O katastrofie: niekoniecznie samobójstwo

(fot. EPA/MARIUS PALMEN)
PAP / psd

Samobójstwo pilota spowodowane depresją jest w przypadku katastrofy Airbusa A320 wersją mało prawdopodobną - uważa wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego prof. Janusz Heitzman. Jego zdaniem - jeśli potwierdziłaby się ta wersja - bardziej prawdopodobna byłaby choroba psychiczna.

W czwartek prokuratura wyjaśniająca przyczyny katastrofy poinformowała, że najprawdopodobniej celowo doprowadził do niej drugi pilot - 28-letni obywatel Niemiec Andreas Lubitz.

Profesor Heitzman w rozmowie z PAP podkreślił, że wyjaśnienie przyczyn zachowania drugiego pilota będzie wymagało przeanalizowania jego stanu psychopatologicznego m.in. na podstawie rozmów z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, współpracownikami czy instruktorami. Odpowiedzi będzie można też szukać w tym co robił, czym się interesował - np. w przeszukiwanych przez niego stronach internetowych, notatkach.

"Najłatwiej powiedzieć, że chciał popełnić samobójstwo. Ale mogło też dojść do utraty świadomości, udaru, mógł mieć padaczkę, mógł mieć też tętniaka w mózgu, o czym nikt nie wiedział. Mogło dojść do sytuacji kryzysu o charakterze neurologicznym, co spowodowało, że ten człowiek nie mógł się poruszyć, nie mógł wydobyć z siebie głosu, nawiązać kontaktu z kontrolerami lotu czy wpuścić do kabiny kapitana. Wiele z tych rzeczy będzie można rozwikłać i znaleźć wytłumaczenie - na pewno nie 100-procentowe, ale najbardziej prawdopodobne" - dodał.

Zdaniem Heitzmana, jeśli rozważamy samobójstwo, mało prawdopodobne są przyczyny związane z depresją. "Osoba depresyjna nie jest niebezpieczna dla innych, ona jest przede wszystkim niebezpieczna dla siebie. Niebezpieczna dla innych jest tylko w kategoriach samobójstwa rozszerzonego. Tutaj bardziej można iść w kierunku zamiarów samobójczych motywowanych nieracjonalnie, niedepresyjnie - wynikających z choroby psychicznej. Przykładowo ktoś doznaje jakichś szczególnych urojeń, np. o charakterze religijnym, mistycznym, lub np. jest fanatykiem" - wyjaśnił ekspert.

Jak dodał, ta sytuacja nie mieści się w definicji samobójstwa rozszerzonego. "Samobójstwo rozszerzone zakłada zabicie najbliższych osób, dla których się jest osobą znaczącą w sensie np. sprawowania opieki. Przykładowo matka może zabić swoje dzieci nie żeby zrobić im krzywdę, ale wręcz przeciwnie - uchronić je przed nieszczęściem, głodem, cierpieniem" - powiedział.

Pytany czy pilot mógł podjąć decyzję o samobójstwie już podczas lotu, tuż przed katastrofą, ocenił, że jest to również mało prawdopodobne. "Najczęściej takie działania poprzedzone są różnego rodzaju rozważaniami o śmierci, jakimś planowaniem, przeżyciem sytuacji traumatycznej, która uzasadniałyby podjęcie decyzji samobójczej. Tym bardziej, że w tym przypadku doszło do skazania na śmierć 150 osób" - powiedział Heitzman. "Coś takiego może też wskazywać na szczególny egoizm, nawet egotyzm człowieka, który się nie liczy z kosztami, z życiem innymi osób. Myśli tylko o zrealizowaniu ważnych dla siebie planów np. odebrania sobie życia" - dodał profesor.

W jego ocenie trudno zapobiegać takim sytuacjom, choć - jak powiedział PAP - wyjaśnienie przyczyn zachowania pilota jest istotne m.in. po to, by w przyszłości ograniczać tego typu zagrożenia. Przyznał również, że testy psychologiczne nie są tutaj rozwiązaniem, bo osoba, która je rozwiązuje może świadomie kształtować odpowiedzi, tak by nie wskazywały na jej problemy.

"Jeśli przykładowo chce być pilotem, nie będzie pisać w tych testach rzeczy, które mogą ją dyskredytować - np., że przeżywa stany lękowe, że czasem ma poczucie, że ktoś nią steruje, że nie jest panem swojej woli. Gdyby na takie pytania odpowiedziała twierdząco, dostałaby skierowanie na pogłębione badania i nie mogłaby latać" - zaznaczył profesor.

"Są oczywiście przesłanki takie, które przy głębszej analizie można traktować jako zapowiedź rozwijającej choroby, ale na pewno nie byłaby to zapowiedź mającej nastąpić tragedii. Trudno więc winić psychologów, lekarzy, którzy dopuszczają pilota do sterów samolotu. Metody, które są stosowane przy takiej ocenie, nie sięgają tak głęboko, żeby przewidzieć rzeczy nieprzewidywalne" - zaznaczył Heitzman.

Podkreślił również, że nawet w sytuacji gdy dana osoba jest na pozór zadowolona z życia, może zmagać się z depresją maskowaną, czy właśnie z zespołami urojeniowymi, w których wierzy w jakąś fikcyjną teorię i nikomu jej nie ujawnia. "To są właśnie te szczególne sytuacje, które tłumaczą niewytłumaczalne zachowania człowieka - np. gdy jedzie samochodem i mimo dobrych warunków na drodze, nagle, z niewiadomych powodów, zjeżdża na przeciwległy pas ruchu i uderza w inne auto, ginąc na miejscu" - dodał.

Airbus A320 rozbił się we wtorek we francuskich Alpach, lecąc z Barcelony do Duesseldorfu. W katastrofie zginęło 72 Niemców, 50 Hiszpanów, a także obywatele USA, Maroka, W. Brytanii, Argentyny, Australii, Belgii, Kolumbii, Danii, Izraela, Japonii, Meksyku, Iranu i Holandii.

W czwartek prokuratura w Marsylii poinformowała, że do katastrofy, najprawdopodobniej rozmyślnie, doprowadził drugi pilot. "Intencją drugiego pilota było zniszczenie samolotu" - powiedział prokurator Brice Robin.

Drugi pilot tuż przed katastrofą był sam w kokpicie. Kapitan przekazał mu kontrolę nad maszyną, wychodząc do toalety. Nie mógł później dostać się do kokpitu, bo - według informacji przekazanych przez prokuraturę - drugi pilot nie wpuścił go.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

O katastrofie: niekoniecznie samobójstwo
Komentarze (10)
J
józek
27 marca 2015, 14:13
Drugi pilot wykonał wiele czynności pod nieobecność pierwszego ( np. wielotrotne kręcił kółkiem zmiany poziomu lotu w celu jego obniżenia, zmienił ustawienie przełącznika ryglowania dzwi kokpitu z pozycji "norm.", na pozycję "lock"). Te działania musiały być świadome i celowe, więc nie ma mowy o zasłabnięciu, padaczce, czy omdleniu. Przełącznik ryglowania dzwi kokpitu w pozycji "lock" skutecznie uniemożliwia jakiejkolwiek osobie dostanie się do tego pomieszczenia ( to rozwiązanie wprowadzono po 11.09.2001r.). Mnie tutaj zastanawia inna sprawa. Dlaczego młody inteligentny przecież człowiek, mąż, ojciec dwójki dzieci dopuszcza się czegoś tak potwornego? Jestem jednocześnie głęboko przekonany, że takie decyzje nie biorą się "znikąd". A Państwo co o tym myślicie, bo mnie osobiście wypowiedź prof. Heitzmana nie przekonuje?
M
Marius
27 marca 2015, 14:25
Andreas Lubitz chyba nie miał żony i dzieci. Ponoć cierpiał na załamanie nerwowe.
J
józek
27 marca 2015, 15:22
No tak, przeczytałem chyba o jeden brukowiec za dużo. Dziekuję za to dementi :)
E
Ewa
27 marca 2015, 07:55
Może pan Profesor zanim się wypowie przeczytałby informacje.Ktos ktoi ma udar, czy atak padaczki nie blokuje drzwi kok[itu od wewnątrz i nie ustawia autopilota na zajście w dół. A zreszta są badania okresowe  i padaczka chyba by wyszła w nich. Jezeli zas to zaplanował, to można powiedzieć, że Bóg czuwał i kapitan wyszedł z kokpitu nad Alpami a nie np nad duzym miastem.
Bogusław Płoszajczak
27 marca 2015, 09:16
Trudno mi sie wypowiadać na taemt padaczki czy też innych chorób. Podobnie nie mogę oczywiście wiedzieć co tam sie dokładnie stało. Chodzi o ZASADĘ. Złamanie takich zasad i pochopne wnioski doprowadziły w przeszłości do absurdalnych zarzutów pod adresem pilotów prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Czy taki przykład nie wysraczy?
BK
Bartosz Klimek
27 marca 2015, 11:18
Boga bym tu nie mieszał, bo nam wyjdzie zaraz herezja. Natomiast faktycznie wygląda na to, że nie był to ani udar, ani padaczka, tylko albo samobójstwo, albo choroba psychiczna. Trzeba jednak to dokładnie zbadać.
K
krakow.pl
27 marca 2015, 06:51
Wśród bardziej lub mniej szalonych przyczyn może warto sprawdzić, czy wcześniej ten pilot nie miał jakiegoś cichego kontaktu z islamskimi werbownikami (w końcu stale grożą Europie "niespodziankami", a zamach samobójczy wówczas tłumaczył by świadome zabicie tylu niewinnych ludzi...)
S
Slawek
27 marca 2015, 13:29
Podobno był konwertytą na islam, tak wyczytałem na angielskojęzycznych forach.
Bogusław Płoszajczak
26 marca 2015, 20:05
Czy podobne wypowiedzi fachowców powstrzymają miłośników taniej sensacji od oskarżania?
A
ann
26 marca 2015, 21:56
Oskarżania powinniśmy unikać, ale fachowiec tutaj teoretyzuje i nic więcej. Może się to zupełnie rozmijać z rzeczywistością.