Jak wygląda deregulacja w Polsce i Europie?

(fot. Marc oh! / flickr.com)
PAP / drr

Prawnicy, przewodnicy turystyczni i taksówkarze - to zawody, w dostępie do których istotnych zmian chce dokonać minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Kraje europejskie w różny sposób uregulowały dostęp do nich - w żadnym nie jest on nieograniczony.

W Polsce jeszcze niedawno władze miast wyznaczały - według swego uznania - limity licencji wydawanych taksówkarzom. Ten wymóg niedawno został uchylony i - jak mówił minister Gowin - teraz jedyną, realną zaporą przed dostępem do tego zawodu jest egzamin ze znajomości miasta - stąd pomysł jego likwidacji.

Od lat po drogach polskich miast jeżdżą też quasi-taksówki pod nazwą "przewóz osób". Nie mają kas fiskalnych ani taksometrów (obowiązkowych dla taksówkarzy), nie mogą wprawdzie wjeżdżać w niektóre strefy miasta (starówki, buspasy), ale funkcjonują na rynku bez większych przeszkód.

Gowin uważa, że wolny rynek i właściwie zrównanie aut z szyldem "taxi" z innymi, które go nie mają, zwiększy konkurencję cenową między przewoźnikami. Sam często powtarza, że każdy ma prawo podróżować z taksówkarzami zrzeszonymi w korporacji, albo - tak jak on - wybrać takiego, który zaoferuje najlepszą cenę.

Taksówkarze protestują - zapowiedzieli nawet, że protest będą kontynuować w czasie Euro2012.

Taksówkarze londyńscy (tzw. cabbies) muszą przyswoić sobie szczegółową wiedzę o rozmieszczeniu ulic, najważniejszych miejscach, dojazdach, atrakcjach turystycznych itd. (tzw. Knowledge). Mało komu udaje się zdać egzamin za pierwszym podejściem - na ogół zajmuje to cztery lata (dwa lata w przypadku taksówkarzy obsługujących przedmieścia Londynu).

W Wlk. Brytanii można też zamówić usługi przewozowe w firmach nietaksówkarskich zwanymi minicabs, zwykle obejmujące dowóz lub odbiór z lotniska, dowiezienie kogoś do określonego miejsca ,zamówione z góry. Kierowcy minicabów są zwykle dorywczymi pracownikami świadczącymi usługi własnym samochodem. Minicabs nie mają licznika, cenę ustala się przy rezerwacji.

We Włoszech trwa od kilku miesięcy bój o deregulację, która dotyczy m.in. taksówkarzy. Taksówkarze protestowali najostrzej przeciw decyzji rządu Mario Montiego o zliberalizowaniu tego zawodu, co tłumaczone jest pobudzaniem wzrostu gospodarczego. Nie zgadzają się na rządowy projekt ustawy, przewidujący zwiększenie liczby taksówek w całym kraju i wolny dostęp do licencji. Ostatecznie po fali protestów, strajków i blokad rząd wycofał się z takiego rozwiązania, pozostawiając inicjatywę władzom poszczególnych miast, które mają decydować o tym, czy potrzebna jest większa liczba taksówek.

Wyjątkowo gwałtowne protesty taksówkarzy z całego kraju, którzy kilkakrotnie dokonali "najazdu" na Rzym, tłumaczy się także tym, że wielu z nich w ostatnich latach, gdy dostęp do wykonywania tego zawodu był bardzo ograniczony, kupiło licencję na czarnym rynku, płacąc za nią nawet po ponad 100 tysięcy euro. Włoscy taksówkarze mają fatalną prasę i opinię wśród obywateli jako najbardziej zamknięta grupa zawodowa czy wręcz "kasta" - jak napisał niedawno tygodnik "L'Espresso". Usługi rzymskich szoferów uznano w jednym z rankingów za najgorsze w Europie. Jeszcze większą irytację wzbudziły w ostatnim czasie informacje o tym, że w Wiecznym Mieście wywalczyli oni podwyżki taryf o ponad 10 procent.

W Szwecji deregulacja zawodu taksówkarza nastąpiła w latach 90. Nie istnieje liczbowe ograniczenie liczby osób wykonujących ten zawód na danym terenie. Osoba pracująca jako taksówkarz nie musi być zrzeszona w korporacji. Ceny usług taksówkowych są uwolnione. Przepisy określają natomiast, w jaki sposób cena usługi ma być oznaczona na taksówce.

Jednak wciąż istnieje szereg wymogów, jakie musi spełnić kierowca, aby móc prowadzić taksówkę. W tym znaczeniu zawód ten wciąż jest regulowany. Aby zostać taksówkarzem trzeba m.in. mieć ukończone 21 lat, przynajmniej od dwóch lat posiadać prawo jazdy kategorii B, przejść badania lekarskie oraz zdać teoretyczny i praktyczny egzamin przed urzędem państwowym odpowiedzialnym za transport. Testy obejmują m.in. zagadnienia dotyczące orientacji w terenie czy bezpieczeństwa. Duże firmy taksówkowe często wprowadzają własne dodatkowe wymogi. Za przewożenie pasażerów taksówką bez legitymacji grozi grzywna lub kara do 6 miesięcy więzienia.

Rynek usług prawnych w Polsce - w opinii samego Gowina - już jest w zasadniczej części uwolniony. Kilka lat temu zmieniono przepisy, w myśl których państwo zyskało udział w procesie naboru na aplikacje adwokacką i radcowską. Poziom trudności egzaminów aplikacyjnych jest określany jako taki, który nie nastręcza nadmiernych kłopotów chętnym do jej odbycia.

Oprócz tego w resorcie sprawiedliwości rozważa się, czy przynależność do samorządu prawniczego musi pozostać obligatoryjna, czy też można od tego odstąpić. Plany te krytykują samorządy adwokacki i radcowski wskazując, że obowiązek przynależności do nich gwarantuje klientom należyty poziom usług i poziom etyczny prawników.

Niezależnie od tego, w niedługim czasie powstać może nowa prawnicza grupa zawodowa - doradców prawnych, którzy mieliby móc udzielać porad prawnych i występować przed sądami rejonowymi w drobniejszych sprawach (co dziś zarezerwowane jest dla adwokatów i radców). Te plany od dawna krytykują korporacje prawnicze wskazując, że doradcy nie poniosą odpowiedzialności dyscyplinarnej za wyrządzenie klientowi szkody.

W Wielkiej Brytanii zawody prawnicze należą do bardzo konkurencyjnych i elitarnych. Zasadniczo prawnicy dzielą się na tych, którzy reprezentują strony w sądach (barristers) oraz doradców prawnych (solicitors) zajmujących się transakcjami.

Dostęp do zawodów sądowniczych regulują tzw. Inns of Court - niezależne towarzystwa (korporacje) odpowiedzialne za szkolenie, dyscyplinę i przyjęcia. W praktyce dużą rolę często odgrywają towarzyskie koneksje.

By zostać prawnikiem transakcyjnym, należy po studiach ukończyć roczny kurs praktyki prawnej (Legal Practice Court), a następnie przez dwa lata szkolić się w firmie prawniczej. Elementem szkolenia jest kurs kwalifikacji zawodowych (Professional Skills Course) pozwalający specjalizować się.

Włoski premier Monti zapowiadając wielki pakiet liberalizacji - w tym także tzw. wolnych zawodów - mówił o konieczności "rozbrojenia korporacji". W przyjętym przez parlament pakiecie jest także decyzja o zniesieniu obowiązujących dziś minimalnych opłat za usługi adwokackie, co oznacza zwiększenie konkurencyjności w tej grupie zawodowej. Przewiduje się, że w rezultacie może powstać wiele nowych kancelarii adwokackich, które świadczyć będą usługi za mniejsze sumy. Decyzja gabinetu również wywołała protesty adwokatów.

W Szwecji profesja adwokata jest jednym z 91 zawodów regulowanych. Tytuł adwokata jest prawnie chroniony, posługiwać się nim może tylko osoba, która jest członkiem korporacji adwokackiej. Aby zostać przyjętym w jej poczet, trzeba ukończyć studia prawnicze, przejść kilkudniowy kurs, zdać ustny egzamin adwokacki oraz mieć przynajmniej trzyletnią praktykę w kancelarii prawnej (poprzednio obowiązywał wymóg 5 lat doświadczenia).

Prowadzony przez korporację adwokacką kurs przygotowujący do egzaminu organizowany jest kilka razy w roku, w zależności od zainteresowania. Jest płatny, kosztuje ok. 50 tys. koron, pokrywa go najczęściej kancelaria prawnicza, w której zdobywa doświadczenie przyszły adwokat. Płatny jest także egzamin, kosztuje ok. 5 tys. koron. Korporacja adwokacka wymaga od kandydatów m.in. stabilnej sytuacji finansowej.

Od 2000 do 2012 roku liczba adwokatów w Szwecji wzrosła o 40 proc. W 2012 roku jest ich ponad 5 tys.

W przypadku pilotów wycieczek oraz przewodników turystycznych miejskich i terenowych zaproponowana przez resort sprawiedliwości deregulacja ma polegać na zniesieniu wymogu ukończenia szkolenia oraz zdania egzaminu końcowego. Minister Gowin wielokrotnie przywoływał przykład pewnego profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, który został ukarany mandatem za to, że oprowadzał po Krakowie swych zagranicznych gości.

- Przewodnicy turystyczni powinni być kompetentni, bo inaczej nie ma to sensu. Po co wycieczkę ma oprowadzać po mieście lub jakimś terenie ktoś, kto nic albo niewiele o nim wie? Może powinniśmy też dopuścić do tego, żeby wycieczki zagraniczne oprowadzała osoba, która nie zna języków obcych? To grozi kompromitacją i obniżeniem jakości usług - obawia się Polska Izby Turystyki.

Przewodnicy są też zaniepokojeni umieszczeniem na liście zawodów przeznaczonych do deregulacji przewodników turystycznych górskich. W przypadku tych pierwszych, deregulacja ma polegać na zniesieniu wymogu wyższego wykształcenia. W przypadku przewodników górskich międzynarodowych zniesiony ma być także wymóg ukończenia kursu i zdania egzaminu oraz przedstawiania zaświadczeń. Wystarczyć ma międzynarodowy uznawany w Polsce certyfikat.

Brytyjskie prawo stanowi, że przewodnik turystyczny to zawód regulowany. Kursy i egzaminy na przewodników aprobuje i ocenia Instytut Przewodnictwa Turystycznego (Institute of Tourist Guiding), choć organizują je różne uczelnie i regionalne organizacje turystyczne w pełnym i niepełnym wymiarze godzin. Kursy trwają zwykle ok. 20 tygodni, choć są także dwuletnie.

Zawodowi przewodnicy mają zwykle jedną z trzech kwalifikacji: żółta odznaka uprawnia ich do oprowadzania gości po stałym miejscu, np. galerii, posiadłości wiejskich, zielona odznaka daje uprawnienia do pracy w zabytkowych centrach miast, prezentacji, oprowadzania po zabytkowych miejscach itd., wreszcie błękitna odznaka to najwyższa kwalifikacja obejmująca wszystkie aspekty pracy przewodnika z grupami.

W niektórych miejscach, takich jak np. Opactwo Westminsterskie czy katedra w Yorku, dopuszcza się tylko przewodników z błękitną odznaką. Kursy na przewodników z błękitną odznaką organizowane są w Londynie raz w roku, a poza metropolią rzadziej, gdy jest na zapotrzebowanie.

Przewodnicy pracują zwykle na własnym rozrachunku, świadcząc usługi np. dla agencji turystycznych, touroperatorów, właścicieli zabytkowych miejsc itd., często w charakterze dorywczym np. w czasie letnich wakacji.

We Włoszech bardzo trudno otrzymać licencję przewodnika turystycznego i w tej dziedzinie nie wprowadzono żadnych deregulacji. Licencje wydają władze miast po sprawdzeniu kwalifikacji i przygotowania kandydatów, od których oczekuje się również znajomości języków obcych. Jednocześnie między innymi w Rzymie od lat prowadzona jest - zupełnie bezskuteczna - walka z masowym zjawiskiem nielegalnych, a więc pracujących bez licencji i zarabiających na czarno, przewodników, którzy oferują swoje usługi w miejscach obleganych przez turystów, na przykład w Watykanie i przy Koloseum.

W Szwecji zawód przewodnika nie jest regulowany ani w żaden sposób chroniony prawem. Żadna kara nie grozi osobie wykonującej ten zawód bez odpowiedniego przygotowania.

Przewodnicy w Szwecji sami stworzyli jednak organizację zawodową SveGuide, która zrzesza szwedzkich przewodników, przeprowadza kursy, egzaminuje oraz wydaje własne licencje. Aby zostać wykwalifikowanym przewodnikiem SveGuide, trzeba mieć minimum wykształcenie średnie, zdać egzamin teoretyczny oraz praktyczny, często w języku obcym, po odbyciu minimum 200 godzin zajęć. SveGuide ma własny kodeks etyczny.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak wygląda deregulacja w Polsce i Europie?
Komentarze (1)
G
gondar
6 maja 2012, 16:30
I tak to powinno wyglądać jak w ostatnim paragrafie. Jeżeli chcesz mieć zagwarantowaną jakość usług korzystasz z usług osób zrzeszonej w niezależnej korporacji. Jak jesteś gotowy zaryzykować to twój problem. A nie, że państwo do wszystkie wściubia nosa i mówi kto może mnie oprowadzać, czy wozić po mieście. Jasne, że wszystkie organizacje będą przeciwko. Też byłbym za regulacją do zawodu informatyka (w trosce o wysokiej jakości obsługę klientów rzecz jasna), tak żeby prawo naprawiania komputerów miały tylko osoby z wyższym wykształceniem i zrzeszone w korporacji. W końcu chodzi o cenne i poufne dane klientów. Nie dajmy się zwariować.