Gorzkie żale narodu

(fot. PAP / Grzegorz Grygiel)

Pierwszą decyzją, jaką podjął Bronisław Komorowski, tymczasowo piastujący najwyższą władzę w państwie, było podpisanie rozporządzenia o ogłoszeniu żałoby narodowej. To gest naturalny w sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się, ale całkowicie zbyteczny: wszyscy wiemy, co mamy robić. A żalu nikt nam nie może narzucić. Choć, kto wie...

Dotknęło nas nieszczęście. Dopadło nas: nagle, jak grzech... Nikt się niczego nie spodziewał, nikt nawet o tym nie myślał, aż tu nagle zaczyna brakować słów. Jak Piotrowi na Górze Przemienienia, kiedy ocknął się i zobaczył rzecz niemożliwą: wtedy przestraszył się tego widoku, tego cudu, tej wzniosłej ciszy i wtrącił się z bezmyślnym komentarzem: „Panie, postawimy tu namioty...” (Mt 17, 1-8). I kiedy zaczął mówić te niedorzeczności – bo jak mówi Ewangelia, „nie wiedział, co mówi” – wówczas pierzchła wzniosła atmosfera i znikło to, co cudowne.

Najbardziej boję się pustych słów, które pretendują do tego, aby nazywać się „wzniosłymi”. Słów nieco wymuszonych medialnym przymusem, bo wciąż wszyscy bombardują nas tymi samymi, choć nieco inaczej przetworzonymi informacjami, z których wszystkie sprowadzają się do jednego: „10 kwietnia 2010 roku przy podchodzeniu do lądowania na lotnisku w Smoleńsku rozbił się prezydencki samolot z 96 osobami na pokładzie. Wszyscy zginęli”.

To samo zdanie można jednak wypowiedzieć na tysiąc różnych sposobów, ukazując ból w innym aspekcie i nadając mu inny wydźwięk i barwę. Boję się jednak, że gdzieś niedługo przekroczymy granicę, w której – jak na Górze Przemienienia – zaczniemy ocierać się o niedorzeczność i wtedy pryśnie cała mistyka tej gorzkiej godziny narodowego żalu po stracie naszych elit. Dlatego z największym szacunkiem pochylam głowę przed tymi, którzy w tym wzniosłym czasie potrafią milczeć. I na całe szczęście nie zabrakło nam milczących tłumów i cichych płomieni świec.

DEON.PL POLECA

Tak bardzo żal nam jest tych, którzy od nas odeszli, zwłaszcza, że nagle i że za wcześnie. Tak szkoda, że jeszcze wczoraj nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak bardzo byli nam bliscy. Taki wstyd, że padły słowa, które wcale paść nie musiały, bo powiedziane zostały tylko po to, aby zranić. Tak nam źle, że nie powiedzieliśmy parę miłych słów, których oni już teraz nie mogą usłyszeć. Mimo wszystko jednak czas śmierci jest czasem nie rozpaczy, ale ogromnej wiary w życie.

Przez żal za zmarłymi zawsze przemawia pragnienie, żeby im było dobrze: tam, gdzie poszli. I dlatego niejednokrotnie nie spoczniemy, dopóki nie uzyskamy jakiegoś potwierdzenia – choćby w śnie – że Bóg się nimi zaopiekował i że nie jest im tam z Bogiem źle. No i wyobrażamy sobie niebo jako miejsce, w którym zmarli od Boga otrzymują w prezencie to, czego na ziemi im brakowało.

Trochę niezręcznie to mówić, ale człowiek nigdy nie zapomina o sobie. Myśląc o sobie, bardzo boimy się przyznać, że żal nam siebie: przecież nie jesteśmy pewni, jak poradzimy sobie bez tych, którzy właśnie odeszli. Boimy się o nasz świat, który nie jest już takim samym światem, jak wcześniej. Dlatego w takich chwilach wydaje nam się, że nie wypada wybiegać myślą w przyszłość, ale raczej żyć wspomnieniami. Czy naprawdę „nie wypada”? Raczej nie wiemy, co o przyszłości powiedzieć. Wymuszonym medialnym patosem usiłujemy więc zatrzymać czas, żeby nie myśleć o tym, co nas czeka.

Bardzo byłbym wdzięczny władzom państwowym, gdyby po „tygodniu narodowej żałoby” ogłosiły „tydzień narodowej nadziei”. Bo z naszej, chrześcijańskiej perspektywy, (mądrzejsi jesteśmy dzięki śmierci Jezusa) cierpienie jest darem, który można przyjąć i wykorzystać albo... zmarnować.

Ból, który przyszło nam teraz przeżywać – mam taką wielką nadzieję – nie stanie się zabawką albo straganem handlarzy patosem, ale nauczy nas mądrzejszego życia. Że to, co przeżyliśmy, nauczy nas politycznej kultury: mniej kłótni, a więcej szacunku. Że będzie więcej merytorycznych dyskusji, a coraz mniej oskarżeń. Że obietnice będą takie, które możliwe będą do zrealizowania. Że zrezygnujemy z kłamstwa. Mam nadzieję, że wiele nauczymy się z tej lekcji bólu. Dobrze nam tak trwać razem i wspierać się w nieszczęściu.

Oby dobrze nam było i później. Patrzcie – nasz Pan żyje, a wraz z Nim zmartwychwstały nasze nadzieje. Grób jest pusty, a przy nim zaczynają kwitnąć kwiaty.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gorzkie żale narodu
Komentarze (7)
Jadwiga Krywult
13 kwietnia 2010, 10:03
Przecież autor nie dopatruje się niczego złego w samym ogłoszeniu żałoby. Problemem jest dopiero towarzysząca jej egzaltacja.
M
Michał
13 kwietnia 2010, 09:50
Artykuł trochę dziwny i w pewnych momentach nie mogę się zgodzić - ogłoszenie żałoby jest ku pamięci zmarłych i nie należy się w nim doszukiwać sztuczności i zła. Koniec za to bardzo ciekawy. Zgadzam się w zasadzie tylko z ostatnią częścią.
T
teresa
13 kwietnia 2010, 09:44
  Szkoda,że ten kraj nie potrafi stworzyć odpowiednich warunków do wyławiania genialnych, ,uczciwych,szlachetnych i dobrych  Bożych Darów ,które spoczywają w ludzkich sercach wielu Polaków. Ten rząd nie zna możliwości  Narodu , któremu  służy.
T
teresa
12 kwietnia 2010, 20:47
Zostawcie grzebanie umarłych umarłym. Co jest ważne? Katyń na fali elektromagnetycznej,Kadisz w Oświęcimiu ,myśl- nie wiem kto rządził tym krajem,nie znam historii współczesnej Polski... Ojczyzna,Bóg, Honor ? Kamienie na bok ! Chrystus zniósł karę śmierci. Szukajmy tego co łączy, choćby to były kody ICd.Wskrzeszeni z martwych będziemy mieli czas podziękować,wszystkim porwanym na drugą stronę lustra.
N
niestety
12 kwietnia 2010, 19:20
nie miejmy zbyt dużycg złudzeń. juz portale wp i onet zaczynaja wojne z Kosciołem i patriotami
K
krzysztofwr
12 kwietnia 2010, 18:19
Ogłoszenie żałoby narodwej nie było zbyteczne, to nie gest Komorowskiego, i nie wskazówka co mamy robić, to powinność Państwa aby oddać cześć dla tych którzy zgineli w jego służbie, bez względu na to jak oceniamy Ich działalność i poglądy.  A my czyńmy swoje, tak jak każdemu podpowiada serce i sumienie  
M
Monika
12 kwietnia 2010, 13:26
>Że to, co przeżyliśmy, nauczy nas politycznej kultury: mniej kłótni, a więcej szacunku. Że będzie więcej merytorycznych dyskusji, a coraz mniej oskarżeń. Że obietnice będą takie, które możliwe będą do zrealizowania. Że zrezygnujemy z kłamstwa. Też mam taką nadzieję!