IPN chce lustracji dyrektora z MSZ
IPN chce, by sąd uznał, że wiceszef departamentu w MSZ Maciej Kozłowski jest kłamcą lustracyjnym. Według biura lustracyjnego IPN w Warszawie, w latach 1965-1969 miał on być najpierw kandydatem, a potem tajnym współpracownikiem SB w Krakowie o kryptonimie "Witold".
66-letni Kozłowski to opozycjonista z PRL, skazany wtedy na kilka lat więzienia. W III RP był m.in. wiceszefem MSZ i ambasadorem RP w Izraelu. Obecnie jest zastępcą dyrektora Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu w MSZ.
Na stronach internetowych IPN podano, że do Sądu Okręgowego w Warszawie skierowano już wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego w związku z wątpliwościami co do zgodności z prawdą oświadczenia lustracyjnego Kozłowskiego oraz o wydanie orzeczenia, że oświadczenie lustracyjne, które złożył jest niezgodne z prawdą. Grozi za to utrata pełnionej funkcji oraz od 3 do 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych.
Prok. Jarosław Skrok z warszawskiego IPN powiedział w środę, że z "bogatego materiału archiwalnego zachowanego w formie papierowej" wynika, iż w latach 1965-1969 Kozłowski był najpierw kandydatem, a potem tajnym współpracownikiem II wydziału SB w Krakowie o kryptonimie "Witold". Dodał, że Kozłowski składał wyjaśnienia w IPN; przed wszczęciem procesu prokurator nie chciał ujawniać szczegółów.
W 2000 r. Sąd Lustracyjny umorzył proces lustracyjny Kozłowskiego, bo odszedł on z funkcji podlegającej lustracji (wiceszefa MSZ) 16 listopada 1998 r., a wtedy obowiązywała pierwotna wersja ustawy lustracyjnej stanowiąca, że osoba, która przestaje pełnić funkcję podlegającą lustracji, nie jest już potem lustrowana.
Ówczesny Rzecznik Interesu Publicznego Bogusław Nizieński podejrzewał Kozłowskiego, że zataił on swe związki ze specsłużbami PRL. Sam Kozłowski zapewniał wtedy, że nigdy nie był agentem.
Decyzja z 2000 r., podjęta z powodów formalnych, nie rozstrzygała, czy Kozłowski współpracował z SB, czy nie. Po umorzeniu sprawy Kozłowski mógł pełnić funkcje publiczne podlegające lustracji, ale ubiegając się o nie musiałby złożyć nowe oświadczenie lustracyjne. Nizieński zasugerował, że jeżeli by do tego doszło, znów wystąpiłby o wszczęcie postępowania lustracyjnego wobec Kozłowskiego.
Nizieński na rozprawie lustracyjnej ujawnił, że w tej sprawie sąd dysponował "teczką personalną" i "teczką pracy" (takie teczki SB zakładała swym tajnym współpracownikom).
Po umorzeniu procesu lustracyjnego Kozłowski powiedział, że nigdy nie był agentem, choć całe jego życie "było niejako w cieniu SB". Spytany, czy czuje się oczyszczony przez sąd, odparł, że nigdy nie czuł się obciążony, tak samo jak nigdy nie czuł się oskarżony o współpracę z CIA. Powiedział, że czuje teraz niesmak, bo staje drugi raz przed sądem. Pierwszy raz był skazany na pięć lat w PRL "za współpracę z CIA". Teraz – mówił – "staję niejako w tej samej sprawie, czyli za moją działalność z tamtych lat, po raz drugi przed sądem".
Kozłowski składał oświadczenie lustracyjne, będąc od lutego do listopada 1998 r. wiceszefem MSZ. W lipcu 1999 r. został ambasadorem w Izraelu (ambasadorowie nie podlegali wtedy lustracji). Kozłowski przyjechał wówczas na proces do kraju na własny koszt, w ramach bezpłatnego urlopu. Ambasadorem był do 2003 r.
Sąd wszczął postępowanie wobec Kozłowskiego w grudniu 1999 r. Naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik napisał wówczas komentarz pt. "Lustracja błotem się toczy", w którym oświadczył, że "nie będzie tu bronił oskarżonych, bowiem bronią ich własne życiorysy". Dodał, że Kozłowski zajmował się działalnością opozycyjną, gdy "jego dzisiejsi oskarżyciele wiernie służyli komunistycznemu aparatowi sprawiedliwości". To naruszenie nie tylko prawa, ale przede wszystkim dobrych obyczajów – komentował te słowa Nizieński. Podkreślił, że artykuł Michnika przesądza o bezzasadności wniosków rzecznika i orzeczeń sądu o wszczęciu postępowania, co "w sposób oczywisty" narusza zasadę prawa prasowego, zakazującą wypowiadania w prasie opinii co do rozstrzygnięć w postępowaniu sądowym przed wydaniem orzeczenia.
Kozłowski skończył archeologię śródziemnomorską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Następnie studiował dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, z którego wyrzucono go w marcu 1968 r. za udział w protestach studenckich. Rok później został aresztowany w Czechosłowacji. W maju 1969 r. skazano go na pięć lat więzienia w tzw. procesie taterników – młodych ludzi oskarżonych o nielegalne przerzucanie przez granicę wydawnictw paryskiej "Kultury". W więzieniu spędził 2,5 roku. Po wyjściu z więzienia nie zaprzestał opozycyjnej działalności. W latach 1980-81 kierował biuletynem "Wiadomości Krakowskie" – organem Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Małopolska. W 1982 r. został członkiem redakcji "Tygodnika Powszechnego".
W 1990 r. rozpoczął pracę w dyplomacji – był radcą-ministrem, a następnie charge d'affaires ambasady RP w Waszyngtonie. Był też dyrektorem departamentu Ameryki Północnej i Południowej MSZ. W 1997 r. był jednym z autorów raportu na temat kosztów wstąpienia Polski do NATO, przygotowanego przez pozarządową organizację Stowarzyszenie Euroatlantyckie. Za pomoc Stowarzyszeniu Kozłowski został ukarany naganą przez ówczesnego szefa MSZ Dariusza Rosatiego z SLD.
Maciej Kozłowski jest krewnym premiera II RP z lat 1934-1935 Leona Kozłowskiego i autorem książki na jego temat. L. Kozłowski opuścił armię gen. Władysława Andersa w ZSRR i pod koniec 1941 r. przeszedł na stronę niemiecką. Był posądzany o udział w niemieckiej propagandzie przeciw ZSRR. Został skazany zaocznie przez sąd polowy armii Andersa na śmierć. Internowany w Berlinie, zmarł tam przed końcem wojny w niewyjaśnionych okolicznościach.
Skomentuj artykuł