Optymizm Polaków po ograniu Norwegii
Polscy piłkarze pokonali Norwegię, 11. drużynę w rankingu FIFA. Nic dziwnego, że przedstawiciele biało-czerwonej ekipy, tryskali optymizmem.
Bramkarz Wojciech Szczęsny z uznaniem wypowiadał się o grze środkowych obrońców w meczu z Norwegią. "Na początku spotkania popełniłem błąd, minąłem się z piłką, ale miałem dużo szczęścia, bowiem potem uderzyła mnie w głowę i nie straciliśmy bramki. Zdaję sobie sprawę, że takich pomyłem czeka mnie w życiu jeszcze dużo, oby tylko, tak jak w środowy wieczór, bez poważnych konsekwencji - powiedział 20-letni zawodnik Arsenalu Londyn.
"Później cała defensywa grała już bezbłędnie, a wręcz świetnie zaprezentowali się środkowi obrońcy Arek Głowacki i Kamil Glik. W sumie nie pozwoliliśmy Norwegom na stworzenie jakiejś sytuacji. I nawet jeśli Johnowi Carewowi nie za bardzo chciało się walczyć, to jednak jest świetnym piłkarzem i obrońcy mogą być szczęśliwi, że udało się im go zatrzymać" - dodał Szczęsny.
Syn byłego reprezentanta kraju, Macieja Szczęsnego po raz pierwszy zagrał 90 minut. "Cieszę się i z wygranej, i zachowania czystego konta. Nie było łatwo, gdyż w drugiej połowie tak naprawdę tylko się broniliśmy" - przyznał.
Ze strony Norwegów największe zagrożenie stwarzał lewy obrońca Romy John Arne Riise, m.in. w 61. minucie mocnym uderzeniem próbował zaskoczyć Szczęsnego. "Piłka leciała na dobrej wysokości, cały czas ją widziałem, nikt mi jej nie zasłaniał. Ale poczułem jej siłę, najważniejsze, że obroniłem strzał. Tak naprawdę to on efektownie wyglądał chyba tylko z trybun" - stwierdził Szczęsny.
Robert Lewandowski, strzelec jedynej bramki w środowym meczu z Norwegią, przyznał, że podstawą sukcesu polskich piłkarzy w portugalskim Faro była konsekwencja w grze. "Spotkanie nie było porywające, nie było wielkim widowiskiem, ale najważniejsze, że dzięki konsekwencji w grze zwyciężyliśmy. Wcześniej czasem tej konsekwencji w naszych poczynaniach brakowało" - powiedział 22-letni napastnik Borussii Dortmund.
Lewandowski zdobył gola w 19. minucie. To był jedyny celny strzał Polaków w chłodny, środowy wieczór na Estadio Algarve. "Czasem są takie mecze walki, które trzeba wybiegać. Styl nie jest najważniejszy, liczy się triumf, bo w kontekście kolejnych przygotowań do mistrzostw Europy bardzo nas motywuje do ciężkiej pracy" - dodał.
Na temat sytuacji, po której pokonał Jona Knudsena, powiedział: "Wyszło mi to uderzenie, obróciłem się z piłką, zszedłem do środka i postanowiłem, że uderzę. No i przy słupku piłka wpadła do siatki".
Lewandowskiego bardzo chwalił selekcjoner Franciszek Smuda za zaangażowanie na całym boisku: "Rozegrał bardzo dobre spotkanie, pracował w ataku i obronie, był wszędzie. Bardzo ucieszyła mnie jego postawa" - powiedział Smuda o napastniku.
"Zagrałem jako ofensywny pomocnik, za napastnikiem (Ireneuszem Jeleniem) i dlatego miałem więcej zadań defensywnych. Wiedzieliśmy, że musimy uważać na stałe fragmenty Norwegów, na wrzuty z autu, dlatego trzeba było ustawić się w naszym polu karnym i wybijać piłki" - przyznał bohater spotkania ze Skandynawami.
"Z dzisiejszego wyniku jestem zadowolony, chociaż nie zagraliśmy w jakimś superowym stylu, nie tak dobrze jak wcześniej z Wybrzeżem Kości Słoniowej, USA, czy Australią. Mecz nie był ładny dla oka, jednak pokazaliśmy, że i takie potyczki potrafimy wygrywać" - podsumowywał spotkanie szkoleniowiec.
Podopieczni Smudy przez większą część gry bronili się; łącznie oddali zaledwie dwa strzały, w tym jeden, który znalazł drogę do siatki. "Nie było jakiegoś gwałtownego ataku z naszej strony, bo prowadziliśmy, nie musieliśmy gonić wyniku. Norwedzy nie są łatwym przeciwnikiem, każdemu potrafią uprzykrzyć życie, w eliminacjach Euro pokonali m.in. silną Portugalię. A trzeba jeszcze pamiętać, że nasz skład nie był optymalny, taki jak widzę w przyszłości" - przyznał.
Trener kadry chwalił nie tylko Lewandowskiego, ale podobnie jak Szczęsny stoperów: "Zagrali bardzo solidnie, a Glik pokazał, że wciąż robi postępy. Już nie fauluje głupio, potrafi przyjąć piłkę z rywalem na plecach. Na takich młodych graczy chcę w przyszłości stawiać" - stwierdził Smuda.
Mniej pochlebnie wypowiadał się o Ireneuszu Jeleniu, który zszedł z boiska w 64. minucie. "Wiedziałem, że nie jest jeszcze w takim gazie, jak jesienią. Po kontuzji potrzebuje czasu, aby dojść do najlepszej formy".
Na ostatnie kilkanaście minut na murawie pojawił się Roger. "Już na treningach zauważyłem, że jest lepiej przygotowany biegowo. Bo jeśli pod tym względem jest słabiej, to on tej reprezentacji dużo nie pomoże" - ocenił selekcjoner.
Skomentuj artykuł