Skazani na atom

Elektrownia atomowa w belgijskim Doel (fot. Kris Taeleman/flickr.com)
Włodzimierz Knap / "Dziennik Polski"

Czy energetyka jądrowa jest bezpieczna? - to kluczowe pytanie. Zdecydowane "nie" mówią jej liczni przeciwnicy. Fizycy jądrowi odpowiadają kategorycznie: "tak".

Polska musi mieć zapewnione bezpieczeństwo energetyczne - tak od lat twierdzą w naszym kraju niemal wszyscy fachowcy, w tym elity polityczne i intelektualne, niezależnie od swych barw czy uprawianych profesji.

Prof. Marek Jeżabek, dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej im. Henryka Niewodniczańskiego Polskiej Akademii Nauk w Krakowie, uważa że: - Ten cel możemy osiągnąć jedynie poprzez budowę elektrowni jądrowych. Innego wyjścia nie mamy. I doprecyzowuje: - Musimy mieć co najmniej kilkanaście, a najlepiej 20-30 proc. energii produkowanej z procesu rozszczepiania jąder atomu.

Dyrektor Jeżabek zwraca uwagę, że dopóki nie będzie można wytwarzać z węgla czystej energii - bez wydzielania wielkich ilości dwutlenku węgla (a za jego emisję Unia Europejska każe płacić bardzo wysokie kary), nasze największe bogactwo naturalne nie zagwarantuje nam bezpieczeństwa. W dodatku, obecnie sporo więcej węgla Polska sprowadza z zagranicy niż eksportuje. Na gaz i ropę również nie możemy liczyć, bo jesteśmy uzależnieni od dostaw tych surowców; teraz, i pewnie jeszcze długo - od Rosji.

Położenie geograficzne i klimat powodują, że na odnawialne źródła energii, np. wiatraki czy hydroelektrownie, też nie możemy za bardzo liczyć. Rząd Donalda Tuska zapowiada, że pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce uruchomiona zostanie w 2020 r. Druga ma produkować prąd od 2026 r.

Prof. Urszula Woźnicka z krakowskiego Instytutu Fizyki Jądrowej PAN jest przekonana, że z przyczyn ekonomicznych powinno się postawić w Polsce co najmniej dwie elektrownie jądrowe. Taka kalkulacja wynika przede wszystkim z faktu, że raz w roku reaktor atomowy (urządzenie w elektrowni, w którym przeprowadza się kontrolowaną reakcję rozszczepienia jąder atomowych) musi być na kilka tygodni wyłączany, by w tym czasie można było o niego zadbać. Prof. Woźnicka tłumaczy, że pojedyncza elektrownia zasilana jest więcej niż jednym reaktorem. Na przykład we Francji stosuje się 3 lub 4. Jeżeli zatem wyłączony zostanie jeden czy dwa, to pozostałe pracują.

Dr Krzysztof Kozak z IFJ PAN w Krakowie apeluje, by rozróżniać energetykę jądrową od broni jądrowej. Do produkcji broni atomowej potrzebny jest uran wzbogacony do poziomu 95-96 proc. Dla potrzeb energetyki jądrowej też potrzebny jest wzbogacony uran, ale na poziomie 3-4 proc. - Elementarnym błędem jest porównywanie elektrowni jądrowych do bomb atomowych. To są dwa różne światy - podkreśla dr Kozak.

Czy energetyka jądrowa jest bezpieczna? - to kluczowe pytanie. Zdecydowane "nie" mówią jej liczni przeciwnicy. Fizycy jądrowi odpowiadają kategorycznie: "tak". Jednocześnie nie kryją problemów związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa.

Dr Krzysztof Kozak powołuje się na badania, z których wynika, że pracownicy elektrowni jądrowych otrzymują w pracy w ciągu roku promieniowanie ponad dwa razy niższe niż każdy z mieszkańców półkuli północnej (około 1,5 milisiverta dodatkowo pochłaniają pracownicy elektrowni, a chodząc po Ziemi, otrzymujemy rocznie promieniowanie wynoszące ok. 3,4 milisiverta). Kilka razy większą dawkę promieniowania przyjmiemy, lecąc samolotem np. z Krakowa do Nowego Jorku, niż gdybyśmy w tym czasie siedzieli na ławce obok elektrowni atomowej.

- Energetyka jądrowa jest nie tylko ekologiczna, ale też bezpieczna - mówi dr hab. Jerzy Mietelski z IFJ PAN. - Pewnie wiele osób zaskoczy informacja, że emisja odpadów radioaktywnych jest znacznie większa z elektrowni węglowych niż z jądrowych. Dr Kozak radzi nam uświadomić sobie, że promieniowanie istniało "od zawsze" i chyba będzie zawsze, a energetyka jądrowa nie "wnosi" go jako czegoś nowego do środowiska.

Naukowcy z krakowskiego Instytutu Fizyki Jądrowej zwracają uwagę również na fakt, że wielokrotnie większe natężenie promieniowania jądrowego występuje w energetyce konwencjonalnej niż jądrowej. W węglu na przykład jest sporo uranu. - Promieniowanie z hałd węgla jest znacznie większe niż naturalne - mówi dr Kozak, który razem dr. hab. Mietelskim prowadził badania w tej dziedzinie.

Fizycy przypominają, że energetyka jądrowa ma za sobą kilkadziesiąt lat. W tym czasie doszło tylko do jednej poważnej katastrofy: w Czarnobylu, niemal ćwierć wieku temu. Jednak ta tragedia zatrzymała rozwój energetyki jądrowej na wiele lat. - Nieszczęście w Czarnobylu spowodowało, że cała branża jeszcze bardziej dba o bezpieczeństwo - mówi prof. Marek Jeżabek. - Ludzie, którzy w niej pracują, mają świadomość, że powtórzenie się tragedii z kwietnia 1986 r. - gdziekolwiek w świecie - oznaczać może śmiertelny cios w całą energetykę jądrową.

 

Prof. Urszula Woźnicka przypomina, że we Francji, która swoją energetykę opiera na atomie, nie było ani jednego wypadku, który spowodowałaby wadliwie zbudowana czy eksploatowana elektrownia.

Dr Krzysztof Kozak, przekonując, że energetyka jądrowa jest bardzo bezpieczna, przytacza inne dane. Na świecie pracuje teraz około 450 reaktorów atomowych. Fizyk z IFJ podkreśla, że dotychczas nie było niekontrolowanego uwolnienia promieniowania z odpadów radioaktywnych w jakimkolwiek reaktorze. Nie zdarzył się też żaden wypadek przy transporcie paliwa jądrowego lub odpadów.

Fizycy mocno namawiają, by nie porównywać obecnych reaktorów do reaktora czarnobylskiego. Zapewniają, że pod żadnym względem go nie przypominają. Jednak przeciwnicy energetyki jądrowej w Polsce stale ostrzegają przed powtórzeniem się scenariusza z Czarnobyla ze znacznie - być może - bardziej katastrofalnymi skutkami. Dr hab. Jerzy Mietelski uspokaja, że nawet w razie awarii niebezpieczeństwo dojścia do tragedii byłoby minimalne. A to dlatego, że substancje radioaktywne są solidnie uwięzione wewnątrz nowoczesnych reaktorów. Tak przynajmniej twierdzą fizycy jądrowi - Obecne elektrownie mają bardzo dobry system zabezpieczeń - podkreśla dr Mietelski.

W samej Francji jest 19 elektrowni jądrowych (niemal 60 reaktorów atomowych) rozrzuconych po całym kraju. - Energetyka jądrowa jest tam częścią krajobrazu. Ma też długą, bo już około 60-letnią historię - mówi prof. Urszula Woźnicka. Zwrócenie uwagi na Francję jest o tyle istotne, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż z tego kraju kupimy technologię budowy elektrowni jądrowej.

Fizycy twierdzą, że energetyka jądrowa jest bezpieczna i doskonale chroniona. Najwięksi jej entuzjaści zapewniają, że elektrownie są zabezpieczone nie tylko przed ewentualnym atakiem terrorystycznym, ale nawet atomowym. Chlubią się, że kiedy w Japonii doszło do bardzo silnego trzęsienia ziemi, które zmiotło z powierzchni tysiące domów, w elektrowni jądrowej, która była blisko epicentrum trzęsienia, rozlał się jedynie kubek z olejem.

Jednak nie tylko przeciwnicy energetyki jądrowej, ale sami fizycy zadają sobie pytanie: jak sensownie rozwiązać problem odbioru zużytego paliwa, czyli co zrobić z odpadami radioaktywnymi? Sami przyznają, że sprawa nie jest prosta. Prof. Marek Jeżabek przypomina, że prawo międzynarodowe dzieli odpady na trzy grupy. Do pierwszej należy około 99 proc. zużytego paliwa jądrowego, które zawiera elementy o tak niskiej promieniotwórczości, że są bezpieczne. Odpady nisko- i średnioaktywne, po odpowiednim zabezpieczeniu, przechowuje się na składowiskach naziemnych lub podziemnych, ale nie trzeba - i nie robi się tego - zakopywać ich głęboko w ziemi czy składować w nieczynnych kopalniach.

Pozostaje jeden procent odpadów. Dyrektor IFJ dzieli go na dwie części. Większość trzeba będzie przechować w bezpiecznych warunkach przez setki lub kilka tysięcy lat. Pozostałe odpady - wyraźnie mniej niż 0,5 proc. całości - które zachowują aktywność przez okres dłuższy niż kilka tysięcy lat należy po odpowiednim zabezpieczeniu umieścić w tzw. głębokich składowiskach.

Prof. Urszula Woźnicka zwraca uwagę, że we Francji - w której około 80 proc. energii elektrycznej pochodzi z elektrowni jądrowych - na jednego Francuza przypada 10 gramów wysoko aktywnych odpadów rocznie. W praktyce oznacza to, że 60-milionowa Francja musi zadbać o ok. 60 tys. kg odpadów radioaktywnych. Taka ilość wody zajmowałaby prostopadłościan o wymiarach: 600 x 10 x 10 metrów sześciennych. W przypadku odpadów radioaktywnych jest to kilka razy mniej, bo odpady radioaktywne są znacznie cięższe od wody. Prof. Urszula Woźnicka powołuje się na dane francuskie. Wynika z nich, że od początku istnienia energetyki jądrowej w tym kraju do roku 2020 Francja zgromadzi 1,8 mln metrów sześciennych zabezpieczonych (zapakowanych) odpadów promieniotwórczych wszystkich rodzajów - od nisko- do wysokoaktywnych. Z tego tylko 3680 m sześcienych to odpady wysokoaktywne, dla których planowane są specjalne podziemne składowiska. Te 3680 m sześc. to mniej więcej prostopadłościan o podstawie 20 x 20 m i wysokości 9 m.

Prof. Woźnicka i prof. Jeżabek zwracają uwagę, że przy ilości odpadów z elektrowni węglowych te z atomowych stanowią znikomą część. Prof. Woźnicka dorzuca, że pręty uranowe wprowadzone do reaktora są w nim 4-5 lat. Po wyjęciu pręty wkłada się do basenu z wodą, który znajduje się na terenie elektrowni. W basenie przebywają około kolejnych pięciu lat. Dopiero po tym okresie mogą być przewiezione do zakładów zajmujących się ich przeróbką lub utylizacją i przygotowaniem do ostatecznego składowania.

Jeżeli w Polsce staną w końcu elektrownie jądrowe, to tym samym będziemy musieli rozwiązać problem, gdzie składować radioaktywne odpady. Prof. Urszula Woźnicka tłumaczy, że można robić jak np. Francuzi, którzy najbardziej szkodliwe odpady stapiają ze szkłem, a potem dodatkowo zabezpieczają. Ta technologia powoduje, że uwolnienie szkodliwych związków do środowiska jest praktycznie niemożliwe.

Większość odpadów jest powtórnie wykorzystywana, gdyż zawierają nadal sporo uranu. To jednak droga metoda. Można też wybrać inną, co robią m.in. Szwedzi czy Finowie. Wyciągają pręt uranowy z reaktora i nie bawiąc się w odzyskiwanie z niego uranu, traktują go w całości jako odpad promieniotwórczy. Taka technika wymusza jednak budowanie głębokich składowisk odpadów radioaktywnych.

Fizycy jądrowi są zgodni, że wymogi stawiane przed energetyką jądrową są piekielnie duże. Nieporównywalnie większe niż np. przed przemysłem chemicznym. W przypadku odpadów chemicznych nie można wykluczyć, że za jakiś czas mogą stać się znacznie bardziej toksyczne, niż zakładano w momencie ich wytworzenia. - Produkcja energii z elektrowni jądrowych cechuje się pełną przejrzystością - podkreśla dr hab. Mietelski. - Własności i procesy rozpadu substancji radioaktywnych występujących jako odpady promieniotwórcze są znane i ściśle sprecyzowane.

Sama produkcja energii elektrycznej pochodzącej z elektrowni atomowych jest tańsza niż z innych źródeł. Jednak koszt wybudowania elektrowni jest duży; o połowę droższy od postawienia nowoczesnej elektrowni węglowej. Szacuje się go na od 3 do 5 mld euro. Sporą część zajmują koszty związane z zapewnieniem maksymalnego bezpieczeństwa. Zwolennicy energetyki jądrowej zwracają uwagę na to, że paliwo jest stosunkowo tanie. Koszt uranu stanowi równowartość 5 proc. wartości inwestycji, czyli postawienia elektrowni. W przypadku elektrowni na gaz, koszt surowca wynosi około 70 proc. Wydłuża się też czas działania elektrowni jądrowej. Kiedyś przewidywało się, że będzie pracować 20 lat. Dzisiaj czas eksploatacji elektrowni atomowej szacuje się na około pół wieku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Skazani na atom
Komentarze (18)
18 marca 2010, 08:42
Jadwiga: Bobmba i reaktor to dwa zupełnie inne urządzenia. Pierwsze jest tak skonstruowane, żeby mieć jak największą siłe rażenia. Tam inaczej przebiega reakcja. Jest znacznie inna domieszka wzbogaconego uranu. Reaktor nie wybucha tak jak bomba. Może dojść do pożaru, stopienia elementów reaktora, itp., a pod wplywem temperatury, może np, wybuchnąć gaz (wodór), jak to bylo w Czarnobylu, ale nie jest to wybuch jądrowy, jak w przypadku bomby. Znalazłam artykulik na ten temat (nie wiem czemu w gazecie prawnej ;-) ).: <a href="http://biznes.gazetaprawna.pl/wywiady/22582,reaktor_nie_wybuchnie_jak_bomba_atomowa.html">http://biznes.gazetaprawna.pl/wywiady/22582,reaktor_nie_wybuchnie_jak_bomba_atomowa.html</a>
D
drażliwy
18 marca 2010, 04:51
Wybuch nad miastem jest groźniejszy niż obok, bo prawie połowa energii uderza w miasto a w wybuchu obok- mniej niż 1/10. Tylko że do tego nigdy nie dojdzie, bo do pracy elektrowni wystarczy uran wzbogacony do 2%, a żeby nastąpił wybuch jądrowy, trzeba użyć uranu wzbogaconego powyżej 90%, nie mówiąc już o szeregu innych warunków które trzeba spełnić. W elektrowni może dojść tylko do wycieku materiałów promieniotwórczych i skażenia, ale nie można tego porównywać z wybuchem jądrowym.
Jadwiga
17 marca 2010, 21:15
Tyle ze...bomba zrzucona na Hiroszime wazyła 4 tony i wybuch nastapił 580 m nad ziemia.Zas w reaktorze jest ok 10 razy wiecej paliwa i wybuch nastapic moze nie gdzies nad miastem ...ale tuz obok...
16 marca 2010, 10:33
fizyku15 Jak to gdy woda hamujaca wyparuje to reaktor sie wyłacza? Nie rozumiem. Woda hamujaca jest po to aby wyhamowac. Jak jej nie ma to hulaj dusza - przegrzanie rosnie bo nie ma co hamowac. Cos dziwnego napisałes... Rozszczepienie jąder następuje pod wpływem zderzenia z powolnym neutronem. Taki neutron łączy się z jądrem pierwiastka rozszczepialnego przez co jądro to staje się niestabilne i ulega rozszczepowi. W wyniku tego procesu uwalniane są inne neutrony, które z kolei mogą spowodować rozszczepienie się kolejnych jąder. Powstaje reakcja łańcuchowa. Jednak neutrony pochodzące z rozpadu jądra są rozpędzone, mają za dużą energię (a potrzebujemy wolnych neutronów). Dlatego trzeba je najpierw wyhamować. Używa się do tego np. wody. Neutron zderza się z cząsteczkami wody i wytraca energię i wtedy może rozszczepić kolejny atom. No i teraz - jeżeli nastąpi przegrzanie reaktora i woda służąca do spowalniania neutronów wycieknie, lub wyparuje, neutrony nie wytracą energii i nie spowodują dalszych procesów rozszczepienia jąder - reakcja łańcuchowa zostaje przerwana. Przegrzanie może oczywiście doprowadzić do awarii, wybuchu itd. Dlatego reaktory są odpowiednio obudowane, aby ich ściany zatrzymały (pochłonęły) ewentualnie uwolnione substancje radioaktywne. Oprócz tego są inne systemy zabezpieczeń, utrzymywane na niezależnych źródłach zasilania. Zwykle są dublowane, lub nawet w potrójne.
AB
Andrzej Barcik
15 marca 2010, 23:08
Gdybamy sobie nadal i kręcimy w kółko. Ostatnia elektrownia atomowa na świecie zostanie uruchomiona w Polsce i będzie naszą sztandarową atrakcją turystyczną pochodzącą z XXI wieku.
Jadwiga
15 marca 2010, 16:54
fizyku15 Jak to gdy woda hamujaca wyparuje to reaktor sie wyłacza? Nie rozumiem. Woda hamujaca jest po to aby wyhamowac. Jak jej nie ma to hulaj dusza - przegrzanie rosnie bo nie ma co hamowac. Cos dziwnego napisałes... 
Stanisław Miłosz
15 marca 2010, 16:00
Kiedyś, pamiętam, były powiaty (bo gmin jeszcze nie wymyślono) w których cieszono się, że im fabrykę eternitu wybudowano. I byli tacy, którym to imponowało. Bo kto by tam się przejmował czymś czego nie widać. Mikroigiełki azbestu? Toć to imperialistyczna dywersja, by budowę komunizmu zatrzymać. A tu przecież pod ręką i praca, i awans społeczny, i co ważniejsze - możliwość "załatwienia" sobie dachu na chałupę, oborę, czy stodołę. Postęp niestety kosztuje. Ci którzy go nie wytrzymują, to jak to w ewolucji, wadliwe ogniwa do wymarcia.
15 marca 2010, 15:45
Czas najwyższy przejść z energii z węgla (ileż ofiar śmiertelnych pochłonęły kopalnie) na energię atomową. Niedawno czytałam bardzo ciekawy artykuł, zamieszczony w miesięczniku żagle na temat gminy, która ubiega się o lokalizajcę elektrowni atomowej. Owszem - jest miejsce w Polsce, gdzie chcą takiej inwestycji u siebie. I jest to miejsce nieprzypadkowe. Gmina Gniewino zarządzana przez ludzi o wielkich marzeniach i odważnym myśleniu. To gmina, która wybudowała  u siebie olbrzymi kompleks parkowo-rozrywkowy, nowoczesną szkołę, ośrodek zdrowia, halę sportową, ma na swoi mterenie generatory wiatrowe, pozyskuje energię sloneczna, uprawia wierzby energetyczne. Gdy wskaźnik bezrobocia na pólnocy kraju, w gminach popegeerowskich dochodził do 30%, w Gniewinie nie przekraczał 4%. Piszę o tym, bo mi bardzo to imponuje. Teraz gmina chce mieć u siebie jachtowy port morski, z tym, że potrzebuje przekopać kanał z jez. Żarnowieckiego do morza.... Sądzę, że im się uda. <a href="http://www.portalmorski.pl/Kanal-za-atomowkeo2a11600">http://www.portalmorski.pl/Kanal-za-atomowkeo2a11600</a> <a href="http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,49422,5994867,Gniewino__chcemy_atomowego_rozwoju.html">http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,49422,5994867,Gniewino__chcemy_atomowego_rozwoju.html</a>
BJ
Bogdan Janus
13 marca 2010, 16:49
To wszystko są AWARIE i tylko w Czarnobylu skończyło się katastrofą. Przy obecnej technologii działania reaktorów katastrofa jest niemożliwa. Z prostej przyczyny. W momencie przegrzania reaktora wyparowuje z niego woda "hamująca" cząstki i dalsza produkcja energii staje się z fizycznego punktu widzenia niemożliwa - reaktor sam się wyłącza. A promieniotwórczość towarzyszy nam wszędzie. Ponoć we wszystkich produkowanych przez polskie elektrownie węglowe popiołach jest więcej substancji promieniotwórczych niż by było w odpadach z elektrowni atomowych produkujących taką samą ilość energii. A promieniowanie w niewielkich ilościach nam nie szkodzi.
Jadwiga
13 marca 2010, 16:47
 Oczywiscie drazliwy - teraz sa inne reaktory i mają inne zabezpieczenia. Ale jak wykazałam - do wybuchu w Czarnobylu by nie doszło gdyby nie głupie doswiadczenie i głupota ludzka. A głupota ludzka nie zna granic...nawet w dobrze zabezpieczonych reaktorach...
D
drażliwy
13 marca 2010, 15:29
Dzieki za info Jadwiga. Co do awarii, to jak wszystkie urządzenia techniczne, elektrownie jądrowe też mają awarie, to zrozumiałe. Chodzi tylko o to, żeby nie przekształcały się one w katastrofy, jak ta w Czarnobylu, i z tego co wiem, ten warunek jest spełniany.
Jadwiga
13 marca 2010, 14:33
 I jeszcze o bezpieczenstwie - awarie w jadrowych elektrowniach Stany Zjednoczone 19 XI 1071 awaria w Monticello stan Minesota 28 III 1979 awaeia "Three Mile Island" 7 VIII 1979awaeia w wytwórni paliwa jadrowego koło Erwing stan Tenessee 30 I 1982 stan wyjatkowy po awarii koło Ontario stan Nowy Jork 28 II 1985 awaria w elektrowni "Summer plant" 19 maja 1985 nieopodal Nowego Jorku  w elektrowni jadrowej "Ondian Point2" 1986 Webber Falls  "wiecej grzechów nie poamietam... pozniejsze sa w internecie Zwiazek Radziecki awarie 1964-79 wielokrotne awaeie w Biełojarskiej rlrktrowni jadrowej 7 I 1974 awaria w Leningradzkiej 6 II 1974 Lrningradzika elektrownia  X 1975 znów Leningradzka 1977 Biełojarska elektrownia 31 XII 1978 Biełojarska elektrownia IX 1982 zniszczenie zestawu paliwowego w Czarnobylskiej X 1982 Ormianska elektrownia jądrowa 27 VI 1985 Bałakowska i wreszcie 1986 Czarnobyl Pozniejsze sa w internecie. I wcale ich tak mało nie jest....
Jadwiga
13 marca 2010, 13:31
 drazliwy  takich szczegółów nie znam. Wiem ze dla ludzi z Prypeci budowali pomieszczenia mieszkalne. Wiem tez ze dyrekcja elektrowni w Dniesnogorsku ( juz czesc reaktorów wtedy pracowała) odmówiła wykonania tego doswiadczenie jakie wykonano własnie w Czarnobylu. To znaczy wyłaczono wszelkie awaryjne systemy schładzania reaktora bloku by sprawdzic jak zachowuje sie reaktor na jałowym biegu generatora .Reaktor im "stanął" wiec aby ruszył wyjeto wszystkie grafitowe prety pochłaniajace nawet te które regulaminowo winny zawsze  pozostac aby rozpad promieniotwórczy był kontrolowany. Ale je wyciagnieto. Reaktor ruszył gwałtownie, chłodzenie awaryjne było odłaczone dla doswiadczenia - które automatycznie opuszcza wszystkie prety i doprowadza wode schładzajaca reaktor -  próbowano spuscic do wnetrza wyjete grafitowe prety pochłaniajace - ale było juz za pozno, prety pod wpływem temperatury sie wygieły i nie mogły zahamowac juz reakcji. Co było potem wiadomo.
D
drażliwy
12 marca 2010, 17:54
Jadwiga, słyszałem że Polacy budowali tam całe miasto "pod klucz", to znaczy, ze sklepami, szpitalami, szkołami, itd, czy to prawda?
D
drażliwy
12 marca 2010, 17:44
Przepraszam, nie centymetrów sześciennych, ani metrów sześciennych, ale po prostu metrów. Za dużo siedzę na internecie.
D
drażliwy
12 marca 2010, 17:34
W tekscie jest błąd: W praktyce oznacza to, że 60-milionowa Francja musi zadbać o ok. 60 tys. kg odpadów radioaktywnych. Taka ilość wody zajmowałaby prostopadłościan o wymiarach: 600 x 10 x 10 metrów sześciennych. Powinno być centymetrów sześciennych, bo 1 metr sześcienny wody waży ok. 1 tony.
Jadwiga
12 marca 2010, 17:28
Mój mąż pojechał w 86 roku do Dniesnogorska na kontrakt jako budowniczy elektrowni jadrowej. Fakt było to juz tak dawno.... Pech chciał, ze Dniesnogorsk lezy w pobliżu Kijowa, a Kilów w poblizu Czarnobyla., pech tez chciał, ze mój maz znalazł się tam akurat w kwietniu..... Zamiast budowac elektrownie budowali pomieszczenia dla ewakuowanych z Prypeci po wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Mój maż nie zyje. Nie wiem  w jakim stopniu przyczyniło sie do tego napromieniowanie jakiego tam doznał, bo to było przeciez w poblizu. Wiem tyle, ze duzo osób, które z nim tam przebywały na kontracie  tez juz nie zyje. Pamietam tez z jego opowiadan co przezywali ludzie przywiezieni tam gdzie był z Prypeci. Znajac te opowiadania - nawet jeszcze sprzed awarii o np składowaniu odpadów promieniotwórczych, o wodzie promieniotwórczej z chłodzenia reaktora -  mimo wszystko nie chciałabym mieszkac w poblizu elektrowni j ądrowej. Niech mieszkają ci , którzy uwazaja ze sa takie całkowicie bezpieczne. Jako ze wszedzie sa ludzie. A ludzie popełniaja błedy...wystarczy jeden...
M
Magister
12 marca 2010, 16:24
Dobrze by było, aby ekolodzy ustosunkowali się do danych, które mówią, że elektorownia węglowa zabija około 15-40 tys. ludzi w ciągu dwudziestu lat eksploatacji wskutek zapylenia, napromieniowania górników, raka powstałego wskutek przbywania w otoczeniu skażonym pyłem promieniotwórczym z elektrowni węglowej. Pozatym ekolodzy są dość zabawni, gdy liczą koszty budowy elektorwni jądrowej i węglowej. Elektrownia jądrowa ma mieć pełne bezpieczeństwo, ale jeśli już wymagamy takiego od elektrowni węglowej to już nie. Widać lobby górniczo-klasyczne (jeśli chodzi o pozyskiwanie energii elektrycznej) sponsoruje ,,ekologów". A może by tak odsalanie wód kopalnianych, a może by tak pozbywanie się uranu z węgla, a może by tak pozbywanie się dwutlenku węgla, a może by tak pozbywanie się 6 mln ton pyłów piecowych? Co, nie łaska? A może by tak ekolog wykapał się w Wiśle pod Krakowem lub Warszawą? Albo w Skawie. A może by tak zrobić mu ujęcie wodne z Wisły do domu? Niech spróbuje sobie taką wodę oczyścić w prostym kolektorku. No i wtedy okaże się, że łączne koszty produkcji energii elektrycznej z węgla są np. dwukrotnie większe niż z elektrowni jądrowej, a ilość zabitych wskutek działania elektrowni jądrowej to nie 20 000 - 40 000 a 30 osób w ciągu 20 lat eksploatacji. Zatem gadanie o szkodliwości energetyki jądrowej to czysta demagogia opłacana przez węglowe lobby. Na fizyce ludzie dowiedzieliby się, że elektrownia jądrowa promkieniuje mniej niż baba w łóżku już kilkaset metrów od komina, z którego wylatuje para a nie pył o wiele bardziej skazony skażony niz ona i w wieludzieśiątkach tysięcy ton rocznie.