Popiół i diament

Krzysztof Wołodźko

Dziewczyna z Kresów, która w 1945 roku znalazła się na Wybrzeżu, by z samotnej kobiety stać się bohaterką wielu milionów Polaków, znalazła śmierć pod Smoleńskiem. Powróciła na zawsze do prochów ludzi, których kojarzyła z inną, bardziej prawdziwą Polską.

W okolicach rocznicy tragedii smoleńskiej wspominam zawsze Annę Walentynowicz, która także zginęła 10 kwietnia 2010 r. na pokładzie rządowego samolotu. Matka "Solidarności" godna jest naszej pamięci.

Przypominać jej biografię? Dziś znana jest już nieco lepiej. Choć, prawdę mówiąc, solidnie przemilczano Annę Walentynowicz przez lata III Rzeczpospolitej. Zapomniało o niej wielu jej dawnych przyjaciół i współpracowników z pierwszej "Solidarności", zapomniały o niej media, znaczna część także prawicowych publicystów: ze swoim konsekwentnym "robotniczym odchyleniem" nie pasowała do ich konserwatywno-liberalnych kanonów. Nie istniała na ogół w powszechnym odbiorze inaczej niż "oszołom", była zbyt niesztampowa. Nie szła na kompromisy z byłymi, posolidarnościowymi kolegami, którzy w III RP doszli do wpływów i władzy.

Długo musiała czekać na uhonorowanie - które było jej należne. Order Orła Białego otrzymała 3 maja 2006 roku od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dlaczego nie mogli odznaczyć jej prezydenci Wałęsa i Kwaśniewski - to nie wymaga komentarza. Odmówiła zresztą premierowi Belce przyjęcia specjalnej emerytury - nie chciała nic od ludzi, których kojarzyła i z poprzednim ustrojem, i z niepowodzeniami III RP. A że żyła w biedzie - to dobrze znany fakt. Tu znamienna rzecz. Gdy w roku 1989 było naprawdę źle, Walentynowicz-emerytka znów zaczęła pracować jako operator urządzeń dźwigowych w Stoczni Gdańskiej. Do pracy przyjmowali ją wówczas ci sami ludzie, którzy zwolnili ją pięć lat wcześniej z nakazu Służby Bezpieczeństwa.

DEON.PL POLECA

Kultywowała pamięć ks. Jerzego Popiełuszki, to dzięki jej staraniom pod koniec 1990 w parafii pw. św. Apostołów Piotra i Pawła w Suchowoli stanął jego pomnik. Jak wspominała: "Jego śmierć odczułam jako stratę kogoś bardzo bliskiego. Do Suchowoli, rodzinnej miejscowości księdza Jerzego, zorganizowałam pielgrzymkę z Gdańska. Chciałam poznać jego rodziców i rodzeństwo, dzielić ich ból i rozpacz. Dzięki solidarnej postawie przyjaciół księdza Jerzego sprowadziliśmy z Podhala maszyny rolnicze, nieprzydatne w warunkach górskich, przeprowadziliśmy remont jego rodzinnego domu. Tyle można było zrobić dla żywych, a jemu przyrzekłam kontynuować dzieło, za które oddał życie".

To, co łączyło ją z ks. Jerzym, to troska o prawa ludzi, prawa pracowników, prawa ludzi słabszych i spychanych na margines w zmieniającej się Polsce, przechodzącej od "realnego socjalizmu" do "realnego liberalizmu". Jeszcze w latach 90-tych uczestniczyła w strajkach. Ale było coś jeszcze. Jak pisze Sławomir Cenckiewicz: "odwiedzała Polaków w dalekim Kazachstanie i Uzbekistanie. Angażowała się w remont domu, w którym mieszkała w Wilnie św. Faustyna Kowalska. Inicjowała wystawy i konferencje poświęcone Sybirakom i »dzieciom tułaczom«. Zaangażowanie w sprawy kresowe było zresztą charakterystyczne dla całej drogi życiowej Anny Walentynowicz. Nie zapominała o najsłabszych, o tych, którzy tracili pracę. W ciągu ostatnich 20 lat zorganizowała kilkanaście kolejnych sympozjów z cyklu »W trosce o Dom Ojczysty«".

Z czasów, gdy jeszcze żyła, pamiętam medialne ułamki informacji na jej temat. Z reguły żenujące: drobne sekundy na ekranie, głos z offu, obrazek staruszki przy stole, podpis na mgnienie oka. Choć wiele lat poświęciła walce o inną, lepszą Polskę, najpierw samotnie, później w Wolnych Związkach Zawodowych Wybrzeża (współtworzonych z Krzysztofem Wyszkowskim, Joanną i Andrzejem Gwiazdami), wreszcie w "Solidarności" - inni ludzie otrzymali monopol na "Solidarność". Walentynowicz - powtórzę - solidnie i z premedytacją przemilczano, próbowano przygnieść kamieniem niepamięci. Ale ta podła sztuka ostatecznie się nie udała.

Dziewczyna z Kresów, która w 1945 roku znalazła się na Wybrzeżu, by z samotnej kobiety stać się bohaterką wielu milionów Polaków, znalazła śmierć pod Smoleńskiem. Powróciła na zawsze do prochów ludzi, których kojarzyła z inną, bardziej prawdziwą Polską.

I jeszcze wiersz Cypriana Kamila Norwida, "Po to właśnie", który zwykle przywołuję ku pamięci Anny Walentynowicz, jej pełnego pasji życia:

"Coraz to z Ciebie jako z drzazgi smolnej
Wokoło lecą szmaty zapalone
Gorejąc nie wiesz czy stajesz się wolny
Czy to co Twoje będzie zatracone
Czy popiół tylko zostanie i zamęt
Co idzie w przepaść z burzą.
Czy zostanie
Na dnie popiołu gwiaździsty diament
Wiekuistego zwycięstwa zaranie?"...

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Popiół i diament
Komentarze (8)
PC
Pani Cogito
9 kwietnia 2013, 16:54
  Pamięci Anny Walentynowicz,   Pociemniało twoje miasto o północy od nabrzeży po łagodne zbocza moren w betonowych blokowiskach się położył ulepiony z małych ludzi wielki golem dawno ucichł wspólnotowy śpiew pod bramą raz na zawsze skonfiskował czas ulotki do galerii – tych handlowych – tłumy walą ruski czołg jak stał tak stoi obok stoczni może wcale cię nie było na tym świecie może jesteś wymyślona przez Herberta byłaś wierna zaręczona z ciemnym kresem nie umiałaś po salonach się wałęsać teraz śpisz ale pilnują cię Judasze co w tej ziemi zakopali wór srebrników na monecie księżycowej pełnym blaskiem świeci twój ateński profil: sprawiedliwość Autor: Wojciech Wencel
:
:)
9 kwietnia 2013, 09:25
Jak ten artykul jest potrzebny, jak prawdziwe sa slowa o zmowie milczenia i nie pamieci, jak wilkim Czlowiekiem byla Pani Anna Walentynowicz mowia tu niektore glosy - echa. Naoiszcie cos o homo. Palikocie a zaraz temat bedzie na topie. Ludzie bez przydzialu, leniuchy, nie lubia dzialczy zwlaszcza tych, ktorzy walcza o dobro.
M
M.R.
8 kwietnia 2013, 15:03
To była prosta Kobieta, ale gdy w pierwszą rocznicę Solidarności oprowadzała nas po Stoczni, gdy opowiadała o wściekłości Gomułki, który chciał by stocznię czołgami zburzyć do fundamentów, bił z niej majestat godny koronowanych głów.Dawno minęło 20 lat od tamtych chwil, a ja Ją dalej pamiętam. Takich ludzi nie sposób zapomnieć. Spotkanie ich jakoś tak bezpowrotnie kształtuje nasze dalsze życie. Warto coś zrobić dla Polski, gdy spotyka się Kogoś takiego jak Anna Walentynowicz. Warto - być Polakiem. Nikt, ważny, prosta kobieta z wykształceniem podstawowym, suwnicowa. Jaki król szczyciłby się tymi tytułami? A jednak to o niej będą sie uczyć w szkołach kolejne pokolenia, a nie o tych wrzeszczących, których historia zapomni, jeszcze przed ich śmiercią, tak jak o wielu innych nosicielach hańby.
A
a
8 kwietnia 2013, 15:02
Dobry artykul. Dodac warto jeszcze, ze byla wyjatkowo wyczulona na te nasza udreke - ubectwo i ich pomioty. Ciekawy wywiad mozna przeczytac z p. Gajosem. Skad biora sie dzisiaj ubeckie charaktery. To starzy ubecy wciaz wychowuja swoje mioty, nie znikneli. Mlody ubecki miot damski i meski, czesto regularny peowski idiota a przy tym wierzacy.
T
Torys
8 kwietnia 2013, 14:55
  Czyżby  próba  kolejnej kreacji  kolejnej ikony  nowego  socjalizmu?  Niestety, niczego  innego  po autorze  się nie spodziewam.    ------------------------------------------  Akurat  czytam, że zmarła  Margaret Thatcher.  Brakuje  światu  takich polityków, jak ona.  Rozpędziła  socjalistyczną  bandę, uratowała  jednośc Korony (casus Falklandów), uratowała honor  i interesy Anglii.  Niech spoczywa w pokoju.
8 kwietnia 2013, 14:21
@Krzysztof Wołódźko Przypominać jej biografię? TAK. I to szczególnie tę prywatną... jej życie jako człowieka a nie polityka.
M
Max
8 kwietnia 2013, 13:20
Dokładnie, zgadzam się z przedmówcą. A poza tym, jak to mówią, nie ma w tych sprawach symetrii jak historia długa...
M
malgorzata
8 kwietnia 2013, 12:53
Anny Walentynowicz pamięci rapsod żałobny :/  Znowu cały tydzień będzie hucpa, od strony prawei do lewej i na abarot. Zostaw to DEONIE.