Hiszpania na krawędzi. Idzie śladem Grecji
Oprocentowanie papierów dłużnych Hiszpanii osiągnęło w poniedziałek najwyższy poziom od początku istnienia strefy euro; rosną obawy, że Madryt, tak jak Ateny, zmuszony będzie zwrócić się do UE o pakiet pomocowy, by uniknąć niewypłacalności - pisze AP.
Rentowność 10-letnich obligacji rządu Hiszpanii osiągnęła w poniedziałek rekordową wysokość 7,45 proc. To najwyższe oprocentowanie długu suwerennego w historii strefy euro. Uważa się, że przy takiej rentowności obligacji państwo może obsługiwać koszty długu tylko przez kilka miesięcy - wyjaśnia AP.
Notowania hiszpańskiej giełdy spadły początkowo w poniedziałek o 5 proc., ale notowania odbiły się nieco, gdy hiszpański regulator rynku giełdowego zawiesił na trzy miesiące możliwość grania na straty, czyli tzw. krótkiej sprzedaży akcji.
Do wzrostu niepokoju o kondycję Hiszpanii przyczynił się w poniedziałek tamtejszy bank centralny, który poinformował, że w drugim kwartale tego roku gospodarka skurczyła się o 0,4 proc. Według prognoz rządowych trend taki utrzyma się do 2013 roku.
Inwestorzy martwią się również o to, że ostatecznie to rząd w Madrycie będzie musiał ponieść koszty ratowania hiszpańskich banków i regionów.
Oznaki paniki na rynkach i ewentualnego runu na hiszpańskie banki - jak podał w poniedziałek CNN - pojawiły się niedługo po uzgodnieniu przez ministrów finansów strefy euro planu i warunków pomocy dla banków Hiszpanii, który przewiduje wsparcie do 100 mld euro. Dokładna wysokość pożyczki ma być znana we wrześniu, po zakończeniu audytu banków.
Pomoc dla Hiszpanii ma być udzielona z obecnego tymczasowego funduszu ratunkowego strefy euro (EFSF), a następnie ma być przeniesiona do stałego Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego (EMS) bez tzw. statusu seniority. Taki status oznacza, że w razie niewypłacalności kraju, który pożycza od EMS, najpierw byliby zaspokajani udziałowcy tego funduszu, a dopiero potem wierzyciele prywatni. Brak statusu seniority miał poprawić atrakcyjność obligacji hiszpańskich dla prywatnych inwestorów. Najwyraźniej jednak obawiają się oni, że obowiązek ratowania tego sektora spadnie ostatecznie na rząd.
KE i eurogrupa nie wspomniały bowiem o bezpośrednim dokapitalizowaniu hiszpańskich banków, co mogłoby odciążyć statystyki długu Hiszpanii.
Na czerwcowym szczycie UE przywódcy postanowili, że będzie to możliwe, gdy będzie ustanowiony wspólny nadzór bankowy. Propozycja KE w tej sprawie jest spodziewana po wakacjach.
Pożyczka dla Hiszpanii na rekapitalizację banków ma być spłacona maksymalnie w ciągu 15 lat.
Hiszpański minister finansów Luis de Guindos powiedział w poniedziałek, że jego kraj nie będzie zmuszony prosić o pakiet pomocowy ratujący Madryt przed niewypłacalnością. Dodał też, że niepokój na rynku jest odbiciem braku wiary inwestorów w trwałość unii walutowej.
- Zdarzają się sytuacje, w których na rynkach, na krótką metę, panuje irracjonalne nastawienie i pojawia się skrajna nerwowość, której nie mogą zaradzić rządy i którą trzeba się zająć w inny sposób - powiedział dziennikarzom de Guindos.
"Wpływa to nie tylko na Hiszpanię", która jest ofiarą niepewności, jaka otacza obecnie całą strefę euro - dodał de Guindos, podkreślając, że rząd w Madrycie zrobił już to co do niego należało, wprowadzając liczne reformy gospodarcze.
Skomentuj artykuł