I Smoleńsk, i finanse

Mateusz Matyszkowicz

Nie rozumiem napięcia między dyskusją o Smoleńsku a debatowaniem nad finansami publicznymi. Jako człowiek dorosły potrafię śledzić obie.

W ostatnich dniach wznowiona została debata na temat katastrofy smoleńskiej i sposobu, w jaki traktowano ciała zmarłych i prawa rodzin. Drugim tematem była dyskusja na temat wydatków państwa - ministerstwo finansów przedstawiło już propozycje cięć w przyszłorocznym budżecie.

Zestawienie takich dwóch tematów wywołuje najczęściej trzecią dyskusję: który z nich jest ważniejszy. Jedni więc powiedzą, że skandal związany z podmienieniem ciał, a inni, że budżet. Jedni drugim mogą zarzucać, że swoim tematem próbują przykryć temat ważniejszy.

A jak jest naprawdę? Z perspektywy chrześcijańskiej skandaliczny sposób obchodzenia się z ciałami zmarłych i nieprzykładanie należytej wagi do żałoby są niedopuszczalne. Głosy, że podmiana ciał to nic takiego i na wojnie nie takie rzeczy się zdarzają tym bardziej powinny budzić sprzeciw.

Otóż stało się: ciało jest dla chrześcijanina niezwykle ważne. Ważna jest pamięć o zmarłych. Jesteśmy zobowiązani do szacunku względem ciała nawet po śmierci, dbamy o groby, odwiedzamy cmentarze. Dla każdego, kto pochował kogoś bliskiego, ta sfera jest bardzo osobista i nie wolno w nią wkraczać w buciorach, z agresją, albo z lekceważeniem. Kropka. Jeśli doszło do tak straszliwej pomyłki, należy przeprosić i wyciągnąć konsekwencje. I zadośćuczynić bez oglądania na sympatie polityczne i własną karierę. Tymczasem reakcja na skandaliczną sytuację sprowadza się do lekceważenia i przerzucania winy na rodzinę.

Ktoś powie: owszem, pochówek jest ważny, ale to sprawa prywatna. Jeśli ktoś troszczy się o dobro publiczne, powinien zając się w tym czasie budżetem i wydatkami, a nie mącić innym w głowach.

I wtedy trzeba powiedzieć tak.

Po pierwsze, nic nie stoi na przeszkodzie, by mówić i o Smoleńsku i o budżecie. Około 7 roku życia człowieka nabiera zdolności koncentrowania się na więcej niż jednym elemencie. Mówienie, że ktoś żyje wyłącznie Smoleńskiem uwłacza rozumowi i psychologii rozwojowej.

Widzenie zaś napięcia między domaganiem się rzetelności w badaniu i uhonorowaniu katastrofy, w której zginął prezydent, a debatowaniem nad stanem finansów publicznych świadczy nie najpiej o tych, którzy stawiają zarzut.

Tak dochodzimy do drugiego punktu. Między Smoleńskiem a stanem finansów publicznych nie tylko nie istnieje napięcie, ale można też dostrzec związek. Oczywiście, katastrofa smoleńska nie wydarzyła się dlatego, że stan finansów był kiepski a na świecie szalał kryzys. Kryzys zaś nie zaczął się pod Smoleńskiem. Obie natomiast sfery, czyli bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie oraz sytuacja budżetowa państwa wiążą się z czymś jednym i dla życia publicznego najważniejszym, czyli z jakością struktur władzy w Polsce. To z nią przede wszystkim jest problem.

Nie naprawimy państwa, jeśli reformując finanse, zapomnimy o bezpieczeństwie. Ani gdy w ferworze sporów o katastrofę smoleńską zaniedbamy finanse. To się naprawdę da pogodzić. Wystarczy tylko dorosnąć i przekroczyć ten magiczny punkt umysłowości siedmioletniego dziecka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

I Smoleńsk, i finanse
Komentarze (4)
MR
Maciej Roszkowski
1 października 2012, 10:50
A więc wraca to stare pytanie, czy myć ręce, czy nogi
B
Balbina
30 września 2012, 21:38
Krótko komentując to, co ma piernik do wiatraka... akurat tak wyszło, że jedno stało obok drugiego i każdym tematem trzeba było się zająć...Na temat katastrofy smolenskiej dużo napisano.. ludzie u góry wiedzą, kto za co odpowiadał i niech sami wyciągną wnioski i konsekwencje... Chowanie głowy w piasek nic nie da...
KB
każdy broni swego
30 września 2012, 16:56
Pierwszy milion ukradł dziadziuś, nie dorobił się, był po prostu przy korycie.... następne .... były ekstrae pożyczki, dla tych co musieli wtedy oddawać władzę tak powstał dziki kapitalizm, aby silni mamoną odzyskali utracone... Aby się takowy rozwijał trzeba ciągle usuwać przeszkody... ile to już przeszkód usunięto .... a jakie zaślepienie... ale kradzione wcześniej czy później nie tuczy...  
W
wrogpcpc
30 września 2012, 03:00
Dobre, ale jak ci tu pomoc. Uderzaj Panie Mateusz jaskrawymi porownaniami oraz "narysuj" wyrazniej madrych i glupich Polakow (bez zludzen, ze wszyscy madrzy. juz babcia Pawlakowa mowila, ze "Polacy nie dziela sie na tutejszych i kresowych, ale na madrych i glupich. Oby my do tych drugich nie nalezeli")