Liban: świat spieszy z pomocą zniszczonemu Bejrutowi, koniec międzynarodowej izolacji kraju
Ogromny wybuch w porcie bejruckim, który 4 sierpnia zniszczył niemal doszczętnie połowę stolicy Libanu, wywołał też wielki odruch solidarności międzynarodowej oraz pokazał wysoki stopień samoorganizacji i samoświadomości Libańczyków. Ponadto paradoksalnie oznacza to zakończenie izolacji tego kraju w wymiarze regionalnym i światowym, spowodowanej wieloletnim kryzysem politycznym, rządowym i gospodarczym.
Gdy tylko minął pierwszy wstrząs po wybuchu, setki tysięcy ludzi zaczęli samorzutnie oddawać krew w szpitalach i przychodniach jako ratunek dla rannych, rodziny z ubogiej Północy i z Południa otworzyły swe domy na przyjęcie ok. 300 tys. nowych bezdomnych, a młodzi ludzie wszystkich religii i wyznań zgłaszają się na ochotnika do oczyszczania ulic z gruzu, rozbitego szkła i spalonych samochodów. Stolica kraju, która zyskała już miano „Bejrutshimy” ze względu na podobieństwo do rozmiarów zniszczeń do Hiroszimy, zdaje się wychodzić ze stanu izolacji.
Określenie powyższe wydaje się być tym bardziej uzasadnione, że – zdaniem wielu specjalistów – siła wybuchu w porcie równa się 1/10 mocy rażenia bomby zrzuconej na to japońskie miasto.
Liban od wielu lat pogrążał się w coraz większym kryzysie, który sprawiał, że wspólnota międzynarodowa w praktyce lekceważyła jego rząd, a pogłębiały to jeszcze galopująca korupcja, obecna pandemia koronawirusa oraz odczuwalne w tym kraju skutki embarga nałożonego kilka lat temu przez ONZ na Syrię. Ponadto port w Bejrucie, niegdyś jeden z najważniejszych i najaktywniejszych nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale na całym Morzu Śródziemnym, również od wielu lat w praktyce nie odgrywał dawnej roli. Libańczycy nie oczekiwali więc zbyt szerokiego odzewu międzynarodowego na kolejną tragedię, jaka ich nawiedziła.
A jednak świat, który – jak się zdawało – zapomniał już o umęczonym Kraju Cedrów, nie tylko wyraził solidarność z poszkodowanymi, ale przede wszystkim pospieszył natychmiast z pomocą materialną. Od 5 bm., a więc nazajutrz po eksplozji, na stołecznym lotnisku międzynarodowym, które na szczęście nie zostało zniszczone, co chwila lądują samoloty z całego świata z pomocą humanitarną. Jako pierwszy przybył samolot z Iranu, a następnie trzy maszyny z Rosji z pomocą lekarską, w tym laboratorium polowe dla chorych na Covid-19, Polska wysłała tam lekarzy i ratowników medycznych z przeszkolonymi psami do szukania osób pod gruzami, z Włoch przylecieli strażacy, Wielka Brytania przeznaczyła 5 mln funtów szterlingów na odbudowę domów uszkodzonych wskutek wybuchu, a Chiny zaproponowały odbudowę w rekordowo krótkim czasie portu.
W tymże dniu w samo południe czasu miejscowego do Bejrutu przybył prezydent Francji Emmanuel Macron z wizytą oficjalną i solidarnościową jako pierwszy szef obcego państwa. Jest to nie tylko gest przyjaźni z krajem, z którym Francja od dawna utrzymywała szczególnie bliskie stosunki, ale też oznacza przełamanie wspomnianej izolacji międzynarodowej Libanu. Wraz z prezydentem w Bejrucie wylądowały trzy samoloty z pomocą humanitarną.
Również Syria, która sama od 2011 przeżywa krwawą i niszczycielską wojnę domową, wysłała do Libanu pomoc na miarę swych możliwości a jej minister spraw zagranicznych zapewnił, że nie opuści w potrzebie swego południowego sąsiada. Obrona Cywilna rozmieszczonych w tym kraju obozów uchodźców palestyńskich uratowała członka Obrony Cywilnej Libanu, którego znaleziono pod gruzami jednego z domów.
Z pomocą materialną pospieszyły też m.in. Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt, Katar (dwa szpitale polowe), Egipt, Tunezja (zabrała stu ciężko rannych do leczenia w swym szpitalu wojskowym), a nawet Izrael, uważający Liban za państwo „wrogie”. Algieria wysłała do Bejrutu statek z pomocą i trzy samoloty z żywnością. Również Irak, podobnie jak Syria, sam dotknięty wojną, zobowiązał się do jak najszybszego wysłania do Libanu paliwa niezbędnego do zaopatrzenia tego kraju w prąd elektryczny przez kilka miesięcy.
Mimo tej szeroko zakrojonej pomocy jest oczywiste, że Liban jeszcze długo nie będzie w stanie uporać się o własnych siłach ze zniszczeniami i stratami, wywołanymi przez wybuch, tym bardziej że już dotychczas pogrążony był w wielkim kryzysie. Centrum „Bejrutshimy” sprawia wrażenie miasta, nawiedzonego przez tsunami, silne trzęsienie ziemi lub inną klęskę żywiołową. Również powietrze, którym oddychają jego mieszkańcy, jest zatrute a negatywne skutki chemiczne eksplozji widać na nadwoziach samochodów.
Tymczasem trwa liczenie ofiar tragicznego wydarzenia: według najnowszych danych zginęło 137 osób a rannych jest ponad 5 tysięcy, ale liczby te prawdopodobnie je. W Libanie trwa trzydniowa żałoba narodowa a ze względu na obecny stan zagrożenia i konieczność rozwiązywania najpilniejszych potrzeb na najbliższe dwa tygodnie władzę w kraju przejęło wojsko.
Skomentuj artykuł