95 rocznica pogromu we Lwowie

(fot. Derzhavnyj arkhiv Lvivskoji oblasti / Wikimedia Commons)
PAP / kn

22 i 23 listopada 1918 roku we Lwowie nastąpiła fala rabunków i podpaleń, połączona z zabójstwami dokonywanymi na Żydach.

Wydarzenia te, nazywane zwykle pogromem, rozpoczęły się 22 listopada, w dniu, w którym po trzytygodniowych walkach polsko-ukraińskich, oddziały ukraińskie opuściły Lwów, a miasto znalazło się w rękach polskich.
23 listopada 1918 roku "Kurjer Lwowski" pisał: "Smutny objaw zdziczenia zaobserwować można w mieście. Szumowiny społeczeństwa a wśród nich wielu przebranych w mundury wojskowe rabuje sklepy i rozbija ich zawartość. Patrole legionowe wkraczają, lecz na razie trudno im zapobiec we wszystkich wypadkach. W nocy aresztowano sporo osób powracających do domu z łupami. Dziś rano w okolicy placu Krakowskiego i ulicy Żółkiewskiej powtórzyły się oburzające sceny rabunkowe. Legioniści strzałami rozpędzają tłumy rzucające się na sklepy".
Gazeta zauważała, że "Mętne żywioły, aby ułatwić sobie pracę rzuciły hasło pomsty na żydów". Stwierdzała, że wśród polskiej społeczności Lwowa istnieje oburzenie na postawę "nacjonalistów żydowskich" podczas walk o miasto, lecz "nie tłum rabusiów powołany jest do ferowania wyroków i justyfikacji".
Przekonanie o  sprzyjaniu Ukraińcom przez ludność żydowską było wówczas powszechne wśród Polaków we Lwowie.
Maciej Rataj, polityk ludowy, obecny w tamtych dniach w mieście, pisał we wspomnieniach: "Prawda, że w czasie walk na ulicach Lwowa przez 22 dni uzbierało się w sercach polskich dużo słusznego i uzasadnionego oburzenia do Żydów, którzy głosząc neutralność, na ogół biorąc, stanęli po stronie Ukraińców nie tylko z sympatiami, ale także z czynną pomocą (…) Wszystko to prawda, niemniej rabunki, których 22 listopada dopuściła się hołota eksploatująca zwycięstwo żołnierza, były czymś wstrętnym".
Żydowska dzielnica Lwowa znalazła się podczas walk listopadowych na terenie kontrolowanym przez Ukraińców.  Milicja  Żydowska, która wówczas tam powstała - dla zabezpieczenia porządku i bezpieczeństwa w dzielnicy zamieszkałej przez Żydów - zadeklarowała neutralność.
Potwierdzał to raport delegatów MSZ - Leona Chrzanowskiego i Józefa Wassercuga z 17 grudnia 1918 roku, stwierdzający jednocześnie, że było kilka przypadków łamania neutralności przez Milicję Żydowską.
Ozjasz Wasser, w listopadzie 1918 r. prezes gminy żydowskiej, we Lwowie, w książce "Obrona Lwowa. Relacje uczestników" twierdził: "że milicja nigdy nie brała udziału w walce przeciw Polakom, to dziś jest faktem stwierdzonym".
Natomiast kpt. Czesław Mączyński, dowódca obrony Lwowa, utrzymywał we wspomnieniach, że Milicja Żydowska była "sprzymierzonym z Ukraińcami wojskiem, walczącym pod płaszczykiem neutralności". Mączyński zarzucał jej czynny udział w walkach, rozbrajanie ochotników pragnących dostać się w polskie szeregi, wskazywanie miejsc, w których ukrywali się ranni polscy żołnierze. ("Boje Lwowskie").
Raport delegatów MSZ, analizujący przyczyny pogromu, stwierdzał, że  do polskich szeregów zaciągali się także kryminaliści wypuszczeni  z więzień przez Austriaków w październiku 1918 roku  i inne "żywioły przestępcze". "Oficerowie polscy byli wówczas w sytuacji niezmiernie ciężkiej: zrzec się tej siły znaczyło po prostu zrzec się walki o Lwów". Ludzie ci zresztą bardzo dobrze walczyli i "dawali pomoc istotną". Strzelanie do nich, "bandytów i żołnierzy w jednej osobie" przez Milicję Żydowską było - jak zauważał raport - odbierane przez polską społeczność Lwowa jako strzelanie do obrońców miasta i wpłynęło na wzrost nastrojów antyżydowskich.
Istnieją jednak relacje obrońców Lwowa stwierdzające, że Milicja Żydowska strzelała także do oddziałów polskich, których nie można było posądzać o demoralizację i chęć grabieży.
Raport sędziego Zygmunta Rymowicza, przewodniczącego nadzwyczajnej komisji śledczej (omówiony przez Leszka Kanię w książce "W cieniu Orląt Lwowskich. Polskie sądy wojskowe, kontrwywiad i służby policyjne w bitwie o Lwów 1918-1919" )stwierdzał, że społeczność żydowska - szczególnie młodzież syjonistyczna - opowiedziała się po stronie ukraińskiej, konstatował także zaangażowanie Milicji Żydowskiej przeciw Polakom.
Historyk Roman Wapiński pisał: "Skłonny jestem w pełni zawierzyć relacjom podkreślającym neutralność większości ludności żydowskiej, ale czy nawet pełna neutralność (o ile jest możliwa) nie wywoływała sprzeciwu, zwłaszcza w sytuacji zagrożenia? (…).  Ani tego, ani też innych pogromów usprawiedliwiać nie można, ale ich potępienie nie zwalnia od prób wyjaśnienia okoliczności, w jakich do nich doszło ("Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej").
23 listopada zostały we Lwowie wprowadzone wojskowe sądy doraźne. Dla schwytanych na rabunku, grabieży i gwałtach miały one ferować wyłącznie karę śmierci. Porządek został przywrócony przez patrole wojskowe 24 listopada nad ranem. W dwa dni później "Kurjer Lwowski" doniósł o rozstrzelaniu trzech osób z wyroku sądu doraźnego. Historycy uznają działania wojska w celu opanowania sytuacji za spóźnione i nie dość energiczne. Obrońca Lwowa Antoni Jakubski stwierdzał, że siły przeznaczone do zaprowadzenia porządku były początkowo nieliczne i słabsze niż rabujące bandy.
Wśród sprawców grabieży i mordów znaleźli się także żołnierze, zarówno spośród obrońców Lwowa jak i z oddziałów odsieczy. Ich udział bywał jednak wyolbrzymiony. Raport sędziego Rymowicza, stwierdzał, że znaczny odsetek przestępstw został popełniony przez ludzi bezprawnie noszących mundury.
Grabieże i morderstwa popełnione na Żydach 22-23 listopada 1918 roku we Lwowie stały się jednym z przedmiotów raportu powołanej przez rząd Stanów Zjednoczonych komisji mającej zbadać położenie Żydów w Polsce i antyżydowskie ekscesy. Na jej czele stanął Henry Morgenthau. Raport opublikowany w październiku 1919 r. mówił o wpływie pogłosek jakoby Żydzi strzelali do żołnierzy polskich na wzbudzenie nastrojów antysemickich, o dezerterach a także o kryminalistach zwolnionych z przez Ukraińców z lokalnych więzień.  "Te właśnie podejrzane elementy splądrowały domy i sklepy w dzielnicy żydowskiej, dokonując grabieży na kwotę milionów koron; gdy napotykano na opór, nie wahano się mordować." Raport Morgenthaua określał grabieże i morderstwa na Żydach we Lwowie nie jako pogrom, lecz jako ekscesy.
Najwyższą liczbę ofiar wśród Żydów podawał raport delegatów MSZ -  co najmniej 150 zabitych. Żydowski Komitet Ratunkowy określał, że było, co najmniej, 73 śmiertelnych ofiar. Raport Morgenthaua mówił o 64 zabitych Żydach, raport sędziego Rymowicza  - 50. Czesław Mączyński, powołując się na księgi i zapiski szpitala żydowskiego oraz żydowski urząd metrykalny, stwierdził, że  22 listopada i w ciągu następnych kilku dni zginęło od kul 27 Żydów, a dalszych 14 zmarło później z ran.  Wśród ofiar największą grupę stanowili kupcy (zrabowanych było z górą ponad 500 sklepów).
Za przestępstwa i zbrodnie dokonane w dzielnicy żydowskiej objęto oskarżeniem 79 osób, w tym 46 kobiet i 8 wojskowych. 55 osób należało do wyznania rzymskokatolickiego. Raport Morgenthaua podawał, ze 64 osoby zostały skazane na kary nie wyższe niż 18 miesięcy więzienia, a sądy wojskowe skazywały na nie więcej niż trzy lata pozbawienia wolności. Trzy osoby zostały skazane na karę śmierci.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

95 rocznica pogromu we Lwowie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.