Ograniczenie dostępu do informacji publicznej

Ograniczenie dostępu do informacji publicznej (fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP / ad

Dziesięciu głosów zabrakło do odrzucenia w piątek przez Sejm senackiej poprawki do nowelizacji ustawy o dostępie do informacji publicznej. W myśl poprawki, możliwe będzie ograniczenie prawa do informacji ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa".

Za odrzuceniem poprawki było 179 posłów. Za jej przyjęciem opowiedziało się 187, a 10 się wstrzymało. Większość bezwzględna, której osiągnięcie oznaczałoby odrzucenie poprawki wynosiła 189 głosów - gdyby więc wstrzymujący się zagłosowali przeciw poprawce, zostałaby ona odrzucona. Była to jedyna zmiana, jakiej chciał Senat w noweli.

W dotychczasowym brzmieniu ustawa nie pozwala na dostęp do danych, które są chronione przez przepisy o ochronie informacji niejawnych lub innych tajemnic (np. lekarskiej albo adwokackiej). Poprawka - zgłoszona w Senacie przez Marka Rockiego (PO) - przewiduje, że prawo do informacji będzie też ograniczone ze względu na "ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa" w dwóch przypadkach - gdyby osłabiałoby to pozycję państwa w negocjacjach np. umów międzynarodowych lub w ramach Unii Europejskiej oraz by chronić interesy majątkowe państwa w postępowaniach przed sądami czy trybunałami.

Tuż przed głosowaniem poseł Andrzej Celiński (niezrz.) i Artur Górski (PiS) apelowali o odrzucenie poprawki. Celiński przypominał, że kiedy w latach 70. ubiegłego wieku współorganizował Latające Uniwersytety, chodziło o to, by po zdobyciu wolności ludzie mieli wiedzę i podstawy pozwalające decydować w sprawach własnego kraju. "Czy rząd podziela intencje senatora Marka Rockiego ograniczające swobodny dostęp obywatela do informacji?" - pytał.

DEON.PL POLECA

"Ta poprawka jest zamachem na prawo obywateli do kontroli władz" - wtórował mu poseł Górski, który zauważył, że zmianie uległo zdanie polityków PO na temat tej poprawki, bo początkowo byli przeciwko niej, a ostatnio są za.

W odpowiedzi na pytania posłów wiceszef MSWiA Piotr Kołodziejczyk oświadczył, że poprawka przywraca zapisy z przedłożenia rządowego.

Za odrzuceniem senackiej poprawki głosowały całe kluby: PiS, SLD i PJN, 9 posłów PO, w tym m.in.: Marek Biernacki, Krzysztof Tyszkiewicz, Andrzej Smirnow i Łukasz Gibała, a także 8 posłów PSL.

Wśród ludowców, za odrzuceniem poprawki Senatu byli m.in.: minister rolnictwa Marek Sawicki, Franciszek Stefaniuk i Eugeniusz Kłopotek.

Identycznie głosowało też kilku posłów niezrzeszonych, w tym: Kazimierz Kutz, Andrzej Celiński, Witold Gintowt-Dziewałtowski, Bogdan Lis, Marian Filar i Ludwik Dorn. Za odrzuceniem poprawki była też posłanka SdPl Izabella Sierakowska.

Poprawkę przyjęto, choć sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych wyraziła negatywną rekomendację w tej sprawie. W czwartek na posiedzeniu komisji przedstawiciele biura legislacyjnego mówili, że propozycja Senatu budzi wątpliwości konstytucyjne, co do swojego zakresu. Jeszcze przed głosowaniem przeciwko poprawce Rockiego opowiedziała się Helsińska Fundacja Praw Człowieka, krytyczna wobec trybu prac legislacyjnych i takiego ograniczenia dostępu do informacji publicznej.

Przyjęta w piątek poprawka przypomina inny przepis, który był w rządowym projekcie noweli skierowanym do Sejmu, ale - pod naciskiem organizacji pozarządowych oraz PiS i SLD - został wykreślony przez posłów pracujących nad ustawą w podkomisji. Wówczas chodziło o ograniczenie dostępu do takich informacji, jak m.in. analizy prywatyzacyjne zlecane przez MSP dla potrzeb gospodarowania mieniem Skarbu Państwa (w tym jego komercjalizacji i prywatyzacji) oraz instrukcje negocjacyjne.

Zmiany w ustawie o dostępie do informacji publicznej Sejm uchwalił w końcu sierpnia. Nowela wprowadza do krajowego porządku prawnego unijną dyrektywę ws. ponownego wykorzystania informacji sektora publicznego. Chodzi w niej o inne przeznaczenie informacji z organów publicznych niż to, dla którego dokumenty zostały pierwotnie wyprodukowane.

Termin implementacji dyrektywy UE minął w lutym 2005 r. Polska była krajem, który w całej Unii najdłużej zwlekał z dostosowaniem swoich przepisów. Do nadrobienia zaległości Komisja Europejska wzywała nas już w 2008 r. MSWiA, gdzie powstał projekt nowelizacji, uzasadniało opóźnienie szerokimi konsultacjami z organizacjami pozarządowymi. Projekt trafił do Sejmu 13 lipca 2011 r. Rząd określił go jako pilny, bowiem przed Trybunałem Sprawiedliwości UE toczy się postępowanie przeciwko Polsce spowodowane niewdrożeniem dyrektywy.

Nowelizacja wprowadza rozróżnienie "dostępu do informacji publicznej", co uznano za prawo polityczne, od "ponownego wykorzystania informacji publicznej", co uznane zostało za prawo gospodarcze. Podstawowym nośnikiem informacji publicznych do ponownego wykorzystania ma być Biuletyn Informacji Publicznej (BIP). Informacje tam zamieszczone będzie można wykorzystywać bezwarunkowo, chyba że wyraźnie zostaną tam zapisane warunki udostępnienia (np. informacja o opłacie). W przypadku użycia do celów niekomercyjnych, zasadą ma być przekazywanie informacji nieodpłatnie.

Dla informacji uznanych za szczególnie ważne dla rozwoju innowacyjności ma być stworzone specjalne repozytorium, które będzie służyć do łatwego wyszukiwania i zdobywania tego typu informacji. Repozytorium umożliwi centralne gromadzenie danych. Powołując się na doświadczenia państw UE, do informacji ważnych ze względu na rozwój innowacyjności zaliczono w szczególności: dane geograficzne, demograficzne, wyniki wyborów, dane o produkcji i zużyciu energii, budżetowe i podatkowe, dotyczące działalności gospodarczej, ochrony i zanieczyszczenia środowiska, zdrowotne, prawne oraz edukacyjne.

Teraz nowelizacja ustawy o dostępie do informacji publicznej trafi do prezydenta, który może ją podpisać, zawetować lub skierować do Trybunału Konstytucyjnego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ograniczenie dostępu do informacji publicznej
Komentarze (2)
D
Dami
17 września 2011, 11:59
Obywatele nie mają prawa wiedzieć o tym, co nieomylny rząd bądź urzędnik decyduje w zaciszu gabinetów. Ważnym interesem państwa można wytłumaczyć wszystko. Do dziś nie znamy zapisów w umowie o zarządzanie tzw. "autostradą" A4 na odcinku Katowice-Kraków. A jak w praktyce wygląda ten gospodarczy interes państwa (czyli obywateli) można się przekonać jeżdżąc tą drogą i płacąc za wybitnie niską jakość i kpiny ze standardów skandalicznie wysokie opłaty. Na sztandarach wolność, równość i braterstwo, ale tylko w takim zakresie w jakim chcą tego rządzący. I nic poddanym, szaraczkom do tego, co robią wielcy panowie.
Bogusław Płoszajczak
17 września 2011, 11:36
Gdyby tego rodzaju ustaw nie nadużywano to było by całkiem fajnie. Niestety, doświadczenie uczy że często bywa inaczej.