Ukraina to nasza sprawa!

(fot. EPA/Filip Singer)

W tych dniach patrzymy na kijowski Majdan z większymi rozterkami niż kilka lat temu. A równocześnie, nie trudno spostrzec, że poparcie dla protestujących Ukraińców połączyło tak różnych ludzi jak premier Donald Tusk, Jarosława Kaczyńskiego i Adam Michnik. Bo Ukraina bliższa Europie to także nasza wspólna sprawa.

Od kilku dni na Majdanie znów jest gorąco. Zarzewiem protestów była demonstracja zwolenników integracji Ukrainy z Unią Europejską. Najpierw mówiono o stu tysiącach demonstrantów, w niedzielę już o milionie ludzi na ulicach Kijowa. Agresja służb porządkowych, próby siłowego rozpędzenia protestu, studenci chroniący się przed pobiciem w cerkwiach, plotki o zamiarze wprowadzenia stanu wyjątkowego na Ukrainie. Mocne i odważne słowa ambasadora tego kraju w Polsce, Markijana Malskiego: "Ludzie na ulicach Kijowa bronią swego prawa. Użycie siły przeciw pokojowym manifestacjom nie jest cechą demokratycznego wolnego społeczeństwa".

A ze strony naszych polityków? Najpierw nieszczęsny wpis na twitterze ze strony Ministra Spraw Zagranicznych, Radosława Sikorskiego: "Oczekuję od polityków PiS deklaracji o tym, ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR aby przekupić prezydenta Janukowycza". Tak nierozsądna była reakcja szefa MZS na wyjazd do Kijowa Jarosława Kaczyńskiego. Dopiero później premier Tusk zakomunikował: "Polacy powinni być zjednoczeni w sprawie Ukrainy. Dziękuję za wspólny i mocny głos w Kijowie Jacka Protasiewicza i Jarosława Kaczyńskiego". Do tego doszły - nikt się chyba nie spodziewał - mocne słowa poparcia dla szefa opozycji ze strony Adama Michnika: "Jarosław Kaczyński zachowuje się jak prawdziwy polski patriota".

DEON.PL POLECA

Premier ma rację. W sprawie Ukrainy potrzebny jest mocny i wspólny głos. Wbrew sceptycznym opiniom, że powinniśmy zostawić to państwo same sobie, nie angażować się, bo to zmarnowana energia i pogrzebane nadzieje - szczególnie po Pomarańczowej Rewolucji (2004-2005). Tyle że Ukraina to geopolitycznie miejsce, które decyduje, jak blisko siebie będziemy mieli neoimperialną Rosję. A dziś naprawdę stoimy przed jedną z nielicznych w historii ostatnich stuleci szans, by nasza wschodnia flanka nie budziła takich niepokojów. Mówiąc wprost: od sytuacji na Ukrainie zależy, czy będziemy mieli Rosję bliżej czy dalej od swojej granicy i czy nasz wschodni sąsiad będzie w tej układance bezpieczniejsza geopolitycznie dla Polski, czy groźniejszy (mniej przewidywalny). A z pewnością bardziej proeuropejska Ukraina będzie przyjaźniejsza naszemu krajowi niż Ukraina opanowana przez Moskwę.

Zdaję sobie sprawę z nacjonalizmu części Ukraińców, który także na Majdanie ma swoją polityczną reprezentację. To paradoks obecnej sytuacji. Jeśli Polska gra na rozbudzenie aktywności społeczeństwa Ukrainy, potwierdzając prawo tego państwa do bliższej integracji z Unią Europejską, to równocześnie sprzyja także większej aktywności tamtejszych nacjonalistycznych sił politycznych, które trudno uznać za naszego sprzymierzeńca.

Alternatywą jest bierne przyzwolenie na wygaszenie jakiegokolwiek oporu społecznego na Ukrainie, co z kolei będzie sprzyjać konsekwentnej polityce Rosji, zainteresowanej odseparowaniem naszego wschodniego sąsiada od Europy. Bo Rosja chce Ukrainy dla siebie: tylko względnie stabilna kondycja Europy powoduje dziś, że Moskwa ma ograniczone pole manewru w naszym rejonie. Taka szansa może się już nie powtórzyć. I nie dziwi w tej sytuacji, że premier Tusk, Jarosław Kaczyński i Adam Michnik mówią wspólnym głosem. To znaczy, że jeszcze zachowaliśmy w Polsce troskę o rację stanu.

Antypolski szowinizm jest problemem dla naszej mniejszości na Ukrainie. Ale to nie powód, by się na całe ukraińskie społeczeństwo obrażać. Perspektywa integracji Ukrainy z Unią Europejską nie jest gwarantem, że nacjonalizm ukraiński przestanie być politycznie istotny. Ale odbiera mu jakiekolwiek narzędzia międzynarodowej rewindykacji i czyni osamotnionym. Stąd za histeryczne trzeba uznać głosy twierdzące, że Ukraińcy z pewnością zechcą nam zaraz zabrać Przemyśl. Realną groźbą jest to, że wahająca się między Rosją a Europą Ukraina może w końcu wpaść w sidła tej pierwszej. A rosyjski neoimperializm ma o wiele poważniejsze narzędzia geopolitycznej gry, niż ukraińscy nacjonaliści.

Sytuacja wewnętrzna naszego wschodniego sąsiada jest o wiele trudniejsza od Polski. Korupcja (o wręcz zalegalizowanym charakterze), problemy gospodarcze i społeczne są faktem. Co jest lepsze dla Ukrainy? Stopniowe wchodzenie w orbitę Unii Europejskiej, szansa na powolną, rozłożoną nawet na dziesięciolecia sanację czy może powolne obumieranie tego państwa? Obawiam się, że ta druga perspektywa jest o wiele korzystniejsza właśnie dla Rosji, nie dla społeczeństwa ukraińskiego. Nawet jeśli uznać, że Pomarańczowa Rewolucja rozczarowała, nie spełniła do końca pokładanych w niej nadziei, to jednak była istotnym impulsem społecznym. Ukraińcy - co w tych dniach znów pokazuje kijowski Majdan - chcą być podmiotowym społeczeństwem, stać ich na opór wobec własnej klasy politycznej. I stąd pytanie także pytanie do naszej klasy politycznej, naszych elit, do nas wszystkich - czy chcemy realnie wspierać Ukraińców, nawet jeśli korzyści z tego będą niejednoznaczne. Bo realia geopolityczne nigdy nie dają czarno-białego obrazu. Trzeba jednak oceniać spokojnie wszystkie "za" i "przeciw" naszego wsparcia dla Ukrainy. Plusy przeważają, gra toczy się o bardzo wysoką stawkę: jest nią zabezpieczona przed rosyjską dominacją Europa Wschodnia.

Nie możemy sobie dziś pozwolić na obojętność w sprawie Kijowa: także jako opinia publiczna. Ta obojętność, pozorna neutralność mogłyby zbyt wiele kosztować - nie tylko Polskę, ale cały nasz region i Europę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ukraina to nasza sprawa!
Komentarze (8)
B
boolo
26 grudnia 2013, 09:24
Kiedy beda mieli dosyc ?POlscy patjoci ,wystarczy juz tych budowli  azjatyckie go  szmelcu  starczy dla calej wschodbiej europy  >>Ukraina ? to ich sprawa....
M
misio
2 grudnia 2013, 23:21
Jeśli każdy z polskich polityków (...) ... Polscy politycy to akurat powinni sobie stawiać zupełnie inne pytanie i tego bym od nich przede wszystkim oczekiwał - czy stowarzyszenie Ukrainy z UE jest w polskim interesie czy nie jest.
2 grudnia 2013, 23:12
Jeśli każdy z polskich polityków angażujących się w kwestię przyłączenia Ukrainy do UE chce być uczciwy, powinien najpierw odpowiedzieć otwarcie na pytanie: czy jestem zadowolony z tego, że Polska jest w UE. Jeśli "tak", to może wskazywać na czyste intencje. Jeśli "nie", to nie chce wcale tak naprawdę dobra Ukrainy, tylko bardziej zagrać na nosie Rosji. Czy to jest wówczas dobra motywacja? Mam więc nadzieję, że chodzi jednak o "tak".
M
misio
2 grudnia 2013, 22:07
a propos zachwytu pana Michnika nad banderowcami: http://marucha.wordpress.com/2013/04/08/kto-w-polsce-stal-i-stoi-po-stronie-banderowcow/
jazmig jazmig
2 grudnia 2013, 18:17
Mieć pokojowo nastawionego, przyjaźnie nastawionego sąsiada - bezcenne. Wyrwać sąsiada z łap rosyjskiego imperium - również. ... Mamy już pokojowo i przyjaźnie nastawioną Białoruś, wyrwaną z łap rosyjskiego imperium. To, co robi Polska z Białorusią, a teraz z Ukrainą, to pewna droga do kolejnego niechętnego nam sąsiada, którego z rosyjskich łap Polska nie wyrwie na pewno.
N
nachonstock@gmail.com
2 grudnia 2013, 14:55
Tak czytam Pan i ziewam, mgliste to wszystko bez konkretów. 1)Średnie są te korzyści jakie ma odnieść Polska po wstąpieniu Ukrainy do Unii. Ja widzę wiele negatywów. Prosze przyjrzeć się strukturze polskiego eksportu, jest on łatwo zastępowalny,tak samo siła robocza jest tańsza na Ukrainie. Niech Pan teraz odpowie na pytanie, od kogo Niemcy, Francja i Europa Zachodnia ogólnie zacznie kupowac jedzenie?Ziemniaki,buraki,sałate, mięso?nie ma sie co śmiać, z tego żyjemy między innymi. A dlatego to jest dla Europy dobre,bo tanie, a jak można kupić coś 2 razy taniej to tyleż samo jest smaczniejsze. Znikają granice,cła. Wie Pan ile się jedzie autostrada z Krkaowa do Rzeszowa i dalej na Ukrainę?3 godzinki,do Zgorzelca drugie tyle. Odległość więc nie stanowi przeszkody. A w eksporcie to jest między innymi kluczowe. 2)siła robocza. Nich Pan zanalizuje ile centra outsourcingowe w Polsce daja miejsc pracy. Od Krakowa po Wrocław?Teraz nie trudno policzyc,że za te same pieniądze mona robić te same rzeczy zatrudniając naście procent więcej kadry. Wydajnej i taniej! 3) Kasa z Unii pójdzie w większości do Ukrainy niźli do nas i to w momencie gdy będziemy płatnikiem brutto.
M
misio
2 grudnia 2013, 14:40
wszyscy jakoś bez skrupułów angażują się u nas, nie ma powodu aby Polska nie angażowała się gdzie indziej w swoim interesach. Kluczowa sprawa to tylko właściwe zdefiniowanie tych interesów, a poparcie Michnika można odczytywać jako sygnał ostrzegawczy, że to obecne zdefiniowanie niekoniecznie jest dla nas najlepsze. Tutaj np. głos z drugiej strony: http://www.kresy.pl/publicystyka,opinie?zobacz/nie-wpuszczajmy-ukrainy-do-ue
2 grudnia 2013, 14:21
Ukraina jest suwerennym państwem i nie mamy prawa jej narzucać naszych rozwiązań. Tłum na Majdanie nie reprezentuje całej Ukrainy, jest tam ułamek Ukraińców. Dlatego polscy politycy nie powinni się angażować tak bezczelnie jak Kaczyński w wewnętrzne sprawy naszego sąsiada.