się śmiał z kraju, który za ponad 4 mld dolarów zakupił 48 wielozadaniowych F16, ale w ciągu 20 lat niezależnych rządów nie zdołał zakupić dla swoich najważniejszych przedstawicieli jednego nowoczesnego samolotu pasażerskiego.

Katastrofy lotnicze zdarzają się co roku, ale nigdy nie słyszeliśmy o podobnej, o jakimś kraju gdzie w jednej i mocno przestarzałej maszynie umieszczono by prezydenta, wszystkich dowódców sił zbrojnych i tak wielu kluczowych urzędników państwowych.

Nie przytrafia się to nawet biednym krajom Afryki. Dlatego gdy minie okres żałoby, Polish jokes i Polen-Witze zostaną wzbogacone o nowy repertuar, a my pozostaniemy zawstydzeni własną niemotą, awanturniczym skłóceniem i bezsilnością w obliczu tak wielu rodzimych absurdów i autodestrukcyjnych tendencji, których sami jesteśmy autorami. Już w poniedziałek onet.pl pozwalał na niewybredne komentarze internautów. Jedno z polskich porzekadeł mówi, że na głupotę nie ma lekarstwa.

Dlatego wielu Polakom ciszę żałobnego smutku zakłócają wątpliwości. Zmęczeni rolą wiecznej ofiary nie możemy uniknąć pytań o własną odpowiedzialność. Znów przychodzą na myśl analogie historii, miotania się między heroizmem a zobojętnieniem, gdy jedne pokolenia marnowały to, co inne zdobyły dzięki mądrości i poświęceniu. Jedni rozpaczliwie chorowali na Polskę, inni – a nie było ich mało – sprzedawali to, co z niej zostało, bo postawili na perwersyjny pragmatyzm. Jakoś te polskie tragedie nie dzieją się bez naszego współudziału.

Lecz są i tacy, których smutek bierze się ze wstydu, że tak łatwo i na tak długo dali się uwikłać w bezkrytyczną wrogość wobec najważniejszych osób w państwie. Dopiero śmierć obnaża dysproporcje między zasadną krytyką a fanatyzmem niewiedzy i braku dobrej woli, między merytorycznymi argumentami, a manipulacją, agresją i szyderstwem, które jakoś dziwnie nie pasowały do epoki poprawności politycznej. Ale dziś nie ma już jak przeprosić. Zresztą wielu będzie szło w zaparte, że nigdy nie przekroczyło granicy dobrego smaku. To ci, którzy nigdy nie słyszeli o zatrutej studni.

Żal miesza się wreszcie z podejrzeniem, że może cierpimy na jakąś nieuleczalną chorobę, że się nie nauczymy ani z historii, ani od innych, że zawiść i bezwzględność zwyciężą, odbierając nam resztki zdrowego rozsądku, że nigdy nie zaznamy normalności.

Porozumienie ponad podziałami trwa u nas tak długo, jak pojednanie kibiców Wisły i Cracovii. Później szybko wracamy do jałowych kłótni na zastępcze tematy i coraz sprytniejszego niszczenia oponentów, choć dobrze wiemy, że każdy egoizm dolewa porcję do tygla frustracji. A wszystko na koszt społeczeństwa. Ofiary składane przez całe rzesze Polaków, tych płynących pod prąd, dlatego musiały być tak bezprzykładnie heroiczne, bo tylko bezsilna wielkość może rzucić wyzwanie olbrzymowi nikczemności i bezmyślności.

Ale może coś się jednak zmieni? Na dobre, na lepsze. Racjonalnie trudno jest oczekiwać wielkich przemian, zwłaszcza gdy rzecz dotyczy ludzkiej mentalności, tej najbardziej opornej wobec transformacji w stronę dobra władzy. Nawet ludzie, którzy cudem ocaleli z katastrofy lub terminalnej choroby często wracają do uprzedniego stylu życia, jakby nic się nie stało. Skorupa bezmyślności może być tak gruba, że żaden szok jej nie skruszy. Na pewnym szkoleniu usiłowano pokazać młodym biznesmenom potrzebę dystansu do tego, co robią. Na pytanie: „Jeśli zostałby ci tylko jeden dzień życia, to co byś w nim zrobił?” – jeden z nich odpowiedział: „Zwiększyłbym sprzedaż o 20%”. Nie ma lekarstwa.

Ale co chcielibyśmy zmienić? Co by nam dziś powiedział polski Martin Luther King? Może to, że miał sen … a w tym śnie politycy odwrócili proporcje zaangażowania i odtąd 80% czasu poświęcali pracy na rzecz dobra wspólnego, a tylko 20% na budowanie swego wizerunku. Kiedy była taka potrzeba, jednoczyli się na rzecz dalekosiężnych, strategicznych celów. W tym śnie Polska miała przyzwoite drogi, autostrady nie były najdroższe w Europie, a gdy policja zatrzymała nietrzeźwego kierowcę mówiono o tej sensacji w głównym wydaniu Wiadomości. Starsi ludzie nie musieli żebrać, pacjenci nie czekali w dwuletnich kolejkach, a lekarze pracowali w szpitalach, które przede wszystkim leczyły. Niemcy zazdrościli nam pociągów, a Skandynawowie jednego okienka dla przedsiębiorców. To sen, w którym polski naukowiec co parę lat otrzymywał nagrodę Nobla, ale już nie za pisanie wierszy lecz za ważne odkrycia w fizyce i ekonomii, a dzięki innowacyjnemu, ambitnemu systemowi edukacji młodzi Polacy zdobywali wiedzę przydatną w przyszłości. To sen o kraju, gdzie chciwość nie była nadrzędną zasadą działania i gdzie promowano ludzi ze względu na ich kompetencje, a nie znajomości lub pokrewieństwo; o kraju, który nie był papugą narodów, nie zadowalał się kopiowaniem innych, ale krok po kroku, bez lęku i kompleksów rozwijał własną tożsamość, łączącą tradycję wiary z wyzwaniami nowoczesności.

Byłby to zatem sen o kraju, który nie zmarnował swojej szansy. Sen jak sen, ma prawo być naiwny i dla przyzwoitości trzeba się z niego szybko otrząsnąć, ale któż nie chciałby by się spełnił? Tylko kto miałby go dla nas ziścić? Dlatego pomimo nastroju chwili mam nadzieję, że gdy skończy się czas żałoby, pożegnamy się z poezją, z tą, która obok żartu jest ostatnią deską ratunku w chwilach rozpaczy, z tą bezpieczną formą kwietyzmu, który nas pociesza i wzrusza, ale niekoniecznie uczy, którego pełno wokoło, ale nieobecny u Norwida, Herberta i Kaczmarskiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Choć jutro będzie jak zawsze...
Komentarze (23)
A
ada
20 czerwca 2010, 22:16
człowiek pokoju musi wypełniać kazdego dnia małe akty męstwa, być uprzejmym w stosunku do tych, nad którymi ma władzę, nie zginać karku przed tymi, którzy są od niego silniejsi, nie uważać sie za ważnego ani za niezastąpionego /L.Rahner/
N
nowy
20 czerwca 2010, 21:10
swietny artykul, wiecej takich trzeba publikowac
C
ciekawy
23 kwietnia 2010, 10:39
Fajny klip nawiązujący do tematu, i ciekawa stronka. Jeśli to prawda co tam napisano, to ... miej nas Boże w swojej opiece. <a href="http://echochrystusakrola.net/">echochrystusakrola.net/</a>
S
swiecka
19 kwietnia 2010, 12:24
...adhd: jeżeli gaz łupkowy to najwidoczniej w twojej głowie go powinni szukać To wejdż na internet i troche poszukaj gdyż najważniejsze informacje o sprzedaniu koncesji amerykańskim koncernom zaczynają juz powoli znikać.
B
bart
19 kwietnia 2010, 09:30
...adhd: jeżeli gaz łupkowy to najwidoczniej w twojej głowie go powinni szukać
A
adhd
18 kwietnia 2010, 12:25
A może jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o ...gaz łupkowy? Kilka dni przed katastrofą doszło do seminarium sponsorowanego przez największe amerykańskie koncerny wydobywcze. Wzieli w nim udział przedstawiciele rządu D. Tuska. Poinformowano że Amerykanie rozpoczną poszukiwania już w najbliższych tygodniach Szacuje się że Polska jest posiadaczem największych złóż gazu łupkowego w Europie. Taka sytuacja zagraża interesom rosyhjskiego Gazpromu. <a href="http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/kraj/3655-zoa-upkowe-w-prezencie-dla-amerykanow-.html">www.gazetafinansowa.pl/index.php/wydarzenia/kraj/3655-zoa-upkowe-w-prezencie-dla-amerykanow-.html</a> I ropa też... <a href="http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100127/KRAJSWIAT/919689731">www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article</a>
W
warszawiak
18 kwietnia 2010, 12:09
jeśli weźmiemy pod uwagę Radom 1976, Gdańsk 1970 i 1981 i inne wazne wydarzenia, któych lista jest naprawde długa to dojdziemy do przekonania , że zawsze u nas są ważne momenty dziejowe. istotne sa one również dla całego świata, całej Europy. tylko czy ludzie potrafia to zobaczyć. jeśli jutro ma byc takie jak zawsze, to co jutro musimy doświadczyć...
A
adhd
18 kwietnia 2010, 09:20
Fajny klip nawiązujący do tematu, i ciekawa stronka. Jeśli to prawda co tam napisano, to ... miej nas Boże w swojej opiece. <a href="http://echochrystusakrola.net/">echochrystusakrola.net/</a>
G
G_ość
18 kwietnia 2010, 02:18
< " [...]  Może oprócz ojczyzny zobaczymy też kraj, który potrzebuje zbiorowej mądrości, edukacji i pracy w zwyczajnej codzienności? Może oprócz współczucia post mortem nauczymy się w końcu okazywać szacunek i życzliwość żywym?  [...] " >
G
gość
17 kwietnia 2010, 22:04
Leszek Długosz  Ogarniam myślą Ich… Ogarniam Ich ostatnie chwile - Od dalszej chwili myśl moja się odbija Pojmany, w loch ciśnięty - W oczach oprawcy może ile?... Powietrze szarpać ręką? W nieczułą ciemność krzyknąć imię? Ogarniam myślą Ich Ogarniam myślą tamte Ich ostatnie chwile… Ponad gniew, strach, wzgardę i bezradność - Co może niemy bunt? Na końcu zawsze jednak woła Miłość - Najdroższa, Synku, Mamo - Boże… Strzał… Ciemność Myśl moja się odbija  - Od tamtej chwili, tam w Katyniu Pomyśleć… Oprawcy mówili językiem bratnim - W mowie Tołstoja i Puszkina kwiecień 2010
S
swiecka
17 kwietnia 2010, 09:45
5. Wolałabym Polskę, która już nie buduje takich legend ale taką, którą stać na bezpieczne samoloty dla VIP-ów i która ma procedury nie dopuszczające do tego aby aby najważniejsze osoby w panstwie wsadzano do tego samego samolotu. Polskę, której głównym artykułem eksportowym nie jest męczeństwo ale osiągnięcia ekonomiczne i naukowe, w której mniej pisałoby się wierszy o bohaterach idących na ostatni spoczynek na Wawel a więcej wartościowych dysertacji. Ale widać jeszcze nie jest czas na taką Polskę.
S
swiecka
17 kwietnia 2010, 09:44
4. Poza tym w żądaniu szacunku dla prezydenta społeczenstwo domaga się SZACUNKU DLA SAMEGO SIEBIE. Nie chce być traktowane jako niewykształcona, niewrażliwa masa, którą można dowolnie manipulować. Jeżeli aby dotrzeć do wyborcy i go „uformować” używa się w stosunku do niego palikotowskiej metody i jest na nią zgoda rządzacej partii to znaczy, że tego wyborcę traktuje się tak samo bez szacunku jak owego prezydenta. Jak motłoch czworaczny. Uważa się, że elektorat nie myśli i traktuje politykę jak cyrk, w którym pokazuje się dla uciechy gawiedzi kobietę z dwoma głowami. My, potencjalni wyborcy, społeczenstwo milcząco oddające cześć zmarłemu prezydentowi niezależnie od opcji politycznej również milcząco ale stanowczo pokazalismy niezgodę na traktowanie nas bez szacunku przez rządzących jak i media. Społeczeństwo będzie sie bronić. A tworzenie legendy jest bronią, której pokonanie jest niemożliwe. Bronią maluczkich wobec wielkich tego świata. Jak historia pokazała bronia nader skuteczną. Charakterystyczne było również w wywiadzie z Rokitą, że Rymanowski (którego skądinąd cenię za brak agresji), nie potrafił dostosować się pytaniami do poziomu refleksji intelektualnej zaprezentowanego przez swojego rozmówcę. Refleksja ta była nie spodziewana. Polskie dziennikarstwo przywykło za bardzo do fajerwerków i tanich, płaskich pytań i wypowiedzi. Dobre polityczne dziennikarstwo nie dostosowuje się do najniższego wpólnego mianownika ale stara się wynieść odbiorcę w nieco wyższe obszary. Jestem jak duża część elektoratu osobą wykształconą i obraża moją inteligencję traktowanie mnie jak niemyśląca masę. Błędem jest myślenie, że główny elektorat to młodzież z onetu czy dzwoniący do Szkła Kontaktowego. Nie panowie dziennikarze. Reszta nie dzwoni ani nie pisze gdyż poziom debaty jaki usiłujecie narzucić nie jest naszym poziomem tak pod względem intelektualnym jak i moralnym. W tym szystkim nie chodzi o rożnice poglądów ale o KULTURĘ DEBATY właśnie.
S
swiecka
17 kwietnia 2010, 09:43
3. Zbudowali bowiem legendę tak jak powiedział Rokita, tego niewielkiego wzrostem żołnierza pogardzanego za życia, Kopciuszka polityki, którego patriotyzm wbrew dążeniom medialnej macochy wprowadził na wawelskie krypty. I media przegrały bo nie zwycięża się z legendą. Od teraz ona już będzie żyła własnym życiem. Przegrały, gdyż zamiast rzetelnej analizy politycznej odwoływały się do negatywnych i niskich emocji. Przegrywają z legendą gdyż ona chociaż również bazuje na emocjach to odwołuje się do innych pokładów zbiorowej podświadomości, do emocji bardziej szlachetnych i pierwotnych. Emocji tęsknoty i żalu, sprawiedliwości wymierzonej po doznanych upokorzeniach. Poza tym ludzie potrzebuja legend gdyż są one ludowym dopowiedzeniem historii. Tak więc polityka upokarzania Kaczyńskiego jest porażką mediów i lud będzie go z coraz wiekszą siłą wspominał jako Dawida, który walczył z Goliatem i pisał o nim wiersze jak ten, który coraz częściej przekazywany jest e-mejlami: Dźwięczy requiem pod dzwonu kloszem, Salonowcy - skończcie tę wrzawę. O czas smutnej zadumy proszę, gdy Prezydent idzie na Wawel. Kogo wiedzie w żałobnej gali? Jakieś cienie, mundury krwawe, ci w Katyniu z dołów powstali, z Prezydentem idą na Wawel. Idą wolno, lecz równym krokiem, bo im marsza rozbrzmiewa grave. Niezbadanym Boga wyrokiem z Prezydentem ciągną na Wawel. Gdy próg przejdą królewskich pokoi, krótki apel - czas z misji zdać sprawę, potem spać - pierwsza noc już wśród swoich z Prezydentem, co wwiódł ich na Wawel. Ciiiiiicho! śpią Ale może obudzi ich los w nas to, co czyste i prawe? Niech pojedna - i partie i ludzi, dzień, gdy oni dotarli na Wawel.
S
swiecka
17 kwietnia 2010, 09:40
2. Może w końcu jednak, chociaż w jakimś wymiarze, dotrze do polityków i tych, którzy kształtują opinę publiczną, że Polska to jednak „wielki, zbiorowy obowiązek”. I że to oni właśnie będą wyznaczali poziom dyskursu politycznego a nie zchamiała młodzież onetowska. Jak się bowiem okazuje śledząc obecnie toczące się dyskusje nikt tak naprawdę nie zna programu politycznego tak PO jak i PiS. Nikt tak naprawde nie wie o co chodziło w traktacie lizbońskim i dlaczego prezydent miał opory z jego podpisaniem. Sądzę, że pierwsza narodowa debata jaka powinna mieć miejsce to ta nad rolą mediów gdyż to one wydają się być obecnie najsilniejszą siłą polityczną w Polsce. Debata nad ich odpowiedzialnością za kształtowanie opini publicznej. Odpowiedzią na pytanie czy newsem jest złośliwy i degradujący OSOBĘ happening „nihilisty z Biłgoraja” czy debata w sejmie? Nie zapomnę uczucia niesmaku po tym jak widziałam na jednym z takich „politycznych” wydarzeń kłębiące się mikrofony i kamery wszystkich stacji telewizyjnych i radiowych jak i dziennikarzy prasowych po to aby szkalowanie OSOBY umieścić jako główną wiadomość na ich serwisie. Media muszą sobie teraz zdać sprawę z tego, że starając się ugrywać swoje polityczne interesy przegrały sromotnie i stały się niewiarygodne. Niestety dostosowywanie swoich standardów do poziomu motłochu onetowskiego nie sprawdza się na dłuższą metę. Takiego scenariusza z jakim mamy do czynienia obecnie media nie przewidziały. Media zbudowały monstrum jakim jest ‘nihilista z Biłgoraja”, który bez ich kreowania nie mógłby zaistnieć. Nie przewidziały jednak, że ich lekceważący stosunek nie tylko do prezydnta ale do swoich potencjalnych odbiorców, których traktowały w taki sam sposob jak ów nihilistyczny pseudo polityk swoich opnentów, obróci sie przeciwko nim samym.
S
swiecka
17 kwietnia 2010, 09:38
PRZEPRASZAM ALE DŁUGIE 1. Ojcze Andrzeju, wracam raz jeszcze do Ojca tekstu po wysłuchaniu wczorajszej rozmowy z Janem Rokitą. Wypowiedzi Ojca i Rokity uważam bowiem jak dotąd za najlepsze i najbardziej przemyślane w ostatnim zalewie komentarzy i prób refleksji nad tym czego ostatnio doświadczyliśmy. Spokojne, starające się dotrzeć do sedna sprawy bez tanich emocji i uniesień. I gorzkie. Rokita w rozmowie z Rymanowskim analizował narodziny nowej polskiej legendy patriotycznej. Legendy neoromantycznej, którą musi objąć chociaż jego marzeniem był patriotyzm obywatelski. Legendy człowieka, który fizycznie nie miał postury bohatera ale kochał Polskę szczerze i głęboko miłością dziecka. Człowieka, którego w powszechnej świadomości ta dziecięca miłość do kraju za życia odrzucana i ośmieszana, po śmierci wprowadziła go do panteonu największych patriotów spoczywających na Wawelu. Ta legenda w ciągu ostatnich dni już się uformowała i w ciągu nastepnych kilkudziesięciu lat będzie narastać bo z jednej strony nawiązuje do naszej patriotycznej tradycji a z drugiej do bajki o Kopciuszku. Jak w sienkiewiczowskim larum księdza Kamińskiego: „Co się z Tobą stało rycerzu? Zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trosce zostawiasz? [...] Niezbadane są Twoje wyroki, lecz kto o Panie, teraz opór stawi?. [...] Takichże obrońców się pozbywasz, za których plecami całe chrześcijaństwo miało sławić imię Twoje?[...] I należy mieć tylko nadzieję, że owa tragedia, wyznaczy inny jakościowo poziom debaty politycznej i że nie będzie ona miała oblicza, jak to określił Rokita „nihilisty z Bilgoraja”. Nadzieję na to, że niektórzy politycy jak i dziennikarze i komentatorzy nie będą w swoich wypowiedziach i poczynaniach odwoływać się i starać się przypodobać elektoratowi, którego poziom wyznaczają niewykształceni, pozbawieni kultury,mali, okrutni socjopaci jak ci, którzy zdominowali onet.
E
Edward
16 kwietnia 2010, 21:24
Słowa prawdziwe do bólu - trafiający w sedno tekst. Piętno nieudaczników, słomianych ogni i sobiepanków. A wystarczyłoby zechcieć uwierzyć w choć jedno zdanie: "Bądź wierny, idź" albo "Ojczyzna to wielki, zbiorowy obowiązek", albo tak po prostu w ósme przykazanie. Pojednanie kibiców trwało chyba dłużej i samozwańcze sumienia narodu nie pisały wówczas 'listu do przyjaciół Moskali" niszcząc w typowo polski sposób świetny pomysł - najpierw trzeba pomyśleć a potem mówić (a mówić winni najgodniejsi; jeśli ma się dziwną definicję "człowieka honoru", to tylko we własnej i grupy klakierów wyobraźni jest się najgodniejszym), w przeciwnym wypadku będzie po polsku.
X
xx5
16 kwietnia 2010, 16:52
Dziekuje Ojcze Andrzeju. Prosze o wiecej takich artykulow, ktore zmuszaja nas do myslenia i zastanowienia, a moze i refleksji?
K
KKZ
16 kwietnia 2010, 10:54
Piękny artykuł stanowiący równowagę dla tego co się od paru dni słyszy i czyta w cynicznych i brutalnych wypowiedziach Polaków - niestety Polaków.
R
R50
15 kwietnia 2010, 22:54
Dziekuje Ojcu Andrzejowi za artykul! @swiecka sprobuj jeszcze raz snic choc to BARDZO trudne @kks40 tobie tez bardzo dziekuje dziekuje wzystkim co maja nadzieje i kochaja pomodle sie pokornie i moze mi sie przysni moja wymarzona Ojczyzna
K
kks40
15 kwietnia 2010, 22:21
PRZYPOWIEŚĆ: GDYBY BÓG PODAROWAŁ MI ODROBINĘ ŻYCIA /skrót/ "Jeśliby Bóg podarował mi odrobinę życia,wykorzystałbym ten czasnajlepiej jak potrafię. Przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartość,ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują,budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował miodrobinę życia, ubrałbym się prosto,rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało,ale moją duszę. Dziecku przyprawiłbym skrzydła,ale zabrałbym mu je,gdy tylko nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością,lecz z zapomnieniem (opuszczeniem). Tylu rzeczy nauczyłem się od was,ludzi... Nauczyłem się,że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry,zapominając,że prawdziwe szczęście kryje sięw samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł. Mów zawsze, co czujesz,i czyń, co myślisz. Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego,objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana,by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem. Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty; kiedy cię widzę, powiedziałbym "kocham cię",a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć,jak bardzo cię kocham i żenigdy cię nie zapomnę. Bądź zawsze blisko tych,których kochasz, mów im głośno,jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry,miej czas, aby im powiedzieć: jak mi przykro", "przepraszam","proszę", "dziękuję" i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz. (...)" [Gabriel Garcia Marquez przekład: Zdzisław Jan Ryn]
Robert Baryłko
15 kwietnia 2010, 21:05
Ojcze Andrzeju dziękuję za TEN Sen............. może jednak coś drgnie w nas i powoli się odmieni nasz kraj.
S
swiecka
15 kwietnia 2010, 20:51
Ojcze Andrzeju, dziekuję za ten artykuł. Cierpki. Polska jak choroba. U mnie zmęczenie. Chęć ucieczki. Żal z powrotu po prawie ćwierć wieku. Poczucie daremności kiedyś podjętego wysiłku. Wstyd za naiwność. Polska jako ciężar za ciężki do udżwignięcia. Ta walka o wolność słowa. Kiedyś. Przy powielaczu. Pisanie na rozklekotanej maszynie do pisania słów ważnych. Wolność słowa, za którą kiedyś oddałabym życie bluzgnęła mi teraz w twarz ściekiem onetu, językiem kiboli. Nienawiścią, która nawet wtedy w śmierdzącej kloaką celi na wrocławskich Kleczkach była mi obca w stosunku do tych, którzy więzili. Może to ta rozklekotana maszyna i papier zmuszały do zastanowienia większego nad tym co się na ten papier przelewalo. Poczucie zmarnowanej młodości, zmienionego nieodwaracalnie życia. A dane było mi tylko jedno. Poczucie daremności . Konflikt pokoleniowy. Polska kiedyś dla mnie tak wielka a teraz skarlała. Posolita, mała, zawistna. Kiedyś taki ogromny żal na pokładzie samolotu wiozącego mnie na emigrację. Tę niechcianą a wymuszoną, że ta Polska mnie nie chce. Paszport z wpisem; „bez prawa powrotnego przekroczenia granicy”. Wyrzucona. Bez walizek a jednak z dużym bagażem, który dławił. Teraz myśl natrętna o ponownym wyjeżdzie. Żeby tylko dalej stąd. Do innego świata, który znam. Z żalem ale głębszym. Głeębszym bo wtedy, ponad ćwierć wieku temu był jeszcze ten dream and hope...Now I do not have a dream. And hope dried out. I am only tired. So very tired. Ten sen był naprawdę żle wyśniony. I taki niezgrabny, koślawy, naiwny
SA
Stanisław Andrzej Gumny
15 kwietnia 2010, 18:47
Jeden z posłów opowiadając o sporach, które przez wiele lat prowadził z nieżyjącym kolegą zastanawiał się jak to się zaczęło. O co szedł spór. I stwierdził, że nie wie, nie pamięta. Oby za lat kilkanaście nas też ktoś nie zapytał o co właściwie chodzi?